|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Roselle
Większy wolontariusz
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:14, 27 Wrz 2008 Temat postu: Cascada - Odwiedziny |
|
|
Tutaj piszecie odwiedziny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Blacky
Bywalec
Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Sob 22:42, 07 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Kręciłam się do Stajni Centralnej nie mogąc znaleźć sobie miejsca. W końcu usłyszałam głośne "bach!" z strony boksu Cascady, klaczy z kozińcem. Podeszłam i zajrzałam powoli do środka i zastałam ją leżącą! :] Na mój widok chciała się podnieść, ale uspokoiłam ją swoim monotonnym głosem i znów położyła się na boku. Cicho, prawie bezszelestnie, wślizgnęłam się do boksu i usiadła na słomie obok niej, po czym zaczęłam głaskać ją po szyi, brzuchu, boku.. Przymrużyła oczy i leżała tak - zupełnie, jakby zapadła w drzemkę. Jednak nagle rozległ się donośny krzyk Av "Blaacky, idę!" i Casca natychmiast podniosła się i stanęła na nogach, a ja odskoczyłam o tyłu (hm, nie miałam zamiaru mieć "wklęsłej" nogi przez konia, który się na niej oparł). Dałam jej smakołyk, przyniosłam wiadro z wodą, po czym wzięłam tylko jedną, miękką szczotkę - nie miałam zamiaru jej nudzić półgodzinnym pucowaniem, po prostu chciałam sprawić trochę przyjemności i jej, i sobie. Kiedy ścierałam kurz z nóg w oczy rzuciła mi się wypukła "gula". Taa, koziniec, pomyślałam. Co za biedny koń.. Odruchowo przytuliłam do siebie jej łeb - nie pierała się, stała tak w bezruchu, kiedy ja napawałam się tą chwilę. W przypływie emocji i żalu zaczęły lecieć mi łzy, a potem to rozryczałam się na dobre, rozmyślając dlaczego ona musi cierpieć i znosić ten ból?! ;[ Nie zasłużyła sobie na to, jest taka kochana i ufna, o boże.. Znowu zaczęłam łkać. Przestałam dopiero jakiś kwadrans później. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć, tak wic odniosłam szczotkę, pogłaskałam Cascadę po czole na pożegnanie i odjechałąm. Jeszcze w lusterku widziałam spuchnięte, czerwone oczy..
Słowa: 265
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Blacky dnia Sob 22:43, 07 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joanne
Stały bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:56, 24 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Odwiedziłam dziś Cascadę...klacz od dawna stała samotnie w boksie i nikt nie poświęcał jej szczególnej uwagi. Od razu zabrałam ze sobą jej kantarek, uwiąz i derkę, a szczotki zostawiłam na placu przy stoisku. Klacz przywitała mnie radosnym spojrzeniem.
-Cześć śliczna - Pogłaskałam ją po głowie i weszłam. Założyłam kantar, podpięłam uwiąz i ruszyłyśmy na plac. Koziniec Cascady był widoczny, biedaczka nie miała łatwo. Zycie jej nie oszczędziło, ale ma jeszcze szanse na dobre życie. Na miejscu uwiązałam klaczucha i zabrałam się za czyszczenie. Casca stała spokojnie i posłusznie dała się wyczyścić, jedynie przy kopytkach był lekki problem, lecz i tak ładnie zostały wyczyszczone. Ostatecznie założyłam jej derkę i poszłyśmy na chwilę pospacerować. Pochodziłyśmy sobie po terenie stajni przez niecałe 10 minut i wróciłyśmy, bo robiło się już bardzo ciemno. Przed boksem zdjęłam z klaczy derkę, wyczyściłam jeszcze raz kopyta, potem wstawiłam do boksu, zdjęłam kantar, dałam siana i posiedziałam jeszcze chwilę z młodą.
-Dobra ślicznotko...muszę już lecieć...papa - Ucałowałam szczęśliwą Cascadę w chrapy, dałam pół jabłka i poszłam dalej.
+50 hrs
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Joanne dnia Pią 20:57, 24 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Pon 20:02, 25 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Przyszłam dzieś do SC, żeby... No właśnie, po co? Bez celowo chodziłam po całej stadninie, aż wpadłam na pomysł, aby może jakiegoś konia wziąć i odwiedzić? Przeszłam się po bokasach klaczy, gdyż chciałam zaadoptować taka klaczkę dla mojej biednej zamkniętej w sobie Aries. Moją uwagę zwróciła Bastylia, Antarktyda, ale gdy podeszłam do boksu Cascady, nie szłam juz dalej. Siedmiolatka wyjątkowo przykuła moją uwagę, nie dość ciekawym ubarwieniem, ale i pięknymi oczami. Patrzyła na mnie jakby chciała powiedziec "No dalej, przecież to ja chce byc twoja". Podeszłam do niej i delikatnie podniosłam rękę, aby pogładzić ją po ciepłych chrapach. Cascada nie miała nic przeciwko temu, więc zaczęłam ją gładzić również po reszcie głowy, a potem po uszach i po szyi. Cały czas patrzyła na mnie swoimi pięknymi czarnymi oczami. Po pewnym czasie pieszczot zdecydowałam się, aby wziąć ją na dłuższy spacer. Klacz jakby czytając mi w myślach zarżała i "pomachała potakująco głową". Pospieszyłam więc po jej szczotki i po lonżę. Gdy wróciłam, klacz aż roznosiła energia. Uwiązałam ją w boksie i ładnie wyczyściłam, uważając na jej dopiero zauważony koziniec. Ale dla mnie nie było to przeszkodą. Jeśli już Cascada miała byc towarzyszką dla Aries, a nie koniem sportowym. Może da jeszcze jakiegoś wspaniałego źrebaka? Ale najpierw muszę to skonsultować z weterynarzem. Kiedy skończyłam z jej kopytami z niezbyt dobrym stanem jeśli chodzi o róg kopyta, przypięłam lonżę do jej kantaru i poszyłyśmy w trasę. Zwiedziłyśmy sobie teren stajni, potem trasy terenowe, oczywiście nie wszystkie bo to by yło ogromnie dużo. Kidy Cascadę opuściły nadmiary energi zawróciłyśmy do stajni i tam ją zostawiłam, przedtem jednak sprawdzając czy kopyta klaczy nie maja jakiegoś nieporządanego kamienia w swoim posiadaniu. Wszystko było w porządku, więc porzegnałam sie z nia cukierkiem i posżłam, żegnana jej cichuteńkim rżeniem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Pią 16:01, 29 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Przybyłam dzisiaj do SC aby zobaczyć się z Casacdą. Postanowiłam dzisiaj się z nią przespacerować, chodź było akurat po burzy. Podeszłam do jej okienka i przywitałam się z klaczą, która okazała wielki entuzjazm widząc zainteresowanie kogoś. Dałam jej cukieraska i poszłam po szczotki Casci. Kiedy przyszłam klacz patrzyła na mnie z zainteresowaniem. Otworzyłam jej boks i uwiązałam ją do pierścienia. Zaczęłam czyszczenie od głowy, delikatnie przejeżdżałam miękką szczotką po jej pyszczku. Potem trochę się namęczyłam żeby Cascadzie wyrównać futro na brzuchu, nogach i zadzie ze sklejek. Kiedy to zrobiłam klaczka była cała w kurzu. A więc teraz się strasznie zmęczyłam, aby ja "odkurzyć". Po dłuższym czasie Casca aż błyszczała. Jeszcze tylko kopyta i klacz byya czyściutka. Aby dopełnić już tej opieki kopyta wysmarowałam jej ładnie smarem do kopyt. Kiedy już wszystko było zrobione wzięłam lonżę i poszłam z zaspaną klaczą przejście w teren. Konik był naprawdę szczęśliwy z tego, że idzie na spacerek. Na początku nie było żadnego problemu, gdyż klacz z powodu szczęścia i zachwytu wyjściem na nic nie zwracała uwagi. Lecz kiedy te emocje opadły, prawdziwy charakter pokazał, że klacz jest naprawdę płochliwa i łatwo ją niektóre rzeczy straszyły. Na przykład kiedy szłyśmy i zobaczyła kilka kałuż na ziemi po deszczu, przeraziło ją to, że coś się w nich odbija. Nie chciała przez nie przejść, ale udało mi się doprowadzić do tego, że jednak przeszła przez tę przeszkodę. Przy powrocie do stajni Cascada bez problemowo przechodziła obok i przez różności jakie napotykałyśmy. Gdy byłyśmy już w stajni wyczyściłam klaczy kopyta, które były i tak czyste. Pożegnałam się z klaczką cukierkiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|