|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Arabika
Większy wolontariusz
Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:39, 05 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Trenujący: Aga
Koń: Coco Jumbo
Dyscyplina: Rajdy - Teren
Czas: 1H
Data: 14 sierpień
Przebieg:
Mimo, że coco ma niewielkie przetarcie to nie mogę pozwolić, aby całły czas bezczynnie stał. Weterynarz zgodził się na oklepy. Więc ten trening będzie zarówno dla mnie jak i dla Coco. Oklepy to coś czego nienawidzę ^^. Coco był już wyczyszczony więc właściwie nie miałam co do roboty. Szybko założyłam mu ogłowie oraz ochraniacze. Ok no to torturę czas zacząć ^^ Snow mnie podrzuciła i jakoś wdrapałam się na jego grzbiet. Ale szeroko ^^... No ale cóż szczęśliwej drogi już czas Dosiadem dałam mu znak do ruszenia. Coco posłusznie ruszył żywym, wyciągniętym stępem. Ale dziwne uczucie... Coco kołysał mnie to w jedną to w drugą stronę - dzięki, że jest to koń , który ma wszystkie chody miękkie i wygodne ^^ Poprawiłam swoją pozycję na jego grzbiecie. Starałam się siedzieć tak jak w siodle, ale to było trudne, bo on ma trochę szeroki grzbiet na moje krótkie nóżki ^^ Wjechaliśmy do lasu. Pogoda była idealna na teren. Coco był bardzo do przodu. Pewnie dlatego, że już trochę czasu z powodu rehabilitacji nie chodził, a teraz musi się rozładować. Minęło jakieś dobre dziesięć minut więc postanowiłam, że spróbujemy zakłusować. Przyłożyłam delikatnie łydkę i zadziałałam dosiadem. Coco ruszył jak oparzony. Bardzo wyciągniętym kłusem. Na szczęście udało mi się go zebrać i teraz jechaliśmy zebranym kłusem. Kłus był niezwykle wygodny i wogóle mnie nie wybijało. Czasami trochę obijałam się o kłąb, ale to był dla mnie sygnał, że zaczynam się garbić. gdy już załapałam jego rytm skręciliśmy w las. Nie wiedziałam nawet gdzie jedziemy czy gdzie zaraz wyjedziemy, tylko jedno wiem - że jedziemy przed siebie ^^ Zaczęliśmy robić slalom dmiędzy starymi sosnami. Skręciliśmy w lewo i po chwili wyjechaliśmy łąkę. Łąka była prawie cała czerwona od maków. Coco miał chyba ochotę zagalopować, ale skutecznie obciążałam go i trzymałam na pysku. Przekłusowaliśmy przez niewielką łąkę i wjechaliśmy na chwilę na żwirową dróżkę. Spod kopyt Coco było słychać trzeszczące kamyczki co mnie osobiście bardzo wkurzało ^^ Szybko skręciliśmy w prawo. Wjazd pod górkę... Dałam mojemu wałaszkowi znak do galopu. Zareagował od razu i szybko wjechał pod górę. W pewnym momencie czułam się bardzo niepewnie i trzymałam się jego grzywy. Gdy wjechaliśmy przejścia do kłusa, a następnie do stępa. Chwila na odpoczynek. Jedziemy teraz w kierunku strumyka - na reszcie wiem gdzie jesteśmy ^^. Stępem podjechaliśmy do niewielkiego strumyka. Mimo, że nie był zbytnio szeroki to był trochę głęboki. Coco ostrożnie wszedł do niego. Woda sięgała mi do kolana. Dobrze, że byliśmy na oklep bo gdyby siodło rajdowe mi się zamoczyło to bym tego nie przeżyła ^^. Coco dosłownie wskoczył na brzeg. Po chwili już slziśmy w kierunku wycinki drzew. Ta kąpiel dodała więcej energii wałaszkowi. Dojechaliśmy na wycinkę drzew. Nie było tu już żadnych maszyn ponieważ prace zostały zakończone o 15:00, a my mamy 16:00
-No to jak Coco? Skaczemy?
Coco kręcił się już niespokojnie. Dodałam mu lekko łydki do kłusa, a on już zagalopował. Spróbowałam zrobić jak najbardziej poprawny półsiad- mam nadzieję, ze się utrzymam. Zrobiliśmy najazd na pierwszą kłodę. Ładnie skoczona. Wydaje mi się, że z dużym zapasem. Pozostałe dwie, również poszły dobrze, ale ta pierwsza to był tryb extreme Dalej był dwukilometrowy odcinek trawy, przez który przegalopowaliśmy o ile to ni był cwał Przeszliśmy do kłusa , po czym do stępa. Był kolejny odcinek żwirku przez który przestępowaliśmy. Później z piaskowej górki zjechaliśmy po czym plaża- ukochane miejsce Coco. Wjechaliśmy do wody, który sięgała wałaszkowi ledwie do koronki. Zakłusowaliśmy. Nie mam zamiaru już galopować bo teraz chłopak musi ochłonąć Po 20 metrach kłusa przeszliśmy do stępa. Dałam mu długiej wodzy mimo, że wiem, że nie powinnam, ale naprawdę mu się należy. Wyklepałam go i wygłaskałam. Wjechaliśmy po drewnianej ścieżce na naszą łąkę i jechaliśmy w kierunku padoków. Przed padokiem zatrzymanie. Zeszłam z niego i zauważyłam, że chodzę jak kowboj ^^ . Zdjęłam mu ogłowie i ochraniacze, po czym puściłam go na padok. On zagalopował do innych koni, a ja poszłam moim nowym, kowbojskim krokiem umyć wędzidło i ochranicze .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Arabika
Większy wolontariusz
Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:39, 05 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
W stajni:
Coco kręcił się nerwowo cały dzień - był bardzo niespokojny. Stajenni mówili mi, że przy czyszczeniu próbował kopać. Co w niego dzisiaj wstąpiło? Wzięłam jego sprzęt skokowy do boksu. Na dworze w każdej chwili może się rozpadać, a nie chcę żeby Coco się przeziębił czy zmókł. Poklepałam go na przywitanie i zaczęłam zakładać mu ogłowie. Od razu się zeszczurzył jednak nie próbował mnie ugryźć, ale widać było, że nie podoba mu się moja obecność. Ale marudził. Nie chciał przyjąć wędzidła, a przy popręgu kopał w ścianę. Zapowiada się ciekawa jazda. Szybko ubrałam kask i rękawiczki. Szedł bardzo żwawo. W drodze na krytą halę prawie kłusował. Weszliśmy na halę. Zaświeciłam światło i poszliśmy na środek. Zawołałam Kaśkę aby mi go przytrzymała. Podciągnęłam mocno popręg i wyregulowałam strzemiona z ziemi, aby w siodle zobaczyć co jest nie tak. Szybko wskoczyłam w siodło, podziękowałam Kasi, która podała mi bacik.
Rozgrzewka:
Szedł bardzo żywo. Wysoko podnosił nogi i uniósł wysoko głowę. Kasia mówiła, że na pewno nie jest obity, zapoprężony, zagwożdżony, nie ma kolki ani ochwatu - weterynarz był w końcu wczoraj. Dałam mu luźną wodzę i zaczęłam mu dużo mówić. Opowiadałam mu najnudniejsze historie na świecie czyt. o szkole. Mówiłam o mojej klasie, nauczycielach, o tym, że jutro znowu zaczyna się mord... Trochę zwolnił, rozluźnij się- może moje opowieści sprawiły, że jest senny ?^^. No dobrze po trzech kółkach stępa na długiej wodzy w lewo i w prawo zebrałam wodze. Zrobiliśmy koło w A na pół hali po czym zmieniliśmy kierunek poprzez pół woltę. Był bardzo wyczulony na łydki. Zupełnie jak Sunny wczoraj. Później wolta i na wyjściu z wolty zakłusowanie. Udało się zakłusować z dosiadu. Dałam mu łydkę, aby troszkę wyciągnął. Co mnie spotkało? Baran i zagalopowanie. W narożniku ponownie do kłusa. Ale wyciągnął. Dwie wolty w tym samym narożniku na zwolnienie. Duże koło na środku długiej ściany. W narożniku kolejna wolta. W C na krótkiej ścianie zrobiliśmy ósemkę na całą długość ujeżdżalni. Teraz szedł ładnym umiarkowanym tempem. W narożniku zmiana kierunku poprzez przekątną. Odprężył się troszkę. Na środku długiej ściany wolta. Szedł nawet na najmniejszą łydkę. Byłam bardzo zaskoczona, bo zawsze potrzebował wyraźnego sygnału do skrętu. Niestety zamiast wolty wyszło jajo i w tym samym miejscu kolejna wolta. Ta już lepsza. Na środku krótkiej ściany zatrzymanie. Kiedy to już odpuściłam mu wodzy od razu ruszył. O nie mój drogi. Ponownie zatrzymanie. Odpuszczenie wodzy. Stał. Niestety zatrzymanie nie było idealne bo każda noga stała gdzie indziej, a nie na równej linii. Ale stał w miejscu- po to było to zatrzymanie. W stępie wjechaliśmy na środek i zatrzymanie w X. Teraz bardzo ładnie. Poklepałam go i cofnięcie. Pięć kroków. Bardzo dobrze. Poklepałam go i dałam mu na chwilkę długiej wodzy. Po chwili zebrałam wodze i do kłusa. Ale wystrzelił. W narożniku wolta, a po niej półwolta i wężyk na całą ścianę. Dzięki temu, że był dzisiaj taki wrażliwy wyszedł śliczny wężyk, bo równy ^^ Poklepałam go i zatrzymanie z kłusa. Dobrze. I do kłusa. Wystrzelił galopem. Ponowne zatrzymaniei próbujemy jeszcze raz. Teraz wyszło - dałam za mocno łydki. Teraz bawimy się w wyciąganie i zbieranie kłusa. Na długiej ścianie wyciągnięty na krótkiej zebrany. Wyszło by dobrze, gdyby nie próbował galopować. Z takim czymś wyśmiali by nas na ujeżdżeniu ^^. Zrobiliśmy ósemkę w kłusie po czym wolta i zmiana kierunku przez środek ujeżdżalni. Na krótkiej ściany koło o średnicy 20 metrów. W narożniku zagalopowanie. Bardzo dobrze ^^. Jedno kółko w pełnym siadzie, a jedno w półsiadzie. W każdym na długiej ścianie robiliśmy jedno koło. Dobrze do kłusa i zmiana kierunku przez półwoltę i powtarzamy ćwiczenie. Tak jest. W galopie szedł normalnie- szybko, spokojnie i delikatnie. Do kłusa i do stępa. Dałam mu długiej wodzy, aby się wyciągnął, a Kaśka zaczęła wnosić przeszkody.
Skoki:
Przeszkody już stały. Parkur nie był skomplikowany , ale przeszkody były ciekawe. Kaśka usiadła na widowni. Coco to jej ulubiony koń w stajni i zawsze przychodzi oglądać jak skacze. Oby ta jego dzisiejsza siła udzieliła się przy skokach Nasz parkur był taki:
Sześć "strasznych drągów" ustawionych na galop
1. Stacjonata 60 cm
2. Okser 80 cm
3. Rząd dwóch stacjonat ( ze "strasznych drągów") 75 cm
4. Rów z wodą bez wody ^^ ( z świecącym się papierem na prezenty ) szer.1,5 m
5. Doublebarre 90 cm
6. Stacjonata jaskrawa 100 cm
7. Okser 95 cm
8. Stacjonata "drapieżna" 110 cm
Jedno kółeczko kłusem z narożniku zagalopowanie. Skróciłam wodze, zrobiłam zgrabny półsiad i rozpoczynamy przejazd. Na wprost z A najechaliśmy na "straszne drągi". Coco już z nimi bardzo dużo trenował więc nie powinno być z tym problemów. Poszło mu dobrze nawet bardzo. Po paru metrach niska stacjonatka jednak Coco bardzo napalił się do skakania i gwałtownie przyspieszył. Nie próbowałam go uspokajać, bo wiem, ze on wie co robi. Gdybym zaczęła go spowalniać on by zaczął ze mną walczyć i wyszło by , ze wjechalibyśmy na przeszkodę ^^ Przeskoczył z bardzo dużym zapasem. ładnie wymierzył miejsce odskoku. Lądowanie było znowu bardzo nieprzyjemne. Nieźle mnie wybiło przez co moja równowaga została zachwiana, ale na szczęście nie miało to wpływu na następny skok. Tutaj znowu było słabo. Skoczył prawie zwalając przeszkodę, ale górny drążek nie spadł. Następny był rząd. Tutaj bardziej napięłam wodze bo wiem co Coco lubi robić na rzędach. Już przed pierwszą przeszkodą kombinował. Ścisnęłam go mocniej łydkami i skróciłam odpowiednio wodze. Skoki udały się bardzo mimo niepewności Coco Jumbo. Teraz rów z papierem Rowy to jedne z ulubionych przeszkód Coco - zna je doskonalne z crossu oraz naszych terenów czy rajdów.bardzo mocne wybicie. Skok płaski, ale daleki. Lądowanie też było bardzo niewygodne. Następnie ostry zakręt i krótki, energiczny najazd na doublebarre`a. Skok ładny. Płynny mimo krótkiego czasu najazdu. Stacjonata setka. Straszliwie jaskrawa - w tęczę ^^. Coco skulił uszy, spiął się. Przytrzymałam go mocnie. Skok oddał, ale nie powiem, że jakiś dobry. Technicznie... dopuszczający. Po skoku nagły baran - był zły, ze kazałam mu coś takiego skoczyć ^^. Poklepałam go w nagrodę i najazd. na okserka. Zebraliśmy troszkę galopu i ładny najazd z ukosu. ten skok był chyba najlepszy. Ślicznie technicznie. Bardzo ładny baskil. To co mi się bardzo podobało to zgranie i delikatne wybicie i lądowanie - nic nie poczułam . Poklepałam go i zrobiliśmy zakręt na następną przeszkodę. Spioł się. Troszkę się bał tej przeszkody, ale chciał ją przeskoczyć. Nawet teraz gdybym puściła wodze, dalej by jechał. Skok bardzo ładny. Ostatnie kółko galopu. Do kłusa i dwa kółka kłusa anglezowanego w obie strony na luźnej wodzy, a potem rozstępowanej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arabika
Większy wolontariusz
Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 20:40, 05 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Crossowy
Autor: Aga
W stajni:
Coco był dzisiaj bardzo spokojny i łagodny. Kiedy przyszłam do niego ze sprzętem podszedł do mnie żeby się przywitać. Poklepałam go i wzięłam się do roboty. Szybko go wyczyściłam. Był czysty bo przed godzinką konie były czyszczone. Ładnie podał wszystkie nogi dzięki czemu czyszczenie poszło szybko. Odniosłam jego kuferek i szybko wróciłam z ogłowiem, siodłem i ochroniaczami. Ładnie przyjął wędzidło, nie buntował sie przy zapinaniu i podpinaniu popręgu. Szybko ochraniacze i idziemy. Na dziedzińcu przed stajnią wyregulowałam sobie strzemiona z ziemi podciągnęłam popręg i szybko w siodło. Przełożyłam bacik, włożyłam rękawiczki i poprawiłam kask. Czas zacząć trening!
Rozgrzewka/Cross:
Jak Coco zobaczył przeszkody od razu mu się zaświeciły oczy. Mnie również, ale chyba z łez... Bardzo nie lubię crossu, wręcz obsesyjnie go nie lubię. Jest straslziwie niebezpieczny, ale widzę, że Coco to lubi i , że chce to robić no cóż... Na pewno to nie będzie trwało długo... Nie mam zamiaru długo trenować tej dyscypliny... Ale mniejsza z tym. Wjechali na ścieżkę crossową. Najpierw rozstępowanie. Stępowaliśmy na około ścieżki crossowej. Po dwóch kółkach w obie strony zaczęliśmy wykonywać różne figury. W "narożniku" wolta po czym serpentyna pomiędzy przeszkodami. Koło na 20 metrów po czym zmiana kierunku przez półwoltę i te same ćwiczenia. Teraz wężyk i małe ćwiczonka ujeżdżeniowa. Łopatka do zewnątrz i wewnątrz, osobno na dwóch długich ścianach. Wyszło bardzo ładnie. Śliczne, widoczne wygięcie. Kiedyś Coco po prostu skręcał szyję, a teraz no proszę... Teraz ćwiczenia na skracanie i wydłużanie kroku. Tak jest. No dobrze. Zmiana kierunku poprzez przekątną z wyminięciem przeszkód i do kłusa. Ruszył bardzo energicznym kłusem. Idealnym na przejazd crossowy. Dwa kółka swobodnego kłusa anglezowanego po czym wolta i zatrzymanie. Ładne zatrzymanie. Bardzo ładnie, równo postawione nogi. Poklepałam go i ruszyliśmy kłusem. W kłusie slalom między paroma przeszkodami po czym półwolta i zatrzymanie. Bardzo dobrze. Poklepałam go i ruszenie kłusem po czym najazd na niewielką kłodę. Bardzo dobrze. Coco chyba najlepiej zna kłodę. Zawsze ją skaczemy. Na każdym terenie czy nawet wprowadzamy ją na parkur. Kłoda towarzyszy nam wszędzie ^^. Coco ruszył wolniutkim galopem. Przyłożyłam mocno łydki utrzymując dalej półsiad. Ale musiałam mięc minę ^^ Najazd na hydrę 60 cm . Wałaszek miał do niej pewne wąty. Bał się tej przeszkody - chyba nie wiedział czy to jest na pewno przeszkoda czy jakaś kupa śmieci ^^. Przytrzymałam go mocniej na wodzy i łydkach. Martwiłam się, że źle wymirzy foulee... i miałam rację. Bardzo mocne wybicie... Wybił się za wcześnie, ale faza lotu była bardzo długa. Jednak dzięki temu był bardzo dobry baskil. Lądowanie było poprawne. Najazd na bankiet. Oj tą przeszkodę to on lubi. Ładnie wskoczył i zeskoczył. Teraz się bardzo rozluźniłam-nie bałam się. Wjazd pod górkę i zjazd po czym kawałek galopu po piasku po czym skok przez rów z wodą. Ładnie chociaż niewiele było aby się nie wyrobił. Teraz galop przez kawałek wody. Hydra i galop przez zieloną, otwartą przestrzeń. teraz skok przez hydrę był wyśmienity - najlepszy w dzisiejszym treningu. A galop? Cudowny. Wyciągnęliśmy go maksymalnie. Teraz już koniec. Kaśka wsiadła na Coco aby go rozkłusować i rozstępować, a ja pobiegłam wypuścić konie na pastwisk.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|