|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Śro 18:23, 02 Lut 2011 Temat postu: Sir Noxle - Treningi |
|
|
Tu trenujecie z koniem
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Roselle
Większy wolontariusz
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 10:31, 10 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Z braku jakichkolwiek konkretnych zajeć ruszyłam do budynku stajni ogierów, własciwie sama nie wiem po co.
Powitało mnie cichutkie rżenie. Podeszłam do każdego koniowatego i dałam po smakołyku.
Kiedy doszłam do boku fryza, ten rzucił się na mnie z zębami.
-A to za co?!- krzyknęłam, rozmasowując ramię. No pięknie, będzie siniak.
Ogiera wręcz roznosiło. Kręcił się w boksie, grzebał kopytami w ściółce.
Ahm... No dobra, to samobójstwo ale poszłam do siodlarni po jego sprzęt. Przynajmniej w ambitny sposób sporzytkuję jego energię.
Ogier nie był zbytnio zadowolony widząc mnie z górą sprzetu na łapach.
Wlazłam do jego boksu, przypięłam uwiąz i przywiązałam do barierki.
Zazęłam gruntowne czyszczenie. Nieźle się namęczyłam, ale po pół godzinie ogier lśnił. Zabrałam się więc za siodłanie. Zsunełam kantarek na jego ogromna szyję i założyłam ogłowie. Później czapraczek, siodełko, podpinamy popreg, zawijamy owijki i jesteśmy gotowi.
Nie mogłam za cholere znaleźć żadnego kasku... No trudno, najwyżej zginę. Odmówiłam szybko paciorek i ruszyliśmy w stronę maneżu, bo na hali Skrzydło męczyła Apacza. W międzyczasie zdazyłam jeszcze chwycic lonżę i mostek.
Ogier zarżał niemiłosiernie gdy opuścilismy budynek stajni. Uspokoiłam go głaszcząc po muskularnej szyi.
Szczęśliwie doszliśmy na maneż. Ustawiłam ogiera na środku placu, podciągnęłam popręg i zawinęłam strzemiona tak, aby nie obijały się o jego boki w trakcie lonżowania. Przypięłam mostek do wędzidła, a lonze do kółka mostku. Ledwie odsunęłam sie na bezpieczna odległość, a ogier już dziko bryknał i pognał przed siebie. Zaparłam się nogami i z ogromną siłą przyciągnęłam konia do siebie. Przywołałam go do porządku i kazałam okrązac mnie w kłusie. Noxle był nieźle nabuzowany. Kłusował w szybkim tempie, a jego nogi... Miałam wrażenie, że zaraz je pozakłada za uszy. Zmieniłam kilka razy kierunek, po czym dałam komendę do zagalopowania. Nie musiałam długo prosić, Nox sam wyrwał się do galopu. Na szczęście nie przyszło mu do głowy aby znowu mnie wyciagać Bóg wie gdzie.
Kiedy zobaczyłam, że choć trochę się zmęczył, postanowiłam wsiąść. Odpięłam lonżę i odrzuciłam ją poza teren placu. Uregulowałam strzemionka i wsiadłam. Noxle od razu chciał ruszyć do przodu. Przytrzymałam go i pozwoliłam ruszyć, wtedy, kiedy to ja będe miała na to ochotę. Podciągnęłam jeszcze raz popręg, usadowiłam się wygodnie w siodełku i pozwoliłam ruszyć fryzikowi.
Ogier szedł szybkim stępem. Nie chciałam go dzisiaj bardzo męczyć, bardziej zalezało mi na ogólnym przypomnieniu o co w tym wszystkim chodzi.
Noxle był bardzo niespokojny. Dla zajęcia go, zaczełam krecić wolty, wężyki, serpentyny i inne esy floresy. Następnie to samo w kłusie. Krok konia był bardzo nierówny i nerwowy.
Po 10 minutach kręcenia różnych figur, ogier lekko odpuścił w potylicy i zaczął nawet angażować swój szanowny zadek.
Kilka przejść i mocniejszych półparad zaczęciło go do mocniejszego zgięcia w szyi.
Jeszcze później, Noxle zaczął ładnie mielić wędzidło.
Cały czas jechaliśmy kłusem. Cieszyłam się, że Noxle jest tak opanowany. Szczerze mówiąc, myślałam że będzie gorzej.
Nie chciałam z nim robić żadnych skomplikowanych elementów ujeżdżeniowych, chodziło mi tylko o to aby trochę go rozruszać. Postanowiłam, że nawet nie bedę galopować.
Rozstępowałam konia po 30 minutach jazdy. To był dobry moment na pierwsze zapoznanie się ze sobą.
Myśle, że przy odrobinie czasu poświęconemu ogierowi, Noxle zostanie naprawde wyśmienitym ujeżdżeniowcem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuzka
Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 18:55, 28 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Po złożeniu papierów o adopcję poszłam do Noxla żeby zobaczyć na co go stać. Poszłam do siodlarni zabrać jego rzeczy i rozmyślając czego mogę się spodziewać. Zajrzałam pod tabliczkę „Sir Noxle”. Powitało mnie gniewne spojrzenie leżącego ogiera. Postawiłam jego rzeczy pod boksem i otworzyłam go. Ogier gwałtownie wstał i zaczął mierzyć mnie wzrokiem. Wyciągnęłam rękę aby mógł powąchać. Zrobił to i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Wyciągnęłam szczotki. Noxl stanął półdęba a ja go uspokajałam cichutko. Ten stanał i prychał. Pogłaskałam go po szyi i zaczęłam go czyścić. Poczułam jego zęby na moim karku.
-Auć! To nie było miłe!
Szorowałam dalej tylko że drugą stronę. Po pół godzinie konik lśnił. Założyłam mu czaprak hop! Siodło hop! Póki ma kantar. I założyłam ogłowie. Bardzo się mnamęczyłam zanim mu włożyłam do pyska wędzidło. Podciągnęłam strzemiona i popręg. Ruszyliśmy z boksu na halę. Noxle się potwornie kręcił i podkłusowywał. Wreszcie dotarliśmy. W tym samym momencie Carrot jeździła z New Bomb'em. Rzuciłam szybkie:
-Hej!
I zaczełam regulować strzemiona. Podciągnęłam popręg i wsiadłam. Sir machnął głową i parsknął. Ktoś na nim chyba długo nie siedział. Stępowaliśmy dosyć długo robiąc różne wolty, serpentyny, szlaczki...Gdy New Bomb skoczył i wylądował tuż przed nami. Sir Noxle kopnął Bomba a Carr go usiłowała powstrzymać od kontrataku. Hm. Zdecydowałam że po galopie poskaczemy. Pojechaliśmy kłusem. Noxle zwiesił głowę w dół i sapał niemiłosiernie. I zachaczyliśmy się pod New bomba i Carr bo wydawało mi się że niechybnie zagalopuje jak zaraz nie zaradzę temu. Sir uspokoił się i przestał sapać. Przyłożyłam łydkę by sprawdzić czy zareaguje jak dawniej. Sir jakby obudził w sobie dawnego ducha i postawił głowę. Chyba mu się przypomniały dawne czasy. Wjechałam na przekątną. Bez żadnego ryzyka zrobiłam w kłusie woltę i zagalopowałam. I tu Noxl się popisał! Pochylił łeb i wyciągał nogi do przodu. Ale nie widziałam w nim pasji, dawnego błysku w oku. Stracił chęć do życia. Postanowiłam zrobic nową misję: obudzić Noxla! Po zmianie kierunku po przekątnej chwila kłusa. Jego uszy kiwały się w rytmie kroków a ja planowałam skok w kłusie. I najechałam na czterdziestkę. Ten przeraził się i wyłamał. Dałam mu spokój. Pojechaliśmy galopem na druga stronę Ten galopował i galopował....
-Ej! Zuza zostawić ci te przeszkody czy można wziąć?
-A weź je. I tak już nie skoczy.
-Okej.
I po odprowadzeniu konia Carota pojawiła się w drzwiach hali. Pogłaskała mimochodem Noxla a ja zatrzymałam go do kłusa. W kłusie porobiliśmy jakieś figury typu wolta. Sir Noxle zaczą się ślinić jak dwumiesięczne dziecko. W kłusie jeszcze jechaliśmy z pięć minut i do stępa. Carrota wyszła z hali. A ja zsiadłam z ogiera. Postępowałam z nim w ręku i wyszliśmy. W boksie był mniej nerwowy niż przed treningiem. Rozsiodłałam go i rozczyściłam. Dałam mu kostkę cukru. Sir popatrzał na mnie pytająco ale wziął. I położył swoje chrapy na moim ramieniu. Następny będzie join up. Dałam jeszcze po słodkości każdemu z koni i poszłam w przysłowiową „siną dal”. Było świetnie i czadowo. Ma zadatki na dobrego ujeżdżeniowca! Jeszcze ma w sobie to coś! tylko trzeba to odkryć i JA to zrobię! Obiecuję!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuzka
Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:38, 01 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Poszłam do SC żeby zrobić z Noxlem jakiś join-up. Zajrzałam do konia. Lizał sobie lizawkę. Spojrzał na mnie i wyglądał jakby usiłował sobie przypomnieć skąd mnie zna. Pogłaskałam go i weszłam do boksu. Wzięłam szczotki i zaczęłam go czyścić. Dziś byłam bezpieczna gdyż Noxle był za bardzo zajęty lizawką. I po półgodzinie czyszczenia wzięłam uwiąz. Koń położył po sobie uszy. Ja się tym nie zraziłam. Zapięłam mu uwiąz i cmoknęłam. Ogier zaskoczony podążał za mną aż pod halę. Tam zauważyłam Evov i Sonador. Przywitałam się. Przy okazji otrzymałam informację że już kończą. To postanowiłam że sprawdzę konia w ręku. Koń chodził grzecznie dopóki nie zobaczył Sony. Zaczął rżeć i się popisywać. Ev zsiadła i odprowadziła klacz do boksu. A ja spuściłam konia z uwiązu. Ser zaskoczony nową sytuacją kłusujac rozglądał się ciekawsko. Ja wzięłam bat i pogoniłam go. Ten machnął energicznie głową i obnarzając zęby rzuciłby się na mnie gdybym nie podniosła rąk w górę. Koń ładnie stanął dęba jakby ktoś z nim to ćwiczył. Stanął na ziemi i znów się zamyślił. I spojrzał na mnie. Takim ciekawym spojrzeniem. Cmoknęłam w przestrzeń i Serek ruszył ostrym galopem. Miał jakby nieobecny wzrok i patrzał naprzód tak jakby to by były jego ostatnie chwile życia. Ja go poganiałam batem. I w pewnym momencie jego oczy odwróciły się w moją stronę podobnie jak jego ucho. Rzuciłam bat. Poszłam na środek i odwracając się tyłem do konia czułam napięcie. I w chwilę później poczułam coś innego. Oddech Noxla. Przytuliłam do siebie jego łeb. I postanowiłam że join-up to za krótko jak na trening. Zdecydowanie podczepiłam wodze na kantar. Zaprowadziłam go pod stołek i wsiadłam... na oklep. Nie spodziewałam się takiej decyzji no ale cóż jak już siedzę... Czułam się trochę nieswojo. Wiatr huczał za oknami a Noxle jakoś dziwnie nie sapał. Ruszał się tak jakby stąpał po niepewnym gruncie- delikatnie i ostrożnie.
I w tym samym momencie lawina śniegu spadła z dachu. Noxle nie wydawał cienia zainteresowania. Jakby nie było świata. Przytuliłam go z jego grzbietu. Ten zaskoczony podniósł głowę i prychnął. Ja ruszyłam go do kłusa. Kłusem znowu porobiliśmy wolty i serpentyny. Myślałam czy nie zagalopować. A raz kozie śmierć. Przycisnęłam łydki i ruszyliśmy. Serek bryknał a ja zleciałam. Ten zrobił woltę i się zatrzymał przy mnie. Pochylił głowę a ja dałam mu całusa w chrapy. Wsiadłam z powrotem i ruszyliśmy znowu. Tylko że tym razem na wstępie zrobiliśmy woltę i było okej. Przeszliśmy do kłusa. Jakaś wolta i jedziemy stępem kiedy zsiadłam gdy Noxle stępował. Zatrzymałam go i odczepiłam wodze. Poklepałam go po szyi i odprowadziłam go do boksu . Rozczyściłam i założyłam derkę po czym dałam mu kostkę cukru. Następnym razem zobaczymy kolego co umiesz w terenie. I pojechałam do domu.(nie wiedziałam gdzie to dać bo to za krótkie na trening za długie na odwiedziny w końcu zdecydowałam się że to bardziej trening jest)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuzka
Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 18:34, 09 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Dziś znalazłam chwilę czasu dla Noxla. Postanowiłam że dość rutyny! Zajmiemy się powożeniem! Ponieważ był już zajeżdżany pod powożenie wyprowadziłam go na halę gdzie czekała na niego nowiutka bryczka z nowiutkim kompletem. Ogier popatrzał ciekawie. Spuściłam go z uwiązu żeby sobie powąchał i pochodził. Ja w tym czasie go kontrolowałam. Serek chodził i chodził wkoło bryczki aż w końcu się odważył podejść bliżej i bliżej... I nagle usłyszałam rżenie. Tupał kopytami i parskał. No cóż. Wzięłam ogłowie, szory i zaprzęgłam go do wozu. To Noxle zaczał się szarpać. Dałam mu sygnał do startu. Noxle posłusznie ruszył. Zatrzymałam go gdyż zorientowałam się że by wypadało jeszcze jakieś słupki ustawić. Wysiadłam i ustawiałam. Serek posłusznie stał. Ustawiłam mu coś prostego.
Ruszyłam kłusem. Poprawka chciałam ruszyć ale Noxle nie chciał jechać. Pewno przeraziły go te słupki. Cmoknełam ale tym razem uzyskałam reakcję w postaci kłusa. I zaczęliśmy tor.Pierwsze cztery słupki nie zostały strącone. Ogier skupiał się i to było widać. Wydłużyłam mu wodze i ruszyliśmy galopem na dwóch ostatnich słupkach. Koń parsknął i ruszył galopem. Krótkim ale pełnym gracji. I puściłam go na całkiem luźnej wodzy żeby się rozpędził i pojechał takim dłuuugim galopem naokoło hali. Wykonał moje polecenie z nadgorliwością: ruszył wydłużonym krokiem ale najpierw bryknął i chyba trochę wgniótł bryczkę. Ale jechałam dalej z szalonym ogierem który mógł się wyszaleć. Zwolniłam Sera do kłusa. Ten znowu wypuszczał potoki śliny ale chyba był szczęśliwy: uszy postawione, ogon w ruchu. Ponieważ czas naglił powoli kończyliśmy trening. Zwolniliśmy do stępa. W stępie jeszcze raz przejechaliśmy tor i wysiadłam z bryczki. Sir cały czas parował. Żeby ochłonął zdjęłam z niego szory i ogłowie i założyłam kantar. Wiem że Serek nie lubi skakać ale trochę ruchu w tym kierunku się przyda. Puściłam go luzem po hali a ja zaczęłam montować korytarz. Sir sobie chodził stępem i wąchał po dłoże lub dzikim galopem brykał. Ja ustawiłam belki i wzięłam konia za kantar. Weszliśmy w korytarz. Noxle pochylił łepetynkę i prychał. Puściłam mu kantar i wpędziłam w korytarz by przeszedł sam. Musiałam mu trochę popędzić tempa. I przeszedł. To dałam mu na końcu niską przeszkódkę. Może czterdziestkę. Musiałam z tyłu mieć bat bo podchodziliśmy cztery razy. W końcu rozmontowałam tor twierdząc że nic z tego nie wyjdzie i założyłam derkę koniowi. Wzięłam go za uwiąz i zaprowadziłam do boksu. W stajni zobaczyłam Joanne która czyściła Damę z Łasiczką. Pogadałyśmy chwilkę i weszłam do stajni dla ogierów. Zdjęłam Noxlowi derkę i go zaczęłam rozczyszczać. Uniknęłam chapnięcia w ramię. Założyłam derkę z powrotem i wyprowadziłam konia na pastwisko do kolegów. (Chyba troszkę za krótki...)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuzka
Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:28, 01 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Dziś sobie przypomniałam sobie że Sir Noxle nie ma nikogo prócz mnie i muszę mu coś napisać. Dziś spróbujemy lonży. Podeszłam do boksu Noxla. Pogłaskałam i poszłam po sprzęt. Klaudia w tymczasie poszła szamać ten swój „dietetyczny posiłek”. Ja zaczęłam czyścić mojego fryzka kochanego. Na początku chciał mnie chapnąc lecz jak zobaczył że to ja opamietał się troszkę. Zaczełam szorować. Najpierw usunęłam mu nieczystości z tułowia i ogólnie a potem zabrałam się za kopyta. Koń stał spokojnie i nie w głowie mu było kąsać.
Założyłam mu mój pas do lonżowania i poszliśmy na pusta chalę. Ustawiłam konia i wzięłam w rękę bata. Noxle się podrapał po nodze łepkiem. Cmoknęłam mu aby ruszył stępem. Machnęłam mu lonżą by ruszył bo nie zareagował. Ruszył trzymając głowe w górze. I usłyszałam jak ktoś wrzeszczy za drzwi. Powiedziałam żeby wejść. Weszła Klaudia z siodłem. Ach no tak. Chciała sobie na nim pojeździć. Powiedziałam żeby usiadła i przeczyściła to siodło. Ja się zajęłam dalej koniem. Noxle jechał posłusznie stępem. Nakazałam mu żeby stanął. Podeszłam do niego i poprawiłam pas. Z powrotem na środek i kłusujemy. Serek posłusznie wyciągnął głowę na dół. W pewnym momencie stanął i zaczął się kłaść. O nie! Klepnełam go palcatem po girkach i od razu ruszył kłusem. Po paru minutach cmokania zmieniłam mu kierunek. Tym razem szedł już żwawiej ale spokojnie. Zatrzymałam ogiera by Klaudia sobie na niego wsiadła. Zdjęłyśmy mu pas i założyłyśmy siodło i wodze. Kuzynka wsiadła a koń parsknął i zarzucił głową. Postanowiłam że będe Klaudie prowadzać. Wjechaliśmy na ścianę stępem. Noxle trochę się puntował więc pociągnęłam mu trochę za lonżę i od razu się uspokoił. Tak sobie chodziliśmy gdy nagle wparował Szymon. Jak zobaczył Noxla od razu się spytał czyi to koń. Odpowiedziałam. Jak Szymon dotknął konia ten parsknął i się cofnął. Uspokoiłam konia i powiedziałam kuzynce żeby lepiej zeszła z Serka. Wsiadłam na niego. Ogier trochę szarpnął i poszliśmy do przodu aktywnym stępem. Klaudia sobie siedziała na brzegu i patrzała jak jeżdżę. Ruszyłam kłusem i zrobiłam zmianę kierunku. Ażeby nie było nudno co dwa okrążenia robiliśmy woltę, a co trzy półwoltę. I Noxle stanął. Jak mu dałam łydkę to machnął łbem i bryknął. Ledwo co utrzymałam się w siodle. Postanowiłam porobić parę ćwiczeń w kłusie. Głęboko usiadłam w siodle i ładnie go wykręciłam na zakręcie w woltę. Ogier się trochę buntował lecz udało mi się go utrzymać. Pojechałam na przekątną i dałam mu luźniejszej wodzy. Koń ładnie pochylił łepek i jechał jak należy. Machnął łepkiem gdy przycisnęłam łydkę by zrobił półwoltę. Na zakręcie zagalopowaliśmy. Trzymałam go by się nie rozpędzał bo energia go dziś rozpierała. Po okrążeniu galopu przeszłam przez kłus do stępa i wyszłam na dwór. Jak koń zobaczył ładną pogodę świecące słoneczko wyrwałby się mi do przodu gdybym go cały czas nie trzymała. Wjechałam z nim na padok gdzie zagalopowaliśmy. Puściłam Noxlowi wodze totalnie by się wyszalał pod siodłem i się zmęczył. Popędzałam go jeszcze łydką. Na trzecim okrążeniu zaczęłam go przytrzymywać. Kłusem pojechaliśmy do stajni przed którą standardowa chwila stępa. Zsiadłam z konia i zaprowadziłam go do boksu gdzie go rozsiodławszy dostał marchewkę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuzka
Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 19:22, 19 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Weszłam radośnie do stajni razem z Borderką. Sir Noxle też był jakiś weselszy. Wystawił głowę.
-Cześć Większy! Dziś cię polonżujemy...
Wyszorowałam Kalosza i założyłam kantar. Capnęłam lonżę i poszliśmy na padok. Był piękny poniedziałkowy poranek. Becky zaczęła szczekać na co serek się na nią popatrzał jak na wariatkę. Ja się zaczęłam śmiać. Cmoknęłam na Kalosza żeby ruszył stępem. Jechał powoli jak lokomotywa w wierszu Tuwima. Po 5 minutach cmoknęłam na kłus. Po raz pierwszy widziałam go w akcji. Miał piękny ten chód kurczę. Jestem ciekawa galopu. Tupnęłam nogą i cmoknęłam. Ogier puścił się pięknym galopem. Stałam jak urzeczona. W życiu nie widziałam tak pięknie ruszającego się konia. Zatrzymałam by móc przemieścić karabińczyk lonży na druga stronę. Na drugą mu szło trochę gorzej. Trochę się rzucał. Powtórzyliśmy ćwiczenie i odpięłam go. Wzięłam za kantar i odprowadziłam do boksu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuzka
Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 10:27, 22 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Weszłam do SC. Miałam zamiar potrenować z Kaloszkiem powożenie. Ze mną przyjechała cała gromadka razem z Insidem. Ogier rozglądał się ciekawie. Mam nadzieję że nigdy tutaj nie trafi na dłużej. Podeszłam do boksu Kaloszka. Przywitał mnie wesołym rżeniem. Wzięłam go na uwiąz żeby się zapoznał z Odmieńcem. Najpierw się obwąchali a potem stanęli dęba. Uspokoiłam ich trochę po czym poleciłam Szymonowi i Klaudii zaprząc Noxla, a ja z Jadzią poszłyśmy robić Insida.
Po paru chwilach byliśmy na pustym padoku. Dwie bryczki. W każdej dwóch ludzi – jeden kierował koniem drugi na tyle. Ja siedziałam u Insida a Klaudia powoziła Noxlem. Najpierw rozgrzewka. Piasek się sypał. Piękny słoneczny poranek. Inside się szarpał niemiłosiernie lecz lekki sygnał wodzami wystarczył by się zajął wędzidłem. Sir Noxle natomiast wyglądał jak zawodowiec. Spokojnie szedł skupiając się da drodze. Nakazałam zakłusowanie i krótki ścig na długość padoku. Dałam sygnał do startu. Inside podgalopowywał a Noxle jechał leniwie. Klaudia dała mu sygnał wodzami i momentalnie przyspieszył co skutkowało wygraną Sir Noxla. Pogratulowałam lecz jeszcze chwila a seria w galopie na długosć pastwiska. Zatrzymałam Bułanego dla dyscypliny. Klaudia trochę zwolniła lecz nie zatrzymywała. Wjechaliśmy na pastwisko. Jeszcze chwilka kłusa. Noxle był wyraźnie bardziej zaawansowany ale inside był szybszy. Ustawiliśmy konie na start. I poszły! Inside kopał dorożkę kopytami, a Sir skracał krok by się nie poobijać. Biegli na początku równo. Pośrodku wyprzedzał Kalosz lecz o centymetr dwa. Inside potem wyraźnie wyprzedził i wygrał. Zeszliśmy z bryczek.
Rozprzęgliśmy konie. Wysłałam obu na padok żeby się poznali. Władowaliśmy bryczkę do przyczepy i poszliśmy na coś wychładzającego po czym wzięliśmy Insida który się świetkie z karym bawił i pojechaliśmy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuzka
Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 16:40, 12 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Uff. Jak gorąco. Chyba skorzystam z pobliskiego jeziorka, wyjeżdżając w teren. Sir Noxle stacjonował już od dwóch tygodni. Przyszła Jadzia. Zaproponowałam jej jazdę na ogierze. Ja wsiądę na Insida. A co. Osiodłałam ogiery i wsiadłam na bułanego. Jadzia również wsiadła na Sera. I pojechaliśmy do lasu.
Pogoda była przepiękna. Na ziemi było kilka kałuż. Przejechałyśmy je bez problemu. Insidowi się podobało. Pierwszy raz był w terenie. Rozglądał się naokoło. Nagle przed nami przeleciał jakiś ptak. Inside stanął dęba lecz przywróciłam go do porządku. Jedziemy dalej. Hurra jeziorko!
-Jadwiga raczy przystanąć by zażyć kąpielio swej i koni?
-Pewnie Zuzanno
Zaśmiałyśmy się i wgalopwałyśmy w akwen. Było dość płytko lecz asekuracyjnie przeszliśmy do stępa. Inside pył podekscytowany podobnie jak Noxle. Wyszliśmy z wody. Konie mokre do połowy jechały żwawym stępem. A pojedziemy se w pola. I jak powiedziałam. Tak zrobiłam. Jechałyśmy pod gołym niebem. I nagle niebo się zachmurzyło i zaczął kapac deszcz. Spojrząłyśmy na siebie i pogalopowałyśmy do Exodusa. Deszcz ciął niemiłosiernie a my przechodziłyśmy w cwał. Zwolniłyśmy konie do kłusa, lecz już i tak byłyśmy mokre. Wjechałyśmy do lasu gdzie nie nie padało tak bardzo. Exodus stanął przed nami. Inside zarżał na widok stajni do której weszliśmy stępem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Chanell
Dołączył: 08 Maj 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 17:10, 12 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Dziewczyna weszła do stajni Centralnej. Nawet nie wiedziałam, po co. Rozglądnęłam się. Zauważyłam same piękne konie – lecz wszystkie były porzucone. Były biedne! Spojrzałam w kierunku boksu pięknego arabo-fryza. Podeszłam tam wolno i spojrzałam na tabliczkę z imieniem. Sir Noxle. Bardzo mi się to imię podobało. Spojrzałam na ogiera, który leżał. Ja zacmokałam, a on od razu wstał. Podszedł do mnie i kłapnął mi zębami koło twarzy.
- Ło! Co to ma być?
Powiedziałam spokojnym głosem. Trąciłam ogiera w chrapy ze średnią siłą. Musi wiedzieć, że tak się nie robi. Ten znów kłapnął zębami. Ja opuściłam wzrok i schowałam ręce za plecami. Ogier zdezorientowany popatrzył na mnie. Ja wyjęłam z tylnej kieszeni spodni olejek lawendowy. Ogier, czując zapach lawendy trącił mnie w rękę. Ja pokazałam mu buteleczkę, a ten chciał ją złapać wargami. Pogłaskałam go po chrapach, lecz ten skulił uszy i wycofał się w głąb boksu. Znów opuściłam wzrok i odwróciłam się tyłem. Ogier zainteresowany podszedł do drzwiczek boksu i trącił mnie w plecy. Ja powoli odwróciłam się i dałam mu się powąchać. Ten zaczął wąchać moje ciało. Dałam mu marchewkę na wyciągniętej ręce. Ten wziął warzywo z mojej dłoni, szczypiąc ją lekko. Ja uśmiechnęłam się tylko. Sięgnęłam po jego kantar po czym pogłaskała go po ganaszu. Odsunęła zasuwę i weszła do jego boksu. Ten odsunął się w tył kuląc uszy. Opuściłam wzrok, moje ręce spokojnie zwisały wzdłuż mych boków. Sir Noxle podszedł do mnie i trącił mą dłoń. Założyłam mu kantar i sięgnęłam po jego uwiąz. Przypięłam go i wyprowadziłam na myjkę. Przywiązałam go po czym szybko poszłam po jego szczotki. Wróciłam i zaczęłam czyszczenie. Ogier wiercił się, lecz po chwili się uspokoił. Kiedy doszło do czyszczenia kopyt, ogier podawał je, ale szybko próbował wyrywać. Jednak ja mu nie dawałam. Po chwili skończyłam czyszczenie sierści i kopyt i zabrałam się za grzywę i ogon.
- Nikt Cię dawno nie czyścił, co?
Spytałam, chodź wiedziałam, że i tak ogier mi nie odpowie. Po chwili już był gotowy. Odpięłam uwiąz po czym wyprowadziłam ogiera na round pen. Kiedy tam weszliśmy, zamknęłam drzwiczki i spuściłam ogiera z uwiązu. Koń podniósł głowę do góry po czym zarżał. Zaczął kłusować, nieco zdezorientowany. Zaczęłam go uspokajać spokojnym tonem głosu. Ogier opuścił łeb i zaczął wąchać piasek. Po chwili ‘rzuciłam’ lekko uwiąz w jego stronę. Ten zaczął galopować. Po kilku minutach, zwolnił nieco. Wyrównał krok, zaczął kłusować. Zmieniłam kierunek, stając mu na drodze. Ten zawrócił, zaczął biec w lewo. Po chwili jedno ucho skierował w moją stronę, zniżył lekko pysk. I wreszcie to, na co czekałam! Zaczął jakby żuć powietrze. To wszystko trwało około godziny. Odwróciłam się tyłem do ogiera. Ten spojrzał na mnie i stanął. Prychnął zdezorientowany. Podszedł do mnie i trącił mnie dość mocno chrapami. Ja odeszłam kilka kroków a tan podążył za mną. Przeszliśmy się tak trochę. Odwróciłam się wolno i pogłaskałam ogiera po karym łbie . Wzięłam uwiąz po czym doczepiłam go do kantara. Wyprowadziłam z Round-penu po czym zaprowadziłam na trawę przed stajnią. Pochodziłam z nim kilka kółek w stępie po czym usiadłam na podłożu. Ogier schylił się i zaczął ‘ucinać’ swymi zębami źdźbła. Pogłaskałam go po szyi, co on zignorował, gdyż był zajęty jedzeniem. Po około 20 minutach wstałam. Pociągnęłam go lekko za uwiąz, na co on zareagował kłapnięciem zębami. Znów lekko pociągnęłam. To samo. I tak kilka razy. Wreszcie, znudzony poszedł na mną. Zaprowadziłam go do boksu i ściągnęłam kantar i uwiąz. Wyszłam i zamknęłam boks. Wrzuciłam mu do żłobu marchewkę i poszłam odłożyć jego sprzęt. Kiedy już to zrobiłam, wyszłam ze stajni.
(570 słów)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuzka
Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 18:56, 12 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Weszłam do Exodusa i zobaczyłam Noxla. Biedny. Dawno do niego nie zaglądałam. Podeszłam do boksu i dałam mu marchew. Weszłam do niego i zaczęłam czyścić, a potem go osiodłałam i wyszliśmy na dwór. Capnęłam po drodze lonżę i na lonżownik. Zaczepiłam konia i ruszyłam do stępa. Koń się ruszał pięknie, choć widziałam pewną dozę stresu. Prawdopodobnie stresującym czynnikiem byłam ja. Serek nie widział mnie od dawna. Cmoknełam i uśmiechnęłam się. Wiedziałam że to nic nie da i że muszę sobie jeszcze raz pozyskac jego zaufanie. Zatrzymałam go i rozsiodłałam. Zrobimy mu join-up. Odpiełam lonżę i pogoniłam. W tym momencie wszedł Szymon.
-Hejka. Co robisz?
-Musze na nim pojeździć. Na Insidzie też, a potem mam trening Borduma.
-To może ty wejdziesz na Insida, ja na Noxla i pojedziemy w teren a potem zajmiesz się Bordumem co?
-Mi pasuje!
Poszłam do Insida. Nie macie pojęcia jak się ucieszył!
-Mój mały łobuz!- wtuliłam mu się w grzywę i zaczęłam czyścić.
Po osiadłaniu weszłam na plac i powiedziałam Szymonowi by poczekał jeszcze chwilę i poszłam po mapy. Przyszłam i wsiedliśmy. W planach miałam podjechanie pod SC i zabranie 3 koni pod kuzynką i koleżankami: Apacza, Bumeranga i Runa. I pojechaliśmy w las. Jechaliśmy stępem. To pierwszy teren Insidowego. Jechał taki ciekawy wszystkiego! Noxle nie miał takiego kłopotu. Jechał ładnie bez emocji. Do czasu gdy Szymon dał łydke. Ruszył żwawym stępem przechodzącym w kłus. To zakłusowaliśmy na co Ini zareagował radosnym przejsciem czym zaraził tez Noxla. Dobrze mi się patrzało jak oni dwaj się świetnie dogadują. W pobliżu zobaczyłam jeziorko lecz nie było tak gorąco by się wykąpać. Przeszliśmy do stępa gdyż za jeziorkiem widniało SC skąd wychodziły dziewczęta. I skierowaliśmy się do mojej stajni....
Po krótkiej kontroli robót i nakarmieniu bocianów wróciliśmy na ścieżkę a przy jeziorku... Bix i Nightmare!
-Night...
Klacz odwróciła łepetynkę jakby mnie poznawała... Zsidałam z Noxla i powiedziałam Szymonowi by go potrzymał.
-Hejka Bix! Czy mogę...
-Oczywiście!
Wtuliłam się w sierść ukochanej klaczy. Przesłałam jej krótkiego buziaczka.
-Bix jedziesz z nami tu przez mostek?
-No ja moge tylko kawałek i wracamy do Ahory.
-To chociaż ten kawałek.
I jedziemy dalej kłusem. Klaudia z Runem wydawali się być parą wprost stworzoną dla siebie. Ale już Wiktoria narzekała na Apacza. Że to tamto siamto... wrrrr. A jadzia z Bumerangiem zapowiadali się nieźle lecz Bu nie ufał Jadzi. Bix i Night jechały swobodnie, ja z Inim byliśmy wniebowzięci a Szymon z Noxlem.... no okej... Przejechaliśmy obok jeziora i Bix skręciła w alejke do Ahory a my zagalopowaliśmy w zastępie. Szymon sskkaakkaałł w siodle, ja jechałam półsiadem, na co Inside przyspieszał co powodowało że Noxle ktłóry był za Bułanym tez przyspieszał na co Szymon reagował napadem czkawki. Reakcja łańcuchowa. Dojechaliśmy do skrzyżowania gdzie stanęliśmy i umówilismy się na spotkanie w Exodusie. A mu z Szymonem spokojnym stepikiem dojechaliśmy do exodusa gdzie po rozsiodłaniu wypuściliśmy konie na pastwisko. A niech się popasajom.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Zuzka dnia Śro 19:33, 15 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuzka
Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 9:52, 07 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Pierwszy trening napisany przez mojego brata - Szymona któremu jestem wdzięczna za jazdy na ogierku
By uczcić pierwszy dzień wakacji postanowiłem się w teren pierwszy raz bez Zuzy. Jako pierwszy i jedyny na myśl przyszedł mi Sir Noxle. Na wszelki wypadek wziąłem: komórkę, namiot, śpiwór, termos z herbatą oraz talię kart. W końcu zacząłem robić Sir'a. Poszedłem do siodlarni i wziąłem siodło, uzdę i na wszelki wypadek derkę. Wróciłem się jeszcze po szczotki. I już można szykować Noxla do terenu. Najpierw się z nim pomiziałem, wyczyściłem i osiodłaniem. Z kiełznaniem było trochę kłopotu lecz się uporałem. No to jedziemy! Wyjechałem z Exodusa i UPS! Zapomniałem plecaka No więc jeszcze wróciłem po plecak i w drogę. Gdy dojechałem do skrzyżowania spotkałem Zuzę z Insidem w powozie. Oba konie się poznały niestety ku memu zawiedzeniu nie mogłem pozwolić na bliższy kontakt (od Z: bez skojarzeń!). Dałem łydkę i Noxle stawiając uszy ruszył kłusem. Wyjechaliśmy z lasu. Gdy tylko Noxle zobaczył SC żwawo ruszył w tym kierunku. Znacznie żwawiej niż gdy byliśmy w lesie, a ja nawet się nie musiałem zastanawiać dlaczego. Z trudem go powstrzymywałem a że nie chciało mi się z nim użerać. Dalej skręciłem w lewo. Wtedy Noxle wyraźnie zwolnił pomimo wyraźnych sygnałów łydką z mej strony. W połowie drogi do następnego skrzyżowania postanowiłem odpocząć na pobliskiej plaży. Bardzo konia ucieszyło że zrzucił z siebie ciężar jakim byłem ja. Odpoczynek był krótki gdyż robiło się chłodno, a ja nie wziąłem kurtki. Wsiadłem na konia i do skrzyżowania jechaliśmy galopem. Gdy dojechaliśmy do skrzyżowania skręciłem w prawo, potem znów w prawo, a następnie dla odmiany w lewo gdyż chciałem sprawdzić zaawansowanie prac budowlanych stajni WSR Inferno i pokazać Noxlowi jego przyszły dom. Wróciliśmy galopem gdyż Noxle się czegoś przestraszył. Na skrzyżowaniu jechaliśmy prosto, na kolejnym prosto, a następnym 100m w górę rzeki. Ok 200m po wjedzie do lasu spadł deszcz więc szybko przywiązałem ogiera do drzewa pod którym rozbiłem namiot. Wyjąłem śpiwór, założyłem koniowi derkę, położyłem się w śpiworze i mając oko na Noxla zagrałem w pasjansa. Koń się wkurzał bo ja suchutki a on mimo derki mokry. Gdy wygrałem pasjansa zacząłem grę w oczko która mi przerwała ładna pogoda. Zwinąłem obozowisko i ruszyliśmy w drogę powrotną. Gdy mijaliśmy skrzyżowanie Zuza z Insdem jechali z zachodu. Urządziliśmy wyścig zakończony remisem. Rozsiodłałem konia i zrobiliśmy ognisko na które zaprosiłem pensjonarjuszki. I tak się skończył mój pierwszy samodzielny teren.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zuzka
Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 82
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:36, 16 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Zmęczona weszłam do Exodusa. Klapnełam się na Insidowy łebek i wymruczałam mu cos do ucha. Poszłam do Noxla. Muszę z nim potrenować a totalnie nie mam siły. Dziś muszę zacząć z nim west. Zobaczymy co z tego wyrośnie. Poszłam do siodlarni. No tak wszystko już spakowane i szukaj człowieku zielonej linki. Ugh! Dobra mam. Sidepull też. I szczotki. Poszłam odkopać stare siodło westernowe i pad podarowane przez Agi91 dla SC. Wszystko się zwaliło.Warknęłam i posprzątałam to. Wyszłam trzaskając drzwiami od siodlarni. Podeszłam do konia obdarzając cmoknięciem Runa. Otworzyłam boks karego. Ten skulił uszy.
-Niedojdo nie mam na to czasu ani ochoty by cie uspokajać.
Mimo ostrzeżeń zaczęłam czyścić zaskoczonego Noxla. Patrzał jakbym spadła z choinki. Zignorowałam groźbę! Łaaaał. Odłożyłam szczotki i wzięłam kopystkę.
-NOGA!
Podał nogę jak na sprężynie. Naprawdę miałam bardzo zły dzień. Czyszczenie poszło szybko i sprawnie. Wziełam sidepull. Ogier otworzył paszczę do wędzidła.
-Nara, dziś bez metalu w gębie.
Wepchnęłam mu tam kostkę cukru i założyłam ogłowie. Poklepałam i założyłam pad. Potem siodło. Nie ogarniałam tych sprzączek i w ogóle lecz jakoś go zapięłam. Wzięłam za ogłowie i poszliśmy na halę żeby nic nas nie rozpraszało.
Na hali leżały a właściwie stały trzy beczki koloru zielonego żeby się dobrze kojarzyło. Jechaliśmy stępem na luźnej wodzy. Noxle nie miał nic do żucia więc się nudził. Dodałam łydkę. Zero odpowiedzi. Dałam mu z pięty od razu się ruszył. Małpa jedna wredna nic nierozumiejący kary ogier! Wrrr. Podjechaliśmy obejrzeć beczki i objechać to w stępie. Chyba mu się podobało. Potem zrobiliśmy serpentynę i zmieniliśmy kierunek. Noxle szedł jak na pogrzeb więc podeszłam na środek gdzie walnęłam palcat. Schyliłam się i dałam go do jazdy na przód. Go w sensie konia. Popędziłam go biodrami. Jedziemy kolego. Dałam mu lekki znak palcatem. Od razu się obudził! Można? Można. To do przodu. Dłużej nie mogę znieśc tego lenistwa. Jedziemy kłusem. Łydka i do przodu bez palcata. Odrzuciłam go na okno i zaczęłam anglezować. Cięzko. No to usiadłam. W westowym się anglezować nie da. Najechałam na beczkę. Zrobimy z nią woltę. Nakierowałam go łydką. Popatrzał na beczkę i... zwolnił zaczynając wąchać. Małpa jedna wredna nic nierozumiejący kary ogier! Nie wytrzymałam. Szarpnęłam za wodze i koń bryknął. Na szczęście się utrzymałam. O nie kochany. Tak to my się bawić nie będziemy. JEDZIEMY DO PRZODU! Puknęłam go piętami i pojechaliśmy kłusem. Małpa jedna wredna..... ustawił się przed wędzidłem znaczy sidepullem. Oddalam mu trochę wodzy i z kolei za wędzidłem. Mwrmwr. Nienawidzę go! W pozytywnym znaczeniu. Zrobiłam wdech i wydech. Gdzieś musi mieć słaby punkt. Chwyciłam znowu palcat. Znowu go nakierowałam na beczkę i znów się zatrzymał.. Nie wyrobiłam. Rzuciłam palcat, zsiadłam z konia i poszłam w róg stajni. Zaczęłam płakać. Noxle na początku się na mnie patrzał z drugiego końca. Potem do mnie podszedł i trącił nosem.
-Czego ty ode mnie
*kończymy trening? Co jest? *-zdawał się mówić
-Czemu nie współpracujesz?
*nie wiem co to jest co na mnie leży. Nie umiem reagować z tym... przepraszam * mówiły mi jego oczy i wyraz ciała.
Wstałam. Uwiązałam konia do kółka na dworze i wywlekłam z siodlarni lonżę. Nauczymy go chodzić z siodłem west. Wzięłam konia na okólnik. Zdjęłam mu osprzęt i join up. Pogoniłam go i po pierwszym okrażeniu pojawiła się chęć współpracy. Pokazałam mu ogłowie. I zaczęłam mu tłumaczyć po kolei co i jak to działa. Położył się i patrzył jak dziecko zafascynowane nowym przedmiotem. Potem siodło. Pokazałam mu ładne zdobienie na kapie. Wstał znienacka. Puknął mnie. Założyłam mu to wszystko i podczepiłam lonżę. Pogoniłam do kłusa. Koń ładnie współpracował. Ucho w moją stronę odwrócił... Zatrzymałam. Chyba za mocno zamachnęłam się batem bo stanął dęba. Uspokoiłam go słowem i odłożyłam bata. Będziemy słownie. Kłus, stęp prrr wychodziło genialnie. Chodził jak w zegarku. Przytuliłam go i zmieniłam mu kierunek. To samo i wsiadłam odpinając lonżę i rzucając ją w kąt. Dałam sygnał do galopu. Galopował jedno okrążenie i przeszedł do kłusa. Zagalopowałam jeszcze raz i zatrzymałam by wiedział że to ja kończę a nie on. Poklepałam i zmieniliśmy kierunek. Znów zagalopowanie z kłusa. Galopem przejechaliśmy okrążenie i do stępa. Otworzyłam bramkę i poszliśmy na spacerek do lasku.
Na wstępie przeleciały wrony i kruki i nie zdziwiłabym się gdyby przed moim nosem pojawiła się kura. Łudziłam się że to las. Tylko pięć drzewek maskujących wjazd na jakaś ścieżkę. To jedziemy stępem ścieżką i po jakimś czasie wracamy tą samą drogą bo to ślepa uliczka. Rozsiodłałam konia i odłożyłam wszystko pod boks. Zrobiłam mu jeszcze masaż, dałam marchew i puściłam do kolegów na pastwisko. Jeszcze długa droga przed nami w kierunku westernu...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|