|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nojec
Pracownik
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Star Horses
|
Wysłany: Śro 20:25, 21 Wrz 2011 Temat postu: Shetty - Odwiedziny |
|
|
Odwiedziny srokacza
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nojec dnia Sob 20:30, 01 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Joanne
Stały bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 20:53, 21 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Słysząc o przybyciu do SC kucyka natychmiast wskoczyłam do samochodu i przyjechałam zobaczyć, cóż to za piękność się u nas pojawiła. Weszłam do stajni dla rekonwalescentów. Zauważyłam wyglądającego z boksu Nexusa, łomoczącego się gniadego, rosłego ogiera, który widząc mnie błysnął białkiem i stanął, przypatrując się uważnie. Stwierdziłam, że jemu należy dać chwilę spokoju i powędrowałam do kolejnego boksu. Od razu poczułam czyiś nos przy swojej kurtce. Był to ciapkowaty nos. Mały, ruchliwy, ciekawski nos, który właśnie zamierzał spróbować mojej kurtki.
-Ej mały, fajnie, że się dobrze czujesz, ale nie zjadaj mi jednego z niewielu jesiennych odziań - Powiedziałam odsuwając się od chrapek i dotykając ich dłonią. Były miękkie i ruchliwe, od razu poczułam na skórze końską ślinę. W końcu spojrzałam za ledwo widoczna zza długiej grzywki oczy malucha. Bystre spojrzenie, pełne ciekawości i chęci kontaktu. Uśmiechnęłam się i postanowiłam wyczyścić wyrośniętego jednak szetlanda. Poszłam do siodlarni po stary kantar Gandalfa i jakieś szczotki, następnie zaniosłam to wszystko pod boks tarancika. Spojrzałam na przyklejoną taśmą karteczkę z imieniem wypisanym ręką Nojki. "Shetty..." przeczytałam w myślach. "Mnie by bardziej pasowało Ciapek albo Kropek, ale skoro tak już jest, to ok" zaczęłam swój wewnętrzny monolog. Otworzyłam drzwiczki boksu i z kantarem podeszłam do małego konika. Dopiero teraz dostrzegłam jego wychudzone ciałko, przerośnięte, zaciśnięte kopyta i ogromne kołtuny na każdym odcinku dłuższych włosów. Stwierdziłam, że trzeba szybko zadziałać. Założyłam tarancikowi kantar, dopięłam do niego uwiąz i wyprowadziłam na korytarz.
Shetty był odważny, chętnie wyszedł za mną z pomieszczenia i od razu chciał witać się ze starym kumplem.
-Mały, jeszcze sobie z nim pogawędzisz - Powiedziałam delikatnie odciągając malucha w drugą stronę, następnie uwiązując. Złapałam za pierwszą szczotkę, którą delikatnie, ale stanowczo rozczesałam rojące się na ciele kucyka zlepki. Sierść ogierka była matowa, rzadka i szorstka w dotyku. No ale czegóż się spodziewać? Każdy koń z interwencji SC tak wygląda. Gdy skończyłam złapałam miękką szczotkę i szybko wykończyłam Etap I. Kucyk wyglądał już lepiej, jego żebra mniej się rzucały w oczy. Chwyciłam więc kopystkę i wyskrobałam z jego malutkich kopyt co tylko się dało. Shetty podał je całkiem ładnie, chociaż miał spore opory przed prawym przodem i tyłem, które okazały się być w bardzo kiepskim stanie. Po wypielęgnowaniu kopyt, które jutro miały zostać chociaż częściowo poprawione przez kowala zabrałam się za najgorsze - grzywę i ogon. Delikatnie, włos po włosku rozplątywałam kołtuny u malucha, który z zainteresowaniem przyglądał się moim poczynaniom trzymając chrapki przy mojej nodze. Po parunastu minutach zrezygnowana przyjęłam inną taktykę. Konie nie mają czucia w grzywie, więc odważnymi ruchami rozczesywałam każdą plątaninę kłaków. Przy okazji trochę tę grzywę przerzedzimy. Szło o wiele szybciej, może nie wyglądało to ładnie, ale dawało efekt. Po 20 minutach grzywa była za mną. Ogier od razu wyglądał lepiej. Nie miał już takiego buszu no i kołtunów. Potem przyszła pora na ogon. Tu spędziłam więcej czasu, bo był szalenie gęsty i poplątany. W końcu jednak skończyłam i odeszłam parę kroków by spojrzeć na efekt. Dużo lepiej. Ponieważ było późno musiałam lecieć, więc odwiązałam małego, podrapałam trochę po szyjce i ganaszu, co okazało się strzałem w dziesiątkę, podarowałam małemu cukierka i odstawiłam z powrotem do boksu. Zamknęłam drzwiczki, odwiesiłam kantar na haczyk tuż obok i miotłą posprzątałam po swojej robocie. Otrzepała ręce, pożegnałam się z małym i z Oldenburgiem, który zainteresowany kumplem wychylił się z boksu i nawet nie próbował mnie dziabnąć czy zwiać, tylko chętnie przyjął pieszczoty oraz Nexusem, który na odejściu zaprezentował urokliwego szczura w stronę nowego kolegi.
Ja zaś cała w rozterce wsiadłam do autka i pojechałam do domu, przespać się z tym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Joanne
Stały bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 20:07, 22 Wrz 2011 Temat postu: |
|
|
Postanowiłam znów odwiedzić kucowatego. Mały podbił moje serce i chciałam chociaż trochę czasu spędzić z takim uroczym, niewielkim stworzonkiem, za którymi tak tęskniłam. Tarancik już po kowalu i weterynarzu stał w boksie pochłaniając swoją słomianą ściółkę. Podeszłam do drzwiczek i zacmokałam. Shetty poderwał główkę i spojrzał na mnie wielkimi oczętami. Po chwili już był przy mnie i wylizywał dłonie licząc na to, że zaplątał się tam jakiś smakołyk. Rozczulona małym spryciarzem i wyłudzaczem dałam mu cukierka i weszłam do środka. Kantar ktoś zostawił szetlandowi na głowie, co mnie z lekka zdziwiło. Kucnęłam i pogładziłam pochylającego się do mnie ogierka, następnie wstałam, przypięłam uwiąz do kantara Shettiego i wyprowadziłam go na korytarz. Ze względu na wizyty lekarzy mały był czysty, jednak dla upewnienia przejechałam go po razie miękką szczotką, grzebieniem potraktowałam grzywę, grzywkę i ogon, następnie korzystając z okazji czyszczenia nóg zobaczyłam ile zdołał zdziałać kowal. Było dużo lepiej, ale potrzeba będzie jeszcze trochę czasu, nim pazurki kucowatego wrócą do normalności. Shetty wyrywał troszkę nogi, podreptał trochę w miejscu, w końcu jednak zaakceptował to, że trzymam go, popukuję kopyta, oglądam, patrzę na stan koronek i ogólnie ciągle go dotykam. To było już stresujące dla niektórych, ale Shetty z chęcią przyjmował objawy mojego zainteresowania i kontaktu.
-Mały, co powiesz na krótki spacer? - Spojrzałam na ogierka. Popatrzył na mnie wymownie, potem jego uwagę odwrócił jakiś ruch na dworze. "No dobra..." pomyślałam i odwiązałam szetlanda, następnie obróciłam i lekko pociągając za uwiąz poprowadziłam w stronę placu. Robiło się już trochę ciemno, jednak dobrze oświetlony teren stajni pozwolił nam przespacerować się po placu, alejce między obiektami, zbadać maneż, lonżownik i halę, gdzie też to tarant raczył się wytarzać. W końcu jednak komary zaczęły nieubłaganie kąsać, więc wróciliśmy do stajni. Tam wyczesałam z studwudziestocentymetrowego ciałka konika resztki halowego piachu, wysmarowałam kopytka i ostatecznie chwyciłam moją ulubioną broń - nożyczki. Tak, gdybym chciała mogłabym robić za fryzjerkę. Przesunęłam pasek kantara znajdujący się na potylicy ogra, odmierzyłam jeden dość cienki kosmyk grzywy i ciach. Grzywa w dół, pasek wrócił na miejsce, grzywa nie będzie się tak plątała. Kucową grzywę tylko lekko podcięłam, za to ogon musiałam skrócić o grubo ponad 5 cm, gdyż lada chwila i Shetty szorowałby nim po ziemi, co byłoby bardzo ryzykowne. Zadowolona nogą zgarnęłam kudły na jedną kupkę i zaczęłam delikatnie masować kucyka po szyi. Okrężne ruchy, rytmiczne, działają same opuszki palców. Mały szybko zaczął się odprężać, opuścił głowę do dołu, odciążył jedną nóżkę i pod koniec masażu słodko sobie drzemał. Niestety musiałam iść i co za tym szło wstawić go do boksu. Tak tez zrobiłam. Na pożegnanie po zdjęciu kucykowi kantara obdarowałam go kawałkiem marchewki i plastrem siana, następnie zamknęłam drzwi na zasuwę i pojechałam do WSR AA.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|