 |
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nojec
Pracownik
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Star Horses
|
Wysłany: Wto 15:21, 15 Wrz 2009 Temat postu: Esej - Odwiedziny |
|
|
Miejsce na odwiedzanie wałacha.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Nojec
Pracownik
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Star Horses
|
Wysłany: Wto 15:27, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
17.04
Weszłam do stajni. Dawno tutaj nie byłam. Słyszałam co nieco o Eseju. Z charakteru niby świetny koń. Więc poszłam zobaczyć. Stał w kącie boksu i przeżuwał resztki siana. Zacmokałam na niego, jednak ten nie zwrócił na mnie uwagi. Widać, odzwyczaił się od ludzi. Po cichu weszłam do jego boksu. Moim oczom ukazał się przygruby konik z brakiem kondycji. Dałam mu marchewkę i czule poklepałam po szyi. Założyłam mu kantar i przypięłam uwiąz. Na dworze było ciepło, więc stwierdziłam, że tam go wyczyszczę.
Eseja obrosła jedna wielka skorupa błota. Część ściągnęłam zgrzebłem jednak nie wszystko się udało. Stwierdziłam, że czeka nas kąpiel... poszłam z nim na myjkę i najpierw oczyściłam go z części brudu, żeby nie zrobiło się błoto. Potem zlałam go wodą. Zachowywał się strasznie! Na początku cofał. Szarpał głową - bał się. Po kilku chwilach uspokoiłam go głosem i wróciłam do mycia. Wałach nie pewnie mi na to pozwalał. Gdy był cały mokry wzięłam szampon. Śmiesznie wyglądał cały w pianie Razz Następnie, gdy był już czysty, zlałam z niego wodę. Wtarłam w ogon i grzywę balsam i przemyłam oczka. Wypucowanego konia wstawiłam do boksu. Niedługo znowu do niego przyjdę Wink
11.05
Wchodząc do stajni od razu skierowałam się do Eseja. Przy boksie miał przyczepiony kantar z uwiązem, oraz szczotki. W torbie miałam jabłkowe cukierki. Zacmokałam na wałacha. Reakcja była taka jakiej się spodziewałam - totalna olewka. Otworzyłam drzwi boksu i wyciągnęłam kusiciela. Flegmatycznie obrócił łeb i podszedł w stronę cukierka. Przed podarowaniem jego wałachowi pogłaskałam go pieszczotliwie po ganaszu. Cukierka zjadł z chęcią. Delikatnie założyłam mu kantar i przypięłam uwiąz. Esej posłusznie wyszedł za mną z boksu. Uwiązałam go na dworze bo było dość ciepło. Przyglądając mu się z boku stwierdziłam, że wygląda jak tłusta parówka o_O Za dużo sadełka i zapewne brak kondycji... no ale nad tym poćwiczymi. Wzięłam zgrzebło. Musiał się tarzać w boksie albo na pastwisku bo miał straszne zakleje. Okrężnym ruchem zaczęłam wszystko ścierać. Nie podobało mu się to ani trochę więc złowrogo kulił uszy. Nie zwróciłam na to, żadnej uwagi i kontynuowałam ćwiczenie. Po czasie uspokoił się. Wzięłam twardą szczotkę która miała na celu starcie zaklejek od potu i wierzchniego brudu. Na końcu miękką kurz i wilgotną gąbką oczy i chrapy. Wzięłam moją najukochańszą osterowską szczotkę i zamaszyście rozczesałam grzywę i ogon. Następnie kopytka. Trzeba sprowadzić kowala bo robią mu się kapcie... Zaczęła się walka. Przednie kopyta - dało się wytrzymać gdy parę razy dostał po łopatkach. Ale tylne to tragedia! Nie dość, że próbował mnie kopnąć, to się niemiłosiernie kręcił. Męczyłam się z pół godziny gdy udało mi się wziąć jedno kopyto. Po wyczyszczeniu wzięłam drugie. Tutaj już się nie cackałam. Jak szarpał - w dupę. I to porządnie. Po tej męczarni odwiązałam go i pociągnęłam za sobą. W międzyczasie wcisnęłam mu do paszczy cukierka. Poszłam z nim na trochę na pastwisko. Trawa robi się zielona wiec miał co poskubać. Pochodziłam z nim troszkę w kółko a potem do stajni.
12.05
Od razu po parcy przyjechałam do stajni. Część koni była na treningu, część na pastwiskach a część w boksach. Esej był w trzeciej grupie. Spokojnie weszłam do jego boksu i zacmokałam. Obrócił się. Postęp. Był w miarę czysty, ale wyciągnęłam go z boksu. Uwiązałam na zewnątrz i zaczęłam czyścić. Twardą szczotką starłam zaklejki od potu a potem miękką kurz. Szybko kopytki i wio na spacer.
Poszłam do lasu. Chciałam zobaczyć jak się zachowa. Był spokojny - często tu bywał. Szedł grzecznie na wysokości mojej łopatki. Dostosował się do narzuconego tempa. Nie ciekawiła go okolica, nawet nie strzygł uszami na różne odgłosy. Poszłam z nim nad taką fajną polankę z jeziorem. Usiadłam sobie wygodnie a jemu pozwoliłam skubać trawę. Odciążył tylną nogę, co chwile parskał. To dobrze. Znaczy, że mi ufa i, że jest rozluźniony. Z powrotem pokłusowałam z nim kawałek. Następnie na pastwisko.
by Kucio
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|