|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Arabika
Większy wolontariusz
Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:22, 03 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Skoki P z Lejdi
Koń: Stella
Miejsce: parkur
Czas: 1 godzina
Pogoda: 14 stopni Celcjusza
Trener: Lejdi
Ostatnio bardzo dużo trenowałam ze Stellą, jednak prawie w ogóle nie skakałyśmy. Dlatego postanowiłam zabrać tinkerkę na trening skokowy.
Był już wieczór. Klaczka była właśnie sprowadzana do boksu, kiedy przyszłam do niej z całym sprzętem. Nie mogę powiedzieć, ze była bardzo szczęśliwa z tego powodu, jednak wystawiła czarny łebek domagając się pieszczot. Stella była strasznym pieszczochem i mogłaby być głaskana i przytulana w nieskończoność. Jednak niedługo miało się ściemniać, więc zabawa nie trwała zbyt długo.
Długo szorowałam srokatkę, która dziś była wyjątkowo brudna. Cała sierść była posklejana, szczególnie szczotki na nogach. Gdy skończyłam, Stella znów była czyściutka, a ja szybko ją osiodłałam i zaprowadziłam na parkur.
Zaczłyśmy od rozgrzewki. Stęp na bardzo luźnej wodzy. Klaczka robiła co chciała, chodziła w tę i z powrotem, jednak bardzo jej się to podobało. Po kilkunastu minutach zebrałam ją i dałam sygnał do kłusa. Stella ładnie przyspieszyła unosząc zad i skracajac chód.
Zrobiłyśmy po dwie wolty na lewą i prawą nogę i liczne koła i slalomy między przeszkodami. Dałam jej łydkę i ruszyłyśmy galopem. Tutaj także wykonywałyśmy różnorodne zakręty i skręty.
Najechałyśmy na pierwszą przeszkodę, półmetrową kopertę. Stella oczywiście przeskoczyła przeszkodę z duzym zapasem, wiec skręciłyśmy od razu na kolejną - 70 centy6metrową stacjonatę. Z tym także sobie poradziła.
Pierwszym szeregiem było: 60-centymetrowy murek, 70-cm oxer i 60 cm stacjonata. Szereg był prosty, wiec klacz skoczyła go z łatwością.
Następnymi przeszkodami były 90-cm oxer i 100-cm stacjonata. Przeszkody ustawione były stosunkowo blisko siebie, więc klacz zrzuciła stacjonatę. Zochulec pomagajaca mi w treningu poprawiła ją, a my najechałyśmy jeszcze raz. Tym razem klaczka skoczyła bardzo ładnie, więc pojechałyśmy na kolejną przeszkodę - 100 cm triple bar. Poradziła sobie z nią dobrze.
Drugim szeregiem był: 110-cm stacjonata, 100-cm oxer, 100-cm triple bar i 110-cm murek. Dwie pierwsze przeszkody pokonała znakomicie, drugą straciła kopytem, a ponieważ nie odzyskała równowagi, ominęła murek. Uspokoiłam ją i najechałyśmy na szereg raz jeszcze. Tym razem było jedynie małe stuknięcie murku. Pokonałyśmy szereg raz jeszcze, tym razem od tyłu. Takze poszło jej bardzo dobrze.
Na tym zakończyłyśmy trening. Rozstępowałam klacz i odprowadziłam do stajni, gdzie poszłyśmy pod myjkę, po czym poszłyśmy do boksu.
Klacz nie nauczyła sie niczego nowego, ale utrwaliła swoje umiejętnosci.
By Lejdi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Arabika
Większy wolontariusz
Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:23, 03 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Trening Stelli: Skoki (P z początkami N)
Wylazłam po kobyłę na pastwisko. Nie chciało mi się, ale trzeba. Kobyła podeszła do mnie, kiedy tylko zawołałam jej imię. Pogłaskałam ją i poszłyśmy do stajni. W stajni zostawiłam ją bez wiązania, no bo po co? I tak nie ucieknie, wie, że jak ją gdzieś zostawiam, to ma tam zostać. Poszłam po jej sprzęt skokowy, czyli siodło, ogłowie i ochraniacze. Zamierzałam zacząć skakać z nią klasę N. Kobyła niedawno wróciła z treningów w niemczech, jest wyćwiczona do klasy P, teraz zaczynamy klasę N. Wyczyściłam ją i ubrałam, po czym poszłyśmy na halę.
Na hali podciągnęłam jej do końca popręg i wsiadłam na nią. To była moja pierwsza jazda na niej, odkąd wróciła z niemiec, wcześniej była trenowana przez innych, pomagających mi ludzi. Pogłaskałam ją i przyłożyłam jej lekko łydki. Kobyła ruszyła żywym stępem. Zauważyłam, że jest bardzo czuła na łydkę, dobrze ją tam przećwiczyli. Wystarczył tylko lekki ruch łydką a ona szła tam, gdzie chciałam. Fajnie. Chodziłyśmy tak stępem tyle, ile ona potrzebowała do rozgrzania się. Trenerzy w niemczech powiedzieli mi, że ten koń musi chodzić we własnym rytmie, że nie mogę zawsze po 15 minutach stępu rozpoczynać kłusa, muszę na nią zaczekać. Więc jeśli ona potrzebuje półgodziny, to daję jej półgodziny, jeśli dziesięć minut, to po tym czasie wiem, że jest gotowa. Tym razem było to dwadzieścia minut, w tym czasie robiłyśmy sobie wotly i półwolty, tylko i wyłącznie kierowane łydkami. Byłam z niej zachwycona, bo szła idealne koła, mimo moich błędów i miała świetny rytm. Pogłaskałam ją i zaczęłyśmy kłusować. Stella żywo ruszyła od lekkiego przyłożenia łydek. Szłyśmy teraz żywym i ładnym kłusem. Kobyła miała miękki, ładnie noszący kłus, aż mi się nie chciało anglezować. Poćwiczyłyśmy sobie zmiany tempa, z kłusa roboczego, do kłusa wyciągniętego i na odwrót. Kobyła ładnie wydłużała krok, lecz prawidłowo szłyśmy w tym samym tempie. W końcu, kiedy czułam, że Stelli już się nie chce tak ciągle kłusować zagalopowałyśmy. Wystarczyło, że przesunęłam lekko zewnętrzną łydkę i lekko przycisnęłam obie, a ona już galopowała. Pogłaskałam ją i też sobie trochę poćwiczyłyśmy w tym chodzie wydłużania, wolty, półwolty i skracania. W końcu stwierdziłam, że zaczniemy skakać. Na rozgrzewkę przeskoczyłyśmy sobie stacjonatkę 40, potem okserek 60 i doublebarre 70. Powtórzyłam całą serię jeszcze raz i zaczęłyśmy normalny parkur. Na hali wcześniej już ułożyłam parkur o 11 przeszkodach, wymagających 13 skoków. Oto wszystkie przeszkody po kolei:
1. Stacjonata 100
2. Okser 110
3. Pijany okser 110
4. Szereg: Pająk 100 - 1 foulee -Mur 120 - 1 foulee - Piramida 110
5. Bramka sztokholmska 110
6. Wachlarz 115
7. Doublebarre z rowem z wodą 110, szer. rowu 120
8. Mur 110
9. Stacjonata 110
10. Triplebarre 120
11. Rów z wodą szer. 200
Na barkurze były dwie przeszkody z wysokości klasy N, reszta zaliczała się do P. Powinnam ten parkur nazwać parkurem klasy N, bo jeśli jedna przeszkoda jest wysokości danej klasy, to parkur jest danej klasy, ale dla mnie był to parkur klasy P, z elementami N. Pogłaskałam Stellę i ruszyłyśmy na stacjonatę. Ta poszła nam łatwiutko. Zauważyłam, że Stella, co jest charakterystyczne dla jej rasy ma bardzo mocne mięśnie zadu, przez co łatwo się odbija, ma dużą siłę odbicia, co powoduje, że skacze wysoko. Nie ma rewelacyjnej techniki, jej technika jest na poziomie dobrym/bardzo dobrym. Parkur dawał dużo możliwości do skracania trasy, więc skróciłyśmy sobie drogę na okser 110. Skoczyłyśmy go trochę pod ukos, więc Stella musiała ratować nas, podwijaniem nóg w bok, ale najważniejsze, że zrzutki nie było. Na pijany okser miałyśmy drogę po lekkim półkolu, więc przyśpieszyłam w tym odcinku trochę kobyłę. Pewnie najechałyśmy na pijany okser, nie robił on na kobyle żadnego wrażenia, widocznie ćwiczyła już takie przeszkody w niemczech. Skoczyłyśmy go lekko, z dobrym punktem odbicia i dobrym baskilem. Następny był najtrudniejszy w sumie szereg. Najechałyśmy na trudnego pająka, niestety ja podyktowałam kobyle zbyt bliskie miejsce odbicia i spadło parę drągów. Nie ćwiczyłam wcześniej dużo z takimi przeszkodami, więc to była ewidentnie moja wina. Nie było czasu, żeby nad tym rozmyślać, bo za chwilę najechałyśmy na mur, klasy N. Tym razem dałam kobyle wycelowanie miejsca do odbicia. Chciałam się przekonać, czuy muszę jej tak ostro dyktować. Ku mojemu zdziwieniu kobyła wybrała świetne miejsce, lekko przeskoczyła przez mur z zapasem co najmniej dziesięciu centymetrów. Na piramidę też dałam się jej odbić, co także zaowocowało ładnym skokiem. Wychodzi na to, że zrzutki są wtedy, kiedy ja jej nie daję iść według własnego rytmu. Pogłaskałam ją i zrobiłyśmy ostry zakręt na bramkę sztokholmską, którą pokonałyśmy na czysto. Następny był wachlarz, po ostrym skręcie. Stwierdziłam, że specjalnie podyktuję Stelli dalekie miejsce odbicia, żeby nauczyła się wydłużać skok. Tak też zrobiłam. Kobyła posłusznie odbiła się, musiała się ratować podwijaniem nóg, ale było tylko puknięcie. Pogłaskałam ją i najechałyśmy na doublebarre 110 z rowem z wodą w środku. Przeszkoda była trudna, bo była szeroka, więc dałam się kobyle odbić według jej uznania. Tak jak wcześniej wybrała optymalne dla siebie miejsce i ładnie skoczyła. Stwierdziłam, że to nie jest koń, któremu mogę dyktować odległości, ona sama musi sobie wybrać, najlepiej po prostu ją nakierować na przeszkodę i zostawić samej sobie. Najechałyśmy na mur, tym razem nie próbowałam już nic dziwnego robić, więc było czysto. Potem stacjonata, jechana z ostrego skrętu, ale jakoś poszło. Kobyła ładnie angażowała zad, miała nawet ładny baskil, okrągły i świetnie podwijała przednie nogi, tak, że kopytami prawie dotykała brzucha. Pogłaskałam ją i najechałyśmy na triplebarre. Tu znowu się zapomniałam i próbowałam jej dyktować, zaliczyłyśmy zrzutkę tyłem. Pogłaskałam ją i najechałyśmy na rów z wodą. Kobyła odbiła się centymetry od początku rowu, ale nie nadepnęła na niego, więc było ok. Ładnie przeskoczyłyśmy i wylądowałyśmy. Przeszłyśmy na chwilę do kłusa, a w tym czasie poprosiłam stajennego, żeby mi ułożył te przeszkody, które zrzuciłyśmy. Potem znowu w ten miękki i kołyszący galop i najechałyśmy najpierw na szereg, w którym, ja skopałam oksera. Tym razem dałam kobyłce wolną rękę, a raczej kopyto i poszło nam czysto. Wachlarza nie skakałyśmy, mimo iż zaliczyłyśmy puknięcie, ale stwierdziłam, że to była moja wina, więc nie ma po co. Pogłaskałam Stellę i najechałyśmy jeszcze na triplebarre, które oczywiście skoczyłyśmy według uznania kobyły i było czysto. Pogłaskałam Stellę i przeszłyśmy do stępa. Wystarczyło, żebym tylko trochę ją zahamowała w miednicy, a już szłyśmy kłusem, potem, kiedy jeszcze poczuła ucisk, zahamowała do stępa. Pogłaskałam ją i zaczęłyśmy sobie chodzić stępem. Po jakimś czasie rozluźniłam jej popręg, a kiedy ona już sie występowała, to zeszłam z niej.
Poszłyśmy do stajni, gdzie ją rozebrałam i wyczyściłam. W trakcie czyszczenia, zobaczyłam, że kobyła się obtarła od swojego ogłowia, więc nasmarowałam jej to miejsce maścią na obtarcia i stwierdziłam, że na następny trening będziemy używać nachrapniki meksykański, skoro zwykły ją obtarł. Potem zrobiłam jej mały masażyk, zasłużyła sobie dzisiejszą ciężką pracą i zaprowadziłam ją na pastwisko.
By Arabika
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arabika
Większy wolontariusz
Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:23, 03 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Ujeżdżenie z Lejdi
Koń: Stella
Czas: 60 min
Miejsce: czworobok
Pogoda: 19 stopni Celcjusza, słonecznie
Trener: Lejdi
Gdy Stella zadomowiła się w nowej stajni, opracowałam dla niej specjalny program treningowy.
Kiedy konie odpoczywały na pastwisku, wzięłam kantar i uwiąz Stelli. Zawołałam ją po imieniu i zacmokałam. Dla bezpieczenstwa stałam za ogrodzeniem, ponieważ wszystkie nasze konie to łakomczuchy, a duże jabłko na pewno wzbudziłoby ich zainteresowanie.
Tak jak przypuszczałam, po chwili stała przede mną cała gromadka. Wyłowiłam z niej Stellę i założyłam jej kantar. Grzecznie przeszła przez bramę, patrząc na mnie z wyrzutem. Na pocieszenie dałam jej owoc. Przywiązałam ją do ściany i zaczęłam czyszczenie. Co prawda nie miała zbyt brudnej sierści, ale w szczotkach na nogach znajdowało się mnóstwo źdźbeł trawy i siana.
Po trzydziestu minutach klacz była dokładnie wypucowana i gotowa do jazdy. Założyłam toczek i poprowadziłam ją na czworobok, gdzie dosiadłam klaczki.
Dałam jej sygnał do stępa i wyregulowałam sobie strzemiona. Z doświadczenia wiedziałam, że piętnaście minut stępa przed treningiem sprawia, ze konie są bardziej chętne do pracy.
Po rozstępowaniu, zaczęłam jeździć po całym placu. Robiłyśmy małe wolty, skomplikowane zakręty i małe serpentyny. Klaczka radziła sobie doskonale, więc dałam jej łydkę i ruszyłyśmy kłusem. Tu także zaczęłam od skrętu o dwieście stopni i koła o średnicy dziesieciu metrów oraz małej serpentyny o jednym łuku. Nie licząc potkniecia przy serpentynie, poszło jej doskonale, więc kontynuowałyśmy. Wykonywałyśmy trudne, ale mozliwe do wykonanie zwroty, skręty, wolty. Byłam bardzo zadowolona z jej umiejętnści, nie często mam przyjemność pracować z takimi końmi. Poklepałam klaczkę i przeszłyśmy do stępa swobodnego.
Przesunęłam lewe biodro do przodu i prawą łydkę za popręg, lewą minimalnie mniej. Na koniec skierowałam jej głowę w lewo. Stella wykonała bardzo ładny ruch. Pochwaliłam ją i spróbowałyśmy ponownie, ale w druga stronę. Klaczka ponownie poprawnie wykonała ćwiczenie. W klusie ustępowanie od łydki wychodziło jej tak samo świetnie.
Przeszłyśmy więc do zbierania. Dałam jej delikatny sygnał, jednak klacz szła takim samym krokiem. Powtórzyłam to troche mocniej. Było ok. Stella skróciła krok, ładnie uniosła zad. Pochwaliłam ja i zrobiłyśmy kilka wolt. Były całkiem dobre, pozwoliłam więc jej rozluźnić się.
Następnym cwiczeniem było wydłuzanie kroku. W kłusie szło jej to bardzo dobrze, w galopie także.
Na tym zakończyłam trening.
By Lejdi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arabika
Większy wolontariusz
Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 17:23, 03 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Pokazowy z Lejdi
Dosyć często zgłaszam Stellę na różnorodne wystawy, ale niezbyt często wygrywa. Postanowiłam wiec, że poćwiczę z nią poprawny ruch i prezencję.
Był już wieczór, ale na dworze ciągle świeciło słońce i było ciepło. Gdy zebrałam konie z pastwiska i uprzątnęłam ujeżdżalnię, zabrałam sie za Stellę. Wyczyściłam ją i założyłam ogłowie i lonżę. Wyszłyśmy na round-pen. Na początek chciałam ja trochę polonżować. Odesłałam ją na koło i poprosiłam o stęp. Najpierw na prawo, potem na lewo. Po kilku minutach zacmokałam. Stella zaczęła iść żwawiej, gdy zacmokałam jeszcze raz, zakłusowała. Klaczka szła bardzo ładnie, szybkim sprężystym kłusem. Po kilku okrążeniach zmieniłyśmy kierunek. Tutaj zaczęła zwalniać, jakby nudziło jej się. Cmoknęłam kilka razy, żeby obudziła sie. Wróciła do poprzedniego tempa. Następnym ćwiczeniem był galop. Cmoknęłam mówiąc krótko "galop". Od razu wystrzeliła jak z procy. Ściągnęłam ja do środka koła, poklepałam ja i odesłałam z powrotem. Znów cmoknęłam i poprosiłam Stellę o galop. Tak jak wcześniej, galopowała bardzo szybko, wiec delikatnie ją wstrzymywałam. Po kilku minutach udało mi się zwolnić jej galop, więc przeszłyśmy do kłusa. Po przejściu okrążenia, znów cmoknełam. Tym razem jej galop był wolny i równy. Pochwaliłam ją i zmieniłyśmy kierunek. Galop na lewą nogę wychodził jej bardzo ładnie. Zatrzymałam ją i przeszłyśmy na ujeżdżalnię.
Skróciłam lonżę i cmoknęłam. Klacz chętnie przeszła do kłusa. Był na prawdę bardzo ładny, jednak ciągle przeszkadzał mi jeden szkopuł, mianowicie opuszczona głowa. Za pomocą palcata delikatnie ją uniosłam. Zrobiłyśmy tak jedno okrążenie w okół ujeżdżalni, po czym ją opuściłam. Klaczka przez chwilę ją utrzymywała, po czym znów ją opuściła. Zmieniłyśmy kierunek i znów uniosłam głowę Stelli. Po okrążeniu puściłam, a klacz ładnie ją trzymała. Pochwaliłam ją i weszłyśmy do środka koła, gdzie się zatrzymałyśmy.
Stella znów opuścila głowę, a ja znów ją uniosłam. Gdy opusciłam rękę, klacz kolejny raz pochyliła głowę. Postanowilam zostawić ją tak, jak jest. W końcu sędziowie powinni docenić naturalne piękno
By Lejdi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arabika
Większy wolontariusz
Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 18:05, 04 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Temat: Powitanie czyli join-up i siedem gier
Postanowiłam w końcu odwiedzić kobyłę, która przybyła już parę dni temu, ale postanowiliśmy dać jej spokój na parę dni, żeby się przyzwyczaiła. Poszłam do niej do boksu. Kobyła wyraźnie ucieszyła się na mój widok. Kiedy po nią przyjeżdżaliśmy, dowiedziawszy się od stajennych, że nikt nie zajmuje się stajnią, też mnie poznała. Wtedy to dostałyśmy zgłoszenie, że stajenni już od 3 miesięcy pracują za darmo i że gdyby nie konie, to by porzucili to miejsce. Zwierzęta karmili dzięki pomocy wszystkich ludzi, którzy jeździli w tej stajni i którzy byli z nią związani. Tak więc kobyła nie jest mocno przechudzona, treningi też miała, ponieważ znalazło się dużo chętnych osób na darmowe jazdy, pomógł w tym też jej miły i bezproblemowy charakter.
Kiedy weszłam do jej boksu, przywitałam się z nią, a ona podeszła do mnie i obwąchała mnie. Stwierdziłam, że dzisiaj się przywitamy i zrobimy sobie join-upa i trochę z siedmiu gier (kobyła umie tylko do yo-yo). Wyprowadziłam ją na korytarz, po czym wyczyściłam ją. Była bardzo spokojna, zapoznała się już z miejscem i przyzwyczaiła do niego. Wyczyściłam ją bez problemu i stwierdziłam, że bardzo ładnie się zachowuje, widać było że mimo wszystko o nią dbano wcześniej.
Zaprowadziłam ją na round-pen, gdzie puściłam ją na razie wolno. Żeby ją rozruszać, zaczęłam grać z nią w piłkę. Wzięłam dużą i bardzo odporną piłkę zaczęłam się nią bawić. Kobyła się zaciekawiła, a kiedy kopnęłam piłkę w jej kierunku, prychnęła, ale z zainteresowaniem obwąchała ją i po chwili już zaczaiła o co chodzi i zaczęła ją turlać. Przy okazji się poruszała i już była rozgrzana.
Wzięłam piłkę i stwierdziłam, że najwyższy czas brać się do roboty. Pogłaskałam ją i odegnałam od siebie, po czym zajęłam miejsce na środku round-pena i zaczęłam zachowywać się agresywnie, czyli jak drapieżnik. Kobyła była zdziwiona, ale kiedy strzeliłam z uwiązu zaczęła uciekać galopem. Po chwili przeszła do kłusa. Ja czekałam, aż jej kłus uspokoi się i urytmuje. Zmieniłam jej raz kierunek i po chwili kobyła, biegnąc już ładnym i spokojnym kłusem zwróciła na mnie swoje ucho. Potem zaczęła jakby coś żuć i w końcu opuściła głowę. Cały ten proces trwał mniej niż 15 min, widać było, że ma do mnie jeszcze zaufanie. To był sygnał na który ja czekałam. Odwróciłam się do niej bokiem i czekałam aż do mnie przyjdzie. Po chwili przyszła. Pogłaskałam ją między oczami i po szyji, po czym zaczęłam chodzić po round-penie, a ona za mną.
Stanęłam i zaczęłam ją głaskać po całym ciele. Kobyła dała mi się dotknąć wszędzie, nawet pozwoliła mi wsadzić palec do ucha. Dałam jej chwilę wolnego w nagrodę, po czym podeszłam do niej z przodu i zaczęłam naciskać na jej nos. Kobyła odsunęła się od lekkiego nacisku. Kiedy zrobiła 4 kroki w tył zwolniłam ucisk i pogłaskałam ją w miejsce, gdzie naciskałam. To samo zrobiłam z łopatkami i zadem. Kobyła dobrze reagowała więc pobawiłyśmy się trochę w prowadzenie. Nakierowywałam ją w odpowiednim kierunku, a ona tam szła. Przy okazji skoczyła sobie małego krzyżaczka (30 cm), na którego ją nakierowałam. Potem pobawiłyśmy się trochę w yo-yo. Kobyła dobrze reagowała.
Potem stwierdziłam, że już wystarczy i wzięłam ją z padoku i poszłyśmy do stajni. W stajni wyczyściłam ją i dałam jej jabłuszko, po czym wpuściłam ją do boksu.
Ogółem kobyła nie zmieniła się dużo, nadal ma wesoły i pozytywny charakter, jedynie przydałoby się jej trochę lepszej paszy, bo widać, że ostatnio była karmiona paszą średniej jakości. Z jej zdrowiem poza tym, też jest ok, jedynie musieliśmy jej zrobić kopyta, bo były lekko przerośnięte, ale nie było tragedii. ;]
Liczba wyrazów: 592
Liczba punktów: 25
Zarobione: 480 h
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nojec
Pracownik
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Star Horses
|
Wysłany: Sob 13:11, 03 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Przyjazd do Riviery
Dzisiaj rano do Riviera Stables przyjechał koniowóz z napisem Stajnia Centralna. Radośne wybiegłam z domu. Stella przyjechała! Już wczoraj przygotowałam boks dla klaczki. Wyczyściłam go, bo dawno nie był używany, posłałam świerzą słomą i włączyłam poidło automatyczne.
Przywitałam się z kierowcą. Pomógł mi on otworzyć rampę trailera, a potem ja poszłam i wyprowadziłam klacz na zewnątrz. Była troszkę poddenerwowana podróżą i zmianą otoczenia, ale zwyciężyła u niej ciekawość i już po chwili rozglądała się z zainteresowaniem po okolicy.
Zaprowadziłam ją do stajni. Errata akurat była na pastwisku. Zatrzymałam tinkerkę przed jej tymczasowym boksem i zdjęłam jej derkę i ochraniacze transportowe. Wprowadziłam ją do boksu i pogładziłam ją po szyi. Stella od rzau zaczęła obwąchiwać i badać swój boks. Dałam jej siana, ale była zbyt zainteresowana swoim nowym domem.
Zabrałam derkę i ochraniacze i odniosłam do trailera. Kierowca czekał na mnie i dał mi do podpisania potwierdzennie odbioru konia. Przeczytałam i podpisałam dokument. Porzegnałam kierowcę i zmknęłam po nim bramę, kiedy odjeżał. Wróciłam do Stelli, żeby się nią zająć. Wyczyściłam srokaczkę i popieściłam ją troszkę. Postanowiłam jej dzisiaj na razie nie wypuszczać na pastwisko. Niech się mała oswoi ze swoim nowym boksem.
by Hippika
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nojec
Pracownik
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 849
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Star Horses
|
Wysłany: Sob 13:12, 03 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Zapoznanie z stajnią
Była 7.30. Zwlokłam się z łóżka, przygotowałam się i poczłapałam do stajni. Przygotowałam żarcie i nakarmiłam obie klaczki. Wróciłam do domu i sama coś zjadłam. Chwilę sobie jeszcze posiedziałam, a potem wróciłam do koni. Wyprowadziłam Erratkę. Kobyłka oglądała się za nową. Zaprowadziłam małą na pastwisko. Wybiegła na trawę i od razu zaczęła odstawiać swoje cyrki. Brykała, strzelała z zadu i grzebała przednią nogą w ziemi. W końcu się wytarzała i podniosła się rozczochrana patrząc na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się i wróciłam do Stelli. Klacz Zarżała kiedy ujrzała mnie w progu. Skierowałam się do siodlarni i zabrałam stamtąd szczotki. Następnie poszłam do boksu klaczy. Postawiłam skrzynkę ze sprzętem przy ściance i zdjęłam kantar z wieszaka. Otworzyłam drzwi boksu. Stella od razu do mnie podeszła. Pogłaskałam ją i nagrodziłam. Założyłam jej kantar i podpięłam uwiąz. Wyprowadziłam ją z boksu i uwiązałam w korytarzu. Zabrałam się za czyszczenie. Nie była zbytnio brudna, dlatego poszło na szybko. Najwięcej czasu poświęciłam na pielęgnację grzywy ogona i szczotek, żeby tej bujno owłosiony koń wyglądał przepięknie. Odwiązałam uwiąz i wyprowadziłam klacz ze stajni. Przechadzałyśmy się chwilę po terenie. Przeszłyśmy koło stajni, domu, parkingu, półhali, ujeżdżalni, pastwisk, a kiedy zorientowałam się, że Stella jest grzeczna i spokojna zabrałam ją na spacer. Wyszłyśmy przez bramę poza teren stajni i przeszłyśmy przez drogę do leśnej ścieżki. Szłyśmy prosto, pomiędzy drzewami, które rzucały przyjemny cień. Było wyjątkowo przyjemnie i leniwie. Tinkerka wyglądała świetnie i szła z wielką gracją. Z zaciekawieniem rozglądała się po lasku, ale cały czas była spokojna. Wyjechaliśmy na zieloną łączkę. Postanowiłam tu z nią zakłusować. Zaczęłam biec, a Stella po chwili podążała już za mną. Jej niesamowita, wysoka akcja i kadencja, powiewająca grzywa ogon i szczotki... Piękny widok. Zeszłyśmy z polany do lasu w drogę powrotną. Szłyśmy sobie spokojnie. Podziwiałam jej majestat Kiedy doszłyśmy do bramy stajni dałam jej koński przysmak. Postanowiłam ją wypuścić dziś pierwszy dzień na pastwisko. Na razie dałam ją do wybiegu sąsiadującego z Erratą. Zobaczymy na razie jak dogadają się przez płot.
by Hippika
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arabika
Większy wolontariusz
Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:32, 16 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
Temat: Krótki trening testowy.
Dzisiaj przyszłam do kobyły. Ucieszyła się na mój widok. Ostatnio spędziła trochę czasu, teraz jest jednak spowrotem w SC i postanowiłam się nią zająć, jako że była kiedyś moja, wychowywałam ją od małego i byłam zmuszona niestety ją sprzedać. Weszłam do niej i przywitałam się z nią, po czym wyprowadziłam ją na korytarz i zaczęłam czyścić. Kobyła stała grzecznie. Kiedy skończyłam, ubrałam ją bez problemów i poszłyśmy sobie na halę.
Na hali podciągnęłam jej popręg i wsiadłam na nią. Ruszyłyśmy sobie luźnym stępem. Dopasowałam sobie strzemionka, ponieważ ostatnio jeździł na niej ktoś inny. Po kilkunastu minutach krążenia sobie na hali, wzięłam ją na kontakt i przyłożyłam łydkę. W żwawszym tempie porobiłyśmy trochę wolt i zmian kierunków, po czym przeszłyśmy do kłusa. W kłusie trochę ćwiczeń rozgrzewających. Kiedy kobyła była już dostatecznie rozprężona, zebrałam ją i ruszyłyśmy żwawszym tempem. Na początku pracowałyśmy sobie trochę na zwykłych drągach na kłus, potem na podniesionych na przemian to z jednej, to z drugiej strony. Stella była ożywiona i szczęśliwa, że w końcu coś robi. Mimo tego, że dawno ze sobą nie pracowałyśmy, rozumiałyśmy się bardzo dobrze. Musiałam stwierdzić, że w trakcie pobytu u innych ludzi trochę jej się poprawiła szybkość reakcji. Chodziła bardzo ładnie, z podstawionym zadem, miała płynne i swobodne chody, pochodzące prosto z łopatki. Byłam zadowolona z jej zaangażowania, ponieważ bardzo się skupiała na mnie i moich komendach. Pogłaskałam ją po raz któryś i zrobiłyśmy sobie zagalopowanie. Po kilku kółkach na każdą nogę przejechałyśmy sobie parę razy drągi. Potem zrobiłam jej chwilę stępa, bo się zmachała, ale już po chwili odetchnęła i pracowałyśmy dalej. Po ćwiczeniach w galopie poćwiczyłyśmy sobie zagalopowania ze stępa. Przeszłam do stępa i zrobiłam półparadę, po czym ułożyłam odpowiednio łydki i dałam sygnał do zagalopowania. Kobyła od razu przeszła w ładny i okrągły galop. Na drugą stronę to samo. Pogłaskałam ją i najechałyśmy sobie z kłusa na mały krzyżaczek. Kobyła od razu się ożywiła. Skoczyłyśmy bez problemu. Po krzyżaczku jeszcze z galopu skoczyłyśmy kilka razy stacjonatkę i raz szereg składający się z trzech stacjonat - 70; 80; 90. Kobyła skakała z zapasem, widać było, że zostało jej jeszcze coś, z naszych wspólnych treningów. Po skokach stwierdziłam, że na razie wystarczy i przeszłyśmy sobie do stępa.
Rozstępowałam ją i zsiadłam z niej. Podziękowałam za ładną współpracę i odpięłam jej popręg. Po niej widziałam, że mogłaby jeszcze spokojnie pracować, ale ja chciałam tylko przeprowadzić taką jazdę testową, żeby zobaczyć, czy się mocno zmieniła. Stwierdzam jednak, że nie i jeżeli trochę się w nią włoży pracy, będzie spowrotem śmigać w klasie P co najmniej. Myślę, że zgłosimy się razem do jakiejś LL żeby sobie przypomniała jak to jest ;] Odprowadziłam ją do stajni, gdzie ją rozebrałam i wyczyściłam, po czym wpuściłam do boksu.
Liczba wyrazów: 452
Liczba punktów: 24
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Arabika
Większy wolontariusz
Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 271
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:14, 26 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Stella - ujeżdżenie L
Dzisiaj przyszłam do Stelli potrenować ją w kierunku ujeżdżeniowym. W Stajni Centralnej rozgrywane są Towarzyskie Zawody Ujeżdżeniowe, a ja zgłosiłam się, żeby na niej startować. Stwierdziłam więc, że musimy sobie odświeżyć parę rzeczy z programu. Program, jaki będziemy jechać to L-2 więc nie jest to dla niej ani nic nowego, ani nic trudnego, ale przypomnieć sobie trzeba. Poszłam do niej do stajni i przywitałam się z nią, po czym wyprowadziłam ją z boksu i przywiązałam. Wzięłam szczotki i zaczęłam czyścić tą jej cudowną srokatą sierść. W miejscu białych plam tak naprawdę była żółta, a to z powodu śniegu, w którym się wcześniej już zdążyła wytarzać. No cóż. Wyczyściłam ją jak tylko mogłam, potem zrobiłam jej kopyta i założyłam ochraniacze. Następnie osiodłałam ją co zrobiłam bez żadnego protestu z jej strony i założyłam jej ogłowie. Jeszcze dopasowałam sobie strzemionka i zaprowadziłam grzeczną kobyłkę na halę, bo na dworze było ślisko i tu i ówdzie leżał śnieg, tak więc nie dałoby się za bardzo trenować.
Na hali podpięłam jej popręg i podprowadziłam ją do schodków, po czym wsiadłam na nią. Ruszyłyśmy sobie stępem. Zaczęłam pracować z nią od samego początku, jednak nie wymagałam od razu, żeby się zebrała czy coś, po prostu nie dawałam jej luzu już od początku, bo wtedy koń od początku sobie olewa. Po kilkunastu minutach przeszłyśmy do stępa wyciągniętego i zaczęłyśmy robić sobie wolty i półwolty. Kiedy stwierdziłam, że piękna jest już rozgrzana, przeszłyśmy do kłusa. W kłusie najpierw zaczęłyśmy od dużych kół, potem porobiłyśmy wolty, oczywiście z dużą ilością zmian kierunku. Kiedy Stella rozgrzała się już wystarczająco, stanęłyśmy i podpięłam jej popręg. W trakcie podpinania popręgu stała nieruchomo jak skała - dobry konik Ruszyłyśmy od razu kłusem. Przejście nastąpiło po dosłownie dwóch krokach stępa. Pogłaskałam kobyłę i zebrałam ją. Ona ładnie podstawiła zad i ustawiła główkę. Pogłaskałam ją i poćwiczyłyśmy jeszcze trochę nad tym, żeby się skupiła, czyli poprzechodziłyśmy sobie drążki, które szły jej całkiem nieźle, zarówno te na skrócony, jak i na wyciągnięty kłus. Następnie jeszcze przejścia w chodzie, czyli na przykład na długiej ścianie kłus wyciągnięty, a na krótkiej zebrany. Dobrze się dogadywałyśmy, więc nic nie sprawiało nam problemu. W końcu zagalopowałyśmy sobie i trochę się rozgrzałyśmy w galopie.
Po krótkich galopach stwierdziłam, że możemy przejść do treningu. Chciałam zacząć nie od całego programu, ale od poszczególnych jego części. Na początek, to co szło jej najgorzej, czyli koła. W programie jest taki element jak pół koła o średnicy 20 m, czyli po prostu koło na szerokość całej ujeżdżalni. Zagalopowałyśmy sobie w narożniku i wyjechałyśmy na długą ścianę. Przed środkiem, zrobiłam półparadę, aby się przygotowała, a następnie zrobiłyśmy pół koła. No niestety nie było to tak do końca koło. Powtórzyłyśmy to ćwiczenie jeszcze raz, tym razem z lepszym skutkiem. Potem jeszcze raz i stwierdziłam, że zmienimy sobie nogę. W po krótkiej ścianie dojechałyśmy do pierwszego punktu i przejechałyśmy przekątną. Na środku zmieniłyśmy sobie nogę. Lekko się zdziwiłam, bo nawet dobrze jej to wyszło, zazwyczaj krzyżowała przez jakieś trzy fule po czym sama zmieniała sobie nogi, zazwyczaj w następnym narożniku. Pogłaskałam ją i zrobiłyśmy to ćwiczenie na drugą. Tutaj wyszło całkiem ładnie, powtórzyłam je więc tylko jeden raz, ot tak dla pewności. Następnie zahamowłam ją do kłusa, żeby mi tutaj nie padła, po czym poćwiczyłyśmy sobie żucie z ręki. Kobyła ładnie opuszczała głowę, kiedy ja poluźniałam jej wodzę, wyraźnie szukając kontaktu ze mną. W tym czasie pozostawała w pełni skupiona. Pogłaskałam ją i zebrałam spowrotem. Przeszłyśmy sobie do stępa. To jednak nie był koniec treningu chciałam z nią jeszcze poćwiczyć przejścia w stępie. W programie jest przejście między stępem pośrednim, do stępa swobodnego i spowrotem. Ruszyłyśmy więc i w zrobiłam półparadę, po czym przejście. Kobyła ładnie wyciągnęła stępik, po czym spowrotem na mój rozkaz go skróciła. Pogłaskałam ją i stwierdziłam, że wystarczy nam już. Z całego programu nie poćwiczyłyśmy w zasadzie tylko przejść między chodami, ale to mamy opanowane i nie powinno nam sprawiać to trudności. Pogłaskałam ją i tym razem na serio dałam jej luz na pysku. Po piętnastu minutach popuściłam jej popręg i nakryłam ją derką, żeby się mi konisko nie przeziębiło czasami, a po jeszcze trochu zeszłam z niej.
Poszłyśmy do stajni, gdzie rozebrałam ją i wyczyściłam dokładnie. Stwierdziłam, że przyda jej się mały masaż, a ja nie mam dzisiaj nic do roboty i poświęciłam dla niej godzinę na wymasowanie dokładnie całego jej ciała. W tym czasie ona rozluźniła się tak, że wszystkie jej mięśnie były jak galareta i aż opuściła głowę i stała z wiszącą dolną wargą Kiedy skończyłam, wprowadziłam trochę ospałą kobyłę do boksui zostawiłam ją tam, a sama odniosłam sprzęt.
Kobyle szło dzisiaj bardzo ładnie na treningu, była skupiona i ładnie wykonywała moje polecenia. Stwierdzam, że musimy sobie jeszcze przypomnieć elementy klasy P, a potem zaczniemy sobie ćwiczyć N. Oczywiście dopiero, kiedy doprowadzimy te nieszczęsne koła do perfekcji, ale to już za chwilkę bo dzisiaj szło już jej coraz lepiej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|