Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Greta II - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lejdi
Mały wolontariusz



Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:16, 03 Wrz 2008    Temat postu: Greta II - Treningi

Miejsce gdzie piszemy treningi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lejdi
Mały wolontariusz



Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:16, 03 Wrz 2008    Temat postu:

Dzisiaj poszłam po Gretę na pastwisko. Chciałam króciutko pograć z nią w pierwszą grę, żeby się kobyła przyzwyczaiła do nowego miejsca. Gdy przylazłam na pastiwcho, klacz już uwydatniała swoje zapędy dominatorskie i powoli zaczynała rozstawiać konie po kątach. Zawołałam ją po imieniu i podeszłam do niej. Klacz nie uciekała, wręcz przeciwnie, sama do mnie podeszła. Wzięłam ją do stajni, gdzie ją uwiązałam i poszłam po jej sprzęt do czyszczenia. Kiedy wróciłam wyczyściłam ją. Nie musiałam się jakoś mega mocno napracować, bo kobieta była czysta. Usunęłam tylko jedną zaklejkę na kolanie i jeszcze wyczesałam grzywę i ogon i zrob iłam kopytka. Stwierdziłam, że ok. Poszłyśmy na round-pen. Na nim puściłam ją wolno. Klacz trochę sobie pobiegała, pozwoliłam jej wyzbyć się energii. Potem przywołałam ją do siebie i zaczęłam głaskać. Najpierw po szyi, potem bliżej oczu. Cały czas do niej spokojnie mówiłam, podśpiewywałam sobie spokojne piosenki. Kobyłka nie protestowała. Przegłaskałam ją po całym łbie i szyi. Potem klatka piersiowa i przednie nogi. Tutaj też było dobrze. Na brzuchu i grzbiecie ok. Greta trochę się broniła kiedy dotarłam do okolicy wymion, ale zaczęłam jeszcze raz od brzucha i potem spokojniej w te rejony. Za drugim podejściem było ok. Tylne nogi dobrze. Stwierdziłam, że na razie koniec i chwyciłam ją za kantar. Pogłaskałam i poszłyśmy do stajni, gdzie jeszcze ją wyczyściłam, tak profilaktycznie, bardziej z przyzwyczajenia i wpuściłam na pastwicho spowrotem. Kiedy tylko ją puściłam, pognała do koni i zaczęła znowu je rozstawiać.
Bilans:
- Wyczyszczenie - 10
- Praca naturalna - 50
Razem: 60 h.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lejdi
Mały wolontariusz



Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:16, 03 Wrz 2008    Temat postu:

Dziś, korzystając z tego, że akurat byłam w SC, postanowiłam przywitać się z nową klaczą. Wzięłam z siodlarni lonżę i poszłam na pastwisko. Konie były blisko bramy, więc znalezienie Grety nie zajęło mi wiele czasu. Zawołałam ją po imieniu i wyciągnęłam do niej rękę, sama podeszła Smile Dałam jej powąchać moją dłoń, pogłaskałam ją po szyi, złapałam za kantar i zaprowadziłam do stajni. Wstawiłam na chwilę do boksu i poszłam do siodlarni po szczotki. Po chwili wróciłam, wyprowadziłam z boksu i poszłyśmy na lonżownik. Na początek postanowiłam pobawić się z nią w Friendly Game. Klacz na początku była raczej spokojna, dopiero przy głaskaniu brzucha zaczęła się wiercić. Wróciłam więc do przedniej łopatki i znów brzuch. Po kilku próbach zaczęła tolerować mój dotyk. Zabawa zajęła nam dobre 15 minut. Gdy już skończyłam, poklepałam ją po szyi i dałam cukierka. Następnie zaczęłam drugą zabawę - porcupine game. Palce ułożyłam w jeża, położyłam je na sierści na zadzie i delikatnie nacisnęłam. Tak, jak się tego spodziewałam, nie przesunęła się ani o centymetr Wink Nacisnęłam więc mocniej - ani drgnęła. Przeszłam więc do trzeciej fazy stanowczości - nacisku na mięsień. Uch, tym razem załapała. Tylnymi nogami zrobiła krok w bok, przednich nie ruszając z miejsca. Natychmiast zwolniłam nacisk i pomasowałam naciskane miejsce. Spróbowałam jeża kilka razy, za każdym razem w innym miejscu. Klacz zaczęła reagować na nacisk na skórę Smile Pogłaskałam ją po szyi i wzięłam szczotki z worka, zaczęłam ją czyścić. Nie stawiała żadnych oporów, nawet przy czyszczeniu brzucha Wink Po 10 minutach była już cała czyściutka. Po tych wszystkich zabiegach kosmetycznych, postanowiłam zabrać ją na spacerek Smile Przypięłam jej do kantara lonżę i wyszłyśmy w stronę lasu. Klacz zaskakiwała mnie swoją odwagą Wink Bez problemu minęłyśmy strumyczek i kilka zająców. Także jacyś harcerze nie byli nam straszni Wink Greta z zainteresowaniem obserwowała nowe otoczenie. Korzystając z okazji że znalazłyśmy się na polance, jeszcze raz pobawiłyśmy się w porcupine game :] klacz reagowała na najmniejszy nacisk. Pochwaliłam ją i poszłyśmy dalej. Po drodze trochę pobiegałyśmy, ale tylko trochę. Greta jako rasowy achał-tekin kłusuje zdecydowanie szybciej niż ja biegam, więc zmęczyłam się i dość szybko zrezygnowałam z biegów Wink Po ponad 40 minutach wróciłyśmy do stajni. Dałam klaczy soczystą marchewkę i wypuściłam do reszty koni na pastwisko.

Wyczyszczenie konia: 10 hrs
PNH: 50 hrs
Spacer: 20 hrs
Razem: 80 hrs


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lejdi
Mały wolontariusz



Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:17, 03 Wrz 2008    Temat postu:

Przyszłam na spacerek na padok, gdy nagle zauważyłam swoją byłą klacz, Gretę II. Przez chwilę myślałam, że mam zwidy, ale to naprawdę ona. Greta też mnie chyba poznała bo z postawionymi uszami przykłusowała do mnie. Zaczęłam ją głaskać i przytulać, a ona zadowolona przymknęła oczy. Uznałam, że spacerek były dobrym pomysłem. Miałam w kieszeni uwiąz, który przezłożyłam przez szyję klaczy i ruszyłyśmy w stronę stajni. Jednak tuż za bramą Grecia zaczęła przejawiać swoje dominanckie zapędy. Najpierw pociągnęła mnie do przodu, a potem zaczeła na mnie napierać. No cóż, Gniada, przydałaby się mała sesyjka PNH. Zabrałam ją na round pen i pozwoliłąm przez chwilkę zapoznać się z otoczeniem. Chwilę później przybrałam agresywną postawę, wbiłam wzrok w oczy klaczy i machnęłam trzymanym w ręku uwiązem. Gniada niechętnie, ale ruszyłą galopem po okręgu. Gdy zagrodziłam jej drogę, prosząc o zmianę kierunku - zaszarżowała na mnie. Na szczęśnie młynek linką pokazał jej, że to niebyt dobry pomysł. Wreszcie zaczęła zwracać na mnie baczniejszą uwagę. Dwie kolejne zmiany kierunku nie sprawiły już kłopotu. W końcu, niemal równocześnie, Greta skierowała na mnie wewnętrzne ucho i zaczęła żuć. Przesunęłam więc wzrok z oczy na szyję klaczy, która trochę zwolniła galop. Zmiana kierunku i po chwili znów to samo. W końcu klacz przeszła do kłusa i zniżyła łeb do ziemi. Odwróciłam się do niej plecami. Po chwili wahania podeszła do mnie i zaczęła za mną podążać, z nosem przy moim ramieniu. Pogłaskałam ją po szyi, a potem delikatnie naparłam palcami na jej pierś. Klacz momentalnie oddała nacisk, ale nagle jakby jej coś zaskoczyła i ustąpiła. Nagrodziłam ją porcją głaskania. Powtórzyłyśmy to jeszcze kilka razy. Później poszłyśmy przed stajnię i zabrałam się za czyszczenie klaczy. Była nawet czysta, ale właśnie zmieniała sierść, więc długo mi się zeszło zanim doprowadziłam ją do stanu używalności. Nieoceniona pomoc gumowego zgrzebła Wink Wyskrobałam jej kopytka i nasmarowałam dziegciem. Później wyskubałam z grzywy i ogona chyba z tonę jakichś traw, siana, ostów (skąd?!) a nawet jakiś sznurek... Następnie założyłam jej kantarek sznurkowy i wsiałam. Stępem ruszyłyśmy w stronę szerokiej, ale płytkiej rzeczki. Greta na początku niezbyt chętnie zareagowała na moją propozycję, aby do niej wejść. Ale w końcu, po długich namowach, zamoczyła jedno kopyto i spodobało jej się. Wskoczyła z takim entuzjazmem, że zleciałam z jej grzbietu. Na szczęście na nogi i na szczęście miałam gumowe oficerki. Pochlapałyśmy się nawzajem, udało mi się też odwieść klacz od wytarzania się w największym mule. Po jakimś kwadransie wlazłam na nią spowrotem i powoli ruszyłyśmy w stronę stajni. Oczywiście Gniada nie byłaby sobą, gdyby nie spłoszyła się jakiegoś konia pasącego się za krzakiem. Wyrwała galopem i zatrzymała się widowiskowym sliding stopem duż przed stajnią. Oczywiście znów zaliczyłam glebę, tym razem na tyłek. Ałć... Wypłukałam klaczy ubłocone nogi wodą z węża, dokładnie je wytarłam i puściłam Gretę na padok. Ufff... Wink

10 + 10 + 10 + 50 = 80hs


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lejdi
Mały wolontariusz



Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:17, 03 Wrz 2008    Temat postu:

Przyszłam do SC z rana.
-Cześć Gracia! Będziemy dziś ćwiczyć Smile
Wziełam kantar, uwiąz oraz sprzęt do czyszczenia Grety.
Wyprowadziłam klacz z boksu i zaczełam ją czyscić.
Kiedy Greta była czysta puciłam ją luźno po pastwisku.
Ja poszłam po sprzęt.
Sprzęt odłożyłam przed stajnią i poszłam popatrzeć na Gretę.
Po około 20 minutach hasania i skubania trawki ściagnełam klacz przed stajnie.
Osiodłałam i chwile wylonżowałam.
Podpiełam popręg i weszłam na klacz.
-No malutka zaczynamy trening.
Chwile pojeździłam każdym chodem aby wiedzieć jak koń chodzi.
-Dobrze mała to przećwiczmy moze plan na zawody.
Wyjechałyśmy z padoku i zatrzymałysmy się u jego wejścia.
Z wiechaniem, zatrzymaniem i ukłonem problemów brak Smile
Z kłusem świetnie ale z woltą troche gorzej, klacz zwolniła kłus ale wyszło jak należy Smile
Zagalopowałyśmy cudnie ale Grecie nie chciało sie isć galopem więc po mimo łydek zwolniła do kłusa.
-Malutka! Od początku.
Powtórzyłyśmy wszystko i galop się udał.
Cały plan przejechałysmy jeszcze dwa razy.
Grecie najbardzoej podobał sie przezajz stępem na luźnej wodzy Smile
-No cudnie Greta. -poklepałam klaczke po szyi.
Chwile później pojechałysmy zrobic rundke w lesie.
Pozwoliłam klaczy galopować i cwałować z czego była bardzo zadowolona bo pracy na padoku nie lubi Smile.
Kiedy wróciłyśmy do stajni rozsiodłałam klacz i przemyłam letnia wodą.
Nastepnie pochodziłam z nia troche na uwiazie stepem aż wyschła.
Rozczesałam miejsca w których była mokra i puściłam ja na pastwisko.
Posżłam pościelić jej boks oraz do żółbka włożyłam troche marchewek.
Poszłam posprzątać przed stajnią i zmieść korytarz.
Następnie wprowadziłam i porzegnałam sie z Gretą.
-Jesteś cudowna! -powiedziałam dając buzi w marchewkowe chrapki klaczki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blacky
Bywalec



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Wto 20:04, 03 Mar 2009    Temat postu:

- Hej, Greta! - ałam gniadoszce buziaka w chrapy na powitanie. - Dziś trochę pojeździmy, żeby nie było, że zapomnisz co to jest jeździec. ^^ Ale nie, kochanie, nie będę cię 'katować' od razu cwałami na torze ćwiczeniowym - dziś na spokojnie, przejedziemy się na oklep. Smile
Dałam klaczy małą marchewkę - od razu zwinęła mi ją z otwartej dłoni. Oj, widać, że lubi takie słodkości. XD Weszłam do boksu, założyłam jej kantar i wyprowadziłam na stanowisko. Po przyniesieniu sprzetu zabrałam się za czyszczenie, które poszło bardzo sprawnie. Smile Założyłam Grecie ogłowie i podprowadziłam do schodków, które pomogły mi wsiąść. Greta była trochę zdezorientowana, niepewna, ale poklepałam ją, to przestała głośno oddychać (chociaż to). Na luźnych wodzach skierowałam ją na krytą ujeżdżalnię.
Stępowałam tam kilka minut. Klacz nadal dobrze reagowała na sygnały, choć z 'opóźnionym zapłonem'. Dałam leciutką łydkę i przez kilka sekund nie zareagowała, to dałam mocniejszą, a ta mi galopem prawie wyfrunęła. X_x Zdecydowanie niewybiegana i potrzebuje więcej ruchu.. Spróbowałam cofnąć, ale nie dała - postanowiłam kiedy indziej poćwiczyć z nią cofanie z ziemi. Potem wolty robiłam i półwolty żeby rozgrzać i uelastycznić troszkę jej ciało. No i przyszedł czas na delikatny kłusik. Po łydkach odczekałam ze 4 sekundy no i kłus był - bardzo miękki, ale szybki i trochę nerwowy, nieregularny. Pogłaskałam klacz po zadzie, mówiłam do niej, robiłam skręty - uspokoiła się, zaczęła rozumieć, że to normalna rekreacyjna jazda. Dziwię się, że mnie nie chciała "wypróbować" - mówili, że będzie - ale chyba dlatego, że tak dawno nikt się nią bliżej nie zajmował (tak bliżej, że opisane było itd. xd) więc jej na tym zależało. Smile Po kilku woltach, zmianach kierunku galop - wybijający i taki mówiąc szczerze mało przyjemny, bo "szorstki", ale cóż - przecież to wyścigowiec. Wink Zrobiłam woltę (z trudem, jakoś się ociągała) i - uwaga uwaga! - lotną zmianę nogi, wow. ;D Na dłuższych ścianach trochę ciągnęła i przyspieszała, ale ogółem było ok. ;]
Potem kłusowałam przez 5 minut i stępowałam na luźnej wodzy 10, dając Grecie II tak naprawdę wolną rękę - chodziła po ujeżdżalni jak chciała, a ja pilnowałam tylko tego, żeby nie wyszła. Po rozstępowaniu odprowadziłam ją do boksu, zdjęłam ogłowie i dałam przysmak. Zrobiłam też masaż kłębu i uszu - zrelaksowała się bardzo. Potem przeszłam się z nią leśną dróżką i z powrotem, bardzo przyjaźnie nastwiona klacz, będ do niej częściej przychodzić. Smile

Słowa: 395
Punkty: 15


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Blacky dnia Wto 20:06, 03 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blacky
Bywalec



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 21:16, 25 Kwi 2009    Temat postu:

Przyszłam do Grety do Stajni Centralnej. Nie miałam za dużo czasu, więc wpadłam na jakąś godzinkę. Od razu, bez wzbędnych "ceregieli" skierowałam się do jej boksu i dałam jej marchewę na przywitanie (taką duużąą, feees. XD). Potem poszłam po skrzynkę ze szczotkami i wzięłam się za czyszczeie. Najpierw zlepki, kurz, grzywa, ogon i kopyta, które gniada dawała bezproblemowo. Ogólnie nieźle się napracowałam, bo była bardzo brudna. Przy okazji minimalnie wyrównałam jej ogon i grzywę, bo ich długość przekraczała wszelkie normy dobrego smaku. Razz
Założyłam czaprak, siodło wyścigowe, ogłowie i owijki polarowe - jak w tej porze roku w południu było upalnie, to wieczorkiem chłodno i nieprzyjemnie. Wyszłam ze stajni prowadząc Gretę za wodze, po czym podciągnęłam trochę mocniej popręg i wsiadłam. Na lekkim kontakcie skierowałam się w kierunku ścieżki wychodzącej z SC. Czułam, że klacz rozpiera energię i jest naładowana, a w każdej chwili może "wybuchnąć", dlatego czułam się przygotowana na wszystko, nawet nagłe poniesienie, bryknięcie czy galop. Nie, nie spinałam się za bardzo (wiem, że przez to koń może też być poddenerwowan) - za często mam do czynienia z takimi sytuacjami aby tak bardzo się przyjmować.
Po chwili uznałam, że mogę zakłusowac, więc dałam naprawdę minimalne i ledwo odczuwalne sygnały a ta wypruła mi wydłużonym kłusem, jakby była na wyścigu kłusaków czy co. ;P Uspokoiłam ją trochę, a raczej próbowałam dosiadem, łydkami, a jak nie skutkowało to też wodzami. Nareszcie jakiś efekt - kłus roboczy. Pogłaskałam G. delikatnie po łopatce i zwolniłam do stępa. Było rozwidlenie i zdecydowałam się pojechać w prawo - jeszcze nigdy tam nie byłam, choć wieelokrotnie miałam poważny zamiar, za tóry wezmę się naprawdę dopiero dziś. Po zakręcie wjechałyśmy w lasek. Tam zagalopowałam sobie na chwilę - cudem, że nie poniosła, bo miała tyyle energii. Na szczęście jakoś ją opanowałam i był roboczy, choć nie powiem - udało mi się to z trudem.
Wyjechaliśmy na łąkę i przyszedł mi do głowy wspaniały pomysł, aby Grecie trochę tej energii ubyło i chyba domyślacie się jaki. Wink Dałam najpierw łydki do kłusa, potem do w miarę zebranego galopu i... zaczęłam Gniadą popędzać. Najpierw całkiem nieźle wydłużała, ale to nie było to. Dałam jej jeszcze mocniejsze łydki, trochę poluźniłam wodze i zaczęłam cmokać, przechodząc w bardzo wysoki półsiad. Jenyy, jaki to był cwał! Często na folblutach nie osiągałam czegoś takiego jak dziś na tej małej, stajniocentralnej klaczy!
Łąka była długa i pod koniec nie musiałam specjalnie hamować klaczy - sama ledwo zipiała, ale sama się o to prosiła cały czas męcząc moje ręce wyywając się na ścieżkach do galopu. XP Teraz ma, co chciała i może winić tylko siebie. ;D Ledwo dyszała, dlatego jak na dziś postanowiłam dać jej spokój pomimo tego, że to był trening bardzo krócioutki. Ale cóż się dziwić - nie będę konia "katować" 2-godzinnymi jazdami skoro nie chodził sporo czasu. ^^ Tak więc pokłusowałam przez całą łakę z powrotem (myślę, że nawet gdybym chciała zagalopować - ale nie chciałam! - klacz by nie miała chęci i siły XD) po czym przeszłam do stępa. Była bardzo zgrzana i spocona. Miałam trochę wyrzuty sumienia z powodu minimalnego przemmęczenia jej, ale sama się prosiła no. xD
Kiedy dotarłam do stajni Greta była występowania i sucha, choć cała w sklejkach. Czym prędzej zdjęłam sprzęt i rozczyściłam posklejaną sierść, a nawet na koniec wyczyściłam i posmarowałam smarem kopyta. No, byłam z siebie zadowolona. Dałam klaczy marchewkę, założyłam kantar i uwiąz i poszłam na chwile do lasu na stęp, tak dla towarzystwa. Wróciłyśmy po około piętnastu minutach, po czym nakarmiłam konie i wróciłam do WSR StarHorses.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Metka




Dołączył: 17 Lip 2009
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:43, 27 Lip 2009    Temat postu:

zdecydowwalam sie na zaopiekowanie sie greta przez chwile. To bardzo dobrze zapowiadajaca sie klacz o nieprzecietnej urodzie. Z samego rana przyjechala wo Iryska, gdzie szybko zapoznala sie z Deltą i całą resztą. Podroz minela spokojnie i klaczka była w miare opanowana. Wprowadzilam ja do boxu, gdzie czekala na nia ladna wysciolka. Po poludniu wypuscilam ja na wybieg do reszty koni. W poludnie byl upal nie do wytrzymania. Wyszła po woli badajac teren, inne konie byly w drugiej czesci wybiegu. Greta nie miala wiekszej ochoty na paniczne galopy po padoku- stanela sobie w cieniu skubiac trawe. Z czasem spotkala Delte ktora byla zywo zainteresowana nowa wspolokatorka. Greta od razu polozyla uszy gdy tylko Delta zaczela pokazywac swoja pozycje. Zakonczyło sie kilkoma kopniakami po ktorych klacze poszly w swoje strony. Milek natomiast został przyjety doscprzyjaznie. Greta obwąchała go, poskubała troche po kłebie- wyglada na to ze sie zaprzyjaznili. Dzisiejszy dzien byl dla klaczki pelen niespodzianek, zobaczymy jak bedzie dalej. Wieczorne krmienie przebieglo bez problemow, nie wybrzydzala w paszy i zachowywala sie poprawnie.


Koń: Greta II
Jezdziec: Metka (ja)
Czas jazdy: 2.5 godziny
miejsce jazdy: teren
Pogoda: upalna ale z wiatrem
***********
Przebieg: postanowilam lepiej zapoznac sie z Greta. W tym celu wbralam dluga, ale niezbyt meczaca przejazczke w teren. Wyczyscilam konia i osiodlalam. Problem sprawilo mi podciaganie popregu podczas czego Greta usiłowała mnie dziabnąc zebami ale szybko ja opanowałam. Wyszlysmy ze stajni na chwile na ujezdzalnie by wyregolowac strzemiona itp. nigdy wczesniej nie mialam stycznosci z tym siodlem wiec bede musiala sie do niego jeszcze bardzo przyzwyczaic bo rozni sie od tego ktore mialam dl Harpii lub Giant Recitala. Gdy uporałam się juz z pusliskami wyszlysmy na polna sciezke prowadzaca od stajni w strone lasow. Spokojnie rozstepowalam klacz nigdzie sie nie spieszac. Weezdzajac na prosta Greta wyraznie sie pobudzila, jakby pytajac czy juz ozna galopowac. wyprowadzilam ja jednak z bledu i cala prosta przeszlysmy stepem co zajelo nam jakis czas. Gdy minelo okolo 20 minut od czasu wyjazdu ze stajni zakłusowalyśmy. klaczka jest bardzo zwawa, chetnie wypelnila komende. Pracowalysmy teraz nad wydluzeniem chodu, oraz powrotnym zawruceniem do wolniejszego tempa. Ponownie dalam komende powrocenia do stepa. Greta jednak oburzyla sie i ani mysli do niego powracac! po ponowieniu komendy w ruch poszedl palcat. Uspokoiła się. Przeszlysmy kawałek stepem i ponownie klusik. Zblizała sie ładna, piaszczysta droga ktora decydowalam sie zagalopowac. Greta momentalnie zucila sie przed siebie w szybkim galopie. Pociagnelam za wodze bo nie tak to mialo wygladac. Galopowalysmy nie za szybkim tepem jeszcze kawalek po zakonczeniu sie prostej sciezki. Na zakrecie byla dosc elastyczna wiec nie bylo z tym problemu. Podczas tego terenu glowny nacisk kladlam na kłus. Gdy minela godzina Greta wygladala na troche zmeczona, jednak porownalabym to bardziej z dobrym rozgrzaniem- nie robilysmy w koncu nic wyjatkowo meczacego. W kolejnej godzinie troche galopowalysmy, nie tylko po prostych. Glownie na leciutkich zakretach badz robiac wolty na laczkach. Było żwawo ale bez szalenstw. W drodze powrotnej zagalopowalsmy dosc szybko na prostej. Nie bylo juz problemow z wyegzekwowaniem komend od Grety- szla posluszna jak baranek, a do tego bardzo ładnie i chetnie. Gdy klacz sie pociła zwalnialysmy. ostatnie 2o minut tego terenu stepowalysmy. Greta wydawała sie zadowolona.
Podsumowanie: Greta jest bardzo mila klaczk podczas jazdy, chetnie wspolpracuje z jezdzcem i idzie do przodu. Trzeba jej jednak pokazac kto tu wybiera miejsce i tepo jazdy, gdyz probuje nazucac swoje madrosci. Klaczka jest elastyczna wygimnastykowana. Popracujemy nad jej formą, ale ogolniejest nie zle.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Metka dnia Pon 18:45, 27 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Asti




Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Knw.

PostWysłany: Pią 14:32, 28 Sie 2009    Temat postu:

Dziś już widziałam się z Gretą, bo doprowadziłam dziś stajnię do porządku, zajmując się również boksem kobyłki. Very Happy
Jednak jeszcze jej nie wyczyściłam.
Po skończonej pracy w stajni, wzięłam szczotki i podeszłam do klaczy. Uniosłam jedną szczotkę ku jej chrapom, aby dokładnie ją obwąchała i stwierdziła, że nie chcę jej zrobić nic złego. Wtedy klacz spuściła lekko łeb, podpięłam jej uwiąz do kantara, wyprowadziłam z boksu i przywiązałam przy nim. Nagle klacz zaczęła wierzgać i się szarpać. Chwyciłam szybko za uwiąz, przyciągnęła klacz bliżej siebie i intensywnie zaczęłam ją głaskać, przemawiając spokojnie. Nie miałam pojęcia, dlaczego klacz tak się zachowała. Głaskałam ją chyba przez 10 minut, a gdy już się uspokoiła, chwyciłam plastikowe zgrzebło i zaczęłam nim czyścić sierść klaczy z kurzu i brudu. Najpierw szyja, potem łopatki, przednie nogi, tułów, grzbiet, zad, tylne nogi i potem to samo druga strona. Gdy już skończyłam, odłożyłam zgrzebło i wzięłam szczotkę z miękkim włosiem. Oczyściłam nią klacz dodatkowo, jedną i drugą stronę i tą szczotkę też odłożyłam. Potem wzięłam kopystkę i rozczyściłam kopyta, w których było mnóstwo błota, łajna i siana. Wszystko było zaschnięte, więc trochę się nad tym pomęczyłam. Klacz nie chciała dać tylnych nóg, jednak po chwyceniu jednej z nich i oparciu się na zadzie klaczy, posłusznie podniosła i dała je sobie wywerkować. Potem, gdy klacz wyglądała porządnie i gdy była już czysta, nasmarowałam jej kopyta maścią z dziegciem, oraz strzałki - maścią na strzałki. Do kopyt poprzyklejało jej się błoto, które teraz już było zasuszone, więc obmyłam jej kopytka wodą. Gdy był już lśniące, odwiązałam klacz i wyszłam z nia ze stajni. Przeszłam się z nią na spacer w pobliski las. Było ciepło i przyjemnie. Nie za gorąco, powiewał chłodny wiatr. Chodziłyśmy tak przez godzinę. Aha, no tak, po drodze spotkałyśmy zająca, który speszył się i uciekł. Potem wsiadłam na klacz i odbyłyśmy teren na oklep nad pobliskie jezioro. Tak pobawiłam się z klaczą w wodzie. Klacz zachowywała się dosłownie jak źrebak, była tak rozradowana, chlupkała nogami wodę, wierzgała, brykała i taplała się w wodzie wesoło rżąc. Potem wróciłyśmy do stajni. Klacz wyschła po drodze. Jednak nadal miała w sobie nadmiar energii, więc zdjęłam jej kantar, założyłam kawecan, podpięłam lonżę i poszłam z klaczą na round pen. Tam wydłużyłam klaczy lonżę i ta wesoło zaczęła wywijać Very Happy Baranki, dęby, galop. Klacz była naprawdę szczęśliwa, najwyraźniej rzadko ktoś pozwala jej się tak wyszaleć. Gdy klacz wyzbyła się nadmiaru energii, postanowiłam, że nauczę ją kilku sztuczek. Na pierwszy raz wystarczyło podawanie przedniej nogi i dębik. Miałam w bluzie kostki cukru, więc posłużyły mi one jako nagroda za dobrą pracę. Klacz bez problemu nauczyła się podawać przedniej, prawej nogi. Z dębem było już troszkę trudniej, jednak klacz szybko się uczy, więc to też potrafi.
- Hop, Graciu, hop! No dalej, kochanie, wspaniale ci idzie! - dopingowałam klacz, aż ta w końcu posłusznie wykonywała sztuczki.
Po godzinie takiej nauki sztuczek, obydwie byłyśmy już trochę zmęczone, więc dałąm klaczy ostatnią kostkę cukru i zaprowadziłam ją do stajni. Zdjęła kawecan i odpięłam lonżę, kładąc na miejscu. Potem założyłam kobyłce kantar (nie sprawiała przy tym żadnych problemów), podpięłam uwiąz i wprowadziłam do boksu. Gdy klacz była już w boksie, który wcześniej odmalowałam, wysprzątałam i w którym był żłób napełniony przeze mnie sianem (o tym możecie przeczytać w dziale "Stajnia"), zabrała się za skubanie tego właśnie sianka. Odpięłam uwiąz, zaniosłam na miejsce, poszłam po wiadro, napełniłam je świeżą wodą i poszłąm do boksu Grety. Wlałam wodę z wiadra do poidła i wyszłam z boksu, zamykając go za sobą. Odniosłam wiadro, z powrotem przyszłam do boksu, pocałowałam klacz w chrapy, podrapałam za uszami i pożegnałam się.
- Pa Greciu, jeszcze się zobaczymy! - powiedziałam i opuściłam stajnię.

___________________
Za wyczyszczenie klaczy, pobieram 10 hs.
Za godzinny spacer w lesie, pobieram 20 hs.
Za teren na oklep, pobieram 10 hs.
Za zabawę w pobliskim jeziorze, pobieram 10 hs.
Za wywerkowanie (rozczyszczenie) kopyt, pobieram 30 hs.
Za naukę sztuczek, pobieram 50 hs.

Razem, pobieram: 130 hs. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin