|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Blacky
Bywalec
Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Śro 6:40, 26 Sie 2009 Temat postu: Magic Dancer - Odwiedziny |
|
|
Miejsce gdzie piszecie odwiedziny.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Rastamanka
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 8:45, 31 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Wstałam dość wcześnie, a więc postanowiłam pojechać do SC. Szybko ubrałam się i pojechałam. Gdy byłam na miejscu, poszłam do Magic Dancera. Koń leżał i odpoczywał. Otworzyłam drzwi boksu i powolutku zbliżyłam się do niego. ukucnęłam przy nim i przytuliłam się. Dałam mu smakołyka i poklepałam po szyji. Wyszłam z boksu i zamknęłam drzwi. DO siodlarni poszłam szybszym tepem po skrzynkę Dancera. Wracając do boksu z skrzynką koń słyszał jak nadchodzę i postanowił się podnieść. Postawiłam skrzynkę przed boksem i ponownie weszłam do Tancerza. Zciągnęłam mu derkę w której został na noc po treningu. Odłożyłam jąna wieszak i wzięłam kantar i uwiąz ze skrzynki. Założyłam mu go i wyprowadziłam go na korytarz. Wzięłam plastikowe zgrzebło i wyczyściłam konia. Nie był brudny, nie miał żadnych zaklejek bo przecież stał w derce. Następnie szczotką z włosia otarłam konia z kurzu. Na koniec przejechałam jego sierść szczotką połyskową, żeby pięknie wyglądał. Później schyliłam się po kopystkę i poprosiłam konia o prawą przednią kończyne. Nie chciał jej dać za Chiny. Upierał się i odsuwał, jednak szybko złapałm nogę i wyczyściłam mu dokładnie kopyto.(trochę się z nim poszarpałam). I taką przygodę miałam z wszystkimi czterama kopytkami. Następnie wzięłam szczotke do grzywy i ogona i rozczesałam te właśnie miejsca. Następnie przetarłam nawilżolą chusteczką jego oczka. A małą gąbką wyczyściłam mu chrapki. Później wzięłam wiadro z letnia wodą i szczotke do kopyt. Zamoczyłam w wodzie szczotke i zaczęłam czyścić puszkę kopyta. Zaczęłam od prawej przedniej i leciałam przeciwnie do poruszajacych się wskazówek zegara. Po wyczyszczeniu puszki kopyta, poczekałam chwilkę żeby troche podeschły i posmarowałam je smarem. Gdy skończyłam zaczęłam rozmawiać z koniem. Jakoś na początku miał na to wylewke ale później zaczęło go coś interesować. Zaczął mnie wąchać. Zdziwiłam się. Mówiłam do neigo i mówiłam, jednak od ciągne mnie wąchał. Pogłaskałam bo po chrapkach. Po jakimś czasie koń zaczął łapac moją kieszeń.
- A to na to czekałeś łakomczuchu - powiedziałam i dałam mu smakołyka.
Po jego zjedzeniu Dancer zaczął pokazywać swoje piękne zęby. Gdy skończył zerknęłam na zegarek.
- Ojej już tak późno. Zegarem pokazywał godzinę 10.
- No ładnie siedze u Ciebie już 2 godziny. Założyłam mu ponownie derkę i schowałam go do boksu. Na porzegnanie mocno przytuliłam go i pocałowoałam w jego urocze chrapki. Do zabaczenia, możliwe ze jeszcze dzis do Ciebie wpadnę malutki ;*/. - powiedziałam do Magic Dancera i zciągnęła mu kantar. Powiesiłam go na uchwycie przed boksem. Następnie posprzątałam po sobie i zaniosłam jego skrzynkę do siodlarni. Szybko poleciałam do paszarni, wzięłam wiaderko i miarkę. Nasypałam mu dwie miarki musli. Pobiegłam i wspypałam mu do żłobu.
- Smacznego Tancerzu.
Koń od razu "żucił" się na jedzenie. A ja poszłam do auta i pojechałam do domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joanne
Stały bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 12:03, 22 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Gdy odpoczęłam chwilę po szorowaniu Magota postanowiłam odwiedzić Magic Dancera. Ogier stał smętnie w boksie od dłuższego czasu. Gdy przyszłam po raz kolejny spora ilość końskich głów wychyliła się zza drzwi boksów. Był tam też rusy łepek Dancera. Ogier nie miał zbyt przyjaznej miny, jednak za spokojem zbliżyłam się do niego na odległość 1 metra. Koń lekko skulił uszy, więc wyciągnęłam z kieszeni smakołyka i ułożyłam na otwartej dłoni, którą lekko wysunęłam w jego stronę. Kasztan spojrzał na niego nieufnie, po czym się rozchmurzył i wyciągnął głowę w stronę cukierka. Podeszłam krok bliżej wysuwając też trochę do przodu rękę. Magic lekko się schował, ale po chwili znów wyciągnął pyszczek po smakołyka. Wyciągnęłam dłoń w jego stronę tak, by mógł go zabrać. Kasztan szybko pochłonął cukierka i długo przeżuwał uważnie mnie obserwując. Przysunęłam się do niego jeszcze trochę i wyciągnęłam kolejnego smakołyka. Tym razem dłoń trzymałam przy sobie. Ogier ostrożnie zbliżył się chrapami do mojej kurtki, po czym szybko zwinął cukierka z dłoni. Kiedy go przeżuwał podeszłam już do drzwi boksu, oparłam się o nie i zaczęłam gładzić kasztana po szyi mówiąc spokojnym głosem. Ogier raz czy dwa skulił się ale po chwili stał już spokojny tuż obok mnie.
-Super Dancer - Powiedziałam klepiąc go po szyi po czym wzięłam w dłoń kantar z uwiązem, otworzyłam drzwi do boksu i weszłam do środka. Kasztan skulił się i machnął łbem kilka razy. Bez wahania podeszłam do niego, pogładziłam po szyi i nie czekając na reakcję założyłam ostrożnie kantar, do którego dopięłam uwiąz. koń z lekka zdezorientowany patrzył na mnie chwilę, po czym znów zrobił groźną minę. Zaczęłam gładzić go po szyi i mówić do niego spokojnym głosem. Po chwili kasztan się rozluźnił i stał spokojnie czekając na moje propozycje. Postanowiłam wyjść z nim na plac, gdzie planowałam go wyczyścić szczotkami, które już tylko na to czekały. Pociągnęłam lekko za uwiąz i ruszyliśmy w stronę wyjścia na dwór. Magic był rosłym koniem, kilka razy w ramach rozrywki mnie przeciągnął a to w prawo, a to w lewo, a to do przodu, jednak udało mi się go w końcu doprowadzić do porządku.
Na miejscu uwiązałam go krótko, poklepałam a z skrzynki wyciągnęłam twardą szczotkę. Zaczęłam nią dość delikatnie rozczesywać niewielką ilość zlepek na sierści ogiera, który wstępnie bardzo się wiercił, jednak po dwóch uwagach stanął grzecznie w miejscu i zaczął bawić się uwiązem. 'A niech się bawi' pomyślałam i wróciłam do rozczesywania jego rudej sierści. Poszło szybko i łatwo, więc po chwili pucowałam ogra włosianką. Magic był stosunkowo czysty, więc i z tym poszło w miarę szybko, po za kilkoma sprzeczkami. Ale cóż...kto się czubi ten się lubi Gdy skończyłam z włosianką konio wyglądał o wiele lepiej. Pozostały mi tylko kopyta, grzywa oraz ogon, za które od razu się wzięłam. Dokładnie rozczesałam i przycięłam z lekka grzywę, to samo zrobiłam z ogonem. Łącznie zajęło mi to może nieco ponad 15 minut, więc nieźle Pochwaliłam Magica za dobre zachowanie i z skrzynki wyciągnęłam kopystkę. Chwila stania w bezruchu i ruszamy. Lewa przednia - ładnie, choć nieco za ambitnie podana (czyt. mało nie dostałam kopa), lewa tylna - opornie, ale podana i ładnie utrzymana, w miarę czysta, prawa przednia - bardzo ładnie, szybko poszło, prawa tylna - jeden wymach (powietrze trzeba kopnąć, bo jest zue) a potem już ładnie. Podsumowując: nieźle Kopyta ogier miał czyste, więc długo nie musiał trzymać nóg w górze. Pochwaliłam za w miarę dobre zachowanie, zamknęłam skrzynkę i odwiązałam znudzonego już konia. Postanowiłam puścić go na piaszczysty padok i trochę poprzeganiać, by zlikwidować nadmiar energii. Tak tez zrobiliśmy. Po zamknięciu bramki od jednego z padoków spuściłam kasztana i pogoniłam do galopu. Magic Dancer wypruł przed siebie z kilkoma seriami mocnych bryknięć, po czym galopował wzdłuż barierek rżąc raz po raz i robiąc gwałtowne zwroty kierunku.Ja tylko stałam pośrodku i czasem strzelałam uwiązem by go pogonić. Po dłuższej chwili kasztan zaczął zwalniać, przestał rżeć, aż w końcu tylko kłusował wzdłuż barierki ukazując swój potencjał i znakomity ruch. Ja usiadłam na piasku i zwinęłam uwiąz. Patrzyłam, jak to czasem nagle staje, patrzy się gdzieś i chwilę potem wypruwa galopem w bok strzelając baranka czy coś. Tak minęło conajmniej 15 minut. W końcu Magic zwolnił do stępa i spokojnie zaczął chodzić po placu, czasem przystając, czasem ruszając na chwilkę kłusem bądź galopem, a kilka razy się też wytarzał. W końcu podszedł i do mnie, mając już dość pobytu na pustym placu bez trawy i całej reszty. Pogładziłam go po nosie, dopięłam do kantara uwiąz, wstałam i ruszyliśmy w stronę bramki. Wróciliśmy na plac, gdzie włosianką otrzepałam kasztana z piachu i kurzu, następnie wracamy do stajni. Odstawiłam rudzielca do boksu, tam dałam mu jabłko i wyklepałam porządnie w podzięce za wspólnie spędzony czas. Po chwili wyszłam z boksu, zamknęłam drzwi na zasuwę, kantar i wuiąz powiesiłam na haczyku i ruszyłam dalej oglądając się jeszcze do tyłu. Widząc o wiele pogodniejszego i lepiej wyglądającego konia uśmiechnęłam się, bo uszczęśliwianie innych było najbardziej cieszącą mnie rzeczą.
słów: 821
+ 320 hrs
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roselle
Większy wolontariusz
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 19:31, 22 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Z braku innych ciekawych zajęć, postanowiłam pojechać do Stajni Centralnej.
Droga niemiłosiernie mi się dłużyła, jednak już po chwili moim oczom ukazała się przyjemna posiadłość. Zaparkowałam samochód przed bramą i ruszyłam do stajni. Nie było widać tam żywej duszy, toteż pomyślałam, że pomęczę trochę Dansika moją skromną osobą.
Poszłam do stajni dla ogierów. Przywitało mnie wesołe rżenie każdego z nich. Podeszłam do boksu kasztanka. Ogierek trącił mnie głową i cichutko zarżał. Wyciągnęłam z kieszeni smaczka i podałam mu go. Spałaszował ze smakiem
Otworzyłam boks i wsunęłam się szybko do niego. Czas na mizianko xd
Ogier był bardzo skory do pieszczoch. Co rusz wsadzał mi łeb pod pachę, albo skubał delkatnie rąbek kurtki zachęcając do dalszego głaskania. Złapałam go za biały pyszczek i mocno ucałowałam w różowe chrapki. Koń w odpowiedzi wyrwał łeb i prychnął z poirytowaniem. Zaśmiałam się pod nosem i zauwazywszy, że ogier jest niemiłosiernie brudny postanowiłam doprowadzić go do porządku. Poszłam do siodlarni i zabrałam z tamtąd skrzynkę z przyborami do czyszczenia Danca oraz jego kantar i uwiąz. Wróciłam przed boks konia i zabrałam się za gruntowne czyszczenie. Najpierw wsunęłam mu na pysk kantar. Obyło się bez problemów, nie zadzierał głowy tylko grzecznie pozwolił na założenie kantarka. Przypięłam uwiąz, a następnie krótko go uwiązałam aby nie krecił się po całym boksie. Na początek zajęłam się zaklejkami z grzbietu i łopatek. Trochę tego było, więc dokłądne usunięcie ich zajęło mi sporo czasu.
Problemem okazały się zaklejki na brzuchu. Gdy tylko dotknęłam tego miejsca, Dancer skulił uszy, zgrzytnął zębami i machnął tylną nóżką.
Skarciłam go za takie zachowanie, ale też wiedziałam, że nie lubi majstrowania w tych okolicach. Dokończyłam co zaczęłam, nie zwracając uwagi na fochy Tancerza.
Gdy koń był względnie czysty, zanęłam się jego kopytami. Nie było problemu z podawaniem nóg, aczkolwiek podnosił je zbyt energicznie, przez co prawie dostawałam kopniaka.
Kiedy kopytka były wyczyszczone, została mi tylko grzywa i ogon. Grzywę łądnie wyczesałam, ogon przebrałam i wyciągnęłam z niego różne fafrocle. Na koniec przeczyściłam chrapy czystą gąbką i finito.
Odpięłam ogierkowi uwiąz i zdjęłam kantar. Dałam ostatniego całusa w chrapy oraz podarowałam jabłuszko. Pobyłam z nim jeszcze przez chwilę, po czym poszłam do biura aby podpisać dokumenty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Roselle
Większy wolontariusz
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:23, 01 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Wpadłam dzisiaj na chwilę do SC. Od razu pobiegłam do stajni dla ogierów.
-Szlag...- mruknęłam kiedy znalazłam się twarzą w śniegu. Jednak bieganie po zaspach to nie jest dobry pomysł. Wstałam, otrzepałam się i z niezmienionym entuzjazmem skierowałam swe kroki do Dancera.
-Czeeeeść, Słońce- mruknełam łagodnie, po czym wyciągnełam łapkę z marchewa. Ogier z zainteresowaniem wychylił głowę z boksu i chapnął przysmak. Kiedy go pałaszował, wślizgnęłam się do jego boksu ze szczotkami i trochę go przeczyściłam. Dansio chyba miał dzisiaj dobry dzień, bowiem rozkoszował się masażem i z zadowoleniem mrużył oczyska. Kiedy koń był względnie czysty, postanowiłam, że pójdziemy na spacer. Założyłam mu derkę, bo na dworze było około -10*C. Przypiełam uwiąz i na śnieg!
Ogier z wielką ochotą opuścił boks. Postawił uszy na sztorc i kiedy byliśmy poza budynkiem, głośno zarżał wyrażając tym swoje zadowolenie. Przez chwilę cieszyłam się jego obecnością przy moim boku, jednak nie trwało to dłużej niż 5 minut, bowiem ogier stwierdził, że sobie pobiega. Nie zważając na mnie ruszył szybkim kłusem rżąc przy tym i machając wesoło głową. Zaparłam się mocno nogami, jednak nie było łatwe utrzymac równowagi przy takim podłozu... Na szczeście Dancer się zatrzymał. Odetchnełam z ulgą...
-Co Młody, za dużo energii? -powiedziałam z usmiechem. Ten tylko prychnał mi w twarz. Pokręciłam ze zrezygnowaniem głowa i stwierdziłam, że dla naszego bezpieczeństwa wypuszczę Magicznego na mały padok. Jak pomyślałam tak zrobiłam. puściłam ogiera na mały wybieg. Ten gdy tylko poczuł wolność, puścił się biegiem strzelając baranki na śniegu. Z ochotą chował pysk w zaspach. Patrzyłam z podziwem na tego rosłego, umięsnionego konia. Coraz bardziej mnie do niego ciągnęło...
Kiedy ogier juz się wyszalał i spożytkował nadmiar energii, przykłusował do mnie. Trącił mnie noskiem i popatrzył w dal. Poklepałam go, przypięłam uwiąz i dałam smaczka. Stępowaliśmy jeszcze dookoła stajni aby trochę chłopak ochłonął. Następnie wrócilismy do stajni, bo zbliżała się pora obiadu dla koni. Wprowadziłam go do boksu, zdjęłam derkę, dałam ostatniego buziaka w mleczny nosek i musiałam leciec do domu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|