|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Wto 16:34, 08 Gru 2009 Temat postu: Sauron - Treningi |
|
|
Tutaj piszecie treningi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Wto 16:40, 08 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Skoki luzem by YarisA
Dawno nie byłam w stajni, ale konie w tym czasie chodziły w stępie, kłusie i galopie przy karuzeli. Postanowiłam potrenować z Sauronem skoki i najsampierw postawiłam na hali korytarz złożony z pięciu przeszkód - stacjonat. Wysokości wahały się między 20cm a 50cm. Dodatkowo rozłożyłam trzy drągi na kłusa.
Poszłam po sprzęt konika i wyniosłam go na podwórze. Wróciłam się z uwiązem. Sauron był przygotowany przy drzwiach boksu, a gdy tylko mnie zobaczył zaczął rżeć i kręcić się po boksie. Otworzyłam boks i pogłaskałam napalonego na trening konia. Był bardzo pobudzony i miałam problem z prowadzeniem go, gdyż rwał do przodu i chciał cały czas galopować. Postanowiłam najpierw wypuścić go na padok bez kantaru, aby się wyszalał i miałam zamiar przegonić go trochę batem. Jak wymyśliłam tak zrobiłam i już po chwili mały galopował i brykał po całym padoku. Raz stanął nawet pięknego dęba i cały czas żałowałam że nie mam aparatu. Kolejnym moim już dzisiaj postanowieniem było nauczenie kuca przychodzenia na głos. Zawołałam go więc po imieniu i ku mojemu zdumieniu maluch przyleciał do mnie. Pogłaskałam go po chrapach i chwyciłam za nos, aby założyć kantar. Nie sprzeciwiał się i już po chwili maszerowaliśmy do pierścienia i czyszczenia.
Cała energia niestety nie opadła z konika i gdy go czyściłam cały czas wiercił się jakby miał robaki. Najgorzej było z kopytami bo próbował cały czas chodzić, no ale jak na trzech kopytach? To znaczy on potrafi i przekonałam się tego na własnej skórze, bo o mały włos a bym kopa dostał, ale udało się tego uniknąć. Po wyczyszczeniu wzięłam jeszcze uwiąz od Gandalfa i założyłam go na szyję Saurona, przy okazji zdejmując kantar. Ogierek poczuł trochę wolności i miał zamiar ruszyć pełnym galopem, ale wstrzymałam go i pomaszerowaliśmy na lonżownik.
Zdjęłam koikowi uwiąz z szyi i puściłam wolno. Ten ruszył galopem, ale nie wyciągniętym. Po kilkunastu moich prośbach o przejście do kłusa posłuchał i szedł teraz miarowym kłusikiem. Cały czas szłam koło niego, a gdy uznałam, że pora na zmianę kierunku udeżyłam uwiązem o udo przeciwne do zamierzonego kierunku biegu. Mały nie bardzo skapował, więc zrobiłam to z większym zamachem. Teraz nie trzeba było mu tego tłumaczyć i kucyk pokłusował sobie w drugą stronę. Po pewnym czasie przestałam go popędzac i odwracałam się do niego plecami. Kucyk zwolnił do stępa, a potem do stój i zdziwiony podszedł do mnie. Złapałam go w pętle uwiązu i poszliśmy na halę.
Ogier był już przygotowany, rozgrzany i odrazu wpuściłam go do korytarza. Jak na dotknięcie czarodziejskiej różdżki kuc zagalopował i pokonał pierwszą przeszkodę w miernym stylu. Nie zabaskilował porządnie tymi swoimi małymi kopytkami. Przy kolejnej przeszkodzie pogoniłam go trochę bardziej wcześniej przygotowanym batem i tym razem było o niebo lepiej. Skoczył ładnie, z gracją wysoko unosząc nogi i wyginając się w cudny łuk. Fakt, że było kilka niedociągnięć, ale jeszcze narazie nie to się liczy w takim wieku konia. Ważne, żeby potrafił w miarę ładnie skoczyć i ładnie się prezentować. Zostały mi jeszcze do pokonania trzy przeszkody - o przepraszam - Sauronowi. Trzecią pokonał niewiele gorzej od drugiej natomiast przed czwartą znowu go pogoniłam, bo bałam się że wyłamie i zawróci, albo przewróci korytarz robiąc sobie najpewniej krzywdę. Strzeliłam uwiązem i maluszek pięknie skoczył. Przy ostatniej przeszkodzie ogierek się postarał i wykonał skok w fantastycznym stylu nie popełniając na mój wzrok żadnego błędu.
Rozstępowałam go trzymając na obroży z uwiązu. Po utracie zupełnie energii dawał sobie robić co się chciało. Pooprowadzałam go chwilę, az wysechł i poszliśmy do stajni, a tam zdjęłam mu uwiąz i zostawiłam bez kantarka. Sauron przywitał się ze stojącym koło niego Gandalfem i począł jeść sianko rozwalone po całym boksie, jak to u niego bywa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Wto 16:41, 08 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Skoki luzem by YarisA
Jeszcze dzis postanowiłam wypróbowac Saurona w skokach luzem. Rozstawiłam dwie nieduże przeszkody, jedną 30cm a drugą 25, oraz trzy drągi Cawaletti. Uznałam, że to wystarczająco.
Poszłam do stajni, a tam znalazłam jedzącego słomę ogierka. Gdy tylko usłyszał, że weszłam, podniósł głowę i chciał wystawić ciekawie łebek przez okienko, ale udało mu się tylko chramy. Rozsunęłam drzwi boksu i dałam kucykowi cukierka, a po tym pogłaskałam go po chrapkach. Zamknęłam boks spowrotem i poszłam po sprzęt.
Odrazu wyniosłam sprzęt na dwór, a potem wyprowadziłam kuca. Okazał się całkiem miły w obsłudze, dawał wszystkie nogi, a potem dał sobie bez problemu założyć ogłowie. Wyprowadziłam go na padok. Tam czekała na nas lonża, na której najpierw go rozgrzałam w stępie, kłusie i galopie. Nie sprzeciwiał się, a nawet wykazywał zainteresowanie treningiem. Kiedy był już rozgrzany, wzięłam bat i spuszczając kuca z lonży naprowadziłam go na pinerole w kłusie. Ładnie przeszedł, bez jakich kolwiek wahań. Więc tym razem naprowadziłam go na niższą przeszkodę w galopie. Tak. Ten ogier ma wysoki potencjał do skoków i chyba dam go do skoków luzem, bo kto go tu będzie jeździł? Skoczył ładnie baskilując i miękko lądując. Bez wahania pokonał również drugą przeszkodę. Złapałam go i znowu uwiązałam na lonży. Tym razem w spokojnym kłusie pozwoliłam konikowi przejść dla odprężenia przez drągi. Przeszedł raz i drugi, potem jeszcze chwilę go pokłusowałam i stęp. W stępie pochodził, aż przestał dyszeć i parować.
Zaprowadziłam go do stajni i sprawdziłam kopyta. Okazały się w bardzo dobrym stanie, bez żadnych utkwionych kamieni. Jeszcze tylko zlałam mu nóżki wodą, aby ścięgna odpoczęły (w sumie trochę to się nie spodobało konikowi, ale w końcu dał sobie to zrobić) i zaprowadziłam Saurona do boksu witanego przyjaznym rżeniem Gandalfa.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Wto 16:42, 08 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
West by Kopytkowa
Weszłam do stajni i wyprowadziłam z boksu Saurona. Zaczęłam go czyścić. W tym czasie do stajni wszedł Tom, przecież ja nie będę jeździć na kucyku.
-Cześć mały. Dzisiaj robimy trail.- powiedziała i rzuciłam szczotki do pudełka.
-Oki.- powiedział i poszedł po siodło i ogłowie.
Wrócił z westernowym sprzętem i ubrał ogierka. Wyszliśmy razem na padok, był przygotowany odpowiednio do trailu. Chłopak wsiadł na ogiera i ruszył stępem na ślad na luźnej wodzy. Trzymał wodze w jednej ręcę. Ogier szedł za wodzami wyginając się leniwie. Chłopak kręcił wolty i półwolty, by powyginać trochę kuca. Po 10 minutach dał łydkę do kłusa. Ogierek kłusował powoli z nogi na nogę, głowę miał w dole. Ogierek parsknął i bryknął delikatnie, gdy zaczął kolejną woltę. Zwolnił do stępa po kilku kółkach.
- Pierwsza jest bramka, dalej to już widać. - powiedziałam i wskazałam na ścieżkę. Chłopak pokiwał ze zrozumieniem głową. Podjechał na ogierku do bramki. Rękę z wodzą położył na szyi konia. Wypchnął go zewnętrzną łydką by się zbliżył. Leniwe wykonał krok w bok. Chłopak otworzył bramkę i ruszył, zatrzymał ogiera za bramką i wykonał powolnego roll backa poprzez wypchnięcie go łydką i wodzę. Zamknął bramkę. Ruszył powolnym stępem. Przed mostkiem dodał delikatnej łydki, gdy Sauron się zawahał. Ogier parsknął i strzelił z ogona, jednak zaraz potem przeszedł przez mostek. Chłopak zatrzymał ogierka i zsiadł z niego. Puścił wodzę i zaczał przeglądać podeszwy kopyt. Wsiadł na niego z powrotem i zrobił powolnego spina. Ruszył kłusem. Przed drągami się zatrzymał. Ustawił go bokiem. Spychał go zewnętrzną wodzą i łydką. Szedł całość bokiem. Ostatnia przeszkoda to lasso. Chłopak wziął lasso z drąga i zamachał nim, rzucił na byka i trafił. Zaczął cofać. Byk na kółkach ruszył za nimi. Po kilku krokach zostawił lasso i wjechał na ślad.
- I jak?- spytał zadowolony z siebie.
- Bardzo dobrze, tylko jeszcze trochę pogalopuj i będzie koniec na dziś. - powiedziałam. Tomek dał sygnał do galopu. Ogierek biegł powoli z głową w dół. Uszy miał skierowane w stronę jeźdźca. Po kilku kółkach zwolnił do stępa. Rozstępował go jeszcze i wróciliśmy do stajni.
Rozebrałam i wyczyściłam kuca. Zapięłam na uwiąz jego i Gandalfa, wyprowadziłam ogiery na pastwisko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blacky
Bywalec
Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Pią 21:08, 01 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, za brak polskich znakow w 3/4 treningu, ale klawiatura po paru minutach pisania zaczela mi szwankowac.
Trening skokowy.
Weszłam do Stajni Centralnej, do ogierków. Kiedy pogłaskałam stojącego pierwszego z brzegu konia słyszałam jakies łomoty w jednym z boksów. Podbiegłam tak szybko i zajrzałam nad ścianą - no tak, okazało się, że Sauron, krnąbrny szetlandzik, własnie próbuje rozwali ścianę kopytem i dostac się do konia obok. Zawołałam go odciągając uwagę, przestał kopac. Weszłam do boksu, założyłam mu kantar i wyprowadziłam na stanowisko. Przez chwilę stałam tak i zastanawiałam się co robic... W sumie czemu by go nie wziąc na skoki? Chodził przecież kiedyś na małe zawody, a nie był tyci, więc myślę, że nawet pode mną nie przemęczyłby się zbytnio. Nie roztrząsając tego bardziej pognałam po jego skrzynkę ze szczotkami i po sprzęt. Po 15 minutach czyszczenia, siodłania i kiełznania koń był gotowy do jazdy - w tym czasie zdązył zepsuc "zapięcie" skrzynki, a kopystkę boleśnie poturbowac tylnym kopytem. "Trudno, postaram się coś z tym zrobi po jezdzie, z tym koniem nie da się inaczej" - pomyslalam, po czym podciągnęłam popręg, ktory, nawiasem mowiac, robi sie troche za krotki, bo naszemu kochasiowi ostatnio sie troche przytylo.
Po wyprowadzeniu konia przed stajnie wskoczylam na jego grzbiet (nie bylo to trudne) i wyregulowalam strzemiona - byly troche za krotkie. Pierwszy rzut oka na nie sprawil, zebym sie naprawde zirytowala - musialam wymienic strzemiona, bo te byly dla dzieci. Zsiadlam i zamienilam je, po czym wsiadlam z powrotem i z ulga skierowalam sie w strone krytej ujezdzalni
Od razu po wejsciu ogierek zaczal swirowac. Zatrzymal sie na srodku, po czym zaczal sie cofac probujac obrocic - na to juz mu nie pozwolilam, wiec stanal deba - nie za wysoko, ale jednak stanal. Pochylilam sie do przodu i czekalam az opadnie z powrotem na ziemie, a tuz po tym dalam mu bacika jako reprymende. Kiedy wypchnelam go dosiadem i dalam lydki ani drgnal. Znow uderzylam palcatem o jego lopatke, ale nie chcial isc. Moze cos go boli? Zsiadlam i sprawdzilam po kolei kopyta oraz czy nic nie uwiera go przy siodle ani oglowiu. Nie, nie bylo nic podejrzanego, wszystko wydawalo sie ok. Przeszlam z nim jedno kolko w reku i wskoczylam na niego znowu. Wszystko bylo ok, od razu zaczal przezuwac wedzidlo, podstawil zad i na wszystkie moje sygnaly reagowal natychmiastowo. robilam duzo wolt probujac go troche bardziej uelastycznic go, bo byl troszke sztywny. Zmienilam kierunek jazdy i po paru okrazeniach zaklusowalam.
Juz zapomnialam jak to jest klusowac na takim malcu - jak motorek, anglezowanie w tak szybkim tempie, ze az nieoplacalne. Z drugiej strony cwiczebny nie byl taki latwy do wysiedzenia, bo trzeslo. Na chwile stracilam rytm, a ten spryciarz to wykorzystal - nagrodzil moja glupote seria barankow i strzalow z zadu. Male mialam szanse na wysiedzenie - poszybowalam w gore, a potem upadlam na miekki piasek ujezdzalni. Ogier z podniesionym wysoko ogonem zarzal, a potem rzucil sie bardzo wynioslym i dumnym krokiem w kierunku stajni.
- Nojcuuuu! Sauron biegnie!
- Co? O co ci chodzi?
- Sauron! Leci! Do! Stajni!
- o, rzeczywiscie! Juz go lapie, juz!
Podnioslam sie, otrzepalam z piasku. Lewe biodro troche pobolewalo, bo nadzialam sie na klucze, ktore mialam w bocznej kieszeni, ale nie zwracaj uwagi na bol (przezylam juz gorsze) pobieglam truchtem i NojNojki. Trzymajac Saura na wodze skupila na mnie swoje oskarzycielskie spojrzenie, jednak zauwazylam, ze jej wargi zadrzaly - walczylam z tym, zeby sie nie rozesmiac. Kucyk za to tepym wzrokiem wpatrywal sie w sciane boksu. Przejelam od dziewczyny wodze i zaczelam wymyslac na mojego wierzchowca.
- Co sie tak wlasciwie stalo? - zapytala mnie NojNojka z podejrzliwa mina. - Wygladalo to conajmniej dziwnie. Robie sobie obchod po stajni a nagle slysze Twoje krzyki, ze leci do mnie jakis kon, po czym wbiega tu izabelowaty szetland ubrany, ale bez jezdzca.
- Ten diabel wcielony - w tym momencie rzucilam wsciekle spojrzenie mojemu oprawcy - zrzucil mnie brykajac sobie w najlepsze. Juz ja mu dam dzisiaj wycisk. Pozaluje tego! - syknelam, ale widzac przerazenie w oczach kolezanki dodałam: - Spoko spoko, tylko zartuje.
- no dobra, ja wracam do pracy, mam tu jeszcze mnostwo roboty. milej jazdy. - usmiechnal sie Nojec i odszedl zwawym krokiem.
Zaprowadzilam Saurona na kryta i wdrpalam mu sie na grzbiet (ktory raz juz dzisiaj?). Zrobilam dwa kolka stepa i zaklusowalam. Zrobilam pare wolt w czwiczebnym (tym razem mocno skoncentrowana) a po kolku anglezowalam. Zrobilam pare przejsc step-klus, zatrzymanie, nawet troche cofania. Kon zachowywal sie bez zarzutu, chodzil zebrany, posluszny. Poklepalam i zrobilam kolko stepa zeby odpoczac - wbrew pozorom jazda na takim konusie moze byc naprawde meczaca - nawet bardziej niz na duzym koniu. Kiedy odetchnelismy obydwoje znow ruszylam klusem i dalam sygnaly do zagalopowania. Zarzucil tylko lekko lbem i juz galopowal plynnie. Po dwoch kolkach poklepalam go po szyi, przeszlam do klusa i zagalopowalam na druga noge tuz po zmianie kierunku jazdy przez polwoltre. Galop na prawa noge byl sztywny, Sauron zadzieral leb do gory, wiec zdecydowalam sie zrobic pare wolt. Zwolnilam troche tempo i na zakretach wykonalam ze dwa zgrabne, okragle kola po czym znowu wjechalam n aslad. Bylo o wiele lepiej, ladniej sie wyginal. Poklepalam go i nie zwalniajac najechalam na pierwsza przeszkode, a byla to koperta 30-centymetrowa. Kuc rozpedzil sie przed nia tak bardzo, ze ledwo nad nim zapanowalam i wystrzelil w gore z naprawde duzym zapasem. Tak zaskoczona skoczylam na tzw. anglika, czyli nie przechodzac w polsiad, wiec wybilo mnie do gory mimo woli i wyladowalam przed siodlem. "Jezu, dzis nic mi nie idzie!" wscieklam sie na siebie w duchu, wycofalam na siodlo i skrecilam, najezdzajac na czerwona stacjonate 40cm. Przytrzymala go przy najezdzie i bylo swietnie - prawie idealny skok, tylko ladowanie minimalnie za wczesnie. Poklepalam wierzchowca i skierowalam go na double-barra o wymiarach 30 i 40 cm. W ostatniej chwili zrobil nagly ruch w prawo i chcial wylamac, ale pchnelam go do przodu i skoczylismy. co prawda nie byl to zbyt piekny skok, ale przynajmniej nie wylamal. Najechalam jeszcze raz i tym razem bylo juz dobrze. Nastepnie skupilam uwage na kopercie 50cm - to juz byla JAKAS przeszkoda dla tego kuca, wymagajaca troche wiekszego wysilku. Nie mialam sie jednak co martwic, nie bylo zadnego wahania ani nic, przeskoczyl ja bez mrugniecia okiem. Pochwalilam go i zrobilam kolko klusa dla malego odpoczynku i zagalopowalam na lewa, zeby pokonac najwieksza przeszkode na dzisiaj - 60-centymetrowa stacjonate. Pare metrow przed skokiem spielam sie, jednak wszystko ok. Sauron jak widac swiruje tylko przy mniejszych, ale to nawet lepiej. ^^ Przeskoczylam jeszcze raz double-barra z poczatku (przy ktorym odbil sie troszke za wczesnie, ale nie do tego stopnia zeby powtarzac skok), pochwalilam go, zrobilam ze dwa kolka klusa czwiczebnego bez strzemion, a potem zsunelam sie z ogiera, odpielam popreg i siodlo polozylam na dragu, po czym wskoczylam z rozpedu na S. i na stepowalam na oklep. Odpoczywalismy tak sobie z 10 minut, jednak zaczelo sie sciemnniac, a ja wolalam nie jechac do domu po zmroku. Kiedy stanelam na ziemi tylko zarzucilam siodlo i pomaszerowalam do stajni trzymajac konia za wodze i odstawialam go do boksu, w ostatniej chwili zdejmujac oglowie. Caly sprzet pochowalam, a jak skonczylam maly obchod po stajni weszlam jeszcze do jego boksu, wrzucilam dwa soczyste jablka i wyszlam ze stajni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|