|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Blacky
Bywalec
Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 8:47, 01 Lis 2012 Temat postu: Dark Knight - Odwiedziny |
|
|
Tutaj możemy odwiedzać ogiera Dark Knight.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Blacky
Bywalec
Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Czw 8:49, 01 Lis 2012 Temat postu: Starsze odwiedziny |
|
|
17.07.2011r. by Chocky
- Guss, gdzie ty do cholery jesteś ?! – drę się jak pojebana na parkingu ahory.
- Już idę, nie moja wina, że twoja ulubienica jest taką wredną kobyłą – prychnął próbując w tym momencie wprowadzić siwą piękność do koniowozu. Niestety nieudolnie, klacz tańcowała przed wejściem do niego, stawała dęba i nie miała najmniejszej ochoty wejść do środka.
- Co Ty powiedziałeś?! Nie masz w ogóle do niej podejścia i uważaj na słowa, Ona wcale nie jest wredna, ona jest po prostu trudnym koniem ! – ryknęłam i odebrałam uwiąz Gustavowi. – No chodź maleńka, chodź – powiedziałam miłym głosem i dałam jej luźny uwiąz, koń bez problemu wszedł na swoje miejsce, dumnie z podniesioną głową z niej wyszłam. – Tak to się robi ty laiku !
- Dobry mi laik, co opanował ujeżdżenie klasy Grand Prix i skoki do C ! – powiedział obrażony
- Ale już po Nihtmare, nie zamierzam tego słuchać ! – Najpierw spojrzał w moje oczy, głęboko jak miał to w zwyczaju robić, gdy nie rozumiał moich intencji, nie wyczytał w nich nic innego niż rozdrażnienie więc ulegle wykonał moje polecenie. Nightmare spokojnie weszła do tego strasznego miejsca widząc, że stoi w niej o wiele mniej doświadczona koleżanka ze stajni.
- Kochanie… -zaczął
- Nie kochanie tylko Dark Knight ! – pokazałam palcem na stajnię ! – dobrze wiedział co ma zrobić.
- Już nie wrzeszcz tak na niego XD – powiedziała Carrot która właśnie przyszła się pożegnać.
- Zasłużył !
- No nie wiem..
- Nawet nie próbuj go bronić, i tak czeka mnie z nim kilku godzinna podróż …
- Ehm no dobra kochana to ja muszę lecieć do biura, do zobaczenia, mam nadzieję, że mając własną stajnie nie zapomnisz o starych śmieciach ^^
- Oczywiście, że nie zapomnę Kochanie – serdecznie uściskałam i ucałowałam Carrot która potem poszła się pożegnać z Gustavem który wprowadził rozkojarzonego Darka do koniowozu. Pożegnałam się z Gniadoszką i całą resztą ahory, ucałowałam wszystkie konie i władowałam się do auta. Podróż czekała nas bardzo długa, kilku godzinna, czyli co najmniej 3 postoje dla koni na pojenie. Włożyłam w uszy słuchawki i na cały full słuchałam po kolei utworów muse, aż zasnęłam…
- Misiek wstajesz ? Robimy postój… - spojrzałam na niego takiego zatroskanego, smutnego, ale i obrażonego i wściekłego na mnie za moje humory. Nie mam siły dłużej się na niego gniewać, teraz najchętniej rzuciłabym się na niego i.. nie ważne. Usiadłam na fotelu odpięłam pasy, objełam jego twarz dłońmi, spojrzałam w te piękne niebieskie oczyska i pocałowałam w czoło, potem delikatnie w usta.
- Przepraszam, przepraszam, że się tak zachowuję – powiedziałam z zamkniętymi oczami opierając się czołem o jego czoło..
- Jeśli będziesz mnie tak przepraszać za każdym razem, to gniewaj się do woli – pocałował mnie namiętnie, ta chwila mogła by trwać wiecznie ale zdenerwowane konie zaczęły kopac w ściany koniowodu. Wyprowadziliśmy je pochodziliśmy chwilę napoiliśmy i w dalszą drogę. Zanim dojechaliśmy mieliśmy jeszcze dwa postoje, na miejscu zmęczeni po kolei prowadzaliśmy konie i gościliśmy je w nowych boksach. Nasz miły stajenny którego Gustav nie lubił i wcale się z tym nie krył ładnie już wszystko przygotował więc nam pozostało tylko wypakować swoje i koni rzeczy. Byliśmy na to zbyt zmęczeni poszliśmy się wykąpać, tak razem zboczeńcy ! A potem spać mając rozpakowanie głęboko w … sami sobie dopiszcie.
20.10.2011r. by Chocky
Rano weszłam pozytywnie nabuzowana do stajni, miałam plan osiodłać Dark Knight'a i pojeździć z nim na luzie po ujeżdżalni, tak, żeby zacząć powoli się dogadywać. Skierowałam się od razu do bosku mustanga, po drodze witając się przy okazji z pozostałymi końmi. Kiedy już byłam u kasztanka uśmiechnęłam się, na widok rozwalonego w boksie ogiera.
-Wstawaj, śpiochu.- powiedziałam przez kraty, nie chcąc go straszyć nagłym wejściem. Dark uniósł pytająco łeb, po czym... stwierdził, że mnie oleje i poszedł spać dalej. Przewróciłam oczyma - czas było sięgnąć po cięższe środki... Wyjęłam więc z kieszeni cukierka dla koni, po czym otworzyłam boks i wyciągnęłam rękę ze smakołykiem w stronę ogiera.
-No choć, choć, zobacz, co dostaniesz, jak wstaniesz...
Tym razem, po podniesieniu łba, mustang podniósł się cały. No tak, mało który koń oparłby się wizji smakołyka.
-No, dobry konik.- uśmiechnęłam się jak głupia i poklepałam delektującego się Darka po szyi.- Trzeba cię coś ruszyć, idziemy pojeździć?
Oczywiście, nawet nie oczekiwałam odpowiedzi. Wyszłam z boksu, zamknęłam za sobą wejście i radośnie poszłam do siodlarni. Cóż, tam czekała mnie niemiła niespodzianka. Naszukałam się sprzętu ogiera i, niestety, nie znalazłam niczego poza popręgiem... A na samym popręgu nie pojeździmy . Zmarszczyłam brwi, niezadowolona.
-No, to nici z jazdy.- westchnęłam. Postanowiłam przynajmniej wyczyścić kasztanka. Wzięłam pierwsze lepsze szczotki (mając nadzieję, że nie ruszam czyjejś własności) i skierowałam się znowu do mustanga. Po drodze zaświtał mi w głowie diaboliczny plan.
-Upiekło ci się, Rycerzyku.- powiedziałam wchodząc do boksu.- Nie masz sprzętu, nie ma jazdy.
Ogier zastrzygł radośnie uszami, jakby chciał powiedzieć 'Super! Będę mógł jeszcze pospać!'
-O nie nie nie, nie ma mowy, spryciarzu. Pójdziemy sobie piechotą na spacerek nad jezioro! - oznajmiłam z uśmiechem.
Założyłam ogierowi kantar i wyprowadziłam z boksu na korytarz, gdzie został uwiązany. Od razu raźno zabrałam się za czyszczenie, najpierw usunęłam zaklejki, potem porządnie wyszczotkowałam sierść. Wyczyściłam jeszcze kopyta, a na koniec rozczesałam grzywę - trochę mi to zajęło - Rudy nie był może jakoś przesadnie brudny, ale leżenie na boku w boksie zrobiło swoje.
Jeszcze raz upewniłam się, że w ogonie nie ma słomy, dałam Darkowi cukierka w nagrodę, że grzecznie stał, po czym szybko odniosłam szczotki na miejsce.
-Okej, Młody, to ruszamy.- oznajmiłam z uśmiechem, gdy już wróciłam. Ogier nie wydawał się przekonany do mojego przewspaniałego pomysłu - przy swoim boksie stanął i stwierdził, że nie ma mowy, on nigdzie nie idzie. Pociągnęłam go lekko za uwiąz, ale ten tylko uniósł pysk do góry i potrząsnął głową.
-Posłuchaj, teraz mnie to mało obchodzi, że nie chcesz iść, musisz się poruszać, bo będziesz gruby i brzydki.- wytłuszczyłam ogierowi, po czym cofnęłam się na wysokość jego łba i skróciłam uwiąz. Cmoknęłam, lekko pociągnęłam i Rudy ruszył - niechętnie, ale zawsze.
-No widzisz, Rycerzyku? Taka ci się krzywda stała?- przewróciłam oczyma. Ten koń mnie rozbrajał.
Kiedy szliśmy w stronę drogi wyjazdowej ze stadniny, spojrzałam w stronę samochodu. Przez myśl mi przeszło, że może wzięłabym mapę, w końcu moja orientacja w nieznanym terenie pozostawiała bardzo dużo do życzenia, ale machnęłam ręką, "bo po co, zapamiętam drogę".
Wyszliśmy na leśną drogę i niemal od razu weszłam na ścieżkę. Oczywiście, nie miałam pojęcia, jak dojść do jeziora, więc poszłam "na instynkt"... co nigdy nie było, w moim przypadku, dobrym rozwiązaniem. Konia oczywiście trzymałam przy sobie - nie znałam go za dobrze i nie miałam pewności, czy coś go zaraz nie spłoszy. Nie doceniłam go jednak - jak prawdziwy mustang szedł pewnie i odważnie, z uszami strzygącymi ciekawsko na prawo i lewo, rozglądając się po jakże ciekawym lesie.
-Tak, tak, Rudy, ja wiem, że to wszystko jest bardzo interesujące – przewróciłam oczyma, gdy ogier obejrzał się energicznie za przeskakującą drogę sroką – ale uspokójże się, bo się zgubimy.
Oczywiście, Dark ani myślał się uspokoić, ale pomimo to usilnie starałam się zapamiętać drogę. Mój towarzysz skutecznie mi to utrudniał, łatwo więc się domyślić, że... bardzo szybko straciłam orientację w terenie.
Zbliżało się południe i w lesie zrobiło się cieplej. Zaczęłam żałować, że nie wzięłam Rudemu derki, a raczej – że żadnej nie mogłam mu znaleźć. Musiałam jechać do sklepu, żeby ogarnąć jakiś prywatno-dyżurny ekwipunek, ale jak na razie poprowadziłam Rudego przed siebie. Nie ma co, chciałam dojść nad jezioro, zrobić parę zdjęć i i podjąć próby powrotu. Szkoda, że nie miałam zielonego pojęcia, GDZIE jest jezioro.
-OK, Vey, lecim na żywioł. - westchnęłam ciężko na którymś z kolei skrzyżowaniu i skręciłam w prawo. To był strzał w dziesiątkę, las się przerzedził i dojrzałam rozległą taflę jeziora. Knight machnął głową uradowany i ruszył raźnym stępem do wody.
-Nieee, nie ma chleba! - przytrzymałam ogiera, chcącego w środku jesieni wpakować się do lodowatej wody. - Się przeziębisz i Bix urwie mi łeb.
Koń spojrzał na mnie z wyrzutem. Pogrzebał nogą w ziemi. Pozwoliłam mu sięgnąć trawy, poluzowałam uwiąz. To był mój błąd, gdyż już po chwili... Uwiąz dyndał żwawo koło kasztanka, pędzącego do wody.
-Oż ty cholero! - wykrzyknęłam zaskoczona. Zbliżyłam się do brzegu, na samą krawędź wody. - Dobra, zmoczyłeś się już. Wracaj. - splotłam ręce na piersi. Ogier podszedł trochę bliżej, tak, że stał po pęciny w wodzie i... radośnie wspiął się, by uderzyć nogami w taflę i posłać w moją stronę małą fontannę.
-Grr... Dark Knight... - zmarszczyłam groźnie brwi. Byłam cała mokra, a koń, którego wzięłam na spacer, stał uradowany w zimnych odmętach, jakby chciał powiedzieć „Choć tu i mnie złap!”. Prychnęłam, wyciągając cukierka dla koni z kieszeni.
-Choć, rudzielcu, choć, patrz, co ciocia ma dla ciebie...- wyszczerzyłam się głupio. Koń spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem i wszedł jeszcze głębiej – po brzuch. Niebieski uwiąz unosił się na wodzie.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Powinniśmy już wracać, a ta ruda bestia ani myślała wychodzić z jeziora. Westchnęłam, ściągnęłam buty, skarpetki, kurtkę i bluzę, po czym... W spodniach i T-shircie weszłam za kasztankiem do wody (brr, ZIMNO!). Oczywiście, konik dał się grzecznie złapać.
Przemoczona i zrezygnowana wyprowadziłam Rudego na brzeg, ubrałam się i wróciłam na ścieżkę, którą przyszliśmy. Okazało się, że idąc nią prosto, dochodzi się do drogi dojazdowej, którą już znałam. Wkrótce byliśmy w stajni.
Nie ma litości – wstawiłam konia do boksu, gdzie naszorowałam go słomą i wyczesałam.
-A bądź ty jutro chory, złośliwcze... - pogroziłam mu palcem i dałam cukierka na pożegnanie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuzka
Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:49, 08 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
Stajnia Centralna znowu mnie przyciągnęła, ale nie miałam zbytnio czasu na cokolwiek, więc tylko kogoś wyczyszczę dam coś słodkiego i pójdę do swoich. Odruchowo poszłam do Kasztanka. Cmoknęłam i zawołałam go o imieniu. Podniósł uszy i się odwrócił. Jak mnie zobaczył machnął łbem i najpierw chciał się wycofać w głąb boksu. Jednak widocznie zrozumiał, że nic mu nie zrobię i podszedł do drzwi. Poklepałam go po łopatce. Poczułam podmuch powietrza na bluzie. Uśmiechnęłam się i poszłam po szczotki. Słyszałam, że on ma taki ładny zielony... o jest! Wróciłam do niego i weszłam. Wycofałam go trochę, żeby był na środku boksu. Zaczęłam szczotkowanie. Koń stał. Jak pieniek. No kurczę pieczone. Zaczęłam podśpiewywać żeby rozluźnić atmosferę, ale nic z tego. No cóż zrobić, poklepałam go, dałam mu marchewkę i poszłam. Trzymaj się Darek.
40Hrs :>
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|