|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lejdi
Mały wolontariusz
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:41, 03 Wrz 2008 Temat postu: Roki - Treningi |
|
|
Miejsce na pisanie treningów
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lejdi
Mały wolontariusz
Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 106
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 17:41, 03 Wrz 2008 Temat postu: |
|
|
Przyszłam dziś do SC. Obiecałam, że będe wpadać do Roki. Tak tez chciałam zrobić. W ręce trzymałam kantar i smakołyki. Poczęstowałam klacz i założyłam jej kantarek. Wyptowadziłam ją przed boks. Posżłam po szczotki. Zaczęłam od szyi, jak zwykle. Najpierw zgrzebłem, dokładnie. Potem zczyszczamy szczotką. Kolejna część - Grzbiet i brzuszek. Ok. Jeszcze zadek. Odłożyłam zgrzebło i szczotką zaczęłam czyścić głowę konia, dół szyi, nogi, pod nogami, na pośladkach.. Ok, wzięłam zgrzebło i z drugiej strony tak samo. Potem kopytka, jedno kopyto, drugie, trzecie, czwarte.. Na koniec szczotka i rozczesujemy grzywę oraz ogonek. Świetnie.
Chciałam z klaczą pójść na spacer. Odwiązałam ją i cmoknęłam. Ruszyliśmy do małego lasku. Szliśmy małą ścieżką, Roki ciągle się oglądała, wszystko wąchała.. Doszliśmy do łąki. Tam dałam klaczce się popaść. Po 20 minutkach ruszyłyśmy nad jeziorko. Klacz obwąchała wodę, chciała iść. Zachęciłam ją. Znów obwąchała, wsadziła jedną nogę i weszła cała. Aż nagle.. położyła się w wodzie. Wytarzała się, wstała i poszła głębiej. Bardzo się cieszyłam, że wzięłam dziś długą linę. Klacz trochę popływała i wyszła. Otrzepała się. Ruszyłyśmy dalej. Po kilku metrach Roki wytarzała się w świeżej trawie. W oddali widziałam już SC. Spokojnym stępem weszłyśmy do stajni, przywiązałam klacz. Wziełam zgrzebło i zaczęłam ją czyścić. Potem szczotka. Ok, nie wyglądała już tak tragicznie Smile Jeszcze tylko wyczyściłam kopytka. W jednym był kamyk. Dałam konikowi resztę cukierków, wpuściłam do boksu i poszłam wesołym krokiem w swoją stronę.
Dopisuję :
Wyczyszczenie konia: 10hs
Zabranie konia na spacer w ręku (na kantarze) więcej: 20hs
Zabawa w wodzie (rzeka, jezioro: są w pobliżu): 10hs
Razem : 40 H
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joanne
Stały bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 9:37, 15 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Po spacerku z Jaśminem postanowiłam odwiedzić Roki.Piękna Haflingerka wyglądała z boksu i widać było, że ma się dobrze.Po drodze zdążyłam już zanieść na podwórko potrzebne mi rzeczy, brakowało tylko klaczki.
-Hej ślicznotko - Pogłaskałam Roki po głowie i założyłam kantar.Potem podpięłam uwiąz i ruszyłyśmy na dwór.Uwiązałam klacz i zaczęłam czyścić.Najpierw iglakiem wszystkie zaklejki, potem kurz i plamy brudu szczotką włosianą, a na koniec gąbką okolice chrap, oczu i odbytu.Wzięłam grzebyk i rozczesałam piękną grzywę klaczki.Potem kopystka i wszystkie nogi.Nie było problemów z Roki.Potem sprawdziłam, gdzie toleruje mój nacisk.Denerwowało ją tylko lekkie naciśnięcie na kłębie, ale może to od siodła czy czegoś innego.A może naprawdę nie lubi tam dotyku.W każdym bądź razie zaczęłam lekko masować kląb klaczy.Rozluźniła się i odprężyła.Wymasowałam ją całą, porozciągałam trochę nogi i postanowiłam założyć ogłowie.Z kiełznaniem nie było problemów, więc szybko mogłyśmy ruszać.Podjechałam z Haflingerką do schodków i wsiadłam na oklep.Chciałam sprawdzić, jak reaguje na jeźdźca, ktory na niej siedzi.Ruszyłyśmy stępem w stronę lasu.Roki szła do przodu, chyba dawno nie była na jeździe.Po kilku minutach ruszyłyśmy kłusem, z czym nie było żadnych problemów.Roki jest bardzo wygodna, muszę przyznać.Kłus ma jak kanapa.Jeździłyśmy sobie kłusem po ścieżce, czasem robiąc wolty, skręty, slalomy i inne takie.W końcu wyjechałyśmy na szerszą drogę, która prowadziła na łąkę.Byłyśmy z Roki wystarczająco rozgrzane, by zagalopować.Dałam klaczy łydkę i ruszyłyśmy miękkim, płynnym, ale szybkim galopem.Zwolniłam nieco chód klaczy i wyjeżdżamy na polankę.Tam zauważyłam minimalne,naprawdę miniaturowe przewalone drzewko, przez które z łatwością przeskoczyłby nawet szetland bez talentu.Nakierowałam na nie Roki.Klacz nastawiła uszu i ładnie skoczyła.Przeszłam do kłusa i poklepałam Haflingerkę.Pokłusowałyśmy sobie jeszcze trochę i wracamy.Na szerokiej drodze ponownie zagalopowałyśmy, przy czym Roki dała kilka wesołych baranków.Muszę przyznać, że baranki na oklep są b.wygodne xD Potem przeszłyśmy do spokojnego kłusa.Poluźniłam klaczy trochę wodze i jedziemy.Przeszłyśmy do stępa, bo słychać było jakieś niepokojące dźwięki.Wnet Roki się spłoszyła, ale szybko powróciłyśmy do stępa.Na szczęście to był tylko ptak.Potem już spokojnie wróciłyśmy sobie do stajni.Zsiadłam z Roki, poklepałam ją i sprawdziłam tętno,temperaturę i stan nóg, kopyt oraz ogólny stan konia.Po wysiłku fizycznym Roki miała leciutko podwyższone tętno,a ścięgna były ciepłe, więc postępowałam jeszcze z klaczą, aż trochę ostygnie.Potem ponownie sprawdziłam stan, wyczyściłam kopyta i zaprowadziłam do boksu.Tam ją wygłaskałam, wypieszczociłam, sprawdziłam, czy akceptuje moj dotyk na całym ciele i osiągnęłam sukces.Postanowiłam jeszcze zrobić krotką zabawę w przyjaźń.Zostawiłam roki w kantarku w boksie, sama ruszyłam do siodlarni po carrot sticka i linę.Podpięłam linkę do kantarka sznurkowego Roki(uprzednio zmienionego z ogłowiem) i ruszamy na maneż.Był pusty, bo pewnie wszyscy gnieździli się na hali.Więc zaczęłam.Napierw czule dotykałam dłonia całej klaczy, patrząc na jej reakcje.Stała spokojnie i od czasu do czasu patrzyła, co robię.No to wzięłam w dłoń linkę i zaczęłam nią dotykać Roki.O dziwo też stała spokojnie, tylko częściej patrzyła się, co ja takiego tam robię.W końcu nadeszła pora na carrot stick.Delikatnie dotykałam każdej części ciała klaczy,a ona całkowicie to akceptowała.W końcowym etapie zaczęłam rytmicznie machać carrot stickiem nad głową Roki.Jej pierwszą reakcją było zaciekawienie, potem już całkowicie się odprężyła i rozluźniła.Zakończyłam zabawę.
-Jesteś świetna - Powiedziałam przytulając Haflingerkę.Potem odprowadziłam ją do boksu i na serio zakończyłam dzisiejszy trening.Dałam jej jeszcze jabłko, założyłam derkę, bo było dość zimno,a ona lekko się zmoczyła w terenie i ruszyłam swoją drogą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joanne
Stały bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 19:53, 18 Lut 2009 Temat postu: |
|
|
Poszłam do Roki.Pogłaskałam klaczkę i odłożyłam cały sprzęt, który ze sobą przyniosłam.Założyłam Roki kantarek sznurkowy i wyprowadziłam przed boks.Zabrałam się za czyszczenie - najpierw iglakiem rozczesałam zaklejki, następnie szczotką włosianą ściągnęłam z niej warstewkę kurzu oraz plamy brudu.Następne były kopyta, które poszły gładko.Na deser zostawiłam sobie wyczyszczenie okolic pyska,oczu i odbytu klaczy.Gdy Roki lśniła rozmasowałam jej wszystkie napięte mięśnie i zabrałam się za siodłanie.Najpierw delikatnie wsunęłam Haflingerce wędzidło do pyska i następnie założyłam całe ogłowie.
-Dobra Roki - Pogłaskałam klacz i wzięłam czaprak.Lekko zarzuciłam go na jej grzbiet.Roki stała spokojnie i czekała na dalszą część siodłania.Wzięłam więc siodło i założyłam delikatnie na czaprak.Haflingerka stała spokojnie, więc zapięłam popręg na pierwszą dziurkę i sama się "ubrałam".Zapięłam popręg o dziurkę wyżej i założyłam Roki owijki.
-No to ruszamy - Powiedziałam i ruszyłyśmy na halę.Tam podciągnęłam klaczy popręg, uregulowałam strzemiona i wsiadłam.Ruszyłyśmy stępem.Najpierw spokojnym na luźnej wodzy, zaś po 10 minutach powolutku zaczęłam lekko zbierać klacz.Ruszyłyśmy kłusem.Roki rwała do przodu, ale ładnie i chętnie się zbierała, robiła wolty, półwolty i ósemki.Stwierdziłam, że jak na konia, który mało chodzi jest bardzo elastyczna i miałaby szanse w dresażu, nawet tych wyższych klas.Przejechałyśmy przez drągi po 2 razy z obydwu stron, najechałyśmy po 1 razie na kawaletki i ruszamy na miniaturową kopertkę.
-Dobra klaczka - Poklepałam Haflingerkę po udanym skoku i powrót na ścianę.Znowu trochę ujeżdżenia i galop.Roki chętnie reagowała na pomoce, szła do przodu i ładnie się zbierała w każdym chodzie.Poklepałam ją i pora na wolty, półwolty i nawet ósemki z lotną zmianą nogi.O dziwo, klaczce przychodziło to z niesamowita łatwością, nawet lotną zmianę nogi opanowała po kilku powtórzeniach.
-Jesteś świetna - Poklepałam Halingerkę i Najeżdżamy na kopertkę 30 cm.No i skok - b.ładny, dobre wybicie i eleganckie lądowanie.Poklepałam ją i najazd na stacjonatkę 50 cm.Za pierwszym razem klacz wyłamała, lecz przy powtórce skoczyła i to z pełną klasą.
-Dobra Roki - Poklepałam ponownie i najazd z drugiej strony.Potem jeszcze po 1 skoku z każdej strony i już tylko spokojny,swobodny galopik z woltami, slalomami i innymi takimi.Poćwiczyłyśmy trochę przejścia galop-kłus-galop-stęp-kłus-galop oraz kłus-stęp-stój-kłus-stój-stęp.Gdy obydwa elementy treningu opanowałyśmy pokłusowałyśmy jeszcze troszkę i stęp.Porządnie rozstępowałam Roki i wracamy do stajni.Tam zdjęłam jej owijki, siodło i ogłowie, zaś założyłam dekrę i kantarek.Sprawdziłam stan zdrowia, nóg i innych takich rzeczy, rozczyściłam kopyta i dałam młodej marchewkę w podzięce, za tak udany trening.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Joanne dnia Sob 9:33, 21 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joanne
Stały bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 8:14, 21 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Idąc do Roki rozmyślałam o tym, jaka to piękna pogoda jest w pierwszy dzień wiosny. Wszystko było suche, pełno ciepłego słońca i mnóstwo śpiewających ptaków. Dzisiaj miałyśmy trenować program do ujeżdżenia kl.L.
-Cześć Rokiś - Poklepałam klaczkę po szyi i weszłam. Wyprowadziłam na stanowisko i zaczęłam czyścić. Najpierw szczotkami wyczyściłam sierść, następnie gąbki poszły w ruch i ostatecznie kopystka. Gdy te czynności wykonałam wzięłam się za grzywę i ogon. Zaplotłam grzywę i lekko podcięłam ogon, bo był już tak długi, że do ziemi brakowało mu ok.5 cm. Pomasowałam trochę klaczkę, porozciągałam i siodłanie. Ogłowie poszło bez problemu, siodło z resztą też. Jeszcze owijki i ruszamy na maneż. W stajni Centralnej panowała pustka - pewno wszyscy poszli w teren.
-Ale my sobie dziś pojeździmy na maneżu no nie? - Spojrzałam na Haflingerkę.
W końcu zatrzymałam ją, podciągnęłam popręg, uregulowałam strzemiona i wsiadłam. Ruszyłyśmy spokojnym stępem po całym maneżu. Po 10 minutach kłus roboczy i robimy różne figury typu wolty, półwolty, ósemki itd. Gdy Rokiś się wystarczająco rozgrzała ruszamy galopem. Trochę galopu w jedną stronę, kilka wolt i zmiana kierunku. Galop w drugą stronę i do kłusa. Zebrałam z lekka klacz i wyjeżdżamy przy A na środek. Zatrzymanie, nieruchomość i jedziemy dalej. Roki bardzo ładnie wykonała zatrzymanie i świetnie ruszyła kłusem ze stój. No to skręt w prawo i jedziemy. Następnie wolta 15 m przy B i powrót na ścianę. Następnie zmiana kierunku między K,X i M w kłusie pośrednim. Następnie powrót do kłusa roboczego i wolta 15 m przy E. W A zatrzymanie, nieruchomość ok.5" i ruszamy stępem pośrednim. W C przejście do kłusa roboczego. Poklepałam Roki i jedziemy dalej. Przed M zagalopowanie na prawą nogę. następnie wolta o średnicy 20 m między B a E. Zmiana kierunku galopem roboczym pomiędzy K i X, w X przejście do kłusa i do M, tam skręcamy w lewo i wracamy na ściąnę w przeciwnym kierunku. Poklepałam klacz i jedziemy dalej. W M galop roboczy z lewej nogi i między E a B wolta 20 m. Zmiana kierunku przez przekątną FXH i w X przejście do kłusa roboczego. Zmiana kierunku w kłusie pośrednim na MXK, powrót do tempa poprzedniego i w A wyjazd na środek, zatrzymanie, nieruchomość i ruszamy stępem pośrednim.
-No...dobrze Ci to wyszło - Powiedziałam do Haflingerki. Postanowiłam porobić z nią figury z żuciem z ręki. Ruszyłyśmy kłusem roboczy. W B wyjeżdżamy na woltę i żucie z ręki.Nabranie wodzy, zmiana kierunku i to samo w drugą. No to galop i żucie z ręki na woltach w obu kierunkach. W końcu na dobre przeszłyśmy do kłusa, zebrałam Roki i z narożnika próbujemy ciąg. O dziwo, udało się.
-Kto Cię tego nauczył mała? - Poklepałam klacz po udanym przejściu i ciąg w drugą. Tu już trochę gorzej, ale i tak dobrze. Nie wiem, jakim cudem ona to potrafi. Może poprzedni właściciel ją tego nauczył? - pomyślałam. Przeszłyśmy do stępa i ustępowanie od łydki. Roki świetnie odczytywała moje sygnały i być może moje myśli, dzieki czemu wszystko tak świetnie nam szło. Gdy już poćwiczyłyśmy stęp swobodny i wyjazd zmaneżu. Zatrzymałam klacz, zdjęłam z niej siodło, ogłowie zamieniłam na kantar i jedziemy w las. Wjechałyśmy sobie w strumyczek, by schłodzić ścięgna i widziałyśmy kilka stajennych koni pasących się spokojnie przy rozmawiających opiekunach. W końcu po 15 min wróciłyśmy do stajni. Wyczyściłam dokładnie Roki i wypuściłam na pastwisko, gdzie spokojnie poszła się paść.
555 słów
+180 hrs
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joanne
Stały bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 9:01, 12 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
postanowiłam potrenować dziś Roki. Ale nie tak normalnie, z siodła, tylko z ziemi, naturalem. Sądzę, że coś takiego przydałoby się nam po tak długim nic nierobieniu. Weszłam więc do siodlarni i zgarnęłam z niej linę i carrot sticka. Poszłam do haflingerki. Ta parsknęła wesoło i bez problemów dała się wyprowadzić na stanowisko. Czyszczenie jej zajęło mi sporo czasu, gdyż klacz najprawdopodobniej się wytarzała w błocie, przez co teraz na całym grzbiecie miała zaklejki. W końcu jednak się udało, no to kopyta. Roki spokojnie i bez oporów dała wszystkie nogi. Jeszcze tylko grzywa i ogon. Gdy tą część zakończyłam zaczęłam masować napięte mięśnie klaczy. Ta tylko opuściła łeb i zaczęła drzemać. Po pół godziny odwiązałam ją, co sprawiło, że się obudziła i poszłyśmy na halę. Tam zaczęłam głaskać ją po całym ciele. Początkowo przy zadzie kuliła uszy, ale po kilku próbach w końcu zaprzestała. Gdy ręką mogłam dotknąć ją wszędzie, wzięłam linę i powoli zaczełam nią gładzić sierść klaczy. Ta tylko obejrzała się gdy dotykałam zadu i stała spokojnie dalej. No to wzięłam torebeczkę foliową i nią zaczęłam gładzić konia. Roki obejrzała się z zaciekawieniem.
-Zobacz, torebka. - Powiedziałam dając klaczy do powąchania przedmiot i powróciłam do gładzenia nim sierści klaczy. Początkowo klacz z lekka się spięła, ale po 15 min ćwiczeń stała rozluźniona, kiedy to ja gładziłam ją torebką. Następnie sprawdziłam, czy hala jest pusta, a następnie puściłam Roki luźno. Wykonałam gwałtowny ruch rękoma tak, jakbym chciała ją odgonić. Klacz odbiegła i z kwikiem bryknęła. Wzięłam ujeżdżeniowkę do ręki i zaczęłam ganiać klacz po hali. W końcu puściłam bata, odwróciłam się tyłem do Roki i stanęłam. Słyszałam, jak staje, a po chwili idzie. Dokładnie chwilę później poczułam ciepły oddech na karku. Ruszyłam przed siebie, a klacz za mną. Pochodziłyśmy tak trochę i odwróciłam się. Podniosłam rękę i pogłaskałam haflingerkę po czole. Podpięłam linę i zaczęłam lekko naciskać na łopatkę klaczy. Ta od razu się cofnęła. No to idę w stronę zadu i tam lekki nacisk, na który klacz poszła do przodu. No to naciskam na bok, i Roki ustępuje. Pogłaskałam ją i zostawiłam na chwilę pod opieką jednej z osób siedzących na hali i poszłam do siodlarni po ogłowie. Gdy wróciłam, założyłam je klaczy, zdejmując jednocześnie kantarek i wsiadłam. Chciałam trochę z nią pojeździć, rekreacyjnie, tak przez ponad pół godzinki. A ponieważ siodła brać mi się nie chciało, to wsiadłam bez(w końcu na oklep rekreanci też jeżdżą ) Ruszyłyśmy spokojnym stępem po połówce hali. Po kilku minutach zakłusowałyśmy. Roki szła do przodu, jej uwaga skupiona była cały czas na mnie. W kłusie robiłyśmy wolty, półwolty, ósemki i co tylko się dało. W końcu zagalopowanie po 15 minutach kłusa. Jedno okrążenie galopem i wolta, następnie drugie i do kłusa. Zmieniłyśmy sobie kierunek i galop w drugą stronę. Roki strzeliła jednego baranka i szła do przodu. Po 2 okrążeniach, w i 2 woltach przeszłyśmy do kłusa. Pokłusowałyśmy, najeżdżałyśmy na drągi, robiłyśmy wolty, częste zmiany kierunków itd. w końcu stęp. Rozstępowałam Rokiś i zatrzymanie. Zamieniłam ponownie ogłowie na kantarek i wsiadłam. Poprosiłam dziewczynę, by otworzyła mi drzwi i odniosła sprzęt, jaki zostawiłam na miejsce. Sama zaś pojechałam z Roki w las. Pojechałyśmy sobie na chwilkę w stronę jeziorka i tam schłodziłam klaczy nogi. Potem ponownie wsiadłam i wracamy do domu. Wjechałam na klaczy do stajni i zatrzymanie przed boksem. tam zsiadłam, poklepałam klacz, wyczyściłam i wprowadziłam do boksu. Następnie zdjęłam jej kantarek i dałam jabłuszko w nagrodę.
564 słowa
+260 hrs(teren na kantarku, jazda rekreacyjna do godziny, natural)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joanne
Stały bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 8:10, 22 Maj 2009 Temat postu: |
|
|
Odwiedziłam dziś Roki, bo coś od dłuższego czasu nikt do niej nie przychodzi, a ja nie chcę, by te elementy, których się nauczyłyśmy poszły w zapomnienie.
Wzięłam z siodlarni czaprak, siodło, owijki, ogłowie i szczotki klaczy. Zostawiłam je na placu i poszłam po konia. Roki przywitała mnie cieniutkim rżeniem.
-Cześć kochana - Powiedziałam klepiąc Haflingerkę po szyi i wyprowadziłam na plac, gdzie ją uwiązałam i zabrałam się za czyszczenie. Poszło nam szybko, bo Rokiś jest klaczą schludną, w dodatku na moją prośbę nie wychodzi na padoki kiedy jest duże błoto. Nogi klaczucha podała dobrze, więc po chwili założyłam jej siodło z czaprakiem, owijki i ogłowie. Z wędzidłem i popręgiem nie było problemów, więc poklepałam Roki i ruszamy na maneż.
Pogoda była nawet ładna, lekkie zachmurzenia, ale jeszcze nie padało. Podciągnęłam izabelowatej popręg, uregulowałam strzemiona i wsiadłam. Ruszyłyśmy sobie swobodnym stępem po całym placu. Klaczka miała dziś dużo energii,co oznaczało dobry trening. Po 10 min zaczęłam zbierać Haflingerkę i wykonywać wolty, półwolty, różne inne figury w końcu zakłusowałam. Dałam Roki luźną wodzę, by nie zbierać od razu konia, który nie rozgrzał się całkowicie i dopiero co zaczął kłusować. Pokłusowałyśmy chwile i wzięłam klacz na kontakt. Następnie zebranie i zaczynamy ćwiczyć przejścia kłus-stój-kłus. Za pierwszym razem Rokiś nie chciała się zatrzymać, lecz powalczyłyśmy i następne przejścia szły już na spokojnie. Zmieniłam kierunek i chwila odpoczynku w kłusie roboczym anglezowanym. Po jednym okrążeniu zebrałam klacz i robimy wolty różnej wielkości zmieniając też tempo jazdy. Po kilku woltach ponownie wracamy do wałkowania przejść. Tym razem między kłusem a stój wcisnęłam stęp, by później go zlikwidować.
Roki szło bardzo dobrze, reagowała na lekkie sygnały i nie została jeszcze zaszarpana, zakopana przez dzieci. Gdy opanowałyśmy przejścia do stopnia całkowitej płynności, wyrzuciłam z nich stęp. Ku mojemu zdziwieniu Roki równie płynnie przechodziła z kłusa do stój. Poklepałam ją i chwila odpoczynku w stępie. Zrobiłam z nią ustępowanie od łydki, następnie zatrzymałam i cofnęłam kilka metrów, zrobiłyśmy obrót na przodzie a potem na zadzie. Widać było, że dla Roki to wszystko jest proste. Lecz niewiadomym było, czy tak samo łatwo pójdą jej teraz ćwiczenia. Ruszyłyśmy kłusem roboczym. Wykonałyśmy ciąg w lewo, a potem w prawo.
-Dobra Roki - Poklepałam klaczuchę i powrót na ślad. Tam na długich ścianach dodania a na krótkich skrócenia. Roki ładnie pracowała zadem i świetnie zachowywała się, jeśli chodzi o ustawienie. Następnie zrobiłyśmy serpentynę o 4 łukach i woltę o średnicy 10 m. Powrót na ścianę i w narożniku zagalopowanie na lewą nogę. Jedno okrążenie galopem i wolta śr.15 m w lewo. Powrót na ścianę, wyjazd na przekątną, przejście do kłusa i chwila odpoczynku. Wykonałyśmy żucie z ręki. Roki ładnie opuściła łeb i wyciągnęła szyję parskając. Zebrałam ją, serpentyna i w narożniku galop na prawą. Galopem roboczym jedno okrążenie, następnie wolta śr.15 m. w prawo i zaczynamy ćwiczyć. Najpierw dodania na długich ścianach, potem skrócenia na krótkich. Po 2 okrążeniach klaczce wychodziły one nawet ładnie. No to robimy ciąg w galopie.
Początkowo poszło nam fatalnie, klacz zupełnie się rozkojarzyła i przestała chodzić w odpowiednim ustawieniu. Wzięłam ją na małą woltę, zebrałam i jedziemy ponownie.
-No.dobra klaczka - Powiedziałam klepiąc konia, który w skupieniu wykonał ciąg, który mimo iż miał dużo niedoskonałości mógł być nazwany ciągiem. Na to jedziemy w drugą stronę. Tu poszło już lepiej, Roki nie gubiła tak tych nóg i szła w ładnym ustawieniu. Poklepałam ją i zmieniłyśmy kierunek. Pora na kontrgalop. Z tym akurat nie było problemów, kontrgalop jest dość prostym ćwiczeniem dla konia, który nie zakodował sobie, że jak galopować to tylko na wewnętrzną. 2 koła w jedną stronę, ciąg w galopie i kontrgalop w drugą. Poklepałam klacz,która spisywała się znakomicie. 2 koła kontrgalopem, jeden ciąg i do kłusa.
Chwilę odpoczęłyśmy i ponownie zagalopowanie. Czuć było, że Roki powoli się męczy. W galopie spróbowałyśmy zrobić serpentynę z 4 łukami. Najpierw koń niechętnie schodził i wchodził co chwilę na ścianę, bo po co coś takiego robić zamiast normalnie pojechać po prostej? xD Następnie przecięcie ujeżdżalni i pośrodku lotna zmiana nogi.
Roki spisywała się naprawdę świetnie, ma ogromne szanse zostać ujeżdżeniowcem wysokich klas. Ma do tego talent. Poklepałam kobyłę, która pięknie wykonała lotną i nie zmieniała tempa. Na długiej ścianie serpentyna o 4 łukach i do kłusa. Wyklepałam klacz i teraz już tylko kłusujemy. Porobiłyśmy żucie z ręki, trochę ciągów i dużo zmian kierunków. W końcu stęp swobodny. Po 15 minutach rozstępowania zatrzymanie. Zsiadłam z klaczy, poluźniłam jej popręg, podpięłam strzemiona i wracamy do stajni. Tam rozsiodłałam Roki, wytarłam, wyczyściłam a następnie wypuściłam na pastwisko, gdzie ta pokłusowała do trawki, którą następnie z umiłowaniem zaczęła skubać. Ja zaś odniosłam sprzęt na miejsce, wyczyściłam trochę kobyle boks, w żłobie zostawiłam 2 marchewki i poszłam dalej. Trening trwał ok.1,5 godziny.
+200 hrs(trening Roki do ujeżdżenia klas L i P; trwał 1,5 h)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blacky
Bywalec
Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Śro 21:59, 29 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
Przyszłam do Stajni Centralnej nastawiona na trening z jakimś nie za trudnym koniem. Zauważyłam w rozpisce, że nasza haflingerka nie chodziła już jakiś czas więc i jej by się przydało poćwiczyć co niecoś. Zaniosłam siodło, ogłowie, czaprak i ochraniacze do stajni po czym weszłam do boksu. Klacz drzemała, ale kiedy mnie zobaczyła od razu się ożywiła i zaczęła mnie obwąchiwać w poszukiwaniu smakołyków. Dostała ode mnie jednego cuksa marchewkowego po czym szybko i zwinnie założyłam jej ogłowie, a wodze zawiązałam tak, aby się w nie nie zaplątała przy czyszczeniu. Sięgnęłam po szczotki, ale czyszczenie poszło szybko - jedyny problem stanowiły tylne kopyta, którzych o dziwo na początku nie chciała dać. Potem ubrałam ją całkowicie i wyprowadziłam ze stajni, po czym podciągnęłam popręg i wsiadłam ze schodków (byłam zbyt leniwa żeby bawić się ze strzemionami). Na luźnych wodzach skierowałam kobyłkę samymi łydkami i dosiadem na krytą halę, gdzie zaczęłam stępować dookoła.
Po około 10 minutach wolnego stępa pozbierałam wodze i zrobiłam woltę o średnicy 6 metrów. Na razie Roki mao się zginała, więc zrobiłam potem jeszcze jedną, potem koło o średnicy 12 metrów i serpentynę o 3 łukach. Potem zmiana kierunku przez ujeżdżalnię i też ćwiczenia w drugą stronę. Roki była grzeczna, ale czuć było od niej nadmiar energii, który w każdej chwili może eksplodować. Zatrzymałam się, podpięłam popręg i kontynuowałam jazdę. Potem przeszłam do kłusa roboczego. Klaczka była miękka, miała żwawe i sprężyste ruchy, ale nie wybijała, bardzo przyjemnie mi się na niej jechało. Zrobiłam spiralę (ze 4 wolty zacieśniające się) i wtedy zaczęłam czuć, jak Rokk zaczyna powoli angażować zad. Ganasz idealny, lepsza sterowność od razu. Zwolniłam do stępa, zatrzymałam się i zakłusowałam ze stój. Wyszło tak średnio, więc powtórzyłam i poklepałam. Potem znowu serpentyna na trzy łuki, zmiana kierunku jazdy przez półwoltę i po kilku minutach ósemka. Czułam, że izabela staje się coraz bardziej elastyczna, więc zagalopowałam na prawą nogę. Pierwszy galop był trochę dzikawy, uspokoiła się po którymśtam okrążeniu, więc zrobiłam woltę, po czym do kłusa, zwrot na zadzie o 180 stopni i galop na drugą nogę. Po dwóch okrążeniach lotna zmiana nogi i kontrgalop. Po minucie przejście do kłusa, stępa i poklepanie.
Uznałam, że mała jest dostatecznie rozgrzana żeby zacząć ćwiczyć poważniejsze elementy i zrobiłam cofanie. Poszło niezgrabnie, więc spróbowałam jeszcze raz, ale tak samo. Uznałam, że potrenuję to z nią nastepnym razem. Ustępowanie od łydek poszło gładko, więc przekątna i wydłużyłam kłus. Szło bardzo ładnie, przeszłam do roboczego i potem do skróconego. Tu troszkę gorzej, bo się trochę rozkojarzyła. Znowu galop, tym razem zebrany, potem lotne co 3 foule, co wychodziło niesamowicie. Potem ciąg w lewo. Ujj, tragedia. Po prostu poszło fatalnie. Były między nami małe sprzeczki, potem poszło jakoś, ale na pewno nie tak dobrze jak się spodziewałam po niej. Potem koło o średniby 15 metrów zwrot na przodzie - całkiem dobrze, ale nic nadzwyczajnego. Uznałam, że jak na razie to wystarczy, bo klacz była już troszkę zmęczona. Uznałam, że na rozluźnienie skoczymy sobie kilka małych przeszkód więc zawołałam stajennego, który szybko ustawił mi dwie stacjonatki, kopertę i szereg. Najechałam z kłusa na kopertę, którą klacz przeszła. Powtórzyłam, tym razem dając mocniejsze i bardziej stanowcze sygały i jakośtam poszło, lecz bez rewelacji. Potem stacjonatka 40cm, bez probemu. Przy kolejnej, tym razem półmetrówce, trochę za wczesne wybicie, ale źle nie było. Znów ten mały krzyżaczek, bardzo ładnie. Potem szereg - trochę się za bardzo rozpędziła przed pierwszym członem więc zwaliła drąga, ale za to kolejną pokonała bezbłędnie. Uznałam, że te niezobowiązujące skoczki czas zakończyć na dobrym skoku, więc poklepałam, zwolniłam do kłusa a potem do stępa i na luźnej odzy zaczęłam stępować. Poluźniłam trochę popręg, a po 10 minutach zsiadłam. Zaprowadziłam Roki do boksu, gdzie ją rozsiodłałam, roztarłam słomą i poczęstowałam kilkoma smakołykami. Zasłużyła na nie w pełni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joanne
Stały bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:43, 17 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Wpadłam dziś do Roki. Od dawna nie miałyśmy kontaktu, nie zajmowałam się nią, a ta urocza kobyłka na to jak najbardziej zasłużyła. Stęskniłam się za jazdą na kucykach, które tak chętnie i błyskawicznie się uczą, a Roki była jednym z moich ulubieńców. Gdy zajrzałam do boksu haflingerka od razu zarżała z radością i prędko podreptała do mnie wtulając następnie swój mięciutki pyszczek w moją bluzkę.
-Cześć Roki, kochanie. Stęskniłam się - Powiedziałam i do oczu napłynęły mi łzy szczęścia. Roki była pierwszym koniem, którym się tu zajmowałam i to ona jest dla mnie tu najważniejsza. Owszem, kocham wiele tutejszych koni, jednak z nią łączy mnie coś specjalnego. Nawet sama nie wiem co. Nie czekając na to aż się rozkleję poszłam do siodlarni po calutki sprzęt i przyniosłam go pod boks Roki. Ta raźno i radośnie spojrzała na mnie i sama, jak tylko otworzyłam boks wyszła, ustawiła się przodem do drzwi i stanęła czekając, aż ją uwiążę i zabiorę się do pracy. Tak więc też zrobiłam. Uwiązałam moją konopiastogrzywą pannę i szybko wyczesałam jej lśniącą sierść. Poszło nam gładko, zniknął też problem z tylnymi nogami, które na moją prośbę haflingerka posłusznie podała i grzecznie trzymała, póki ich nie puściłam. Gdy już koń był czysty założyłam czaprak, siodło, owijki i ogłowie. Poszło szybko, bo ku mojemu zdziwieniu kobyłka chętnie współpracowała. Nie czekając dłużej ruszyłyśmy na maneż, z którego właśnie schodziły 3 konie, a tylko jeden chodził na lonży. Uprzejme pracowniczki stajni zostawiły nam uchyloną bramkę,dzięki czemu musiałam ją tylko zamknąć, co zajęło mi mniej niż pół minuty. Ustawiłam klacz równolegle do ściany, w środku maneżu i zaczęłam operować przy siodle. Najpierw popręg, potem strzemiona i wsiadamy. Dałam lekką łydkę i jedziemy stępem swobodnym. Po 5 minutach zaczęłyśmy przy pomocy samego dosiadu wykonywać wolty, wężyki, serpentyny i inne takie, a także częste zmiany kierunku, aż po kolejnych 5 minutach zebrałam wodze, wykonałam lekką półparadę i wolta ok.8 m, wykonana ładnie, z dobrym wygięciem i impulsem. Wróciłyśmy na ścianę i chwila na skupianie uwagi konia. Roki szła ładnie, z impulsem, naprzód i prosto. Widać, że podstawy są mocne. Chwilę potem zakłusowanie. Klacz ruszyła żwawym, ale mięciutkim i płynnym kłusem.
reszta SOON (dokończę po burzy )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|