Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Księżyc z Nowiu - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Śro 11:05, 22 Gru 2010    Temat postu: Księżyc z Nowiu - Treningi

j.w.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nojec dnia Sob 20:41, 03 Wrz 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Śro 11:06, 22 Gru 2010    Temat postu: Jazda na hali nr 1 by Bonsai

Osiodłałam i wyczyściłam tego syfiarza. Trochę kręcił zadkiem, aczkolwiek nie powiem, był bardzo grzeczny. Jak na siebie. Złapałam go za wodzę i zaprowadziłam na halę. Miałam ciągnąć na ujeżdżalnię, ale śnieg był taki... eee... żółty. Wsiadłam. Dałam mu łydkę, Ruszył świńskim kłusem, więc go trochę ściągnęłam. No co to ma być, mały, he?! Jak idziemy, to idziemy, a nie sie opierniczamy! Zastanawiałam sie iloma krokami przemierzy ujeżdżalnie wokół. Liczę.. jeden, dwa, trzy, cztery, pięć... ee a co było dalej? Dobra, nieważne. Jedziemy dalej. Z tej dziesięciominutowej nudy, przestępującej z lewej nogi, to na prawą prawie usnęłam. Ocknęłam sie na łuku, bo zaszczekał ten śmierdzący i zapyziały kundel sąsiada rozwaliduchy. Litości. Zadzwoniła moja 'ceglasta Nokia z jesieni średniowiecza 1997ego'. No taaa... Good night, travel well, of course. Muszę zdecydowanie zmienić ten dzwonek. Ciekawe co dziś na obiad? Jak znów makaron, to ja zaczne żreć pajdy ze smalcem, no i oczywiście z kiszonym ogórem. Nie, nie tym Ogórem z przedmieścia, tylko kiszonym ogórkiem. A, właśnie? Dlaczego ogórki są zielone? Zapytam sie pani. Albo cioci Wikipedii, bo wujek Google ostatnio mnie zawiódł. Dlaczego? Zapomniałam. Bądź co bądź mam traume z tego powodu. Lekcje zrobiłam? Och, zapomniałam! Aj tam, zawsze sie znajdzie jakiś jeleń co zrobi za mnie. Po co się przemęczać? Ooo, przypomniała sie sie piosenka! No to śpiewajta! I raz, i dwa, i trzy...

How can I decide what’s right?
when you’re clouding up my mind
I can’t win your losing fight,
all the time
How can I ever own what’s mine,
when you’re always taking sides
But you won’t take away my pride,
no not this time
Not this time…
How did we get here
When I used to know you so well
But how did we get here
I think I know
The truth is hiding in your eyes
and its hanging on your tongue
Just boiling in my blood
Bu...*

..o mój boże! Ale ja jestem przecież na koniu! Ok, no to chyba ta końska niedołęga już rozgrzana. Można kłusować. Nie w sensie polowania, oczywiście. No to kłus. Trach trach, łydka w ruch i idziem w kłus! Doszłam do wniosku, że nawet fajnie telepie. Umpa Umpa Umpa.. A właściwie, czemu ja nie anglezuje? Bo jadę wysiadywanym. Kto taką nazwę dał, tego nie idzie wysiedzieć, więc telepie sie jak Żyd po pustym skelpie. Ot co. Cicho, cicho, albo mam wrażenie, że lepiej wysiaduje, albo ten koń jakoś lepiej ciśnie. Dobra, stwierdziłam. Koń lepiej idzie. Oj, mój, mały, mój maleńki, weź nie sikaj do wanienki.. Jakie ja myśli mam, łooo! Jestem mistrzem rymów! I mistrzem ciętej riposty. Coś już mi tak sie nie chce telepać, części przednie mnie na to nie pozwalają. Ok, galop. Jedzieemy! Tarata tarata tarata uhuu! Ale jazda! Kto nie spróbował ten debil! Reeewelacja. Dobra, w kłus. Ale tym razem nie zezwalam na masakre. Idziemy jak ludzie, no i nie-ludzie. Dupa w górę, dupa w dół, dupa w górę, dupa w dół, dupa w góręęęę.. i sie pogubiłam. Nieważne, dojdę do tego jeszcze. Koniec tego, stęp musi być. Wodza w tył, i stęęęęęp. Hmmm... Ale z tego BiDzi fajny facet jest. Jakby tylko nie robił z siebie imbecyla na każdym kroku i nie wyrywał nauczycielki to bym się za niego wzięła. Albo nie, zmieniam zdanie. Ostatnio śmierdział jak cap. Chyba żadna nie chce mieć faceta o nazwie 'samiec kozy'. I ma krzywe zęby. O, to już jakiś powód jest. Ej, zaraz, która właściwie jest godzina?! 16:40. Koniec jazdy, kobyle w jego wieku nie wolno chodzić dłużej niż tę godzinę i dwadzieścia dwie minuty. Stóóóój. Zsiadam. Ciągnę młodego do stajni, omijam żółty śnieg. O, fuj. W stajni go rozsiodłuję, daję dere i zaciągam do boksu. Daje mu hot kissa na pożegnanie i żegnaj, kochanie, do jutra!

*Paramore 'Decode'


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Śro 11:07, 22 Gru 2010    Temat postu: Teren nr 1 by Bonsai

Stwierdzilam, że zamiast grzać zad na kaloryferze w ciepłym domku pójdę do konia, może coś ciekawego powie. Weszłam do stajni, szukam małego, ale go nadal nie widzę. O, jest! Śpi.. o jak słodko! Nie, to ja sie wycofam. Przyjdę jak sie maleństwo wymości.
Godzinę później słyszę, że już wstaje. Wyczyściłam go węglem (powiem, że położył się w niefajne miejsce). Stwierdziłam, że jestem do luftu, bo zapomniałam z siodlarni meneli. Ok, poszłam, ale nie zamknęłam boksu. Njó Món. Poszedł w pis duu. Luuudzie!! Pomocy!! Ganiałam za tym stworem ponad godzinę. Złapałam go podczas masakrowania płotu sąsiada. Może ten dziad tego nie zauważy.. Nie, napewno nie zauważy, przecież jest ślepy. I głuchy. I na bank ma problemy z prostatą. Nawet nie zauważyłam kiedy już dotarliśmy na stajnię. I weź tego parchła znowu czyść. O nie, idź brudny! Spojrzał na mnie jak na debila. Stary, no co? Uciekłeś i walisz błotem. I co ja mam z tobą zrobić? Nie patrz tak na mnie. Aaa! Twój wzrok mnie zabija! Ok, ok, już czyszczę, panie młodszy. Wyczyściłam i osiodłałam. Teren, ujeżdżalnia, hala, teren, ujeżdżalnia, hala, teren... [po 10 minutach] Teren! No to jedziemy. O Jezuuu, nie mogę sie wgramolić, przytyłam i nie moge zada dźwignąć. No nic, schudnę. Kiedyś tam. Łydka, w stęp. Prawa łydka, ustąp do prawego.. O tak. Idziemy na prawo. Jak najdalej od płotu sąsiada. Ej, mały, co ty tak bujasz? Aaa! Nie kładz sie! Łydka łydka łydka! Idź! Nie tu, nie tu, w prawoooo! O, idealnie. Idziemy. Dreptu dreptu dreptu.. Coś chłodnawo jest, ciekawe ile na minusie. O, sarenki, jakie śliczne! Mały, mały, spokojnie. Okej. Ale w tym roku jest zima. Normalnie metr śniegu. Przypomniało mi sie, jak szłam do Grzegorza po 'cukier' (a po co właściwie to nieważne, załóżmy, że to był cukier) to wpadłam w zaspe, ale tak, żeby wyjść, musiałam kopać tunel w śniegu. Dokopałam sie koło slepu, a do Grzesia nie poszłam. Biedak. To idzemy kłusem. Albo nie, bo sobie ściegna ponaciągasz. To drepczemy, ale trochę przyspiesz. Co to za chu chu sie tam kręci? Aa, gajowy. Dzień dobry, dowidzenia. Ostatnio go widziałam ze starą Mańką, tą z Krzechowa. Kurde, przecież ta kobieta to nie kobieta, tylko wstrętna maciora. Dosłownie. A brzydka- jak noc. I pewnie sie nie depiluje, fe. Ale on też super pro-elo Adonisem nie jest, więc sie dobrali. Dobra, mały skręć tu. No. Pośpiewamy coś? Nie, lepiej powtórzę sobie pierwszą zasadę dynamiki Newtona. Jeżeli na ciało nie działają żadne siły lub działające siły się... ważą.. nie, równoważą, o, to ciało pozostaje w spoczynku lub porusza się ruchem jednostajnie prostopadłym. Co to jest ruch prostopadły?! Kurde, magiczne olśnienie! PROSTOLINIOWYM! Umiem! Jaki ładny ptaszek, co nie, Księżo? Kupisz mi takiego na urodziny, co, mam racje? Wiedziałam, bo ty panią swoją kochasz, kochasz jak nic. A pani ci weterynarza zamówiła i kowala. Bedzie taru taru. Jak wrócimy to marchewki ci dam. A teraz powi... aaaa stój, gdzie pędzisz!! stój! zabijesz mnie i siebie! nas! I czego żeś sie wystraszył. A dobra, galopuj sobie, ja posiedzę. Jak sie uspokoisz to powiesz, ok? No. Tup tup tup. tup tup tup. Nie, przy tym tępie nie dochodzą do mnie żadne myśli. Na szczęście zwalnia. Ała, gałąź. Uważaj. Wracajmy do domu, co? Cały mokry jesteś, przeziębisz sie i co wtedy pani zrobi? Jak wrócimy ŻYWI to pani zagra ci na pianinie coś Debussy'ego. ''Clair de lune' na przykład. A teraz skręć tu. O, widzę już budynek południowy. I Volvera na pastwisku. Dobry znak. Jest i Singing! Siema chłopaki! Dobry śnieg! O, jest i stajnia północna. To ja schodzę. Aj em dałn. Chodź, chodź na solarkę, ale najpierw cie rozsiodłam. Popręg.. jeden pasek, drugi pasek.. przerzuć, bach, do góry i na drzwiczki. Ogłowie.. podgardle, nachrapnik, wodza do przodu, za potylicę do góry, do przodu i na siodło. Kantar na łeb i idziemy sie suszyć. A gdzie ja zapodziałam uwiąz? Jest. Zapinam. Idziemy. Siema, Rust. Boże, jak sie to ustrojstwo włącza? Tu przycisk jest. Włączony. Stawaj tu. Ależ ty mokry, a pognieciony! Jakby suka na tobie miot miała! Stój tu, ja pójdę po szczotę, przejade cie zanim cały wyschniesz. Szczoty Approvn.. o jest i Ksieżyca zgrzebełko. Już biegnę do ciebie. Szur szur. No, teraz wyglądasz jak koń! Wyschnął już. Łup, derka. Ok, do boksu. I marchewka obiecana. Debussy do wieży. Ok, mały, ja idę. Buziaki!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Śro 11:07, 22 Gru 2010    Temat postu: Wyjazd do miasta by Bonsai

Dzisiaj postanowiłam, że zabiore Pana Chłodka-Smrodka i pojedziemy razem do miasta, a co! No to gdzie jest ten cepik? Oooo, hej. Ale z ciebie smrodek. No to dobra, czyścimy. Szur szur... i szczur! Aaaa zabierzcie go ode mnie, salmonella, kiła, rzeżączka! Zaraz, co ja powiedziałam? Nie, te dwie ostatnie mi nie grożą. Ooo, joł Filemon, jednak to nie szczur. Smyru smyru, ale teraz kocie, wypieprzaj. Mam misje do zrobienia. O, magia! Mój koń jest czysty. To jeszcze mu warkocza walne na kicie i zasuwam po siodło. No, jest. Siodło. Ooo, trzeba kupić nowe puśliska. Ale to powiem Karolkowi jak do miasta będzie jechał. Wsiadam. Łydka. Idzieemy. Dreptu dreptu dreptu, a przed nami dłuuga droga. Śpiewamy? Śpiewamy! Njó, lubisz Hallelujah Goat? Nie? To polubisz, albo sie pożegnamy. Hie hie tfu.

That's the way it all will end
Die alone you never will
Hell is here unleash your tail

Well the lord above has never been on my side or
Your side, Hallelujah Goat
Walking through a fire like a soldier
Kicking the door, and kicking the devil's whore

That's the way it all will end
Die alone you never will
Hell is here unleash your tail

tail, tail... o fiuck zapomniałam co dalej. No nic, przynajmniej jesteśmy na miejscu, Njó. To idziemy do Teeesco? No bo Tesco-dla ciebie, dla rodziny. No to stój. A czemu ten zryp sie na mnie gapi. Ej, gówniarzu! Tak, do ciebie mówie! Czy nawet normalny człowiek na koniu nie może pod Tesco se podjechać?! Sam śmierdzisz jak nogi żula! A kup se arbuza*. Osz kur, pały idą. Cepik, uśmiechaj sie, i stój prosto. Dzień dobry. Tak, mój koń. Nie, nie ma wścieklizny. Chce pan posmyrać? Nie ma mowy. Spoko. Dlaczego mam sie stąd zabierać? To wolny kraj. Dobra, dobra, idę, nie chce mandatu. A spier. Chodź Banan, idziemy do domu. Wsiadłam i żeśmy se pojechali na hajze. Więcej tam nie wróce!


*arbuz. prosze sobie znaleźć dowcip w Internecie nt. dziecka spragnionego i głodnego w sklepie. Prosze przeczytać odpowiedź matki dziecka i będzie wtedy wszystko jasne. To takie małe nawiązanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Śro 11:07, 22 Gru 2010    Temat postu: Wstęp do skoków by Skrzydlata

Przyszłam do Distrib z zamiarem rozpoczęcia skoków z Księżycem. Jestem tu nie po raz pierwszy, więc wiem, gdzie co jest. Najpierw podeszłam do boksu ogiera i przywitałam się z nim. Nie był wrogo nastawiony, a cukierek w mojej dłoni bardzo mu się spodobał. Schrupał go ze smakiem, a ja wybyłam do siodlarni po siodło, ogłowie, szczotki i ochraniacze sportowe Księżyca. Wszystko to zaniosłam pod jego boks i wyprowadziłam ogiera na korytarz. Tam uwiązałam go do pierścienia i zaczęłam czyścić. Z początku zgrzebłem gumowym wyciągnęłam kurz z jego sierści. Zgrzebłem iglastym zebrałam wypadające włoski, a miękką zmiotłam cały syf z powierzchni ciała Moon’a. Po tym wyczesałam jego grzywę i ogon, a na koniec wyczyściłam mu kopyta. Osiodłałam ogierka i wyszłam z nim na halę, gdzie czekały na nas cztery przeszkódki. Miały najwyżej 40cm. Dodatkowo położyłam na ziemi drągi do dość szerokiego przejazdu. Z siodła wyciągnęłam strzemiona na odpowiednią dla siebie długość i trochę podpięłam popręg. Księżyc wdrygnął się lekko, kiedy dociskałam pas. Wsiadłam na niego lekko i spróbowałam zebrać. Ogierek obniżył łeb i zaczął rzuć lekko wędzidło. Ruszyłam energicznym stępem. Ogier pilnował tempa, chociaż czasami się zapominał i potrzebna była mu łydka, aby sobie przypomniał o utrzymywaniu dobrego tempa. Po niedługiej rozgrzewce zakłusowałam. Księżyc ruszył bez ładu i składu wyciągając szyję przed siebie i idąc jak jakiś wieśniak. Przez cały czas zbierałam go i nawet dobrze mi szło, głównie, kiedy robiliśmy serpentynę. Wymagało to od niego mocnego wygięcia, więc dla wygody zbierał się. Utrzymywałam ten stan (w każdym razie starałam się), kiedy robiliśmy ósemki i wolty. Ogier nie sprawiał dużych problemów, oprócz tego, że trochę się ciągnął i gdy zniżał łeb – opierał się na wędzidle. W nagrodę za opieranie się dostawał palcatem w okolicach łydki, co mi przypłacał lekkim barankiem, ale przestawał się opierać. Po kilkunastu ćwiczeniach przeszłam do stępa. Troszeczkę poluźniłam mu wodzę, aby wyciągnął nie co szyję. Nie przestając robić różnych ćwiczeń, poprowadziłam Księżyca wokół przeszkód. Okazało się, że tylko na nie patrzy z zainteresowaniem – nie reagował na nie ze strachem. Poklepałam go, kiedy przejechałam koło ostatniej przeszkody. Ruszyliśmy po raz kolejny kłusem. Ogierek przeszedł lepiej. Przypomniałam sobie, że trzeba poćwiczyć przejścia z chodu do chodu. W takim wypadku z kłusa zwolniłam go do stępa. Przeszedł całkiem całkiem. Po kilku krokach zatrzymałam się. Z tej pozycji ruszyłam kłusem. Nie było źle. Z kłusa zwolniłam do stępa. Było coraz lepiej. Po przejściu do kłusa i znowu do stępa, mogłam go pochwalić, ponieważ się starał. Przeszłam do kłusa i teraz trochę go wyciągnęłam. Nie miałam z tym problemu – wystarczyło, że lekko odpuściłam wodzę. W pewnym momencie wjechałam na woltę i lekko skróciłam kłusa. Kiedy już go zebrałam porządnie i ustaliłam trochę większą woltę, zagalopowałam. Ogierek bryknął kilka razy, ale poszedł zaraz galopem: nie zebrany, w szybkim galopie, machający nogami na wszystkie strony. Zwolniłam go do kłusa i zebrałam zwalniając. Znowu zagalopowałam, mocno wsiadając w kręgosłup konia, aby nie mógł bryknąć. No i tego nie zrobił, za to skulił uszy. Udało mi się go podebrać po kilku kołach. Już śmigaliśmy całkiem ładnie. Po kilku ładnych kołach zwolniłam do kłusa, szybko zmieniłam kierunek i zagalopowałam na drugą nogę. Tu już nie było tak wielkich problemów, więc było więcej ładnych kółek. Poklepałam go i przeszłam do kłusa. Zebranego nakierowałam na Cavaletti. Moon przeszedł, ale zahaczył kopytami o dwa ostatnie drągi. Nie poklepałam go, tylko szybko naprowadziłam drugi raz wzmacniając łydkę. Teraz przeszedł lepiej. Poklepałam i najechałam po raz kolejny. I tym razem się udało. Zmieniłam kierunek i najechałam trzy razy. Było dobrze i za każdym razem został pochwalony. W pewnym momencie zagalopowałam i skierowałam Księżyca na przeszkodę. Była to koperta o wysokości 40cm. Najazd był ładny, tyle, że albo ja go nie wyczuła, albo jemu coś nie wyszło bo skoczył za wcześnie i tyłem zhaczył drągi. Zwolniłam ogierka do stępa, zeszłam i poprawiłam przeszkodę. Chwilę po tym byłam z powrotem w siodle i galopowałam na kopertę. Tym razem dałam mu naprawdę silny impuls przed skokiem i udało się – wylecieliśmy wysoko i wylądowaliśmy dość daleko, aby nie zahaczyć żadnego drąga. Poklepałam go sowicie. Następna była również koperta, ale była chyba o trochę wyższa. Najechałam zebranym ogierem na przeszkodę. Księżyc potrzebował mocnej zachęty do dobrego skoku, ale ładnie skakał jak na młodego konia. Poklepałam go po drugim skoku. Kolejna była stacjonata 40cm. Najechaliśmy na nią z dość dużego najazdu. Tym razem dałam mu najsilniejszą zachętę, jaką mogłam i ogier poszybował bardzo wysoko. Poklepałam go mocno, a potem w podobnym stylu pokonaliśmy ostatnią stacjonatę. Moim zdaniem może skakać dość wysoko, ładnie mu to idzie. Ogiera przegalopowałam po jednym pełnym kole na jedną i drugą stronę, a po tym wykłusowałam i występowałam. W stępie dałam mu długą wodzę. Wróciłam z Księżycem do stajni i rozsiodłałam, potem wyczyściłam kopyta i założyłam derkę. Na koniec dałam ogierowi cukierka za wspaniałe sprawowanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Śro 11:08, 22 Gru 2010    Temat postu: Sprawozdanie nauki elemntów kl P by Bonsai

T1: stęp swobodny i pośredni
Oba stępy miał ćwiczone od początku, gdy został zajeżdżony. Rozluźniony, regularnie 'dreptający', Księżyc kładł kroki średniej długości. Koń poruszał sie energicznie, ale spokojnie, stawiając równe, stanowcze kroki, a ja utrzymywałam stały, lekki i delikatny kontakt na wodzach przy stępie pośrednim. Stęp swobodny ćwiczyliśmy zawsze pod koniec i na początku jazdy, gdy koń był już całkowicie rozluźniony, pozwalałam na pełna swobodę w wyciągnięciu i obniżeniu głowy i szyi. Wodze były całkowicie luźne.
Stęp swobodny oceniam na 5+
Stęp pośredni na 5

T2: kłus roboczy
Młody koń odnalazł sam swoja najlepszą równowagę. Ten typ kłusa był tak samo ćwiczony od początku zajeżdżenia.
W kłusie roboczym koń poruszał się naprzód w równowadze, silnymi, równymi i elastycznymi krokami. Wykazywał dobrą akcję pęcin, lecz na początku miał problemy z impulsem. Gdy w końcu załapał o co chodzi kłus nabrał wyrazu.
Oceniam na 6

T3: Galop roboczy
Tak jak stęp i kłus, galop roboczy wykonywał od początku gdy został ujeżdżony. Więc z tym też nie było problemów. Szedł w równowadze, przechodził do niego z impulsem.
Oceniam na 5+

T4: Kontrgalop
I z tym był największy problem. Księżyc nie bardzo miał ochotę na zmianę nogi, ale trochę przymuszony zmieniał. Za każdym razem, gdy wykonał poprawnie był chwalony.
Oceniam na 3+

T5: Kontrgalop jeszcze raz.
I tym razem już było o wiele lepiej. Księżyc elegancko zmieniał nogi, wykonywał to z impulsem. Wydaje mi się, że na poprzedniej lekcji po prostu to nie był jego dzień.
Oceniam na 5

cdn. (wszystko jest, tylko muszę wrzucić.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Śro 11:09, 22 Gru 2010    Temat postu: Małe skoki z Kaną

Przyjechałam do Księżyca w Nowiu by przeprowadzić z nim trening skokowy. Dzień był raczej pochmurny, ale ciepły. Spotkałam Pii, która oprowadziła mnie po stajni. Na koniec zaprowadziła mnie do Księżyca. Ogier stał i wyglądał spokojnie z boksu. Pii zostawiła mnie sam na sam z ogierem ;p podeszłam do jego boksu. Spojrzał na mnie troszkę dziwnie. Podeszłam do niego uśmiechnięta - no hej, wielkoludzie - przywitałam się, widząc że jest na prawdę duży ;D gdy wyciągnęłam do niego rękę z cukierkiem, zjadł go. Pogłaskałam go, a potem weszłam do jego boksu. Ogier stał całkiem spokojnie. Założyłam mu kantar i wyszliśmy na zewnątrz. Księżyc szedł całkiem spokojnie i kiedy go przywiązałam do czyszczenia też się nie stawiał. Pogłaskałam go - dobry koń - wzięłam szczotki i zaczęłam energicznie go czyścić. Trochę się odsuwał, ale szybko mi z nim poszło. Kopyta też ładnie podawał. Na koniec rozczesałam mu grzywę i ogon. Kiedy był już czysty, założyłam mu czaprak z siodłem i ogłowie. Stał spokojnie przy zapinaniu popręgu i wędzidło też przyjął bez większych problemów. Poklepałam go. Na koniec założyłam mu ochraniacze na nogi i poszliśmy na halę. Po drodze założyłam kask i wzięłam lonże i bacik.

Na hali porozstawiałam przeszkody (koperty, cavaletti i drągi). Kiedy wszystko było gotowe przypięłam Księżycowi lonże i zaczęłam go lonżować na rozgrzewkę. Na początek stęp. Ogierek na początku się ociąga, ale zacmokałam i ruszył energicznie. Pochwaliłam go. Po kilku minutach zmieniłam kierunek. Ogier pracował bardzo chętnie. Szedł równym i energicznym stępie. Po chwili zacmokałam i uderzyłam batem o ziemię, żeby zakłusował. Księżyc płynnie przeszedł do kłusa. Miał dosyć wysoką akcję nóg. Pochwaliłam go. Po kilku minutach znów zmiana kierunku, a potem zatrzymanie. Przeszłam z nim na drągi. Prowadziłam go kilka razy. Całkiem ładnie mu szło. Pochwaliłam go. Potem znów zaczęłam go lonżować. Stęp - kłus - stęp - kłus i takie przejścia. Cały czas pilnowałam by nie zmieniał tępa i żeby ładnie przechodził przez drągi. Po kilku minutach znów stop i zaprowadziłam go do cavaletti. Kiedy go lonżowałam kłusem musiał przeskoczyć. Na początek przechodził, a potem dawałam mu znak głosem i batem i poskutkowało. Pochwaliłam go. Jeszcze kilka skoków, a potem zaczęłam biec z nim i przeskoczyliśmy kopertkę 30 cm. Ogier ładnie skoczył. Poklepałam go. Odpięłam lonże i podpięłam popręg. Wyregulowałam strzemiona i usiadłam w siodło. Księżyc ruszył stępem, więc pół paradę i zwolniłam go. Kiedy już siedziałam wygodnie dałam znak dosiadem do stępu. Przeszliśmy przez drągi. Księżyc ładnie przez nie przechodził. Po kilku minutach, łydka do kłusa. Znów ta sama płynność. Jego kłus nie był zbyt wygodny i ogólnie czułam się dziwnie na tak wysokim koniu. Poklepałam go. Szedł energicznie do przodu. Przejście przez drągi, a potem najechaliśmy na rząd cavaletti. Przy każdej przeszkodzie dawałam mu jasny znak do skoku. Księżyc przeskoczył każdą przeszkodę. Pochwaliłam go i dałam znak do galopu. Zaczął biec bardzo szybko. Dałam mu chwilę się wybiegać, a potem pół paradami zaczęłam go zwalniać. Kiedy go zebrałam, zrobiliśmy kilka kółek, a potem skoczyliśmy kopertę 30 cm. Przed przeszkodą ogier chciał uciec, ale przytrzymałam go i kazałam skoczyć. Przed przeszkodą mocna łydka i ogier mocno się wybił. Ładnie przeskoczył i spokojnie wylądowaliśmy. Poklepałam go. Dzisiaj świetnie sobie radził. Zwolniłam go do kłusa i naprowadziłam na kopertę 50 cm. Księżyc na początku się wahał, ale popędziłam go i ładnie najechaliśmy. Księżyc mocno się wybił i całkiem ładnie przeskoczył. Poklepałam go i ciągle chwaliłam. Świetnie się spisał. Postanowiłam kończyć. Ok. 30 minut spędziłam na rozstępowanie, a potem poszliśmy przed stajnie.

Przed stajnią ściągnęłam cały sprzęt, wytarłam z potu i kurzu, założyłam derkę i zaprowadziłam do boksu. Odnalazłam Pii i rozliczyłam się z nią potem pojechałam do domu. Księżyc spisał się na medal.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nojec
Pracownik



Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Star Horses

PostWysłany: Śro 11:09, 22 Gru 2010    Temat postu: Zawody w Boucheronie - opinia Goldi

Jeszcze dużo pracy przed wami. Koń jest jeszcze bardzo młody jednak myślę, że mógłby być całkiem dobrym ujeżdżeniowcem. Ale teraz, podstawą są ćwiczenia oparte na wzajemnym zaufaniu. Poprawa równowagi, zwiększenie impulsu, praca na wędzidle i poprawa posłuszeństwa. Najważniejsza w waszym przypadku, jest komunikacja. Nie zawsze się dogadujecie przez zwyczajny brak porozumienia, musicie to jak najszybciej odbudować, powoli, małymi kroczkami. W przypadku konia posługujesz się pomocami, aby się z nim skomunikować. W dyscyplinie ujeżdżenia możesz korzystać z trzech metod rozmowy z koniem: z użycia wodzy, użycia łydki i użycia dosiadu. Wierzę w Wasze możliwości i mam nadzieję, że zobaczę Was niedługo na podium.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gren




Dołączył: 08 Lut 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:11, 11 Lut 2011    Temat postu:

Dzisiaj postawowiłam wziąć Moon'a na trening ujeżdżeniowy. Przyjechałam do stajni centralnej, i wzięłam cały jego sprzęt. Najpierw wzięłam się za czyszczenie, był brudny więc trochę mi to zajęło. Po 20minutowym doprowadzania karuska do czystości, zaczęłam go siodłać, z tym akurat szybko poszło. Złapałam za wodzę, wyszliśmy z boksu przed stajnie gdzie opuściłam strzemiona i wsiadłam na niego. Ruszyliśmy w stronę maneżu. Tam jeszcze chwilę pokręciliśmy się w stępie na luźnych wodzach, po czym nabrałam lekki kontakt z jego pyskiem, nakłaniając go do rzucia z ręki. Moon starał się, opuszczał głowę, nawet w niektórych momentach "mamlał" wędzidełko co spowodowało, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. W tym rzyciu porobiliśmy volty, przekątne, serpentynki. W końcu dałam mu sygnał do kłusa, ogier ruszył szybkim energicznym kłusem, przy tym wyryjając mi trochę główkę do góry, jednak szybko to skorygowałam. W kłusie robiliśmy to samo co w stępie czyli dużo volt, serpentynek, zmian kierunku. New Moon szedł bardzo ładnie do przodu widać, że jest chętny. Zad dobrze pracował chociaż w pewnych momentach czułam jak "zostawia" go za sobą. Po rozprężającym kłusię przeszliśmy do stępa, sprawdziłam popręg, chwilka stępa i weszliśmy na mocniejszy kontakt. Był trochę sztywny na prawo, w lewo masełko. Starałam się rozluźniać go na to prawo żeby nam się lepiej pracowało i po jakimś czasie udało mi się to. Moon ładnie szedł, poćwiczyliśmy sobie poszeżanie volt, czasami gubił rytm i wypadał mi łopatką z koła ale szybko dało się go "naprawić". Po voltach wzięliśmy się za przejścia z kłusa do stępa i na odwrót. Początkowe przejscia były takie sobie, trochę wychodził mi z kontaktu i bardziej angażował przód niż zad, jednak po paru próbach konio skumał o co chodzi i przejscia były świetne. Po jeszcze kilku przejściach z kłusa do stępa, czas na przejścia z kłusa do stój i ze stój do kłusa. Już nie wychodził mi z kontaktu, ładnie angażował zad, jednak na początku szedł trochę na pamięć i parę razy zdażyło mu się zrobić parę kroków stępa, ale ogólnie jestem zadowolona. Po przejściach wzieliśmy się za wyciągnięcia w kłusie. Ogier rewelacyjnie machał nogami! ŁAŁ - to tyle co mam do powiedzenia na temat jego wydłużeń kroku w kłusie! Po takim pokazie trzeba trochę odpocząć. Parę minut luźnego stępa i czas na galop. Złapałam kontakt, dałam łydkę do kłusa a nastepnie do galopu. Kary ma bardzo wygodny galop moim zdaniem, fajną obszerną foule. W galopie znowu maglowaliśmy volty i fajnie one wychodziły, nie tracił tempa na nich i prowadził sie bardzo dobrze. Porobilismy także przejscia z kłusa do galopu i z galopu do kłsusa. Nie było problemów, chłopak się starał. Bardzo fajnie działa na pomoce i na głos. Po kalopie, kłus w rzuciu, niemalże dotykał nosem ziemi, napracował się Smile. Po kłusie do stępa, rzuciłam mu wodzę, poklepałam mocno i 15 min końcowego stępa. Zsiadłam z niego, poszłam do stajni żeby go rozsiodłać. Szybko poszło, odniosłam sprzęt i na chwilkę jeszcze wróciłam do czarnuszka. Dostał odemnie jabuszko i marchewkę, mniami Smile Pożegnałam sie z nim i wyszłam ze stajni.

Fajny rumak Smile ambitny i chętny do pracy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuzka




Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:06, 11 Lut 2011    Temat postu:

Podjechałam do SC żeby trochę pojeździć z Księżyckiem. Wyczyszczenie go zajęło mi dużo czasu. Osiodłanie poszło szybko. Mój ty kochany brudasie. Wsiadłam na ogiera i pojechałam w las. Drogę nam przebiegł zając ale się tym nie przejęliśmy. Podjechaliśmy na pagórek. Pochyliłam się w siodle a koń pochylił się do przodu i ciągnął w górę. Na szczycie sapnął. No kolego. Wysokie to to nie było. On dumny ze swego wyczynu jechał dalej stępem. Pogłaskałam go po łopatce w ramach nagłego przypływu przywiązania. Dałam mu znak do kłusa. Ogier przesuwał sterty liści kopytami nie patrząc pod siebie. Patrzał na wprost. Przeleciał jakiś ptak. Księżycek parsknął i napiął mięśnie. Powiedziałam coś miłego i dałam mu znak że jeszcze kłusujemy. Proszę! A co to? Obok nas idzie kłusem jakaś mała sarenka. Zatrzymaliśmy się. New Moon wąchał z zainteresowaniem kopytnego gdy przygalopował do nas jeleń ze stadem i popatrzał na nas. Postanowiłam jechać za nim. Księżyc jechał kłusem ze stadem a na nim ja. I zobaczyliśmy piękną polanę usłaną kwiatami. Pozwoliłam mu skubnąć i pojechaliśmy dalej. Za zakrętem zagalopowałam. Koń galopował miękko dopóki nie zobaczył kłody. Pochyliłam się w siodle a ogier skoczył. Potem poczułam miękkie lądowanie. Pogłaskałam go po łopatce i dalej jechaliśmy galopem. Minęliśmy jezioro. New Moon parskał i rzucał głowa, więc oddałam mu trochę wodzy. Przestał. Jedziemy dalej kłusem. Skoczyliśmy coś w kłusie i za głazem do stępa, bo widziałam SC. Po przyjeździe pogłaskałam go i popłakałam mu trochę w łopatkę. Tak go chciałam zaadoptować. Rozsiodłałam go nadal chlipiąc. Założyłam mu kantar i wypuściłam na padok. Ogier zatrzymał się przy mnie i oparł mi łeb na ramieniu. Tak kochany zrobie co tylko możliwe i pozdrowię Inside'a. I odjechałam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gren




Dołączył: 08 Lut 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:17, 19 Lut 2011    Temat postu:

Przyjechałam do Stajni Centralnej z planami aby wziąć Księzyca na trening skokowy. Wyczyściłam go, przygotowałam sobie sprzęt do siodłania ale najpierw poszłam ustawić parkur. Ustawiłam krócitki parkurek składający się z 5 przeszkód i jakieś drągi na rozgrzewkę. Przeszkody ustawione więc mogłam wracać do Moon'a. Osiodłałam karuska i wyszliśmy na plac, tam wsiadłam na niego i zaczęliśmy stępować na luźnej wodzy. Chodziliśmy do okoła przeszkód, pokazywałam mu je i pomału oswajałam z nimi i z trasą. Po luźnym stępie nabrałam znowu kontakt do rzucia z ręki, ładnie podstawił zadek i opuścił główkę na dół.

CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Crunchy




Dołączył: 02 Mar 2011
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 10:17, 29 Sie 2011    Temat postu:

No, koń ubrany. jest dobrze. Zawołałam jakąś dziewczynę żeby chwilę przy nim postała. Sama poszłam na halę. Tu stojaki, i tu, i jeszcze tu. Pierwsza stacjonata, tam podwójna, tu drągi. Ufff... nie mogę. Za ciężko. Palcem poleciałam po przeszkodach. Stacjonata, cavaletti, szereg, drągi, koperta. Później się podwyższy, teraz nie mam czasu. Wróciłam do Moona. Stał sobie grzecznie. Założyłam toczek, odpięłam małego i poszliśmy na halę. Nawet się słuchał. No, nie bój się to tylko ptak. Sikorka... chyba. Dobra, nie wal konia tylko chodź. No! Bez takich mi tu. Okej. Drzwi tylko przymknę... Chodź. No nie szarp się jak ci popręg dopinam. Ale z ciebie grubas!

CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin