|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Sob 10:03, 08 Sty 2011 Temat postu: Apacz - Odwiedziny |
|
|
Konie odwiedzamy (często! ) tutaj.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Rustler
Mały wolontariusz
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 12:39, 13 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Przyszłam do SC rozejrzeć się po koniach. A nóż trafi się coś co mi podpasuje? Bumerang jedynie postraszył mnie przez kraty, moją uwagę przykuł inny zwierzak. Mianowicie srokaty Apacz. Ogier skulił na mój widok uszy, ale nie cofnął się. Cicho zawołałam go po imieniu i wyjęłam z kieszeni kilka krążków marchwi. Srokacz poruszył uszami do przodu i do tyłu, ale w końcu podszedł do mnie i zawinął marchew. Pozwolił pogłaskać się po nosie, jednak kuląc przy tym uszy i pokazując białka. Dzięki przekupstwu mogłam dokładniej obejrzeć go z bliska, jednocześnie głaszcząc. Apacz był rzeczywiście piękny. Przypięłam do jego kantara uwiąz co przyjął z dezaprobatą, ponownie kuląc uszy. Zachęciłam go do wyjścia na korytarz. Wyszedł, stanął obok mnie na baczność, z wysoko uniesioną szyją i skulonymi uszami. Przywiązałam go do kółeczka przy boksie, po czym poszłam po skrzynkę z jego szczotkami. Kiedy wróciłam srokacz rozglądał się po stajni, bacznie rejestrując wszystko co się dzieje dookoła. Pogładziłam go po szyi, wręczyłam krążek marchwi i zaczęłam czyścić miękką szczotką. Podczas tego zabiegu Apacz stopniowo się rozluźniał, w końcu zastąpiłam szczotkę moją ręką. Na chwilę powrócił do pozycji „jestem taki straszny“, ale w końcu odpuścił i rozluźnił się. Dałam mu kolejny krążek marchwi i podjęłam się wyczyszczenia mu kopyt. Na początku był zdziwiony moimi poczynaniami, po chwili ułatwił mi zadanie przenosząc ciężar ciała na druga stronę. Udało mi się wyczyścić wszystkie kopyta, pomimo, że trochę wyrywał tylne. Nagrodziłam go marchewką, chwilę pogłaskałam i odstawiłam do boksu. Przez krótką chwilę pomiziałam go po pysku. Teraz pieszczoty przyjmował z większym entuzjazmem, co spotkało się z radością z mojej strony. Jeszcze kiedyś się spotkamy.
267 słów
267: 50 ~ 5
5 x 20hrs = 100hrs
100hrs, 6pkt.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Pią 18:42, 10 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Jako że miałam jakąś taką natrętną ochotę, uznałam, że wybiorę się do S.C. i odwiedzę Apacza. Uwielbiam tego konia, więc patrzenie na niego sprawia mi wielką przyjemność.
Weszłam do stajni ogierów i zobaczyłam go zaraz w pierwszym boksie. Patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi oczyskami, które aż prosiły się o pogłaskanie łba i danie smakołyku. Zrobiłam to i chwilę popatrzyłam na reakcje konia. Nie jest już chyba taki zamknięty w sobie i mało kontaktowy, gdyż pilnie przysłuchiwał się dźwiękom dobiegającym z dworu. Poklepałam go po szyi i otworzyłam drzwi boksu. Złapałam za kantar i szybko przypięłam uwiąz. W takiej oto postaci wyparadowaliśmy ze stajni. Ogier oczywiście zarżał donośnie i zaczął pokazywać swoje wdzięki, ale przywróciłam go do łady mocniejszym przytrzymaniem i poszliśmy na padok.
Tam puściłam ogiera luzem. Apacz zakłusował, po czym zagalopował i bryknął kilka razy, po czym znowu przeszedł do kłusa i zarżał. Kiedy nic mu nie odpowiedziało, pokłusował jeszcze chwilę, po czym w stępie zaczął szukać odpowiedniego miejsca do wytarzania się. Zrobił to i momentalnie jego w miarę białe plamy na sierści stały się brudno brązowe, a rdzawy brąz stał się ciemnym i nijakim kolorem.
Po wstaniu Apacz otrzepał się i ruszył stępem, po czym przypomniał sobie, że ktoś stoi na padoku. Ruszył kłusem i miałam wrażenie, że się nie zatrzyma. Jednak zrobił to, prawie że przy samym moim nosie. Dmuchnęłam mu w chrapy i koń odskoczył radośnie. Ja nie wiem... ma już swoje lata, może nie jest stary, ale jednak nie jest już źrebakiem, a zachowuje się jak małolat. Skakał, brykał, ja nie wiem, skąd tego konia urwali.
Patrzyłam jak Apacz radośnie podskakuje, bryka i rży co jakiś czas, a nawet podchodzi do mnie i delikatnie próbuje się bawić. Dziwne zwierze. W każdy razie miał radoche, a to najważniejsze.
Kiedy mu już przeszło i zaczął dopominać się o cukierki, zaprowadziłam go na wybieg. Apacz radośnie odgalopował z podniesionym ogonem.
Słów 313
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Sob 20:18, 18 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Jak zawsze poczułam jakiś sentyment i pojechałam do SC. I jak zwykle na wstępie rzucił mi się w oczy Apacz. Ogierek stał w boksie i z wielką ochotą wybycia z niego patrzył mi w oczy. Podeszłam do niego i pogłaskałam po łebku dając cukierka. Zjadł go szybko i dopominał się o kolejnego.
Wyprowadziłam srokacza z boksu i zaczęłam czyścić przywiązanego do pierścienia na korytarzu. Apacz stał spokojnie, więc szło sprawnie.
Gdy już wyglądał jak porządny koń, poszliśmy na lonżownik. Tam zdjęłam koniowi kantar i pozwoliłam pobiegać. Ogier zaczął biegać w koło mnie jak szalony, pełen energii brykał wysoko wyrzucając tylne nogi, co jakiś czas rżąc donośnie.
Uwielbiałam momenty, kiedy ten koń cieszył się życiem. Po za tym uwielbiam tego konia. Jest taki wspaniały, kiedy się cieszy...
Kiedy już się nacieszył bieganiem, powoli do mnie podszedł i wsadził mi łeb w ręce. Pogłaskałam go po nim i dałam kolejnego smakołyka. Po tym zaczął szukać innych, próbując rozpiąć kieszenie bluzy, którą nosiłam z okazji niezbyt pięknej pogody. Ne udało mu się to jednak i zaraz znowu przytulił do mnie łepetynę. Pogłaskałam go trochę, aż mu się znudziło, po czym przeszedł kawałek i położył się. Wtarzany, uznał, że nie chce mu się wstawać i leżał rozłożony na piasku. Podeszłam do niego spokojnie i ukucnęłam przy nim. Pogłaskałam go lekko po głowie. Srokacz poniósł łepek i popatrzył na mnie.
Siedzieliśmy tak przez pewien czas, Apacz z powrotem położył głowę, ja oparłam się o jego brzuch.
Po solidnej pół godzinie wstałam i ogier zrobił to samo. Pogłaskałam go po opiaszczonych chrapach, a srokaty się otrzepał z piasku. Założyłam mu uwiąz na szyję i wyprowadziłam na wybieg. Apacz odgalopował kawałek i zaczął się paść.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|