Forum Stajnia Centralna Strona Główna Stajnia Centralna
Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Sahara - Treningi

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Blacky
Bywalec



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 10:50, 01 Lis 2012    Temat postu: Sahara - Treningi

Tutaj trenujemy z Saharą.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blacky
Bywalec



Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Czw 10:55, 01 Lis 2012    Temat postu:

Stare treningi:


Crunchy:
Przyjechałam dziś do tej starszawej już izabelowatej klaczki.Stała sobie ( jak zawsze) przy małej czarnowłosej dziewczynce. Właściwie przy takim kurduplu. Czyściła ją nieśmiało plastikowym zgrzebłem po nodze. Saha znosiła cierpliwie zabiegi malucha od tygodnia, gdyż postanowiłam oddać się w dobrej sprawie i uczę kuzynkę Very Happy. Fajnie. Wyczyściłam kopyta, dojechałam szczotą. Pomogłam założyć siodło i ogłowie. Znów fajnie. Nie jestem ambitna, nie znam innych słów!!! Wzięłam lonżetkę, toczek i bacik. Zgarnęłam Kamilę, wcisnęłam ją w kask i na halę. Gdy doszłyśmy, podciągnęłam popręg, ustawiłam strzemiona na krótkie i wrzuciłam małą. Podpięłam linkę i klacz ruszyła stępem po niedużym kole. Przestraszona istotka siedząca w siodle powoli się rozluźniła, a konisko szło aktywnym stępem. Przyzwyczaiła się do niej i na odwrót. Kochały się na wzajem i to było coś nie do przebicia.
- Ale fajnie, ale fajnie - nuciła sobie czarnowłosa.
- Kłusem? A może spróbujemy galopikiem dziś???- główka pokiwała. Miała wielki zapał. Sahara się rozgrzała, więc odpięłam lonżę i sprowadziłam konia na ścieżkę. Na hali nikogo nie było, przynajmniej miałam wrażenie że nikogo w najbliższym czasie nie będzie... Pokazałam młodej jak trzymać wodze na kontakcie i pracować łydkami. Ułożyłam jej nogę, włożyłam w strzemię i nakazałam ruszenie się. Brunetka ostrożnie użyła łyd, a moje konisko zaczęło iść. Najpierw spokojnie, ale później obydwie odważyły się na coś więcej. Kama zebrała wodze i ruszyła szybciej ( zaczęła również oddychać) a kobyła wyżej podnosiła nogi i ufniej stawiała nogi na piachu. Szła dobrze. Wydałam jasny i solidny rozkaz zakłusowania. Dwie pary przerażonych oczu spoglądnęły na mnie. Uśmiechnęłam się wyzywająco. Kamila prychnęła i ścisnęła łydkami boki Izabelki. Niezgrabnie unosiła się w siodle. Patrzyłam z uwagą na cztery nogi ryjące kopytami w podłożu. Nie szły już tak silnie jak gdy ujrzałam ją po raz pierwszy, ale z tym samym uporem i chęcią działania. Oczy nie rozglądały się ciekawsko, ale iskierki radości na mój widok, na widok Stef... nie zniknęły... ciekawe kiedy umrze... zastanawiam się czasami.
- Stęęęęęępeeeeeem... - zakomenderowałam. Coś parsknęło, a moment potem koń znalazł się przy mnie. Bez jeźdźca... Zaczęłam nerwowo rozglądać się w poszukiwaniu małej. Ujrzałam ją, skuloną w kącie hali i popłakującą cichutko. Podeszłam do niej wraz z tym zdrajcą, Saharą. Jak się okazało, klaczka została ugryziona przez końską muchę, a gdy Kamilka pochyliła się przesadnie żeby strzepnąć natręta, zjechała po szyi bo Pustynnemu Skrzatowi zachciało się podrapać nogę! Poklepałam ją po plecach i chciałam wsadzić ją w siodło a ta NIEEEEEEE i w ryk. No to usadziłam ją na krześle, dałam wody i sama wsiadłam. A co mi tam! Zebrałam ją w pysku i zagalopowałam na kole. No i miałam rację.

Stefanowa:
Data: 04.03.2011r
Zapoznanie z jeźdźcem, lekki dresaż na początkowym poziomie

Teraz jak nadeszła zimna i wraz z nią śnieg było więcej do roboty w stajni. Musiałam się niestety pożegnać ze spaniem do późna w ciepłym łóżku.. Przyjechałam do SC. Dziś zapoznawała się ze stajnią nowa klaczka izabelka Sahara . Przyszłam do stajni opatulona, aż pod szyje w szaliki i golfy i przywitałam się z klaczką.
- Sahuś! - powiedziałam drażniąco.
Klacz podniosła zszokowana głowę i spojrzała na mnie wilkiem. Nienawidzi jak tak na nią mówię. Weszłam do boksu i podałam jej marchewkę to od razu się rozpogodziła. Założyłam jej kantarek i wyprowadziłam do stanowiska.
- To co mała? Pierwsza wspólna jazda dzisiaj. Nie martw się do będzie bardziej zabawa niż praca.
Spojrzała na mnie niepewnie ale jakby się ze mną zgodziła z lekkim zawahaniem. Szybko ogarnełam słomę z jej grzbietu i zaczełam siodłać. Jak na pierwszą jazdę nie chciałam przejść z nią od razu do rzeczy ale powoli ją przezwyczaić do moich metod. Założyłam jej siodło dresażowe, ciepły czaprak, owijki i przede wszystkim tranzelka na wędzidle oliwkowym. Też muszę się do niej przezwyczaić i zobaczyć na co ją stać. Jak skończyłam z siodłaniem przerzuciłam jej na plecy derkę treningową i pojechaliśmy na hale. Dzięki Bogu, że hala jest w środku stajni na dworze panował taki wiatr, że masakra. Z resztą w Polsce zawsze zima jest prawdziwą ostrą zimą. Sahara szła jakoś sztywno i dziwacznie. Poklepałam ją po szyi by się rozluźniła.Nie opodal na spacerze był Sir Noxle.
- Wiem, że ciacho z tego złośnika ale nie dawaj mu takiej satysfakcji.
Klacz jakby kiwnęła głową i parsknęła na odpowiedź. Poluźniłam jej nieco wodze by miała swobodę w pysku ale też kontakt z nią. Cały czas się rozglądała w lewo i prawo patrząc przez okna z widokiem na stajnie z klaczkami i ogierami. Zatrzymała się na chwile by się podrapać się w nogę. To był dla mnie znak, że się czuje wygodniej więc skróciłam odrobinę wodze i zaczęłam nas szykować na kłus. Od razu jak poczuła mocniejszy kontakt i uścisk moich łydek zaczęła rzuć intensywnie wędzidło i szukać kontakt z moją ręką. Poklepałam klaczkę ale nie chciałam od razu z nią przejść o takich rzeczy więc starałam się ją nie składać. Sahara się uparła, że będzie się zbierać więc pozwoliłam ją ale bez mojej pomocy. Wreszcze zakłusowaliśmy na zakręcie. Sahara się lekko odbiła od zadu i wyciągneła mocno przednie nogi. Była za to nagroda. Po jakimś czasie zrozumiała, że nie chce żeby się zbierała i zaczęła ładnie szyje wyciągać.
- Dobrze mała o to mi chodziło! - powtarzałam jej co chwile.
Izabelka spojrzała na mnie kątem oka z pytającym spojrzeniem. Uśmiechnęłam się do niej i zniżyła nisko głowę, aż nosem mogła wąchać piach. Czuła się o sto procent wygodniej byłam z tego bardzo zadowolona. Przeszłam więc do małych ćwiczeń. Najpierw prosiłam ją o wykonanie wolty a ja jechałam wysiadywanym. Klacz od razu się spięła i zaczęła na nowo się zbierać. Kiwnęłam przecząco głową i robiliśmy wolty tyle razy, aż mogła się ładnie rozluźnić. Udało się na dziesiątej wolcie. Potem zaczęłam coś innego. Poprosiłam ją o kłus wyciągnięty a ja jechałam cały czas wysiadywanym. Na kłusie wyciągniętym lekko się spięła ale na skróconym o wiele lepiej. Więc ćwiczyliśmy chody, aż poczuła się z moim dosiadem wygodnie. Dałam jej chwile stępa przed galopem. Miałam przeczucie, że będzie ciężko. Rozluźniałam odrobinę wodze i dałam delikatną ale z precyzją łydkę. Sah odbiła się ładnie od zadu tak ale tak się w krzyżu usztywniła, że aż mi było niewygodnie. Zwolniłam się swoje ruchy bioder i klacz minimalnie zwolniła. Na woltach taka była napięta a na chodach ledwo ledwo. Westchnęłam. Będzie dużo pracy. Poklepałam ją po szyi za dobry wysiłek i współprace i założyłam jej derkę. Nawet Sash się nieco rozluźniała i zarżała. Wyjechaliśmy z hali na zasłużony odpoczynek.
Sahara ogółem to klacz bardzo dobrze ujeżdzona zwłaszcza dresażowo. Tylko brakuje mi w niej takie rozluźnienia w krzyżu i swobodę w szyi. Postaram się nad tym z nią popracować zanim przejdziemy do skoków. Ze sztywnym grzbietem podczas zbierania się może mieć później bolesne zakwasy co jest oczywiście niezdrowe dla takiego sportowca jak ona. Wymyśle dla niej ćwiczenia po jeździe na rozluźnienie grzbietu i pleców.

Crunchy - przygotowanie do skoków

Weszłam do stajni uradowana ze słonecznego dnia. Przywitałam konie, i pobiegłam do Sahary. Klacz stała spokojnie w swoim nowym boksie i skubała powoli siano. Odwróciła się od siana i zanurzyła pysk w poidle. Poczekałam aż się napije i weszłam do boksu. Izabelka spojrzała na mnie z zainteresowaniem. Pogłaskałam ją i wsunęłam na głowę zielony kantar. Kobyłka spięła mięśnie. Na otwartej dłoni podałam jej kawałek jabłka. Za ten poczęstunek rozluźniła się odrobinkę i postawiła uszy, co dodało mi otuchy.Wyprowadziłam ją i uwiązałam na dworze. Poklepałam ją po grzbiecie i poszłam do siodlarni.
Zastanawiałam się czy nie wziąźć jednak siodła ujeżdżeniowego, ale ostatecznie zdecydowalam się na skokowe. Wzięłam też popręg, puśliska, szczotki i ogłowie, a gdy wyszłam obładowana sprzętem przypomniałam sobie o czapraku. Wróciłam po niego, i już ze wszystkim dotarłam do Sahary.
Denerwowała się strumieniami słońca, które odbijały się od jej grzbietu i wierzganiem próbowała je rozgonić. Zostawiłam sprzęt kilka metrów dalej i przesunęłam klacz nieco dalej, gdzie był cień i promyki nie dosięgały.
Opanowała się i trąciła mnie chrapami w tył głowy. Nie odwróciłam się, tylko podniosłam z ziemi szczotki i zaczęłam zgrzebłem pucować kobyłkę. Gdy brud znikł, miękką szczotką strzepnęłam kurz i włosie które wypadło. Zabrałam się za kopyta. Stanęłam przy jej nodze, i zaczęłam ją powoli masować. To samo zrobiłam z pozostałymi kończynami.
Gdy wróciłam do pierwszego kopyta, klacz bez wysiłku podniosła nogę. Wyskrobałam wszystko co się dało. Gdy Pustynia lśniła, zarzuciłam zielony czaprak na grzbiet i założyłam czarne siodło. Umocowałam popręg i puśliska, po czym popręg zapięłam na drugą dziurkę i podciągnęłam strzemiona. Naszykowałam ogłowie i stanęłam przy klaczy. Włożyłam do jasnego pyska wędzidło i nałożyłam wodze na szyje Sahary. Odsunęłam się trochę, by nie denerwować jej dżwiękiem suwaka. Zapięłam sztylpy i ruszyłyśmy na halę.
Było pusto, tylko na drugim końcu wybiegu kłusował Speed.
Postanowiłam poczekać aż ogierek przejedzie, i dopiero wtedy wśiąść. Poszłyśmy na środek, gdzie uregulowałam sobie strzemionka, podciągnęłam do końca popręg i jeszcze raz sprawdziłam stan kopyt Sahary, by ocenić na co możemy dziś sobie pozwolić. Kobyła była zdenerwowana obecnością ogiera na hali. Jednak po kilku minutach Speed skończył swój trening i wyszedł do stajni. Odetchnęłam, umiejscowiłam but w strzemieniu, odbiłam się i usiadłam w siodle.
Klacz ruszyła od razu dość energicznym stępem, stawiając ostrożnie nogi.
Poklepałam ją po szyi dla dodania otuchy. Zarżała cichutko. Zrobiłyśmy kilka okrążeń, po czym skręciłam w prawo. Zmieniłam stronę, po czym przejechałyśmy dwudziesto metrową woltę. Nie miała problemów z przyśpieszaniem i zwalnianiem w stępie, więc uznałam że możemy zacząć kłusować. Ścisnęłam łydkami jej boki. Przyśpieszyła, i zaczęła stawiać nogi pewniej i mocniej niż gdy szłyśmy wolno. Klacz uznała, że to jednak dresaż, i gdy skręciłam by mienić kierunek, zaczęła krzyżować nogi, w trochę dziwny sposób. Ja pchałam ją do przodu, a ona zaczęła chody boczne. Zapewne dla postronnego obserwatora mogło wyglądać to nadzwyczaj dziwnie. Jeżdziec usiłujący utrzymać konia w linji prostej, gdy koń tym czasem krzyżuje pod nim nogi.
Gdy wróciłyśmy na ślad, odetchnęłam, bo klacz uspokojiła się nawet po tym małym sporze. Gdy znów się odprężyła, skierowałam ją na drągi, by przyzwyczajić ją do przeszkód. Drąg, jeden za drugim zostały turbowane przez kopyta klaczy, która, chcąc nie chcąc, nie chciała podnosić wysoko nóg. Po kilku razach uznała chyba, że nie jest to warte obniżenia stanu kopyt, więc podnosiła nogi wyżej. To był dobry znak. Wróciłyśmy znów na stały ślad, po czym wykonałyśmy jedno kółko i znów zakręciłyśmy, ale tym razem na oksera. Gdy się zbliżyłyśmy, wypchnęłam ją łydką do przodu. Posłusznie się wyprostowała, podniosła przednie nogi i wybiła się mocno zadem. Gdy wylądowała na ziemi, poklepałam ją mocno.
Zamachnęła się głową, tak że piana z jej pyska poleciała prosto na mnie. Otarłam policzek i ściągnęłam wodze. Klacz zatrzymała się bardziej gwałtownie niż się spodziewałam, i gdyby wcześniej nie przeszła do stępa, na bank poturlałabym się na ziemię. Jednak utrzymałam się, i zsiadłam z klaczy. Wzięłam wodze i oprowadziłam ją po wybiegu. Powoli zaczęła się relaksować. Gdy zupełnie ochłonęła, wprowadziłam ją z powrotem do stajni, zdjęłam siodło aby wyschło, bo po drodze trafiłyśmy na wiadro wody, które klacz musiała powąchać, przez co oblała się cała wodą. I lepiej, bo lepiej wodą niż potem, a słońce wyszło.
Gdy stanęłyśmy przy boksie, zamieniłam ogłowie na kantar i wyjęłam jedną z suchych szmatek które noszę często w torbie. Wytarłam ją z wierzchu i nałożyłam na jej grzbiet lekką derkę. Wyprowadziłam ją na padok, a ta pokłusowała do stojącej nieopodal Sonador. Pokwiczały trochę i zabrały się do pałaszowania trawy. Wróciłam więc do stajni i zaczęłam zbierać porozrzucane w stajni rzeczy.

By Fressa - ustawienie, rytm, kontrgalopy
Dzisiaj postanowiłam z klaczą popracować przede wszystkim nad ustawieniem.Poszłam po nią do boksu i poszłyśmy na stanowisko do czyszczenia.Szybko klacz została wypucowana.Założyłam jej siodło ujeżdżeniowe , żółty czaprak i futerko,owijki polarowe,ogłowie,derkę i wyszłam na plac treningowy.Jeździła tam Chocky ,ale nie skakała więc się ucieszyłam ,że będziemy miały większe pole manewru.Wskoczyłam na nią z ogrodzenia.Klacz się nie ruszyła-nauczyła się już ,że przy wsiadaniu itp. trzeba stać grzecznie.Ruszyłam stępem opuszczając klaczy nos do ziemi. Potrafi to już robić bardzo dobrze.Od czasu do czasu musiałam ją stuknąć długim batem w tyłek ,bo nie chciało jej się nim pracować.Po 15 minutach stępa zawiesiłam derkę na jednym ze stojaków i dociągnęłam popręg.Wydłużyłam jeszcze strzemiona o jedną dziurkę i zakłusowałam najpierw w lewo.Cały czas klacz miała swobodę w pysku i pozwalałam jej go wyciągać.Bardzo fajnie rozluźniła się przez ten tydzień.Poklepałam ją i nie zmieniając chodu zmieniłyśmy kierunek.Oczywiście klacz potknęła się przez swoje nie unoszenie nóg.Bacik na zadzie pomógł i momentalnie się ożywiła.Po chwili kłusa weszłam z nią na środek i jeszcze raz dociągnęłam popręg.Zebrałam wodze w tym mocniej zewnętrzną.Jadąc stępem w kierunku ściany zaczęłam powoli ustawiać klacz.O dziwo zrobiła to bez problemu ,ale próbowała z ryjkiem momentami jeszcze uciekać.Najpierw w C zaczęłyśmy robić koła.Zaczynając od 22m kończąc na 3m.W stępie klacz ma doskonałą równowagę ,ale na mniejszych kołach próbowała przyspieszać i uciekać od ręki.Pomysł ten został natychmiast wyperswadowany z jej główki.Wjechałam na ścianę i to samo ćwiczenie zrobiłam w A.Było lepiej ,ale na dużym kole (18m) uciekła z ryjem.Zaczęłam ćwiczenie od początku.Było dobrze dopóki nie doszłyśmy do 7m koła,bo klacz bryknęła wyrażając swe niezadowolenie kręceniem się w kółko.Powtórzyłam ćwiczenie jeszcze raz i wyszło idealnie.Poklepałam ją i ruszyłam kłusem pilnując żeby nie uciekła z pyskiem.Podniosła go minimalnie ,ale potem momentalnie odpuściła.Pochwaliłam ją głosem za to ,że zaczęła wreszcie przeżuwać wędzidełko.Przez jedno okrążenie robiłyśmy 4 duże koła.Zadem szła bardzo ładnie ,a głowa też była pozytywna.Jednak ręce już mnie bolały.Po chwili klacz zaczęła odpuszczać jeszcze bardziej i jej przód zrobił się lekki.Powtórzyłam ćwiczenia ze zmniejszaniem kół.W kłusie zrobiliśmy najmniejsze koło 6m co jak na Saśkę jest wspaniałym wyczynem.Pochwaliłam ją i od nowa zaczęłam zwiększać koło.Tempo było bardzo dobre,rytm zachowany,zad pracował,przód lekki,dzióbek szukał wędzidełka.Przeszłam do stępa i dałam jej chwilę sapnąć-była już cała mokra.Zmieniłam kierunek i ustawiłam ją w stępie w prawo.Tu było troszeczkę gorzej ,bo doszła między nami do nieporozumienia.Po co przecież koń ma się ustawiać !? Po doprowadzeniu młodej do stanu używalności porobiłam z nią slalom wzdłuż długiej ściany ,a w A i C robiłyśmy 10m koła.Przód miała dużo cięższy niż w lewo ,ale widać było ,że o minimetry zaczyna gdzieś tam żuć wędziło i odpuszczać.Machała ogonem i zgrzytała zębami ze zdenerwowania.Chocky skończyła ze swoim koniem i przyszła na nas popatrzeć . Powtórzyłam ćwiczenie z kołami.Kiedy próbowała przyspieszać została cofnięta ,a kiedy machała ryjem została zatrzymana w łuku.O dziwo podziałało.Kiedy udało nam się wykonać ćwiczenie na ocenę mniej więcej 6 to ruszyłam kłusem.Klacz wyrwała to przodu.Została natychmiastowo cofnięta i znowu ruszyłam kłusem.Nie wyrwała zbytnio ryja w górę ,ale w jej chodzie było zero rytmu.Poprosiłam Chocky żeby na kole 20m ułożyła mi drągi na kłus.Uwinęła się z tym szybko więc od razu wjechałam na to koło z klaczą.Chocky dostawiła szybko jednego drąga i się Odsunęła.Nie przestając anglezować pilnowałam ustawienia klaczy i tego żeby nie spływała co ma nieraz w zwyczaju.Po około minutach na tym kole odpuściła całkowicie.Podstawiła zad porządnie,była lekka na przodzie, żuła wędzidło,opuściła ryjek i szła jak Pan Bóg przykazał.Poprosiłam Chocky o odsunięcie jednego drąga i wyjechałam z koła.Poklepałam ją i przeszłam do stępa dając jej swobodne w pysku.Była bardzo zmęczona ,ale i tak szła żywo do przodu.Po chwili stępa wzięłam klacz na kontakt i porobiłam 3 przejścia stęp-kłus w lewo.Były pozytywne,bez wyryjania się ,ale niekiedy nie w rytmie.Poklepałam ją i zagalopowałam z kłusa.W galopie klacz już wcześniej żuła wędzidło i ustawiała się wiec w tym chodzie nie było z nią problemów.Porobiłam kilka kół,mniejszych i większych. Rytm był zachowany,klacz szła b.ładnie.Dwa razy dodałam w galopie.Robi to bardzo ładnie i jest duża różnica między galopem zebranym ,a wyciągniętym co w ujeżdżeniu ma duże plusy.Poklepałam ją i przeszłam do kłusa cały czas trzymając ją w ustawieniu.W tym przejściu trochę zadarła ryjek .Zrobiłam koło w C ,a na długiej ścianie dodałam.Klacz wręcz idealnie wysunęła nos za pion i wyciągnęła nogi.W A zrobiłam następne koło i na długiej ścianie też dodałam.Tu trochę za bardzo przyspieszyła .Idealnie reagowała na pomoce i nie zgadywała ,pochwaliłam ją i zmieniłam kierunek.Ustawiłam ją w stępie i zrobiłam 2 małe koła.Szła już ładnie,w rytmie więc zakłusowałam.Zrobiłam dwa małe koła i slalom na długiej ścianie.Na prostej zagalopowałam .Bez problemu klacz zagalopowuje z dobrej nogi nawet na prostych odcinkach.Poklepałam ją i pokazałam kierunek w dół.Na początku nie chciała jakoś specjalnie się wysilać i ustawiać łebek ,ale ćwiczenie ze zmniejszaniem koła bardzo pomogło. Poprosiłam Chocky o ustawienie 6 drągów na galop.W międzyczasie robiłam z klaczą kontrgalopy (odjechanie od ściany i wrócenie na nią-z programu P-4).Robiła to już dobrze ,bo ostatnio nie było w tym żadnej równowagi.Z głową szła średniawo ,ale po wjechaniu na ścianę wracała do odpowiedniego ustawienia.Postanowiłam zobaczyć jak zachowa się na kontrgalopach z półwolty.W A zrobiłyśmy półwoltę i dalej ustawione w prawo jechałyśmy w lewo.Klacz szła trochę sztywna ,bo nie wiedziała ,że mogę o coś takiego ją poprosić ,ale gdy zobaczyła ,że ja też się rozluźniłam to ona zrobiła to samo. W C przeszłam do kłusa i zagalopowałam,zrobiłam koło ,a potem półwoltę.Z półwolty zaczęłyśmy kontrgalop.Z lewej na prawą było lepiej z ustawieniem głowy.Poklepałam ją i przeszłam do stępa.Po chwili odpoczynku zagalopowałam ze stępa.W A zrobiłam koło i najechałam na drągi ,które było równolegle ustawione do długiej ściany.Weszłam w nie normalnym tempem ,ale zauważyłam ,że klaczy zabraknie i się pogubi więc wysłałam ją na nie mocniej.Pasowało bardzo dobrze.Klacz zmieniła nad nimi nogę ,ale poprawiłam ją.Zrobiłyśmy koło w C ,a na długiej ścianie dodałam,w A znowu koło i na drążki.Teraz dobrze pasowało i klacz nie zmieniła nad nimi nogi.Poklepałam ją i zrobiłam koło w C.Na długiej ścianie kontrgalop w ładnym ustawieniu,w A koło i na drążki.Znowu nie pasowało ,ale teraz ją skróciłam.Weszła ładnie i nie zmieniła nogi.Pochwaliłam ją i w kłusie zmieniłam kierunek.Teraz kiedy zmieniamy kierunek nie ma tej chili jak Sahara podnosi łebek.Na kole zagalopowałam i najechałam na drągi.W tę stronę było lepiej.Żeby utwierdzić się w przekonaniu ,że jest dobrze najechałam na to jeszcze raz.Też było bardzo ładnie.Zrobiła jeszcze koło w ustawieniu i dałam klaczy luźne wodze.Poklepałam ją i zrobiłam 3 kółka kłusem.Podjechałam pod stojak i zarzuciłam jej derkę.Dostała smaczka i poszłam z nią na łąki występować się.Wróciłyśmy do stajni po 20 minutach.Zdjęłam jej cały sprzęt ,założyłam kantar i poszłam na myjkę.Schłodziłam jej nogi i umyłam kopytka.Posmarowałam jej nogi wcierką ,a kopyta glinką.Poszłyśmy na stanowisko do czyszczenia.Przeczyściłam ją zgrzebłem gumowym .Wyczesałam ogon i grzywę.Wytarłam noc,oczy i pupę chusteczkami i poszłam po spray do grzywy i ogona.Popsikałam ją i oddałam do boksu na obiad.Odniosłam i wyczyściłam sprzęt.Poszłam pożegnać się z kobyłą ,z której byłam bardzo zadowolona.Dałam jej jabłko i poszłam do siebie.



C.D.N.: http://www.wsrapocalyptica.fora.pl/treningi,30/


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Stajnia Centralna Strona Główna -> Stare treningi, odwiedziny Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin