|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Karuchna
Mały wolontariusz
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: WSR Bałtycka Zatoka
|
Wysłany: Pon 17:59, 22 Cze 2009 Temat postu: Salinero - Odwiedziny |
|
|
Tu piszecie odwiedziny
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Carrot
Większy wolontariusz
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 277
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 9:55, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
Weszłam do SC, cicho i spokojnie. Zobaczyłam ładnego gniadosza, skąś go znałam. Przeczytałam tabliczkę.. Wezuwiusz II. Wezu w SC ? .. pogłaskałam go i skierowałam się dalej. Swój piękny łebek wystawiał Salinero bacznie się na mnie patrząc. Podeszłam bliżej i go pogłaskałam.
- Hey młody ; ) – powiedziałam łagodnie do kasztanka. Ogier uniósł bardziej łeb, wydawał się trochę zdezorientowany. Uspokoiłam go drapiąc po chrapach. Widać że to lubił bo zarżał z zadowolenia. Był cudowny.. tyle mogę powiedzieć. Dopięłam do jego kantara uwiąz i wyprowadziłam na stanowisko. Był troszkę poddenerwowany co zwalczyliśmy masażem T-Touch ;p Bardzo mu się to spodobało i prosił się o jeszcze, ale trzeba było iść. Z siodlarni wzięłam jego ogłowie oraz szczotki i wróciłam do Salcia. Wypucowałam go lecz po błotnym tarzaniu miał jeszcze bardzo posklejaną sierść, więc zadecydowałam, że pójdziemy zaraz na myjkę. Odpięłam mu kantar i zsunęłam na szyję, by w razie co się nie wyrwał. Nie chciał włożyć wędzidła do pysia, ale w końcu się udało. Jak pozapinałam wszystkie paski zdjęłam kantar i poklepałam konika, za to że obyło się bez uspokajania. Złapałam go za wodze i wyszliśmy ze stajni. Mały szedł grzecznie obok mnie nie wyrywając się i co chwilę trącając mnie noskiem. Gdy doszliśmy pod myjkę poprosiłam przechodzą obok Noj by potrzymała kasztana. Okazało się że Salinero uwielbia wodę, długo spędziliśmy na myciu go, ale w końcu skonczyłyśmy i Salcio lśnił. Wzięłam wodzę od Nojca i nagrodziłam młodego marchewą. Spacerowaliśmy sobie długo na słońcu by wysechł, a gdy to nastąpiło postanowiłam, że zabiorę go do lasu. Ogierek rozglądał się wokoło siebie i co chwilę strzygł uszami słysząc miły śpiew ptaków. Postanowiłam trochę go rozruszać, więc zacmokałam i zaczęłam biec z młodym. Od razu zakumał o co chodzi i zaczął dumnie kłusować. Chwilę tak biegliśmy po czym zobaczyłam grubą gałąź, jakieś 40 cm Mały rwał się by ją przeskoczyć, ale przecież ja musiałam go trzymać.
- No dobra niech ci będzie.. – powiedziałam do ogiera a on wesoło kilka razy potrząsnął głową. Zacmokałam i mały przeszedł do szybkiego kłusa, prawie za nim nie nadążałam. Przed przeszkodą musiałam szarpnąć za wodze bo chciał zagalopować. Na szczęście nie oddał ekstremalnego skoku i mogłam go przytrzymać po skoku. Poklepałam go i postępowaliśmy dalej. Gdy weszliśmy na polanę obrośniętą wysoką trawą dałam mu trochę jej poskubać. Jednak w końcu musieliśmy wracać. W drodze powrotnej również 2 raz hopnęliśmy małą kłodę i pokłusowaliśmy razem do stajni. Mały rwał się do galopu więc co chwilę musiałam mocniej ciągnąć za wodze. Gdy dotarliśmy do stajni postanowiłam, ze wezme go na lonżę na kantarku by mógł się wybiegać i wybrykać. Zdjęłam ogłowie i założyłam młodemu kantar, po czym dopięłam lonżę. Poszliśmy na round-pen.. tam puściłam małego swobodnie na lonży a ten od razzu przeszedł do kłusa. Chciał do galopu ale gdy było za wcześnie ciągałam go za lonżę.
- Dalej ! – krzyknęłam w końcu i dałam mu się wygalopować, bo w końcu na to czekał. Najpierw ze szczęścia oddał parę wielkich bryków, ale potem się wyszalał za wszystkie czasy. Nie chciał zwolnić do kłusa dlatego musiałam się z nim trochę poszarpać żeby zwolnił. Z kłusa do stępa łatwo przeszedł. Pochwaliłam go i jeszcze postępował chwilę, po czym wyszliśmy z round-pena i skierowaliśmy się w stronę padoku. Tam puściłam ogieraska, a ten od razu przeszedł w galop. Jeszcze pomogłam dziewczynom poodprowadzać konie na pastwiska. Gdy musiałam jechać podeszłam do ogrodzenia i zawołałam Salinera. Mały podleciał do mnie szybkim kłusem. Pogłaskałam go po czole i podrapałam po chrapkach. Na pożegnanie dałam mu marchewkę po czym przytuliłam się do niego.
- Papa, kochany. Jutro Cię odwiedzę .. – powiedziałam i odeszłam. Wsiadłam do mojego samochodu i pojechałam do Happy Horse.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|