|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Sob 0:13, 05 Maj 2012 Temat postu: Treningi |
|
|
Tu trenujecie z ogierkiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Sob 0:14, 05 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Dziś odbył się pierwszy trening Violent Storma. Stwierdziłam, że ogier ma na tyle dużo energii, żeby zacząć porządny trening, choć na razie nie pod siodłem.
Na początek poszłam po kantar i uwiąz. Kiedy byłam już przy padoku, ogier przygalopował do mnie, co miło mnie zaskoczyło. Mój zachwyt jednak nie trwał długo, ponieważ Storm zaraz odbiegł spowrotem w głąb padoku. Ostrożnie podeszłam do niego i delikatnie nałożyłam mu kantar. Mimo młodego wieku Violent miał posturę conajmniej pięciolatka, a mięśnie jak traktor. Z łatwością mógłby mnie podeptać, pogryźć, i co tam jeszcze by sobie wymyślił, ale na szczęście narazie mi tego oszczędził ^^. Zaprowadziłam go do koniowiązu i wyczyściłam, niestety nie bez problemów. Lewa tylna noga jak zwykle sprawiała kłopoty, Storm uparł się, że jej nie podniesie. Po 10 minutach walki poddał się, ale ja byłam już nieźle zmęczona. Założyłam mu ogłowie, co odziwo poszło całkiem łatwo, wzięłam pożyczony obergurt (będę musiała kupić) i poszliśmy na round pen. Po okazaniu oburzenia widokiem zamkniętej przestrzeni naburmuszony ogier wlazł do środka a ja odpięłam mu uwiąz. Puściłam go na koło i pogoniłam, a on zerwał się galopem i biegł najszybciej jak potrafił, ograniczony tylko ogrodzeniem. Uniósł ogon, pochylił łeb, naprężył szyję i leciał jak wiatr nad oceanem... Bóstwo. Siwy bóg koni... Widok marzenie.
Po kilku minutach zatrzymałam ogiera i pogoniłam go w drugą stronę. Znów zerwał się do galopu, lecz tym razem mniej intensywniej. Po chwili zwolnił do pięknego, wyciągniętego kłusa. Uspokoiłam go słowami, aby jeszcze spowolnił swój bieg. Poskutkowało - teraz mój siwek biegł byrównanym krokiem po okręgu. Odwróciłam się plecami do niego i pochyliłam głowę, a on, tak jak oczekiwałam, podszedł do mnie. Zapięłam mu linę i już miałam zakładać obergurt, kiedy Viol stwierdził, że nie zgadza się na jakieś niewiadomoco zapięte na jego własnym grzbiecie. Stanął dęba i zaczą grozić mi opytami! To mi się nie spodobało. Pottrząsnęłam mocno liną, karabińczyk uderzył siwego w szyję. Wtedy ogier się uspokoił, a ja go pochwaliłam. Zapięłam obergurt i dopięłam do niego linę. Puściłam go na okrąg i kazałam iść energicznym stępem. Violent posłuchał i wzorowo wykonał ćwiczenie. Przyspieszyliśmy do kłusa; siwy pięknie wyciągną nogi - widać tu ujeżdżeniowe pochodzenie. Potem galop, stęp i w drugą stronę. Dalsza lonża poszła gładko, pomijając kilka bryków w galopie - obergurt dalej był koniojadem. Nie chciałam, żeby siwy znudził się na pierwszej lekcji, więc zatrzymałam go, zdjęłam obergurta i poszliśmy na padok. Tam go wypuściłam, a on z niezmiennym nadmiarem energii pobiegł do lasku na końcu pastwiska. Zadowolona odłożyłam kantar. Czeka naz jeszcze kawał pracy...
by Auraya
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Sob 0:14, 05 Maj 2012 Temat postu: |
|
|
Było już późne popołudnie, kiedy zgasiłam silnik swojego forda tuż przed bramą stajni. Wysiadłam z samochodu i od razu skierowałam swoje kroki w kierunku stajni. Weszłam do budynku. Ku mojemu zaskoczeniu wszystkie boksy były puste. Spojrzałam na zegarek. No tak... Dochodziła 18 a to oznaczało, że mój ogieros szalał jeszcze na swoim padoczku.
Poszłam więc najpierw do siodlarni po pas do lonżowania, czaprak, lonżę, bat oraz uwiąz. Przytaszczyłam wszystko pod lonżownik, a następnie skierowałam się do Siwensa. Ogier akurat kłusował sobie wokół ogrodzenia rżąc i zwracając na siebie uwagę klaczy.
- Taki jesteś macho? Zaraz zobaczymy jak będzie na lonży...- mruknęłam pod nosem i przelazłam przez ogrodzenie. Violent stanął nagle nieruchomo kiedy mnie zobaczył.
- No chodź tu mały bydlaku- powiedziałam. Ogier, jakby na odpowiedź, rzucił wesoło głową i z ogromnymi baranami przygalopował do mnie. Uh, trzeba ograniczyć dawkę owsa...
Przypięłam mu uwiąz do kantara i ruszyliśmy żwawo w stronę lonżownika. Na moje szczęście Siwy nie był brudny, więc mogłam od razu zaczynać pracę. Ustawiłam ogiera na samym środku okręgu. Zmieniłam uwiąz na lonżę, chwyciłam w rękę bat i mogliśmy zaczynać.
Na początek postanowiłam spuścić z niego trochę pary. Chwyciłam mocniej lonżę i odesłałam ogiera na koło. Tak jak się spodziewałam. Kilka silnych baranów i turbo kłus. Następnie dziki galop i znów wywalanie z grzbietu. Nie zwalniałam go, czekałam aż sam się uspokoi. W końcu po 10 (!!) minutach ogier przeszedł sam z siebie do kłusa, a następnie do stępa. Kurcze, ale go nosiło... Poprosiłam go o kilka kółek stępa, coby nieco ochłonął.
Kiedy zobaczyłam, że oddech andaluza ładnie się wyrównał zaprosiłam go do środka. Wzięłam czaprak oraz pas do lonżowania i położyłam przy jego kopytach. Ogier z pochylił głowę i chrapnał zaniepokojony na widok nowych przedmiotów. Obwąchał je z każdej strony, czaprak nawet wziął do pyska . Jednak po kilku minutach zarówno pas jak i czaprak przestały go interesować, bo Violent zaczął się oglądać za Arizoną i Chocky. Ach te ogiery...
Cóż, przechodzimy do nasępnego etapu. Wzięłam w łapę czaprak i delikatnie położyłam go na grzbiet siwka. Ten nieco się wzdrygnął ale nie ruszył się z miejsca. Pochwaliłam go dając smaczka. Następnie pas. Położyłam go na czaprak, lekko dopięłam i... Panika! Violent nagle odwrócił się i z dzikimi baranami galopował wokół mnie. Próbował za wszelką cenę pozbyć się intruza ze swojego grzbietu. Cały czas go uspokajałam, skierowałam wzrok na jego łoptki i czekałam aż zwolni. Na szczęście panika nie trwała zbyt długo. Kiedy Violek zakumał, że potwór wcale nie chce go zjeść, zatrzymał się i głośno parsknął. Podeszłam do niego i sowicie go nagrodziłam. Złapałam siwka za kantar i zrobilismy jeszcze kilka kółek w stępie. Na początku czułam, że jest lekko spięty, jednak później napięcie ustąpiło i ogr zaczął pieczołowicie przeszukiwać moje kieszenie. Poklepałam go po szyi. Weszliśmy znów na środek lonzownika, zdjęłam mu całe badziewie z grzbietu i w nagrodę wypuściłam go jeszcze na padok. Niech się cieszy chłopina z ostatnich miesięcy wolności, bo już nieługo bedziemy zaczynać pracę pod siodłem
by Roselle
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dirnu
Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:40, 20 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
James wziął dziś Violenta na round pen.
Ogier był w stajni niespokojny - ciągle jeszcze nie mógł mu zaufać. Przed wejściem na lonżownik przespacerował się z nim na uwiązie po terenach stajni. Siwego rozpierała energia, chyba wiedział, że dziś to nie są tylko odwiedziny. Po mniejwięcej półgodzinie spacerowania wprowadził Violenta na round pen. Spuścił go z uwiązu. Do ręki wziął pozostawiony tu przez kogoś bat i stanął na środku koła. Storm był przez cały czas niepewny i trochę zestresowany. Przez te uczucia jednak przebijała się ciekawość i chęć współpracy. Szkoda, że tak go zaniedbano.
Violent stał kilka metrów od niego i przyglądał mu się. Mężczyzna podszedł, unikając kontaktu wzrokowego. Był rozluźniony i spokojny. Pod chrapy ogiera podsunął bat. Siwy cofnął się, cicho parskając.
-Chodź, bat nie gryzie. Ja też nie.
Storm śledził go czujnym spojrzeniem. Wyciągnął szyję i obwąchał ją. James pochwalił go słownie i poczęstował bananowym smakołykiem. Zdziwiony tym entuzjazmem andaluz cofnął łeb i przez chwilę mu się przyglądał. Potem wziął smakołyk i czekał. Mężczyzna odszedł na środek koła, pogonił siwego do kłusa, w stępie już go rozgrzał. Violent trochę wystraszony posłusznie ruszył naprzód. Nie oczekiwał od człowieka sygnałów. Po chwili przyspieszył do galopu, rozglądając się wokół. Był na zamkniętej przestrzeni z człowiekiem i nie uważał się za silniejszego.
-Spokojnie. Nie masz czego się bać. - James przemawiał uspokajająco.
Zaczekał aż ogier sam zwolni, co stało się po mniejwięcej pięciu minutach. Mężczyzna zacmokał i popędził go w galop. Siwy miał jeszcze dużo energii. Chodził ładnie, nie wypadał z koła. James słyszał, że ogier chodził wcześniej na pojedynczej lonży i nie ucieszył się na tą wiadomość. Ale to jeszcze go nie zepsuło. Ogier był już trochę spokojniejszy. Po paru okrążeniach James zagrodził mu drogę, zmieniając kierunek biegu.
-Zmiana! - dołączył do tego komendę słowną.
Jego ton nie wychodził poza spokojny, ale stanowczy. Andaluz zdążył bez problemu zmienić kierunek i zawrócił. Nie wystraszył się, tylko trochę zdziwił. Mężczyzna wrócił na środek koła. Nie znalazł sygnału, na który czekał... Powtórzył więc swoje zachowanie po kilku okrążeniach w galopie.
-Zmiana!
Siwy zarył kopytami w ziemię, zawracając. Podczas zmiany kierunku zwrócił jedno ucho w stronę Jamesa. Uśmiechnął się, na to czekał. Zwolnił siwka do kłusa. Dał mu zrobić kilka okrążeń. Przy ostatnim z nich zobaczył jak ogier ładnie zaokrągla szyję i opuszcza głowę. Po tym sygnale zmiany kierunku stały się częstsze. Były mało rytmiczne i trudne do przewidzenia. Violent tak skupił się na pracy, że zapomniał o strachu. Chyba mu tego brakowało. Andaluz stopniowo zaczął obracać łeb w jego stronę, szukając jakiegoś znaku, kiedy odbędzie się zmiana kierunku. Komenda słowna była wydawana dopiero, gdy zabiegał siwemu drogę. Gdy częstotliwość takiego szukania kontaktu znacznie się zwiększyła, James rzucił bat do swoich stóp i zaczekał chwilę. Ogier prawie od razu wszedł w stęp, a potem zatrzymał się, obserwując go. Mężczyzna podszedł do niego nierównym zygzakiem, ciągle trzymając wzrok na jego klatce piersiowej. Pogładził jego chrapy i odwrócił się do niego plecami. Przy pieszczocie Storm trochę się spiął, był trochę zestresowany dotykiem. James ruszył naprzód i odwrócił się ukradkiem. Siwy nie ruszył się za nim z miejsca. Eh. Trudno.
Dziś już nie będzie powtarzał całego tego oczekiwania na sygnały, bo ogiera nie będzie przemęczał. Biegał dosyć sporo. Podszedł do Violent Storma i pokazał mu uwiąz, ciągle unikając kontaktu wzrokowego. Dopiął ową linkę i spacerował z nim chwilę po round penie. Czekał aż oddech siwka się uspokoi.
Gdy tak się stało, odprowadził go do stajni. Na myjce zdjął mu ochraniacze, powierzchownie go wyczyścił(na dokładne czyszczenie ogier mu nie pozwalał). Zamknął w boksie, wrzucając do żłobu marchew.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dirnu
Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:36, 23 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Mężczyzna wziął najpierw Violent Storma na krótki spacer w stępie.
Potem, po wprowadzeniu na round pen zatrzymał go. Zaczął od odczulania go na dotyk, niedługo im się to przyda - żeby andaluz nie przestraszył się np. pracy z drągami. Zamiast zwykłego dotyku James stosował TTouch, które uspokajało konia i rozluźniało go. Andaluz dał bez problemu wymasować sobie grzbiet i łopatki, dotknąć zadu. Trochę kręcił się przy masowaniu brzucha, gdy jednak uspokoił się, mężczyzna nagrodził go:
-Dobrze.
I jak zwykle poczęstował przysmakiem, tym razem połówką ćwiartki jabłka. Powoli dochodził do tego, czym najlepiej siwka nagradzać. Co mu najbardziej smakuje. Potem unosił lekko skórę na wszystkich czterech kończynach ogiera, na ten zabieg siwy też mu pozwolił, kręcąc się jednak i przy tylnych nogach grożąc podrzucaniem łba. Mężczyzna zareagował na groźby - odsunął się od konia. Wrócił do masowania grzbietu. Postanowił dziś bardziej go nie stresować i nie dotykać szyi. Do ręki wziął oparty o płot bacik. Pokazał go od przodu ogierowi, unikając kontaktu wzrokowego. Siwy obwąchał go, jak za dnia poprzedniego, a potem stracił zainteresowanie nowym przedmiotem. Czujnie wodził wzrokiem za człowiekiem. James lekko dotknął bacikiem grzbietu ogiera. Andaluz zadrżał, jego mięśnie spięły się. Mężczyzna gładził lekko jego grzbiet trzymanym w ręku przedmiotem. Gdy zobaczył, że Violent minimalnie się rozluźnił nagrodził go:
-Dobrze.
I znów kawałek jabłka. Potem człowiek ruszył na środek koła. Zacmokał i popędził ogiera do kłusa. Pilnował, by szedł po kole i nie zmieniał tempa. Po mniejwięcej dwóch kółkach zaczął powoli zwiększać tempo - najpierw do żwawego kłusa, potem bardzo wolnego galopu, a potem zaproszenie do normalnego, energicznego ruchu w zwykłym galopie. Siwy dosyć dobrze reagował na komendy. Umiał je, choć trzeba było je utrwalić - tym zajmą się następnym razem. Zaszedł ogierowi drogę.
-Zmiana!
Gdy andaluz zawrócił, dał mu chwilę na kilka kółw galopie. Potem powtórzył manewr. Siwy znów zarył kopytami w ziemię i zawrócił, zwalniając do kłusa. James zacmokał i ponownie wprowadził go w galop. Po dwóch okrążeniach zabiegł mu drogę.
-Zmiana!
Siwy zawrócił, jednym uchem pilnując człowieka.
-Dobrze.
Nie chciał przerywać ćwiczenia, więc na razie nagrodził go tylko głosem. Batem zakomenderował zmianę tempa na kłus. Tutaj zachwycał się chodem ogiera. Uwielbiał andaluzy... Ten osobnik świetnie nadawał się do ujeżdżenia. I możliwe, że nie tylko.
-Zmiana!
Uszy ogiera cały czas go śledziły. Siwy wykonał lekki zwrot, w galopie ten ruch był chaotyczny a w kłusie elegantszy i jakby lepiej zaplanowany. Mężczyzna wrócił na środek koła. Czekał na ten jeden, specjalny sygnał... Jeszcze go nie zobaczył. Dopiero po kilku minutach zobaczył zniżenie łba, mielenie pyskiem. Uśmiechnął się. Zaczął częściej zmieniać kierunek biegu. Andaluz prócz uszu trzymał na nim spojrzenie.
-Dobrze!
Mężczyzna odrzucił na bok bat i podszedł do ogiera, unikając jego wzroku. Wręczył mu bananowy smakołyk i lekko pogładził po chrapach. Odwrócił się do konia plecami i powoli ruszył naprzód. Storm chwilę stał w bezruchu, a potem zaczął go śledzić niepewnie. Mężczyzna odwrócił się do konia powoli i nagrodził go:
-Dobrze!
I dał mu ostatni kawałek jabłka. Potem spacerował po lonżowniku, ogier co jakiś czas przystawał i jakby zastanawiał się, czy iść dalej. W końcu się zatrzymał i już nie chodził za człowiekiem. Mężczyzna podszedł więc do ogiera i dopiął uwiąz. Spacerował z nim po round penie. Koń musiał się rozstępować, uspokoić oddech. Gdy mężczyzna wyczuł ten stan, odprowadził siwego do stajni, żegnając go krótkim spacerem i marchwią w boksie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dirnu
Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 15:06, 27 Cze 2012 Temat postu: |
|
|
Dziś przyda im się jakaś odmiana.
James chętnie wskoczyłby w siodło... Ale wiadomo, siwek jeszcze nie ujeżdżony. Mężczyzna zagwizdał na powitanie, wyprowadził ogiera z boksu i wziął go na myjkę. Standardowo pokazywał mu po kolei wszystkie szczotki, nim zaczął go czyścić, był mile zaskoczony - dziś siwy dał się porządnie wyczyścić, nie próbując się kręcić czy go pożreć za dotykanie szyi, która dotąd była miejscem nieodczulonym.
-Dobrze.
Poczęstował go marchewkowym smakołykiem, lekko pogładził chrapy swojego podopiecznego. Uśmiechnął się i wyszedł z andaluzem przed stajnię. Chwilę zastanawiał się, gdzie powinien się udać, by przerwać rutynę. W końcu wziął go na padok. Puścił ogiera wolno. Sprawdził, czy w kieszeni ma smakołyki. Powinien go nauczyć takich podstawowych, przydatnych rzeczy. Z drugiej kieszeni wygrzebał kliker, podszedł do siwego i podsunął mu niewielki przedmiot pod nos. Andaluz najpierw wycofał się, tuląc uszy.
-Nie ma się czego bać.
Po takich uspokajających przemówieniach ogier stawał się minimalnie pewniejszy - James nie zrobił mu niczego złego. Wyciągnął więc ostrożnie szyję i obwąchał kliker, trącił go lekko. To prymitywne urządzenie zakołysało się lekko na sznureczku.
-Dobrze. - podał ogierowi smaczka.
Oswajał go jak na razie z metodami pozytywnymi, przyda się przy nauce komend, zajeżdżeniu... Ustawił głośność klikera na najcichszą i kciukiem przycisnął blaszkę. Krótkie klik sprawiło, że zdziwiony ogier postawił uszy i cofnął szyję. James nagrodził go po kliknięciu, bez słowa. Kliknął kolejny raz i podał smakołyk ogierowi. Za drugim razem reakcja konia była spokojniejsza - dźwięk nie był już nieznany. Mężczyzna powtarzał kliknięcia do momentu, w którym andaluz po dźwięku był spokojny i czekał aż dostanie smakołyk. Potem schował kliker do kieszeni i oddalił się trochę od siwego.
Koń patrzał za nim, najwyraźniej oczekując jakiegoś sygnału. James zatrzymał się około trzy metry od konia i zawołał stanowczo, acz spokojnie:
-Do mnie!
Przy tym zachęcająco wyciągnął rękę w stronę ogiera. Gdy ciekawy jego poczynań ogier podszedł o krok, usłyszał kliknięcie. Mężczyzna nagrodził go smakołykiem, entuzjastycznym słowem i krótką pieszczotą. Potem cofnął się ponownie i sytuacja się powtórzyła.
-Violent, do mnie!
Imię, a raczej jego część, ogiera było sygnałem do skupienia uwagi na człowieku. Potem tę informację ogierowi przekaże. W podobny sposób. Siwy przez chwilę zastanawiał się o co mu chodzi, stawiając uszy. Na wyciągniętą dłoń zareagował krokami w jego stronę. Znowu kliknięcie, potem nagrodzenie ogiera. Mężczyzna cofnął się ponownie, tym razem był pod kątem do konia.
-Do mnie!
Siwy powoli zaczynał kojarzyć o co chodzi, więc wykonał niepewny krok w stronę Jamesa, jeszcze przed wyciągnięciem przez niego ręki. Kliknięcie.
-Dobrze! Bardzo dobrze, siwcu! - podał mu smakołyk i czule poklepał po szyi.
Ogier wzdrygnął się minimalnie. Nie przyjął tego jednak jako oznaki wrogości czy poufałości - był zbyt zajęty cieszeniem się z sukcesu.
James powtórzył manewr jeszcze raz, tym razem nagradzając konia za kilka kroków, nie tylko jeden. Violent wykonał komendę bardzo niepewnie, nie pomogły mu w zyskaniu pewności sygnały wysyłane przez przewodnika.
-Dobrze.
Nagrodził go sowicie i schował kliker do kieszeni. Ignorował go przez chwilę, w myślach licząc mijające sekundy. To oznaczać będzie koniec szkolenia. Potem ruszył na spacer po padoku, pilnując by ogier się ruszał. W razie potrzeby cmokał i popędzał go miękką końcówką uwiązu. Ten spacerek trwał około 40 minut. Potem James zacmokał i ruszył wolnym truchtem w stronę wyjścia z padoku. Starał się wyglądać spokojnie, Violent powinien widzieć, że nie zobaczył żadnego zagrożenia. Przez pierwszą chwilę siwy zastygł w bezruchu, rozejrzał się wokół, szukając zagrożenia. Sygnały wysłane przez człowieka lekko go uspokoiły. Ruszył za mężczyzną na cmoknięcie, pozostawiając między nimi odległość kilku metrów. Gdy James przyspieszył, ogier wszedł w kłus.
Przy bramie padoku opiekun nagrodził go i dopiął uwiąz. Potem ruszyli do stajni, gdzie mężczyzna wyczyścił go, odstawił do boksu i poczęstował jabłkiem przed wyjazdem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Śro 15:07, 27 Cze 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dirnu
Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:19, 20 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
POCZĄTEK ZAJEŻDŻANIA - LONŻA
James się ogarnia i zaczyna zajeżdżać w końcu Violenta...
Słabo się na tym zna, ale ma instrukcje i takie rzeczy, znajomych. Może ktoś pomoże? Wszedł do stajni, na powitanie oczywiście gwizdnął. Siwy podszedł do drzwiczek boksu i postawił uszy na jego widok. Mężczyzna poczęstował ogiera smakołykiem. Zrobił jakiś postęp... Pierwszy raz sam wyjrzał w jego obecności, bez zachęty. Miło.
Założył andaluzowi kantar i najpierw ruszyli na spacerek. Około półgodziny przechadzania się w stępie po terenach SC. Potem powrót do stajnii. James uwiązał siwego na myjce, wyczyścił go po przechadzce... I wrócił z ogłowiem. Podsunął nowy przedmiot pod chrapy siwego, by ten mógł się z nim zapoznać. Koń powąchał, lekko trącił a potem tylko obserwował. Odwiązał ogiera, przemawiając uspokajająco. Zdjął mu kantar. Delikatnie gładził go po szyi. Przełożył wodze, ułożył je luźno.
-Dobrze - nagrodził go za spokojne zachowanie.
Prawą dłoń zacisnął na nagłówku, w lewej, między kciukiem a palcem wskazującym na wędzidle. Uniósł nagłówek nad środkiem łba Violenta, tak by wędzidło znalazło się przy jego zębach, ale jeszcze ich nie dotykało. Siwy przyglądał mu się uważnie, lekko napinając mięśnie. Nie do końca wiedział, czy ma Jamesowi w tym momencie zaufać... Mężczyzna nadal przemawiał uspokajająco. Środkowym palcem lewej ręki nacisnął lekko na bezzębną krawędź górnej wargi. Siwy odruchowo otworzył pysk. James dość żwawym ruchem podciągnął ogłowie prawą ręką, lewą przypilnował wędzidło, by nie dotknęło zębów konia i weszło do pyska. Przełożył nagłówek najpierw przez lewe a potem prawe ucho konia.
-Dobrze! - poklepał czule siwego po szyi.
Andaluz stał zadziwiony, bo cała operacja kiełznania nie trwała dłużej niż minutę. Mielił w pysku wędzidło, próbując tego dziwacznego przedmiotu. James zaczekał kilka minut aż siwy jako tako się przyzwyczai do obecności tego przedmiotu na łbie. Potem dopasował dokładnie ogłowie. Przez cały czas gładził ogiera, żeby mu się to pozytywnie kojarzyło... Potem przełożył wodze przez szyję konia i poprowadził go na round pen, dając mu sygnał do ruchu cmoknięciem. Siwy szedł, poruszając łbem i intensywnie mieląc pyskiem. James położył dłoń na jego czole i na chwilę zatrzymał ruchy łba, przez odpowiedni ruch dłonią. Potem puścił Violenta i zaczekał chwilę, patrząc na reakcję. Koń chwilowo przestał ruszać łbem, więc James nagrodził go:
-Dobrze. - i poczęstował miękką marchewką. A raczej jej plasterkiem.
W drodze na round pen powtórzył ten manewr jeszcze kilka razy. Na lonżowniku przełożył wodze przez szyję ogiera i położył je na kłębie ogiera. Tą ich część zwisającą pod szyją okręcił dwa razy wokół siebie. Nie będą mu przeszkadzać w ruchu, a to dość bezpieczna metoda. Do ręki wziął bacik, wyszedł na środek koła. Dziś nie będzie kazał mu dużo biegać - w końcu mają za sobą jeszcze spacer. Zbliżył bat do zadu ogiera, siwy ruszył stępem, trzymając się wychodzonego na round penie koła. Szedł dość żwawym, energicznym tempem. Mężczyzna pilnował, by Storm nie wychodził z tego tempa nawet minimalnie. Po około pięciu okrążeniach zacmokał i jeszcze raz popędził siwka, zbliżając bacik do jego zadu. Violent najpierw trochę się ociągał, rozleniwiony stępem, więc James zacmokał jeszcze raz i zbliżył bat jeszcze trochę. Siwy przyspieszył. Co jakiś czas zarzucał lekko łbem, nie był jeszcze do końca przyzwyczajony do ogłowia. W takich momentach był popędzany dość nagle a potem zwalniany. Musiał się wtedy bardziej skupić na ruchu i nie miał czasu na bawienie się z tym czymś na łbie. Violent zaokrąglił lekko szyję, jedno ucho zwrócone miał w stronę człowieka. Szedł akurat wolnym, lekko rozleniwionym kłusem. Nogi unosił raczej nisko i niedbale. James zacmokał i zmusił go do bardziej żwawego tempa, nie pozwolił jednak wejść w galop. Tutaj akcja nóg lepsza - gdy ogier próbował unosić je nadal tak nisko nie nadążał, więc musiał bardziej się przyłożyć. Więc dalej trzy kółeczka żwawym, pilnowanym kłusem, który miał za zadanie trochę siwego rozbudzić... Potem dwa kółka galopem, zwolnienie do kłusa...
-Zmiana!
Siwy postawił ucho, wystawione w jego kierunku, spojrzał w stronę mężczyzny, a potem dość niepewnie zawrócił.
-Dobrze!
James zatrzymał go i nagrodził smaczkiem, pieszczotą. Potem powrót do pracy. Stęp w drugą stronę. Żwawy, żeby siwy nie przysypiał. Tylko dwa kółka. A potem znów w kłus. Andaluz znowu zarzuca łbem, walcząc z ogłowiem, przyspieszenie do galopu i znowu zwolnienie do kłusa. Potem bat przed koniem, przejście do stępa... James odłożył bacik na bok. Złapał wodze, przełożywszy je przez szyję ogiera, poprowadził go do stajni. Czekał aż oddech hiszpana się uspokoi, w drodze powrotnej zarzucania łbem było mniej.
Na myjce mężczyzna wyczyścił ogiera porządnie, schłodził mu nogi wodą i odprowadził do boksu, zdejmując ogłowie. Na pożegnanie dał jeszcze ćwiartkę jabłka.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Sob 13:18, 19 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dirnu
Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:34, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
ZAJEŻDŻANIE - PRZYZWYCZAJANIE DO SIODŁA I LONŻA
Jako, że był w tym terenie grupowym, to uznam, że to było przedtem
Trzeba przyznać, że zajeżdżanie nie było ulubionym zajęciem Jamesa - ale jeśli się tego podjął, to trzeba to dokończyć, czyż nie? Więc ruszył do stajni centralnej. Idąc do boksu Violenta wstąpił do siodlarni, skąd zabrał siodło, czaprak, ogłowie, lonżę i bacik. Ów sprzęt ułożył na ławeczce, na myjce. Potem ruszył po siwka. Zagwizdał cicho, w charakterystyczny dla siebie sposób. Storm zwrócił łeb w jego kierunku, zaokrąglając szyję i prychając cicho. Mężczyzna podał mu smakołyk na wyciągniętej dłoni, przemawiając do niego cicho i spokojnie. Hiszpan podszedł, łypiąc na niego ostrożnie i biorąc smakołyk. James przypiął do kantara uwiąz i ostrożnie otworzył przed ogierem drzwi boksu. Andaluz od razu wyszedł na korytarz, rozglądając się wokół. James poprowadził go na myjkę, gdzie najpierw wziął się za czyszczenie. Cały czas przemawiał do niego, delikatniej czyszcząc brzuch, okolice szyi i rozczesując sierść. Był jeszcze nieufny... Potem pokazał mu czaprak - pozwolił go obwąchać, zapoznać się z nim. Wolnymi, pewnymi ruchami położył go na grzbiecie ogiera. Ciągle stosował te odstresowujące, hm, zachowania? Potem w podobny sposób pokazał mu siodło - z odpiętymi puśliskami, strzemionami. Ułożył je na grzbiecie siwego, delikatnie podpinając popręg. Zapiął go tak, by siodło po prostu nie spadało i nie przesuwało się, a popręg zbyt mocno nie zwracał na siebie uwagi siwka. Jako, że Storm stał dość spokojnie, to dostał smakołyk. Potem ogłowie... Przełożył wodze przez szyję ogiera, obrócił go przodem do przejścia, spokojnie przemawiając. Zdjął kantar, jedną ręką gładząc jego szyję. Prawą ręką złapał nagłówek, palcami lewej - wędzidło. Nadal uspokajając ogiera, włożył mu do pyska wędzidło - tym samym sposobem co ostatnim razem. I od razu nagrodził go, za niezabieranie łba, dość grzeczne stanie.
-Dobrze!
Zabrał ogierzastego najpierw na spacerek po terenach stajni, okolicznych drogach. Dziesięć minut piechotką na rozgrzewkę. Violent zachowywał się spokojnie, był ostatnio wyjątkowo... Łagodny? Po prostu mniej agresywny, dziki. Powoli się oswajał. Potem James przeszedł się z nim na round pen, wpuścił siwka do środka. Dał mu chwilę wolno pobiegać, w tym czasie przygotowując bacik. Westchnął - musiał lonżować go na pojedynczej lonży, co mogło wywołać kilka ubocznych, negatywnych skutków. Ale trudno! Ogier jeszcze nie zna tego rodzaju treningu na tyle dobrze, by biegać luźno. James zatrzymał go, dopinając lonżę. Pogonił go na koło i zaczęli od stępa. Siwek wychylał się nieco do przodu, zarzucał nieco zadem, próbując pozbyć się siodła. James pospieszył go do kłusa, co skutecznie skłoniło go do zaprzestania. Po krótkiej przebieżce znów zwolnił siwego do stępa. Przez chwilę ogier szedł spokojnie, ale potem znów zaczął zarzucać zadem. James ponowił ruch - znów skutecznie. Violent prychnął. Przyzwyczajenie się do siodła jeszcze trochę czasu mu zajmie... Po kilku w miarę spokojnych kółeczkach stępa, James popędził go do szybszego tempa. Ogier tracił rytm, znów próbując pozbyć się ciężaru z grzbietu. James zmierzył go karcącym spojrzeniem, znów pospieszając go nagle. Prawie od razu potem zwolnił ogiera. Tym razem siwy zaczął zarzucać zadem, brykać z siodłem od razu. James cierpliwie popędzał go do szybszego tempa. Te przejścia uniemożliwiały mu te bryki, więc jakoś tam uczył się, że to jest nieskuteczne... Znów chwila kłusiku, tym razem spokojnego.
-Dobrze. - James nagradza jego grzeczne zachowanie zatrzymaniem, jabłkowym smakołykiem. Niech wie, że noszenie siodła bardziej się opłaca.
Potem znów stępik. Violent stara się przyspieszyć do kłusa, kojarząc to tempo z nagrodą. James zwalnia go stanowczo i każe iść w stępie. Kilka spokojnych kroków i pierwsze zarzucenie zadem. James pospiesza go, stopniowo zwalnia znów do stępa. Ogier tym razem idzie kilka dłuższych kroków spokojnie.
-Dobrze.
Ucho siwca zwraca się w jego stronę. Mężczyzna znów go zatrzymuje, nagradza tym razem marchewkowym smaczkiem. Może tempa przestaną mu się plątać i stopniowo zrozumie, że po prostu siodło na grzbiecie jest pozytywne? Korzystając z okazji przepina lonżę na drugą stronę. Zmieniają kierunek. Znów stępik. Spokojny, luźny krok, ucho zwrócone w stronę Jamesa. Tym razem nawet bez prób zrzucania siodła. Pojętny uczeń... Mężczyzna czeka na przejście kilku kółek i znów nagradza ogiera. Potem kółko stępa, przyspieszenie do kłusa... Tuż po przejściu do tego tempa siwy zarzuca zadem. James pospiesza go stanowczo, to znów zwalnia... Ogier prychnął cicho, idzie kłusem nieco spokojniej, choć zarzuca łbem, rżąc nerwowo. Z powodu siodła czy niepowodzeń? Mężczyzna się nie domyślał. Pozwolił mu chwilę iść. Jako, że obyło się bez prób zrzucenia siodła, to mężczyzna zatrzymał go i nagrodził. Chwilę głaskał go, masował odstresowująco, czekając aż nieco się rozluźni. Hiszpan oparł szyję na jego ramieniu, nadal spięty. Uspokajał się stopniowo, dość długo. Gdy już wszystko wróciło do normy James znów puścił go na koło. Ogier szedł spokojnie stępem, z uchem zwróconym w jego stronę. James nagrodził go i pospieszył do nieco szybszego tempa - kłusa. Tu siwy na początku szedł spokojnie, a potem jakby przypomniał sobie o obecności siodła na grzbiecie i zaczął zarzucać zadem. James stanowczo go przyspieszył. Jeszcze kółko w galopie, stopniowe zwolnienie do stępa i kółko spokojnego tempa. Violent nie próbuje zrzucić siodła, więc na koniec treningu zostaje nagrodzony. James zmienia lonżę na uwiąz i prowadzi ogiera na krótki spacerek - żeby się występował i trochę jeszcze pochodził.
Potem zaprowadził andaluza do stajni, gdzie wyczyścił go dokładnie, pokazując mu przed czyszczeniem odpowiednie szczotki, chwilę pomasował i odstawił do boksu. W żłobie zostawił tym razem kawałek marchewki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Czw 17:45, 24 Sty 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dirnu
Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 17:29, 10 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
ZAJEŻDŻANIE - PRZYZWYCZAJANIE DO SIODŁA, CIĘŻARU NA GRZBIECIE
Mniejwięcej co kilka dni James starał się przyjeżdżać, by brać siwka na spacery z siodłem, z ogłowiem na łbie. Mężczyzna przyjechał po to i dzisiaj... Koń był w lepszej kondycji, trzeba było próbować już wsiadać... Albo raczej przyzwyczajać do ciężaru na grzbiecie.
James zagwizdał, wchodząc do stajni. W ten sposób zawsze zwracał na siebie uwagę andaluza. Siwek reagował na ludzi już trochę spokojniej. Wobec Jamesa był już bardziej ufny. Ogier zarżał cicho na powitanie, częstując się z jego płaskiej dłoni smakołykiem. Mężczyzna delikatnie pogładził chrapy szaraka. Wspólna praca trochę ich zbliżyła... James dopiął ogierzastemu uwiąz, otworzył przed nim drzwiczki boksu i poprowadził szarego na myjkę. Tam andaluza uwiązał i wziął się za czyszczenie. Mógł dość spokojnie wyczyścić całego konia, bo ten już się przyzwyczaił, mniej denerwował... Violent nadal patrzał na wszystkie jego ruchy, kontrolował. Trudno było zwalczyć w nim tę niechęć do ludzi. Mężczyzna zostawił go na chwilę samego, bo musiał iść po sprzęt. Wziął siodło, ogłowie, czaprak. Niedługo miał zamiar przyzwyczaić go do ochraniaczy czy owijek. Nie słyszał, żeby ogier miał z nimi wcześniej styczność... Zobaczy następnym razem. Przez chwilę przed siodłaniem masował skórę na karku ogiera, uspokajając go technikami TTouch. Opowiadał mu przy tym szeptem swój dzisiejszy dzień. Siwy cały czas miał skierowane w jego stronę jedno ucho, próbując zapewne zrozumieć słowa. Ułożył na grzbiecie szaraka czaprak, podsunął go pod linię włosa, wygładził. Na to siodło. Przy zakładaniu go szeptał nadal uspokajająco, ogier stał spokojnie. James w tym czasie dopiął popręg. Dziś mógł już to zrobić normalnie - tak by siodło nie spadło, nie przekręcało się pod jeźdźcem... Poklepał lekko szyję andaluza. Przeniósł kantar na szyję ogiera, by założyć mu ogłowie. Prawą ręką trzymał nagłówek, lewą wędzidło. Ogier przyjął wędzidło z lekkim wahaniem. James zdjął mu kantar, położył wodze na karku. Nieco wydłużył strzemiona.
Wziął ogiera na round pen. Ostatnio ćwiczą tylko tutaj... Gdzieś na lonżowniku stoi oparte krzesełko. James dziś nie przypina do ogłowia lonży, tylko zwija wodze, bierze bacik. W stępie prowadzi ogiera po lonżowniku. Czasami andaluz schodzi z koła jeszcze niewyuczony chodzenia tylko po nim. Z dwa, trzy kółeczka stępu na rozgrzeweczkę i James pospiesza ogiera do nieco bardziej wyciągniętego chodu, to jeszcze nie kłus, ale trochę ożywia ćwiczenie i nie pozwala siwkowi przysypiać przy pracy. Po kółku znów zwalnia go do wolniejszego stępa i powtarza to przez kolejne dwa kółka - taka rozgrzewka, można by rzec. Potem James pospiesza go w kłus. Ogiera idzie pod siodłem dość spokojnie, tylko co jakiś czas odwracając łeb w stronę dziwnego czegoś na grzbiecie... Po kilku takich lonżach po prostu się do niego przyzwyczaił. Idzie ładnym, wyciągniętym kłusem. Nadawałby się pewnie na ujeżdżeniowca... Do tego dość fajnie zaokrągla szyję. Mężczyzna trochę żałuje, że to nie jego sport i w ogóle się na tym nie zna - mógłby wtedy trochę rozruszać ogra w tym kierunku. A tak to tylko ewentualne lonże, skoki czy cross, tereny. Bo rajdowcem raczej nie zostanie. Oczywiście to wszystko po zajeżdżeniu... Violent w czasie jego rozmyślań nieco skraca krok, przechodząc w nieco bardziej robocze, mniej eleganckie tempo. James pospiesza go lekko i trzyma w wyciągniętym kłusie przez cztery kółka. Storm parska cicho, bo chciałby trochę się polenić. Znudzony tymi lonżami... Ale co zrobisz? Na razie nie masz jak mu urozmaicić treningów. Na jedno kółko pozwala siwkowi zagalopować, żeby chłop trochę spuścił z siebie energię. Potem stopniowo schodzą do stępa. Najpierw trzy kółeczka kłusa ze stopniowym skracaniem kroku, a potem stęp jeszcze przez trzy wolty. Boki siwka unoszą się miarowo. Nie jest do końca wymęczony, ale też nie jest w pełni sił. Mężczyzna odkłada bacik na bok. Ogier zatrzymuje się, obserwując go. James podchodzi do niego, unikając jego wzroku. Z lekkim uśmiechem delikatnie gładzi szyję Storma.
-Bądź teraz spokojny, dobrze?
Przemawia uspokajającym, ciepłym głosem. Koń jest odprężony. James przechodzi rękami do gładzenia jego boków. Nacisnął rękami na siodło ogiera. Stopniowo zwiększał ciężar na grzbiecie Violenta... Oczywiście na tyle, na ile miał siły w rękach. Ogier odwrócił w jego stronę łeb, obserwując go czujnie. Nie reagował negatywnie, ale wykazywał zainteresowanie. Zastanawiał się pewnie, co też ten człowiek wyprawia.
-Dobrze. - nagrodził go James.
W końcu zniósł to spokojnie i miał to dobrze kojarzyć. Nieco wydłużył lewe strzemię. Pogładził jeszcze raz bok ogiera, włożył w strzemię lewą stopę, najpierw delikatnie oparł na niej ciężar, pochylając się. Ogier pod jego naporem ustąpił nieco na bok. Mężczyzna w tym czasie uniósł się na lewej nodze, brzuch kładąc na siodle i gładził prawy bok zdziwionego ogiera. Siwek trącił go lekko. Jego spojrzenie jasno mówiło: oszalałeś? Niedługo James mu pokaże treningi innych koni pod siodłem, żeby wiedział co go czeka. Siwy ufał mu na tyle, że nie uznał tego pakowania się w siodło za coś złego. James powoli opuścił się na ziemię. Nagrodził siwka smakołykiem i mocnym wygłaskaniem. Potem idą kilka kroków po round penie i mężczyzna znów kładzie się brzuchem w siodle. Stopniowo przyzwyczaja go do ciężaru na grzbiecie - na razie na kilka minut, potem na dłużej. Powtarza ćwiczenie jeszcze dwa razy, nagradzając siwka sowicie za prawidłowe reakcje i prowadzi go do stajni. Ale najpierw oczywiście spacerek na rozstępowanie. Przy tym znów do niego przemawia - jest przy tym ogierze po prostu dość gadatliwy.
Na myjce zabiera się najpierw za zdjęcie ogłowia. Układa je na ławeczce - odniesie je, kiedy andaluz będzie już siedział w boksie. Potem luzuje, odpina popręg. Przenosi przez grzbiet siwka siodło, czaprak. Potem zgrzebłem rozczesuje grzywę i ogon ogiera. Zapomniał o tym kompletnie przed treningiem... Usuwa z sierści sklejki, kurz. Poprawia jeszcze miękką szczotką. Ogier nie jest zbyt brudny - gorzej było przed treningiem. Potem James poświęca jeszcze chwilę na masowanie szyi, boków i częściowo brzucha ogiera. To jakiś jego sposób na odczulanie na ręce... Siwek trafia do boksu spokojny, w żłobie czeka na jego uwagę jabłko, a mężczyzna czyści sprzęt i odstawia go na miejsce. Jakiś czas potem słychać silnik harleya odjeżdżającego ze SC.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Nie 21:51, 10 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dirnu
Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:44, 06 Maj 2013 Temat postu: |
|
|
ZAJEŻDŻANIE - PIERWSZE KROKI POD SIODŁEM + LONŻA
James nadal pracował nad zajeżdżeniem ślicznego andaluza z Centralnej, przeplatając sobie czas trenowaniem Hope, zajeżdżaniem Violenta i wyjazdami na sesje fotograficzne z końmi i psami. Zaparkował harleya na dziedzińcu i od razu skierował swe kroki ku stajni. Zagwizdał cicho, a siwek natychmiast wyjrzał na korytarz.
-Hej, piękny.
Odwiedzał go ostatnio często na lonże, żeby ćwiczyć z ogierem komendy do różnego tempa. Czuł narastającą ekscytację, bo dziś miał zamiar wsiąść w siodło i pouczyć ogiera podstaw chodzenia pod jeźdźcem. Po każdej lonży przyzwyczajał go do ciężaru na grzbiecie, więc nie powinno być źle. Pogładził chrapy Violenta, założył mu kantar i wyprowadził go z boksu. Andaluz zachowywał się dość grzecznie. James uwiązał go na myjce i wziął się za czyszczenie. Swoim zwyczajem oczywiście zaczął opowiadać mu cały swój dzień. Potem siodłanie... Zaczął oczywiście od czapraka, ułożył go, pogładził lekko szyję Storma. Potem siodło - na razie ze skróconymi strzemionami. Popręg zapiął tak, by na razie siodło po prostu się nie zsuwało, podciągnie je po lonżowaniu. Poklepał lekko Violenta. Ogier był dość grzeczny też przy zakładaniu ogłowia... James splątał wodze, podpiął od razu lonżę i poprowadził siwka na round pen.
Wziął w rękę bacik, poluzował lonżę, furtkę za nimi zamknął... I mogą zaczynać. Najpierw oczywiście stęp po kole. Mężczyzna zachęca siwka do ruchu.
-Stęp.
Andaluz na komendę stawia uszy. Ogier idzie krokiem dość żywym, co chwilę spoglądając w jego kierunku i niecierpliwie czekając na jakąś odmianę... W końcu ciągle tylko lonże i lonże! Ze trzy kółeczka w tym tempie i James delikatnie przesuwa bacik na puste miejsce za zadem Violenta, cmoka cicho.
-Kłus.
Ogier przez chwilę 'trawi' komendę, po czym przyspiesza. Mężczyzna specjalnie dzisiaj stosuje raczej słowo niż pomoce, bo nie daje zbyt stanowczych, naprawdę wyraźnych sygnałów bacikiem czy czymkolwiek innym. Odruchowo hiszpan zaokrągla szyję, trzymając chrapy dość nisko, na wysokości klatki piersiowej. Jego ciemne ślepia zerkają to na drogę przed sobą, to na Jamesa. Mężczyzna uśmiechnął się lekko. Kolejne trzy kółeczka żywego, energicznego kłusa. Bacik przesuwa się przed ogiera.
-Stęp.
Siwy prycha cicho, zwalnia. Mężczyzna pozwala mu przejść jeszcze kilka kółek, po czym wymawia stanowczo kolejną komendę:
-Stój.
Towarzyszy temu kolejny sygnał wskazany bacikiem. Violent - dziś dość grzeczny - zatrzymuje się i spogląda na człowieka wyczekująco. Długo go to patrzenie jednak nie zajmuje, bo zaczyna interesować się rosnącą przy płocie trawą... Łakomczuch! James unosi jego łeb, przewiesza lonżę na drugą stroną ogłowia i odwraca ogiera. Dobrze by w końcu zmienić kierunek, prawda? Cofa się na środek koła, prawie od razu daje znak do stępa. By przypadkiem hiszpana znów nie zainteresowała zielenina...
-Stęp.
Andaluz rusza przed siebie, tym razem nie tak energicznie i starannie jak przedtem - rozgląda się wokół, rży cicho i okazuje swoje znudzenie. James zacmokał, próbując zachęcić go do wydłużenia kroku i dodania sobie trochę energiczności... Ale bez skutku. Westchnął cicho i dał po prostu pomoce do kłusa.
-Kłus.
Znów delikatny ruch bacika, przedmiot nie dotknął ogiera ani razu, po prostu jest raz za nim, raz przed nim... Siwek wydłużył krok, przeszedł w wyższe tempo, tym razem nie zaokrąglając już tak ładnie szyi, ale idąc dość żywo. Dwa kółka w tym tempie...
-Galop.
Zacmokał, popędzając go. Siwek zabarankował i ruszył naprzód galopem. Po jednym, dwóch kółkach znów został zatrzymany. Tym razem James odpiął lonżę, zwinął ją i schował do kieszeni kamizelki. Odwinął wodze, podprowadził siwka do płotu, by ułatwić sobie wsiadanie... Wydłużył strzemiona, podpiął - ku niezadowoleniu andaluza - popręg. Wspiął się na jego grzbiet, używając jako stołka płotu. Przez chwilę siedział po prostu, łydkami przylegając do boków konia i sprawdzając jego reakcję. Violent był zaciekawiony. Najwyraźniej nie chciał go z siebie zrzucić. Miło.
-Stęp.
Wypchnął go z krzyża, łapiąc wodze i przy tym lekko trącając go łydkami. Ogier cofnął uszy w jego kierunku. Po chwili postąpił niepewnie krok do przodu.
-Dobrze!
Mężczyzna pogładził jego szyję. Powtórzył pomoce, zachęcając go do dalszego ruchu. Ogier postąpił naprzód już trochę pewniej, ale nadal nie do końca przekonany, czy to właśnie ma robić. James ściągnął wodze, odchylił się lekko do tyłu.
-Stój.
Same pomoce zatrzymały Violenta. Mężczyzna znów go nagrodził pieszczotą.
-Dobrze.
Dziś pewnie powtarzać będą tylko stęp i przystawanie. Wypchnął siwka z krzyża, dał sygnał łydkami.
-Stęp.
Odrobinę pewniej szarak postąpił naprzód.
-Dobrze!
Tym razem pochwała pojawiła się dopiero po dwóch trzech krokach. Gdy koń zaczął zwalniać, James powtórzył pomoce do stępa i prowadził go nadal do przodu. Przeniósł ciężar na prawą stronę, ściągnął prawą wodze, nakierowując tym samym koński łeb na właściwą stronę. Ogier spiął się lekko, ale posłuchał.
-Dobrze.
Mężczyzna znów poklepał delikatnie jego szyję. W niepewnym, mało żywym stępie przemierzyli właściwie cały round pen, James uczył przy tym ogiera skręcania, odpowiedniego reagowania na pomoce. Nie chciał go jednak specjalnie zanudzić, czy po prostu przesadzić, więc po kilku minutach znowu go zatrzymał i zszedł na ziemię. Z kieszeni wyjął smakołyka i na płaskiej dłoni wyciągnął go ku siwkowi. Oczywiście nagrodził go też słownie i pogłaskał.
Violent był właściwie już rozstępowany, więc mężczyzna złapał po prostu wodze i poprowadził go ku stajni. Standardowo uwiązał na myjce, rozsiodłał, wyczyścił. Odprowadził do boksu, pozostawił z ćwiartką jabłka w żłobie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Śro 18:53, 08 Maj 2013, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dirnu
Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 16:45, 12 Cze 2013 Temat postu: |
|
|
ZAJEŻDŻANIE - DOSKONALENIE CHODZENIA POD SIODŁEM, KONIEC ZAJEŻDŻANIA
James zaparkował motor, ruszył do stajni. Był zadowolony - w końcu dochodził do końca zajeżdżania Violenta. Ogier spisywał się dość dobrze - James bywał u niego co kilka dni na sesyjki chodzenia stępem. Już nauczył się dość dobrze skręcać w stępie, chętnie poruszać się naprzód. Pracował też nad rozwijaniem jego mięśni - regularnie przyjechał go lonżować, zabierać Violenta na spacery. Ta częsta praca trochę wpłynęła na zachowanie ogiera, który stał się nieco spokojniejszy i ufniejszy w stosunku do ludzi. A przynajmniej Jamesa...
Wziął sprzęt Violenta z siodlarni, ułożył go sobie na ławeczce i ruszył po ogiera. Przywitał się oczywiście charakterystycznym dla siebie zagwizdaniem, na które siwek zareagował rżeniem. Ogier zaczął od przeszukiwania jego kieszeni.
-Nie tym razem.
James przypiął mu uwiąz i poprowadził hiszpana na myjkę, uwiązał go i wziął się za porządne czyszczenie. Najpierw wyszczotkowanie sierści, nóg, brzucha, szyi (miękką szczotką), przetarcie chrap szmatką, wyjęcie kamyków i błota z kopyt, rozczesanie grzywy i ogona. Siwek zajmował się trącaniem go łbem, gdy tylko zbliżył się na tyle blisko, że Violent mógł to zrobić i próbą ugryzienia uwiązu. Teraz siodłanie! Standardowo szatyn zaczął od czapraka, na to siodło, na nóżki ochraniacze i teraz ogłowie. Andaluz dał je sobie założyć bez sprzeciwu... Aż trochę dziw! James poklepał czule jego szyję.
-Dobry ogier.
Mężczyzna dociągnął popręg, dopasował sobie strzemiona i ruszamy na maneż! Violent rozglądał się ciekawsko wokoło.
Rozgrzać hiszpana z siodła nie można było - na razie byłaby to dla niego za duża praca... Więc w ręce. James złapał wodze tuż pod pyskiem konia, drugi ich koniec trzymał w lewej ręce.
-Stęp.
Violent zareagował, ruszył spokojnym, nieco leniwym krokiem naprzód. James zacmokał krótko i krótkim, delikatnym pociągnięciem wodzy zachęcił go do nieco aktywniejszego ruchu naprzód. Hiszpan wydłużył nieco krok, zaokrąglił szyję, ładnie pracował nóżkami. Urodzony dresażowiec... Czyli to nie koń dla Jamesa, jeśli się za to facet porządnie nie weźmie. Ale wracając do rozgrzewki - mężczyzna prowadził Storma w stępie po ósemkach, woltach (czymś podobnym do wolt...) i rozciągających wężykach, pilnował, by ogr podążał za nim jak najdokładniej.
-Kłus.
Kolejny raz James poprosił go o przyspieszenie, tym razem wprowadzając siwka w kłus. Szedł dość aktywnie i ładnie, więc mężczyzna się do niczego nie przyczepiał. Najpierw wolta, trochę pobiegania bez jakiś specjalnych zakrętów, potem ósemeczka, kilka wężyków. Violent szedł dość lekkim, eleganckim kłusem z dobrą akcją nóg. Do galopu mężczyzna go już nie popędzał, bo nie nadążyłby za nim...
No i w końcu czas na wejście w siodło. James zatrzymał siwka, wydłużył sobie lewe strzemię i szybko wspiął się na jego grzbiet. Dopasował strzemiona, podpiął popręg i dał pomoce do stępa. Ogier posłuchał grzecznie i ruszył naprzód - trochę leniwym krokiem, ale szedł stępem - jak należało. James dał mu wyraźne pomoce do zaktywizowania się trochę, lekkiego przyspieszenia. Violent zarżał cicho i faktycznie, zaczął iść trochę energiczniej. W tym tempie wykonali jeszcze kilka rozciągających figur - w takiej kolejności: koło, wolta, ósemka, wężyki. Potem powrót na koło i James daje pomoce do przyspieszenia w wyższe tempo.
-Kłus.
Wypycha go z krzyża, daje znak łydkami, ogółem dosiadem. Violent zaczyna od wydłużenia kroku, więc James ponawia pomoce, powtarza słowo kłus. Po tym ogier wchodzi już we właściwe tempo - idzie jednak trochę nierówno, bo nieprzyzwyczajony jest do kłusowania pod jeźdźcem. Stęp jeszcze ogarnął... Ale kłus? Słabiej. Więc w tym tempie mężczyzna prosi go tylko o jedno koło, zwolnienie do stępa, ze dwa koła ze zmianą kierunku, jeszcze trochę stępu i znów pomoce do przyspieszenia.
-Kłus.
Siwek skierował uszy w jego stronę i tym razem szybciej, od razu po pomocach wszedł w odpowiedni chód - skojarzył słowo z treningów na lonży, na których mężczyzna skrupulatnie go uczył właśnie takich komend.
-Dobrze.
James poklepał jego szyję, potrzymał go w tym nadal nierównym nieco kłusie przez jedno koło i znów zwolnienie do stępa. Rozstępowuje go, czekając aż ogier wróci do spokojnego, rytmicznego oddechu, zeskakuje z siodła i jeszcze przez chwilę spaceruje z nim po terenach Stajni Centralnej.
Nie chce z treningiem siwego jeszcze przesadzić - w końcu on nie jest jeszcze tak świetnie zbudowany na dłuższą jazdę pod siodłem. W stajni James go wyczyścił, schłodził mu nóżki, odprowadził do boksu. Na pożegnanie ogier dostał tym razem kawałek banana.
~
KONIEC ZAJEŻDŻANIA - KRÓCIUTKO
Po przyzwyczajeniu się do noszenia jeźdźca w kłusie i stępie, Violent przystąpił do nauki pierwszych zagalopowań. Najpierw jednak James doprowadził do złapania przez niego pewnej rytmiczności pod siodłem. Przyjeżdżał ogiera lonżować, żeby dbać o jego mięśnie i właśnie przypilnować, żeby w tym aspekcie wszystko było w porządku. Do tego szlifowanie reagowania na pomoce, zapoznanie z drągami. James zadbał też o przećwiczenie przechodzenia z jednego chodu do innego, dość płynnie. Violent wymaga jeszcze trochę pracy nad właśnie szlifowaniem takich szczegółów. Ale właściwie jest już zajeżdżony.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Sob 11:37, 15 Cze 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dirnu
Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|