|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nojec
Pracownik
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Star Horses
|
Wysłany: Nie 16:29, 11 Gru 2011 Temat postu: Odwiedziny [Arcadia] |
|
|
Miejsce do odwiedzin
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
chocky
Mały wolontariusz
Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 124
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 21:12, 03 Sty 2012 Temat postu: |
|
|
Całe wieki nie zaglądałam do Stajni Centralnej, pochłonięta byłam bowiem moją niedawno zaadoptowaną klaczą, Kiss Me. Dzisiejszego wieczoru znalazłam jednak chwilę i pakując wór marchewek do bagażnika, ruszyłam w stronę owego ośrodka. Zaparkowałam swój samochód, wysiadając i zatrzaskując drzwiczki. Założyłam na ramię plecak, zaś do dłoni wzięłam przekąski dla moich podopiecznych, i nie tylko, rzecz jasna. Stajnię oświetlało słabe światło latarni, tylnia część była pochłonięta jednak w mroku. Otworzyłam bukowe drzwi, które zaskrzypiały, powodując poruszenie w boksach. Poczułam na sobie ciekawskie spojrzenia, niektóre przestraszone, lecz pełne nadziei. Widząc urocze mordki, nie mogłam smutno się nie uśmiechnąć. Wrzuciłam do żłobu każdego konia po dwie, dorodne marchewki, a te zajęły się pałaszowaniem smakołyków. Jedna para oczu spoglądała na mnie jednak wyjątkowo uważnie, kierując uszy w stronę potylicy. Od razu poznałam przepiękną holenderkę, którą miałam się opiekować. Jej sierść, koloru brudno kasztanowatego, nie lśniła się, a na jej bokach znajdowały się zaklejki. Nieprzerwana grzywka, przekładała się na obie strony, a kosmyki układały się w nieładzie na jej szyi. Nie wyglądała jak najgorzej, jednakże potencjalny adoptujący mógłby się zrazić widząc jej skołtuniony ogonek, czy gnijące kopyta. Zatrzymałam się pod jej boksem, zostawiając jednak odległość pomiędzy drzwiczkami, a miejscem, którym stałam. Zacmokałam zachęcająco, wyczekując jakiegoś poruszenia.
- Dzień dobry, Arcadia - Mruknęłam, gdy tylko klacz delikatnie wychyliła się zza drzwiczek, łypiąc na mnie uważnie okiem. Podeszłam nieco bliżej, wyciągając dłoń w stronę jej pyszczka. Trąciła mnie chrapami, zaraz "chowając pod się" łebek, i spoglądając na mnie uważnie. Przekupiłam ją jedną marchewką i weszłam do boksu, nakładając na pysk taśmowy kantarek. Wyprowadziłam z boksu, a ta dumnie kroczyła u mojego boku, bujając zbyt długim ogonem, wyciągając swoją sylwetkę. Zarżała raz, krótko, acz melodyjnie, wywołując chwilowe poruszenie. Przywiązałam ją na dwa uwiązy i otworzyłam kuferek z przyrządami do pielęgnacji. W ruch poszło zgrzebło i szczotka włosiana. Wpierw rozczesałam derkę zaklejek, które zdobiło jej smukłe ciało, następnie pozbyłam się zanieczyszczeń, obumarłej sierści i kurzu. Spsikałam odżywką grzywę, uprzednio upewniając się, czy na pewno nie boi się odgłosu sprayu. Rozczesałam jej włosie, gładząc je po chwili dłońmi. Klacz stała grzecznie, od czasu do czasu przestępując się zgrabnie z nogi na nogę i rozglądając po myjce. Dopiero przy czyszczeniu kopyt zaczęły się tak zwane schody. Stanęłam przy lewej, przedniej nodze i przejechałam dłonią po całej jej długości. Arcadia w prawdzie uniosła ją ku górze, jednakże zaraz wyrwała mi ją i z wielkim hukiem odstawiła na ziemię, uciekając w bok, jak tylko pozwalał jej na to uwiąz. Tego się nie spodziewałam!
- Hej, hej? Ktoś tu się niecierpliwi podczas czyszczenia kopyt? - Mruknęłam i ponowiłam próbę. Gdy próbowała wyrwać kopytko, przytrzymałam je mocniej obiema dłońmi i krzyknęłam, na co była wielce zaskoczona. Z drobnymi komplikacjami wyczyściłam wszystkie nogi i poszłam nalać ciepłej wody do wiadra. Przemyłam jej kopyta, zaczekałam, aż wyschną i posmarowałam smarem. Gdy jej puszka schnęła, zaczęłam obcinać na równo grzywę, grzywkę i skracać ogon. Spoglądnęłam na swoje dzieło z uśmiechem, smarując jeszcze dziegciem strzałki. Odziałam ją w derkę, podpinając pasy i nagradzając.
- Wyglądasz pięknie! - Pogładziłam ją po pyszczku, przyglądając się trzem rudym kropkom na odmianie. Po chwili zaprowadziłam ją do boksu, i ruszyłam na oględziny reszty koni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arrya
Dołączył: 19 Lut 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 7:26, 03 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Przyszłam z samego rana do SC żeby odwiedzić konie. Całe wieki mnie tu nie było - tyle spraw do załatwienia, ciągła gonitwa. Weszłam do budynku i przywitałam się z Dejcem, która akurat patrolowała korytarz. Ja ruszyłam w prawo, do prawego skrzydła i weszłam do boksu Arcadii. Kasztanka podniosła głowę znad świeżego siana i spojrzała na mnie pięknymi, dużymi oczami. Pogłaskałam ją po chrapach i szyi.
-Co mała, my się chyba jeszcze nie znamy, hm?
Ruda trąciła nosem moją kieszeń, wyczuwając, że mam tam cukierki dla koni. Poszłam na układ i dałam jej jednego w zamian za rozciągnięcie szyi na boki. Poklepałam ją po boku i sięgnęłam za kraty boksu, gdzie wisiał worek z jej szczotkami. Wzięłam miękką i zgrzebło, kopystkę zostawiajac w środku.
Delikatnie przeczesałam jej grzywę i ogon, zmiotłam kurz z jej grzbietu i nóg. Stała grzecznie, podskubując sobie siano. Przy kopytach trochę się stawiała ale dałyśmy radę. Na koniec założyłam jej kantar, przypięłam uwiąz i wyszłysmy przed stajnię. Pozwoliłam jej poszczypać trawy, poszłyśmy na krótki spacerek wokół stajni i trzeba było wracać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arrya
Dołączył: 19 Lut 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:15, 04 Lip 2012 Temat postu: |
|
|
Był piękny dzień, więc wstałam wcześniej, wsiadłam w samochód i brum brum do Centralki. Polubiłam Arcadię, więc korzystając z tego że dzisiaj mam wolne postanowiłam się do niej wybrać. Kiedy zajechałam na podjazd, okazało się, że konie był na pastwisku.
Najpeirw wstąpiłam do stajni, przywitałam się z dziewczynami które akurat tam były i wzięłam uwiąz z siodlarni. Po drodze na pastwisko zgarnęłam szczotki Kasztanki i rzuciłam je przy drążku do uwiązywania. Żwawym krokiem podeszłam do bramy, otworzyłam ją i gwizdnęłam na konie. Ogony odwróciły się, ciekawe tego kto śmie na nie gwizdać - były tam same klacze. Arcadia pasła się w rogu ale kiedy usłszała że dzieje się coś ciekawego zrezygnowała z nudnego skubania trawy i zaczęła iść w moim kierunku wolnym stępem, jak reszta koni. Kiedy podeszły zaczeły mnie obszukiwać, czy aby przypadkiem nie mam jakichś marchewek.. Przejrzały mnie i wkrótce każda z pań chrupała coś dobrego. Przypięłam uwiąz do kantara Kasztanki i wyprowadziłam ją za bramę.
Podeszłyśmy do drążka, tam przywiązałam klacz i wyciągnęłam szczotki. Szybko machnęłam ją całą z kurzu, potem przeczesałam grzywę, ogon i gąbką przetarłam chrapy i oczy. Przy kopytach był mały problem, ale ogarnęłyśmy się na tyle, że można było uznać to za znośne. Kiedy już lśniła, zabrałam się za masaż - najpierw wymaswałam jej szyję, potem łopatki, zad, podniosłam jej tez grzbiet i rozciągnęłam nogi do przodu i do tyłu.
Następnie odwiązałam ją i poszłyśmy na krótki spacer wokół terenów SC. Klacz dziarsko dotrzymywała mi kroku, czasem zatrzymując się żeby poskubać trawę. Raz przestraszyła się kota, który łaził gdzieś w krzakach ale uspokoiłam ją szybko. Minęło pół godziny i wróciłyśmy do stajni, gdzie jeszcze spryskałam jej brzuch środkiem przeciw gzom i wypuściłam z powrotem na pastwisko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Himbeere
Dołączył: 27 Wrz 2012
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 21:44, 28 Wrz 2012 Temat postu: |
|
|
Przyjazd Arcadii do Baltyckiej Zatoki
Pare dni po wypelnieniu i zlozeniu wniosku o opieke nad Arcadia dostalam odpowiedz, ze zostala mi ona przydzielona. Z radosci az podskoczylam. Szybko zlapalam sluchawke telefonu i zadzwonilam kiedy moge ja zabrac do nowej stajni, uslyszalam glos w sluchawce, ze jezeli chce to nawet teraz moge po nia przyjachac. Nie zastanawiajac sie wpakowalam do auta potrzebne rzeczy i siebie i ruszylam w strone Baltyckiej Zatoki gdzie czekala juz na mnie Karuchna z Buckmanka. Przywitalam sie z dziewczyna i razem ruszylysmy w strone Stajni Centralnej. Po dojechaniu na miejsce przed stajnia czekaly juz na nas dziewczyny. Wysiadajac z auta rzucilam szybkie 'czesc!' w ich strone i od razu pobieglam do boksu Kasztanki. Sprzet lezal kolo niej juz caly spakowany, kon tez ubrany w derke, wystarczylo tylko zalozyc ochraniacze transportowe i zaladowak klacz. Arcadia stala w koncie nieco zdezorientowana i chyba troche przestraszona tym calym zamieszaniem z przeprowadzka. Delikatnym glosem przywitalam sie z nia, ona tylko obrucila glowe w moja stone i zatrzepotala slicznymi uszkami. Siegnelam reka do kieszenie i wyjelam z niej trzy kostki cukru. Wyciagnelam reke do Kasztanki, ta nie chciala podejsc tylko jak najmocniej starala sie wyciagnac szyje i chrapy, zeby zdobyc cukier. Wygladalo to prze zabawnie. W koncu pragnienie schrupania cukierkow wygralo i klaczka podeszla do mnie. Slodkie kostki zniknely w 5 sekund. Poklepalam Ar i dluzej nie tracac czasu siegnelam po kantar, zalozylam go jej i skierowalysmy sie ku buckmance. Arcadia byla bardzo grzeczna, troche sie dziwila co to ma na nogach i jej step wygladal prze zabawnie, ale do przyczepy weszla bez najmniejszych problemow. Gdy wszystko bylo gotowe, sprzet spakowany, kon stal w przyczepie, wszystko zapiete na ostatni guzik zostalo jeszcze tylko szybko wypelnic wniosek o adopcje Rudej. Zajelo mi to jakies 15 min, wrocilam do auta. Silnik auta zaryczal, jedyneczka i do Baltyckiej! W oddali uslyszalam jeszcze tylko glos Joanne, ktory chyba byla najbardziej zzyta z klacza 'Tylko dbaj mi o nia dobrze!', ja usmiechajac sie odpowiedzialam 'Nie masz sie o co martwic, bedzie traktowana jak ksiezniczka!'. Po godzinie jazdy dotarlysmy wszystkie trzy cale i zdrowe do stajni. Wyprowadzilam Arcadie z buckmanki, bala lekko spocona, troche sie zestresowala podroza wiec pochodzilam z nia z 15 min dookola stajni. Wszystko ja ciekawilo, rozgladala sie do okola, a jej uszy chodzily jak radary 'No mala, teraz to Twoj nowy dom' powiedzialam i pogladkalam konia po szyi. Gdy Ruda juz wyschla i uspokoila sie poszlysmy do nowego boksu, wprowadzilam ja, sciagnelam derke, ochraniacze, kantar powiesilam na miejsce. Arca od razu zaczela obwachiwac sie z Negacja a potem z Nadzieja . Dostala na pozegnanie ode mnie marchewke, stalam jeszcze przy niej chwile i poszlam rozpakowac reszte rzeczy. Pomogla mi w tym Karuchna. Gdy wszystko bylo juz gotowe z ulga ale nadal pelne ekscytacji usiadlysmy przy herbatce. 'Mam nadzieje, ze zostanie z nami na zawsze' powiedzialam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|