|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Blacky
Bywalec
Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 20:46, 23 Kwi 2009 Temat postu: Approvn The Blues - Odwiedziny |
|
|
Tutaj piszecie odwiedziny:
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Joanne
Stały bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 7:30, 11 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Wpadłam dziś by odwiedzić konie w Stajni Centralnej. Pierwszy w oko wpadł mi Approvn the blues, który wyglądał ze swojego boksu swoimi pięknymi, dużymi oczami. Na widok zbliżającej się cieniu sylwetki postawił uszy. Podeszłam do boksu i najpierw dałam mu powąchać rękę, potem zaś pogłaskałam go po czole, ganaszu i szyi. Ogier z zainteresowaniem obserwował bieg wydarzenia, potem zaś sam zaczął się udzielać skubiąc moją kurtkę i szturchając łbem.
-No dobrze już, dobrze. Zaraz wrócę Approvn - Poklepałam kasztana po szyi i ruszyłam do siodlarni po szczotki i derkę, bo od samego poranku lekko padało a ja nie chciałam być odpowiedzialna za przeziębienie konia. Gdy wróciłam ogier niecierpliwie oglądał się to w lewo to w prawo.
-Już jestem - Powiedziałam radośnie i weszłam do boksu. Arab najpierw postawił uszy i wyraźnie miał mnie na uwadze. Po chwili rozluźnił się, podszedł i szturchnął łbem domagając się pieszczot i uwagi. Wzięłam kantar i założyłam mu go. Nie wiercił się, nie uciekał głową, był bardzo grzeczny. Wyprowadziłam go na stoisko, z dala od klaczy i wałachów, bo dość gwałtownie reagował na ich obecność. No to zaczynamy czyszczenie brudaska. Wpierw rozczesałam błoto i wszystkie zakleiki, co raczej nie było zbyt problematyczne. Następnie miękką szczotką sczesałam to co pozostało, oraz tony martwego już włosia. Approvn uważnie patrzył co wyprawiam, jednak nie sprzeciwiał się. Gdy skończyłam z miękką wzięłam gąbki i umyłam intymne miejsca. Trochę było wiercenia się, ale wiele koni (tym bardziej ogierów) tak reaguje. Pochwaliłam za w miarę dobre zachowanie i sięgnęłam po kopystkę. Arabek ładnie podawał nogi, nie trzeba było go długo prosić. Poszło nam jak po maśle. Na sam koniec rozczesałam grzywę i ogon, wyciągnęłam z niej rzepy a na konia założyłam derkę.
-No koniu, ruszamy na krótki spacerek co? - Powiedziałam klepiąc kasztanka po szyi i ruszyliśmy ze stajni prosto w las. Szliśmy szeroką drogą, a po 10 minutach skręciliśmy w lewo. Wąską ścieżynką dotarliśmy do polany z płytką rzeczką, gdzie najpierw trochę poszaleliśmy biegając i skacząc przez niewielkie kępy wysokich traw. Gdy już się zmachaliśmy podprowadziłam ogiera do wody. Spojrzał na nią uważnie, lecz gdy ja wstąpiłam do niej w gumiakach, to i on wlazł. Chłód, jaki dawała bardzo mu się spodobał. Chlapnął kilka razy to jedną, to drugą nogą i w końcu zaczął pić. Wypił sporo, chyba się troszkę zmęczył chłopak. Woda była czysta, na pewno nie zatruta - sama próbowałam x] W końcu wyszliśmy z wody bo ponownie zaczęło troszkę kropić. Dałam Approvnowi podjeść trawkę, bo to jej ostatnie chwile, a arabek w cale taki gruby znowu nie jest. Po 10 minutach wstałam i ruszyliśmy do stajni. Szliśmy dość długo i w tym czasie się nieźle rozpadało. Gdy dotarliśmy byliśmy mokrzy, ale zadowoleni. Przypięłam ogiera na korytarzu i szybko ściągnełam derkę, wzięłam ręcznik i go wytarłam najdokładniej jak mogłam, kopyta wyczyściłam kopyta i posmarowałam smarem, następnie stanęłam naprzeciw konia i pieściłam dość długi czas, dopóki nikt nie potrzebował wejść czy też wyjść. Wtedy weszliśmy do boksu. Sprawdziłam czy ogier jest w miarę suchy, no był. Pogłaskałam jeszcze jak się dało, dałam arabkowi smakołyka i wyszłam z boksu zamykając drzwi. Wzięłam sprzęt i nim zdążyłam odejść koń stał i patrzył na mnie stęsknionym wzrokiem. Szybko odniosłam wszystko do siodlarni i wróciłam pod boks. Kasztan z radości zarżał a w jego oczach pojawiła się radość. Podeszłam i pogładziłam go po białym czole.
-Nie mogę tu tak stać Approvn...muszę iść, mam jeszcze mnóstwo zadań do zrobienia...Obiecuję, że niedługo ponownie tu wpadnę - Pogładziłam go jeszcze raz po pyszczku i odeszłam słysząc za sobą smutne, ciche rżenie. Chwilę potem Approvn uspokoił się i zaczął leniwie przeżuwać siano, które dostał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|