|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nojec
Pracownik
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Star Horses
|
Wysłany: Pon 18:15, 13 Cze 2011 Temat postu: Shiki di Britannia - Treningi |
|
|
Miejsce na pisanie treningów kasztana.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nojec dnia Pią 12:12, 22 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nojec
Pracownik
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Star Horses
|
Wysłany: Pon 18:52, 13 Cze 2011 Temat postu: Przyjazd do SKS Gas |
|
|
Tak gdzieś o 12 przyjechałam z Shiki'm do SKS Gold and Sapphire. Skrzydlata czekała przy wjeździe. Wysiadłam z auta i podeszłam do drzwi przyczepy. Shiki zarżał, czuł, że zaraz coś się stanie. Otworzyłam drzwi i wyprowadziłam kasztana przed bukmanką. Koń nastawiał uszy, był szuły na każy dźwięk, szelest. Skrzydlata pokazała mi boks, w którym miał mieszkać. Zaprowadziłam konia do boksu. Pierwsze co zrobił, to zaczął zajadać paszę. Gdy zjadł, napił się, poczym zainteresował czymś innym...Karat obok starał się dowiedzieć co się dzieje, niestety nic nie mógł zobaczyć. Z pewnością następnego dnia się poznają. Poszłam z Karatem na trening. Gdy wróciłam Shiki nie mógł wytrzymać - brykał w boksie, rżał, musiałam więc wypuścić go na pastwisko, gdzie sam mógł pobiegać. Shiki zaczął szaleć, pełnym galopem biegł dookoła pastwiska, gdy jednak zobaczył, że ywjmuję smakołyk od razu pogalopował do mnie. Dałam ogierowi i przyprowadziłam Karata, aby się poznali. Karosz niechętnie podszedł do nowego konia, jednak zaufał mi i przybliżył się do płotu. Kasztan był bardziej towarzyski i spojrzał na niego przyjaźnie. Pogłaskałam oba konie. Shiki był zainteresowany Karatem, wyciągnął do niego szyję. Weszłam na pastwisko z roczniakiem. Pochodziliśmy dookoła pastwiska, Shiki szedł obok mnie, Karat również. Jeszcze trochę pospacesowaliśmy, wiedziałam, iż Shiki nie gryzie, nie kopie, jest grzczny, do Karata również miałam zaufanie. Konie zaczęły biegać razem po pastwisku. Były tam do wieczora, później musiałam zaprowadzić je do boksu. Na następny dzień planowałam zacząć przyzwyczajać kasztana do siodła i ogłowia - nigdy przedtem nie miał na sobie ani siodła, ani ogłowia, jeźdźca również nie miał na grzbiecie, więc przed nami jest dość długa droga.
by Merisa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nojec
Pracownik
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Star Horses
|
Wysłany: Pon 18:52, 13 Cze 2011 Temat postu: Przygotowanie do pokazu |
|
|
Zdjęłam kasztana z pastwiska, szybko wyczyściłam i poszłam na padok. Założyłam koniowi prezenterkę. Postępowałam z nim przez chwilę. Ogier miał energiczny, szybki chód, jednakże spokojny. Zrobiliśmy 2 koła. Koń był spokojny, na kantarze pewnie zacząłby przyspieszać, aczkolwiek w prezenterce jest posłuszny. Przyspieszyłam do kłusa. Ogier miękko, jednak dynamicznie kłusował. Po okrążeniu zwolniliśmy do stępa i poklepałam go. Zatrzymałam się na środku. Oddalając się nieco od konia. Chodziło o ocenienie pokroju. Shiki wiedział o co chodzi, więc wyciagnął szyję do mojej ręki niemal się nie ruszając. Po minucie dałam mu smakołyk i ruszyłam do kłusa. Następnie wypuściłam go, aby sobie jeszcze pobiegał. Po jakiejś pół godzinie zaprowadziłam go do stajni i nagrodziłam smakołykiem.
by Merisa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nojec
Pracownik
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Star Horses
|
Wysłany: Pon 18:53, 13 Cze 2011 Temat postu: Trening kondycyjny z Deidre i Nadią |
|
|
W nocy znowu padało. Jeszcze więcej niż wczoraj, podczas wyścigu ze Skrzylatą.. Gdy wyszłam przed biuro wlazłam w wielką zaspę śniegu, która miała ze 30 cm wysokości. Nie byłam jeszcze wybudzona, więc gdy poczułam zimno wpadając na zaspę dobudziłam się i już wiedziałam coś stało.
Odśnieżyłem już chodniki!!! - Krzyknął ktoś z dala. Jakaś postać z łopatą w ręce, która radośnie wywijała ową łopatą w powietrzu. - Tylko tam trochę ta zaspa mi się osunęła no i śnieg się posypał!!!
- No widzę właśnie – Otrzepałam się, a gdy znowu spojrzałam w oddali nikogo już nie było. Tymczasem na parking wjechały 2 przyczepy. Wysiadły z nich Deidre oraz Nadia. Poszły wyprowadzić swoje konie, Little Bit'a oraz Tempus Fugit, podeszłam do nich i pomogłam je wyładować. Gdy były już przywiązane przed stajnię poszłam na pastwisko po Kasztana. Wszystkie konie podkłusowały, jednak zabrałam tylko Shiki'ego. Wzięłam również Avaniousa, którego zaprowadziłam na karuzelę. Shiki był wyjątkowo niespokojny. Zainteresowany był nowymi końmi, szczególnie Tempus. Nie dawał jej spokoju, dlatego przeniosłam go po drugiej stronie Bit'a. Little zaś nie interesował się ani Tempus, ani Shiki'm.
- Co dzisiaj robimy? - Spytała Nadia przynosząc sprzęt klaczy. Za nią kroczyła Deidre.
- Jedziemy nad jezioro, jest pewnie zamarznięte, ale bardzo ładnie wygląda wśród ośnieżonych choinek – Zaczęłam czyścić ogiera. Grzywa kasztana była wyjątkowo poplątana, nic dziwnego, miała już 24 cm, a po szaleństwach na pastwisku zdążyła się już poplątać. Dziewczyny również rozpoczęły czyścić swoje araby. Po czyszczeniu siodłanie. Gdy byłyśmy już gotowe wsiadłyśmy i ruszyłyśmy gęsiego stępem w stronę jeziora.
- A gdy już dotrzemy nad jezioro, to wracamy? - Spytała Dei rozglądając się.
Możemy chyba okrążyć posiadłość i wrócić do stajni – Zaproponowała Nadia
-A no, możemy, jednak nie wiem czy jest tam odśnieżone – Zamyśliłam się, tam razej nikt nie przejeżdża.
- Ten koleś z latającą łopatą chyba odśnieżał gdzieś tam, więc zdaje się, że jest.
- No to możemy tam pojechać, czemu nie – Odpowiedziałam. Jechałyśmy dalej gęsiego, najpierw ja, gdyż znałam okolicę, następnie Dei, na końcu Nadia, dlatego, że jechała na klaczy, którą Shiki chciał krótko mówiąc dopaść. Zapewne nie ruszyłby, gdyby za nim znajdowała się Tempus. Po chwili stępa przyspieszyliśmy do kłusa. Shiki za któryś tam razem zareagował, reszta koni również zakłusowała.
- Słyszałam, że jest tutaj jakaś lecznica dla zwierząt – Rozpoczęła rozmowę Nadia, po chwili ciszy. Wcześniej nie było zbytnio tematu do rozmowy, no a radia niestety nie było, aby wyszukało temat [jak w tych reklamach... Very Happy]
- Jest, klinika weterynaryjna dla zwierzaków, plus hotel. - Odrzekłam odwracając się do tyłu. Little Bit energicznie kroczył jakieś półtora metra za zadem Kasztana. Co jakiś czas lekko przyspieszał, jednak Dei wstrzymywała go lekko. Za nim szła Tempus Fugit, piękna arabka.
- Yhym. A masz jakieś plany na przyszłość? - Kontynuowała Nadia.
- Można tak powiedzieć. Planuję wybudować tutaj jakieś domki plus dodatkowe stajnie. Takie wakacje dla koni i ich właścicieli nad jeziorem. Ale to musi zaczekać, chyba, że wygram w totka.
- No to fajnie tu będzie – Dołączyła się Dei. Little Bit zarżał cicho, nieco zaniepokojony nowym otoczeniem. Deidre poklepała go po szyi, po czym wierzchowiec się troszkę uspokoił. Tempus Fugit spokojnie kłusowała.
- Teraz może galop? - Zaproponowałam
-Tak! - Nadia oraz Deidre razem krzyknęły, następnie wybuchnęłyśmy śmiechem. Popędziłam araba do galopu, ten zaś bardzo powoli zagalopował. Dodawałam łydki, po minucie udało mi się utrzymać tępo.
Już widać jezioro, tam – Wskazałam na coś białego w oddali. Po chwili byłyśmy już nad brzegiem jeziora. Zeskoczyłam z Kasztana. Brzeg był śliski, o lodzie już nie wspominam. -Może poprowadzimy chwilkę konie w ręku?
- Ja chętnie – Odrzekła Deidre zsiadając z Little Bit'a. Nadia również zeskoczyła i wolno kierowałyśmy się naokoło posiadłości. Konie, a przynajmniej Shiki był zgrzany, ze stajni do jeziora jest trochę, więc zdążył się zmęczyć. Idąc rozmawiałyśmy sobie, co dzieje się danych stajniach, że w nocy ciągle pada śnieg i nie tylko ja mam problem z odśnieżaniem. Zresztą nie tylko z odśnieżaniem, z Avaniousem również. Przeszłyśmy kawałek i coraz bardziej zagłębiałyśmy się w śniegu. W pewnym momencie stanęłam, gdy zapadłam się po kolano w śniegu.
-Tu się nie da iść, a z pewnością nie z końmi. - Racja, konie ledwo co szły. - Cyba musimy zawrócić, co Wy na to?
- Myślę, że tak – Odpowiedziała Deidre, która również się zapadła
-Zdecydowanie – Odrzekła Nadia, gdy Tempus wpadła w śnieg i spłoszyła się. Shiki zauroczony klaczą „pobiegł jej na ratunek!” prosto w śnieg. Jakoś zatrzymałam go i uspokoiłam, na szczęście nic się nikomu nie stało. Wyprowadziłyśmy wierzchowce ze śniegu, a gdy powierzchnia była płaska wsiadłyśmy i ruszyłyśmy kłusem do stajni. Gdy było już widać stajnię przeszłyśmy do stępa. Do stępa nie było problemów z przejściem. Wolnym, spokojnym chodzem wjechałyśmy przed stajnię i zaczęłyśmy czyścić konie. Po czyszczeniu konie trafiły na pastwisko, a gości zaprosiłam na obiad.
by Merisa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nojec
Pracownik
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Star Horses
|
Wysłany: Pon 18:53, 13 Cze 2011 Temat postu: Trening pokazowy - miękkość ruchu |
|
|
Shiki był na karuzeli, rozgrzany, więc zmieniłam mu tylko zwykły kantar na kantar sznurkowy i doczepiłam linkę. Poszliśmy na lonżownik. Puściłam go na koło. Najpierw ponowna rozgrzewka, 2 koła stępa, 4 kłusa i zmana kierunku. Nie prosiłam go o nic, gdyż była to zwykła rozgrzewka. Po zmianie kierunku w stępie zwinęłam linkę i w stępie chodziłam z nim robiąc zakręty. Było to ćwiczenie na płynne zmiany kierunków, z początku lekko gubił krok, jednak po chwili skręty były płynne. Następnie wrócił na koło. Kombinowałam z energią podczas kłusa. Koń z łatwością stawiał kończyny, chód miękki i energiczny. Zwolnił nieco. Podniósł szyję i przeszedł do stępa. Zdecydowanie nie miało tak być. Ponownie przeszedł do kłusa. Zaczęłam biec obok niego, aby nie przeszedł do stępa. Znowu podniósł szyję. Po chwili dałam mu swobodnie kłusować. Po około minucie zmieniliśmy kierunek. Poprosiłam go, aby podniósł szyję w stępie. Automatycznie zebrał chód. Był nieco spięty, jednak po chwili się rozluźnił. Poklepałam go i dałam cukierka. Na końcu galop. Pogalopował sobie chwilę, a potem odpięłam linkę i Kasztan mógł sobie pochodzić jak chce. Rozkłusowałam go i rozstępowałam. Poszliśmy do stajni, gdzie wyczyściłam go i zaprowadziłam na pastwisko.
by Merisa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Euforia
Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:55, 06 Lip 2011 Temat postu: Lonżowanie |
|
|
Weszłam do stajni z uśmiechem rozciągającym się od ucha do ucha. W końcu po załatwieniu wcześniejszych spraw mogłam kilka godzin posiedzieć w stajni. Od razu, nawet bez zastanowienia podeszłam do boksu Shiki'ego. Zbladłam lekko, widząc że go tam nie ma. Zdenerwowana pobiegłam w stronę padoku. Na jego widok, stającego przy płocie znów wrócił uśmiech. Był cały i bezpieczny, w dodatku nawet jeszcze czysty. No .. nie do końca, jego kopytka były całe w błocie ale dało się to jaszcze naprawić. Wróciłam do stajni po uwiąz, po czym przypięłam go na kantaru ogiera. On jak zawsze, nastroszył uszka w moim kierunku i jak się domyślałam- domagał się smakołyku. Zaśmiałam się pod nosem, i podsunęłam mu pod chrapki kawałek marchewki po czym drugi zjadłam. Shiki nie dawał za wygraną, chciał więcej ! Trącił mnie pyskiem, i zaparł się tylnymi kończynami. Przewróciłam oczami i z udawaną niechęcią dałam mu przysmak, ty razem o smaku owoców leśnych. Ogier machnął wesoło łbem i wyrwał się do przodu. Ponieważ ja nie protestowałam doprowadziłam go do stajni i przywiązałam luźno przed jego boksem. Chwyciłam za zgrzebło i zaczęłam rozczesywać sklejki, miał już ich mniej od mojej poprzedniej wizyty. Po chwili sięgnęłam po miękką szczotkę i przejechałam nią po sierści kasztanka, który ciągle się wiercił. Miał chyba nadmiar energii, więc musiałam go wykorzystać. Kiedy skończyłam już czyścic jego kopytka, sięgnęłam po lonżę oraz bat do lonżowania i odwiązałam uwiąz. Miałam zamiar prze lonżować go na kantarze, ponieważ nie chciałam go zbytnio przemęczać. Skierowaliśmy się do lonżownika, lecz kasztanek nie był tego taki pewny. Gdy tylko zobaczył kawałek trawki pociągnął mnie w tym kierunku.
- Niee ! -krzyknęłam jedynie, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Shiki zaciekawiony moją złością podniósł łeb i i grzecznie poszedł za mną. Kiedy udało mi się w końcu zaprowadzić na lonżownik, kazałam mu stępować wokół mnie. Ogier od razu wykonał polecenie i bez wykrętów zaczął wykonywać swoje zadanie. Po paru minutach rozgrzewki popędziłam kasztanka do kłusu, a on w mgnieniu oka zmienił chód na szybszy. Podziwiałam jego majestatyczne ruchy, cały czas go hamując ponieważ chciałby już ruszyć galopem. Wydałam polecenie zmiany kierunku, po czym poprosiłam go o zatrzymanie. Po paru machnięciach łbem, wykonał w końcu to o co go prosiłam, a ja przepięłam lonżę. Wróciwszy znów na swoje miejsce popędziłam kasztanka z powrotem do kłusu, znów mogąc go obserwować. Miałam straszną ochotę wsiąść na jego grzbiet i pocwałować przed siebie..ale wiedziałam że jeszcze nie mogę. Muszę być cierpliwa. Popędziwszy go w kocu do jego upragnionego galopu, dostałam również parę baranków które strzelił. Uśmiechnęłam się przebiegle, po czym kazałam zwolnić, czekając aż ten się uspokoi. Nie chciałam go dziś nadwyrężać, tylko po prostu ruszyć. Kiedy ogier opuścił łeb, pozwoliłam mu chwilkę pogalopować wcześniej znów zmieniając kierunek. Na koniec treningu zwolniłam do stępa. Ogier posłusznie wykonywał moje wszystkie polecenia, bez najmniejszych pomyłek i zwłok. Cieszyłam się bardzo z tego, jednak byłam już zmęczona i musiałam wracać do domu. Po paru minutach więc odpięłam lonżę i przypięłam uwiąz po czym odprowadziłam do jego boksu. Shiki znów zrobił przerwę na zbadanie kępki trawy, lecz kiedy wymówiłam jego imię grzecznie poszedł dalej. Będąc już w stajni, poklepałam arabka i wycałowałam go, jak tylko mogłam. Przytuliłam się jeszcze na koniec i pożegnałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Euforia
Dołączył: 02 Lip 2011
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 11:11, 22 Lip 2011 Temat postu: Join up |
|
|
Weszłam do stajni. Tym razem również szczęśliwa, z tego powodu że zobaczę Shiki'ego. Podeszłam więc do jego boksu, a on jak zwykle nastawił uszka. Jednak...Tym razem byłam pewna że mnie poznał. Wydawał się nawet szczęśliwy, widząc mnie. Ale może jestem przewrażliwiona. Chwyciłam za kantar z uwiązem i założyłam ogierowi, po czym wyprowadziłam go przed boks. Jak zawsze na początku musi być czyszczenie. Zgrzebłem wykonywałam ruchy koliste śpiewając wesołą melodię pod nosem, a kasztanek machał jakby do rytmu łbem. Teraz mogłabym sobie rękę uciąć że tak było ! Gdy wyglądał już na czystego, bo taki był uświadomiłam sobie że zostały mi jeszcze kopyta ! Ah ! Jakaś zamyślona dziś byłam.. Po skończonym czyszczeniu złapałam jeszcze lonżę i bat, które znajdowały się przed jego boksem i powoli wyprowadziłam ze stajni. Ogier co prawda znów miał wiele energii, jednak udało mi się go jakoś opanować. Zmieniło się to jednak na dworze. Shiki od razu wyrwał się do kępki trawy którą zobaczył.. Ja przewróciłam oczami, dając mu się pociągnąć. Nie miałam siły siłować się z 500 kilogramami. Po pewnym czasie dotarliśmy jednak na zadaszony lonżownik. Bardzo mi się podobał. Podłoże było wyłożone specjalnymi trocinami, a budowla na zewnątrz była zbudowana z jakiegoś czerwonego drewna. Otworzyłam przejście po czym przypięłam lonżę do Shikiego. Miałam dziś po raz pierwszy spróbować Join up, jednak chciałam na początku go rozgrzać. Cmoknęłam, dając mu sygnał by ten ruszył stępem, po czym sama obserwowałam jego ruchy. Fascynował mnie w każdej sekundzie. Jego ciała poruszało się zgrabnie i majestatycznie, jednak najlepiej to było widoczne gdy galopował. Chyba mi się zdawało że obydwoje kochaliśmy ten chód. Musieliśmy jeszcze poczekać. Po paru minutach dałam mu więc kolejny sygnał, by ten przyspieszył. Jego kłus także mi się podobał. Zwłaszcza wyciągnięty, do jakiego go teraz zmusiłam. Zmusiłam ? Nie to złe słowo... Ruszyłam lekko lonżą, nie zdążyłam nawet zrobić nic innego a Shiki zrozumiał o co mi chodzi. Wydawało mi się że on mnie też polubił. Odchrząknęłam, zdając sobie sprawę że minęło już wystarczająco czasu by odpiąć lonżę. Shiki zainteresował się tym odgłosem, i według moich przypuszczeń zatrzymał się. Podeszłam więc i odpięłam lonżę. Miałam jedynie bat, a kasztanek kantar. Od razu strzeliłam batem nieopodal jego zadu, dając mu sygnał że ma biec. Zrozumiał i zaczął galopować wokół mnie. Strzelił sobie nawet parę baranków a mi niestety nie było do śmiechu. Musiałam się skupić, i spróbować zauważyć sygnały jakie do mnie przesyłał. Na razie nie widać było żadnych. Kiedy spostrzegłam że ten zwalnia znów strzeliłam batem w piasek a kasztanek zaczął wręcz cwałować wokół mnie. I doczekałam się. Obniżył łeb i ruszał chrapami, jakby zaczął coś przeżuwać. W głębi mnie coś się gotowało. Nie mogłam niestety wybuchnąć triumfalnym śmiechem, bo popsułabym to co do tej pory zyskałam. Opanowana odwróciłam się tyłem i czekałam aż koń do mnie podejdzie. Dokładnie słyszałam jego każdy ruch. Powoli zwalniał i w końcu zatrzymał się. Czułam jego spojrzenie na swoich plecach, mimo to nie odwracałam się. Uważnie przysłuchiwałam się dalej. I w końcu usłyszałam to co chciałam. Kroki. Na początku dość niepewne, a z czasem przestały mieć znaczenie.. Jego chrapy dotknęły mojego ramienia. W tej chwili cała płonęłam radością. Udało mi się! Udało..nam się! Odwróciłam się więc, próbując się opanować i nie zrobić tego gwałtownie. Ogier prychnął mi w twarz, jakby wyczuwając euforię we mnie panującą, po czym obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem. Oczywiście że Shiki nie umiał się śmiać.. Mimo to wyczuwałam że gdyby umiał to własnie by to robił. Teraz byłam szczęśliwa. Czułam że kasztanek również.
- Kocham Cię- powiedziałam szczerze, po czym wtuliłam się w jego szyję, słysząc w moich myślach *Ja Ciebie też*. Po chwili przytulania odczepiłam się od ogiera i podeszłam do lonży i uwiązu, które leżały na podłodze. Shiki posłusznie poszedł za mną. Nie zdziwiło mnie to już, wiedziałam że tak zrobi, a ja nie mogłabym być bardziej szczęśliwsza. Poklepałam go po szyi i już bez przypinania uwiązu wyszłam z lonżownika. Wiedziałam że ogier nie ucieknie, chyba że... No tak trawka. Zanim o tym pomyślałam kasztanek już się dorwał do jedzenia. Nie byłam jednak na niego zła. Zdawałam sobie sprawę że chyba nigdy nie będę dla niego ważniejsza niż jedzenie. Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam, chcąc znów by zwrócił na mnie uwagę. Nie było to trudne, więc już po chwili znalazł się w boksie. Cały, zdrowy.. i szczęśliwy- jak przypuszczałam. Posłałam już jeszcze całusa na pożegnanie , po czym wyszłam. Miałam ochotę skakać i krzyczeć z radości. Ale..były tu konia, których nie chciałam przestraszyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eviline
Dołączył: 19 Sie 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:31, 18 Paź 2011 Temat postu: Teren |
|
|
Przyjechałam do stajni dość wcześnie by spędzić choć trochę więcej czasu z Kasztanem. Zaparkowałam samochód i skierowałam się w stronę stajni. Rzeczywiście było strasznie zimno. Mogłoby się ocieplić nie powiem że nie. Przekraczając próg stajni od razu usłyszałam wesołe rżenie Młodego. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego a on naraz zaczął mi przeczesywać kieszenie. Mój cichy dźwięk orzeźwił trochę atmosferę. Dałam mu marchewkę.
- Co sądzisz o małym terenie, co? - Spojrzałam na niego pytająco a on natomiast zarżał cicho patrząc mi się w oczy. Wyciągnęłam go z boksu i przypięłam. Migiem zrobiłam rundkę do siodlarni i wróciłam ze zgrzebłem, kopystką i sprzętem. Wyczyściłam mu porządnie grzywę, ogon, sierść i kopyta po czym ostrożnie założyłam siodło z czym było trochę problemów ale daliśmy sobie radę. W każdym razie z ogłowiem męczyłam się bardziej bo Mały nie akceptował wędzidła zbyt chętnie. Wyprowadziłam go przed stajnie i wsiadłam ostrożnie z powodu mojej kontuzji lewego kolana. Zachęciłam go do stępa. Najpierw był ospały lecz później się sporo ożywił. Szliśmy tak w stronę łąk i lasów. Młody podziwiał wszystko co zobaczył. A to wiewiórkę czy jakąś sikorkę. Raz się nawet zatrzymał by popatrzeć na lisa uciekającego przed nami gdzie pieprz rośnie. W połowie lasu zachęciłam go do kłusa. Nie powiem coraz ładniej się porusza. Jego nogi pracowały silnie i odpowiednio. Poruszał się lekkością. Zagalopowaliśmy i rozszalał się chociaż mimo iż strzelił mi kilka baranków nie zniechęciło mnie to. W końcu musiał jakoś ten nadmiar energii wyeliminować. Nawet przeskoczył niski pieniek wybijając się odpowiednio nie zważając na moje prośby by go ominąć i nie zważając na to ze ja na nim siedzę. Ignorował mnie jedynie za minięciem pieńka zareagował na moje pomoce. Przewróciłam oczami z uśmiechem. Trochę pracy przed nami ale te skoki mimo iż niskie to by był dobry pomysł. Trochę się wymęczy ale jaka satysfakcja z wyczynu, nie? Zwolniliśmy do kłusa ćwiczebnego. Zgrałam się z jego ruchami. Jechaliśmy wzdłuż jeziora podziwiając odbicie światła w wodzie. Westchnęłam klepiąc ogiera po szyi. Potrząsnął łbem. Zawróciłam go i zachęciłam go znów do galopu. Chciałam z nim trochę poćwiczyć. Mijając kilka drzew zwolniłam go do stępa a następnie do galopu i do kłusa. Takim sposobem wracaliśmy do stajni robiąc przyjemne z pożytecznym. W stajni rozsiodłałam go i dając kilka marchewek do żłobu odjechałam do domu i do Wiśniowego.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Eviline dnia Wto 19:31, 18 Paź 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eviline
Dołączył: 19 Sie 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 19:37, 23 Paź 2011 Temat postu: Teren. |
|
|
Przyjechałam z Andrzejem i Wiśniowym do SC. Chciałam zrobić wspólny trening i od razu zobaczyć jak zaczną na siebie reagować. Zatrzymaliśmy się by wypuścić Wiśniowego. Rzucał się niemiłosiernie cała drogę, przez co często robiliśmy postoje jednak jego to chyba nie przekonywało. Weszłam do przyczepy patrząc na Wiśniowego i łapiąc jego uwiąz lekko, bo wiedziałam, że da popisówkę. Andrzej opuścił przyczepę a Wiśniowy wyleciał ciągnąc mnie za sobą.
- Nie. - Powiedziałam twardo i klepnęłam go w szyję. Co prawda zatrzymał się ale stawał dęba a ja tylko trzymałam uwiaz i czekałam aż się uspokoi. Po chwili przywiązałam go do słupka a Andrzej zaczął go czyścic. Ja poszłam po Kasztana. Wchodząc do stajni rozpromieniłam się na jego widok.
- Cześć Mały - Uśmiechnęłam się głaszcząc go i dając mu marchewkę. Przypięłam mu uwiaz i wyprowadziłam na zewnątrz idąc w stronę mojego chłopaka i Wiśniowego.
- No no... Żeś sobie wybrała kasztanka - Zaśmiał się Andrzej zaś chyba Wiśniowemu zbyt się nie spodobał, bo rzucił się na słupek i tak szarpnął, że uwiąz poooszedł. Podgalopował do nas i zasłonił mnie swoim ciałem przed Shikim. Złapałam Wiśnię za kantar i odciągnęłam na drugą stronę.
- Zazdrośniku musisz zrozumieć, że w moim życiu nie jesteś tylko ty. Kocham Cię, ale Shiki też jest w moim życiu ważny i też go kocham, więc nie bądź o niego zazdrosny Wariacie. - Tak. Mówiłam do niego jakby mnie rozumiał. Bo ja uważałam, że rozumiał. Shiki w tym czasie trącił go łbem i zarżał cicho, lecz przyjemnie starając się przekonać Młodego. Nic to nie dało. Karosz odwrócił się i poleciał do Andrzeja by dokończył szczotkowanie. Ja przywiązałam trochę dalej Shikiego do łupka i przyniosłam jego sprzęt. Zaczęłam go czyścić ze wszystkich zaklejek i na połysk. Gdy już osiodłaliśmy konie zaczęliśmy wsiadanie. Jak tylko Kary zobaczył, że na niego wsiada Andrzej od razu zaczął się rzucać, rżeć, strzelać z zadu. Przewróciłam oczami siedząc już na grzbiecie. Poczekaliśmy trochę na tamtych i ruszyliśmy w teren. Zaśmiałam się widząc jak Wiśniowy rzucił się do przodu jak wariat jednak, gdy stracił mnie z pola widzenia wrócił i szedł równo z nami stępem popisując się nadmiarem energii.
- I co o nim sądzisz?
- Cóż… Powiem ci jak będziemy kończyć. To arab. Opowiadałaś mi dużo o nim hm… Wiem, że pasujecie do siebie i dacie radę, ale wiesz… Wiśniowy nie lubi się tobą dzielić. Może go nie akceptować. – Wdusił z siebie.
- Zaakceptuje. Zrozumie przecież, że trochę podopiecznych mieć będę nie tylko jego.
- Zobaczymy. No to, co? Galop da sprawdzenia?
Nie odpowiedziałam nic tylko popędziłam Shikiego do galopu. Gdy Karosz się zorientował wyrwał za nami. Galopowaliśmy tak beztrosko jakby nie istniało nic poza nami. Przeskoczyliśmy całą czwórka równo kłodę i pogalopowaliśmy dalej. Poćwiczyliśmy trochę jego reakcje na pomoce. Wiśniowy nas prześcignął. Sporo nas prześcignął jednak ten nie dał za wygraną. Wyrwał do przodu jak zawodowiec i przez kilkanaście sekund był równo z Wiśniowy. Później już odpuścił a Mój Kary ze zdenerwowania strzelił zadem niemalże zostawiając Andrzeja na drzewie. Przewróciłam oczami zwalniając do kłusa. Shiki zarżał na raz z Potokiem a Andrzej zaklął. Nie lubił jeździć na Wiśniowym, bo nigdy go nie mógł ogarnąć do minimalnego stopnia wytrzymania. Dokłusowaliśmy do strumyka i pojechaliśmy w drogę powrotną już na spokojnie. Kary pokłusował blisko Shikiego idąc łeb w łeb z nim. Andrzej zrobił minę typu „WTF?!” a ja się zaśmiałam.
- No i miałam rację. Ha!
- A idź ty. Pewnie się czegoś naćpał i nie wie, kto to jest.
- Koń i naćpanie się? Brawo człowieku. – Przewróciłam oczami z uśmiechem.
Dojechaliśmy do Centralnej. Rozsiodłaliśmy konie. Otarliśmy słomą i puściliśmy na chwilę na wybieg. W tym czasie napiliśmy się kawy. Gdy nadszedł czas rozstania ogiery nie mogły się pożegnać. Serio się polubiły. Gdy Andrzej ładował Wiśniowego ja odprowadziłam Kasztana do boksu. Dałam mu marchewkę i pocałowałam między chrapami. Ciężko mi było się z nim żegnać, bo zawsze za nim tęskniłam. Wyszłam ze stajni i pojechaliśmy znów, do Deandrei.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|