|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Roselle
Większy wolontariusz
Dołączył: 19 Cze 2008
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:02, 27 Wrz 2008 Temat postu: Verrien - Odwiedziny |
|
|
Tutaj piszecie odwiedziny Verrien
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Cuxa
Dołączył: 01 Wrz 2008
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 18:35, 18 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Po wyczyszczeniu Nevady mialam jeszcze chwilę czasu. Postanowilam więc wyczyścić Verrien. Chyba nigdy nie nauczę się pisać, czy też wypowiadać nazwy jej rasy. Ma za dużo samoglosek... I liter... xD'
Weszlam do jej boksu, mówiąc do niej uspokajająco. Pierwsze, co klaczka zrobila, to zaczęla mi szperać po kieszeniach. No cóż... Ona bynajmniej byla towarzyska. Poglaskalam ją i dalam jej tą marchewkę. Zalożylam jej kantar, przypięlam uwiąz i wyprowadzilam na korytarz - bylo tam więcej miejsca niż w boksie.
Zaczęlam ją czyścić, trzymając uwiąz w ręce. Trochę się wiercila i oglądala na mnie, patrząc, co robię, ale ogólnie nie bylo źle. Wyczyścilam ją ze wszystkich zaklejek, wyczesalam siano z ogona i grzywy oraz oczyścilam strzalki. Oczywiście klaczka co chwila domagala się smakolyka - i jak można bylo odmówić? Zaczęlam dzielić jej te marchewki na mniejsze części, bo jeszcze by się przejadla czy co XD".
Po wyczyszczeniu, z powrotem wpuścilam ją do boksu. Poglaskalam ją.
Spojrzalam na zegarek. Spóźniona... Jak zawsze.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Avocado
Mały wolontariusz
Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 22:39, 07 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Wiedziałam, że do Verr przyszła już dzisiaj Noj i wylonżowała ją, jednak zdecydowałam się odwiedzić ją. Zdradzę, że zaraz po odwiedzinach złożyłam wniosek o opiekę nad Verr xD No cóż, urzekła mnie zupełnie jak Diana.
Z siodlarni zabrałam moją siatkę z marchewkami i poszłam pod boks Srokatej. Już wcześniej zorientowałam się, że jest czysta, przecież Nojka na pewno ją wyczyściła. Postanowiłam na początku rozdać wszystkim konikom w stajni marchewki, które miałam. Na końcu zostawiłam sobie Diankę i Verr. Poszłam pod boks Diany i prócz dania jej marchewek nie obyło się od dłuższej chwili pieszczot. Następnie wróciłam pod boks V. Wzięłam jedną marchew w dłoń i delikatnie uchyliłam boks. Kobyła skuliła uszy i machnęła w moim kierunku głową kłapiąc zębami. Widocznie nadal nie lubi nieznajomych. Postanowiłam nie stresować jej i cofnęłam się do tyłu nadal zostawiając uchylone drzwi. Jednak ciekawość w pewnej chwili zwyciężyła i mogłam zobaczyć jak Srokata wyciąga łeb na korytarz i nastawia uszy. Podsunęłam jej swoją rękę pod nos. Od razu Łakomczuch złapał za końcówkę marchwi i zniknął. Uchyliłam szerzej drzwi i weszłam powoli do środka. Klacz stała tuż przy drzwiach radośnie chrupiąc marchewkę. Skorzystałam z okazji i nadal spokojnie (przemawiając do niej) podeszłam do niej. Verr nie zareagowała dlatego wtedy zdecydowałam się pogłaskać ją po szyi. Drgnęła delikatnie i odwróciła łeb w moim kierunku kuląc uszy. Jednak kiedy zauważyła, że głaskanie to miła rzecz zrezygnowała z tego co miała w planach i postawiła uszy. Podrapałam ją za uchem. Widocznie jej się to spodobało bo lekko opuściła ucho i wyciągnęła wysoko głowę przymykając oczy.
- Łatwo cię przekupić co Mała ? – spytałam ją i poklepałam
Niestety robi się późno i trzeba zmykać.
- Jutro się widzimy – szepnęłam jej do ucha
Jeszcze na koniec wrzuciłam jej do żłobu marchewki które mi zostały i niestety musiałam już mykać do domku.
punkty = 300 słów = 9pkt
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Avocado
Mały wolontariusz
Dołączył: 10 Wrz 2008
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 22:02, 09 Mar 2009 Temat postu: |
|
|
Weszłam powoli do boksu Verr i spokojnie wypowiedziałam jej imię. Zareagowała i odwróciła łeb w moim kierunku. Po chwili stała obok mnie wylizując mi spokojnie rękę. Drugą ręką pogłaskałam ją po ganaszach i po szyi. Kiedy Mała skończyła założyłam jej kantar i wyprowadziłam na zewnątrz gdzie przywiązałam na dwa uwiązy. To ją nauczy stać spokojnie i się nie kręcić. Otworzyłam skrzynkę ze szczotkami i wyjęłam z niej gumowe zgrzebło, którym rozczyściłam sierść Srokatej. Następnie poczyściłam ją szczotką miękką. Czas na kopytka. Nie byłam pewna czy umie je podawać, ale zaryzykowałam. Przód podała mi bez żadnego wahania (za co dostała cukierka). Z tyłem było nieco gorzej gdyż wyrywała po podaniu kopyta, ale mimo wszystko poklepałam ją za dobre chęci. Z ogona wyjęłam jej słomę, grzywę wyczesałam grzebieniem. Przed puszczeniem ją na halę postanowiłam zrobić z nią mały porządek. Na początku przerwałam jej już długą grzywę, a później wyrównałam nożyczkami. Dlatego, że grzywa przeskakiwała jej na obie strony pomoczyłam jej grzywę a następnie zaplotłam z nich na lewą stronę warkoczyki. Następnie skróciłam jej ogon, obcięłam pędzelki u nóg oraz dłuższe włosy pod ganaszami. Kiedy klaczka już lśniła wzięłam do ręki owijki. Powoli dałam jej je powąchać a następnie odczepiłam od rzepu. Dziwny odgłos nie robił na niej wrażenia. Powoli i starannie zaczęłam zawijać jej pierwszą nogę. Pod koniec zrobiła się nieco niespokojna. Kiedy była gotowa zaprowadziłam ją na halę. Dziwnie stawiała kroki, jakby miała ochraniacze transportowe xD
Po wejściu na halę zapaliłam światła gdyż robiło się już ciemno. Chwilę poczekałam aż się rozpalą, następnie zamknęłam szczelnie drzwi do hali. Pociągnęłam lekko za lonżę i ruszyłyśmy stępem. Chciałam ją na początek rozgrzać. Chodziłam z nią tak w obie strony z dobre 30 minut. W końcu stanęłam na środku i odpięłam od kantaru lonżę. Verr wystrzeliła do przodu i pogalopowała przez halę donośnie tupiąc. Co jakiś czas brykała, albo w rogu gwałtownie zmieniała kierunek. Ja stałam na środku obserwując jej poczynania, a kiedy się za bardzo rozpędziła uspokajałam ją głosem. Po kilku minutach biegania przeszła do kłusa i kłusowała nie zmieniając kierunku. Hm.. w sumie to dobry moment na to. Pogoniłam ją trochę lonżą i spojrzałam jej się w oczy. Barki uniosłam do przodu i skierowałam ku niej. Srokata nieco przyśpieszyła i po chwili widać było pierwszy znak. Ucho znajdujące się w środku koła skierowało się do mnie. Poluzowałam trochę barki jednak nadal trzymałam je wysoko i wpatrywałam jej się w oczy. Po niecałej minucie obniżyła szyję w dół i tak biegła. Cofnęłam barki do tyłu. A ona zaczęła ‘przeżuwać’ powietrze. Trzy znaki są. Odwróciłam się gwałtownie od niej i opuściłam głowę patrząc na swoje nogi. Usłyszałam jak kobyła zatrzymuje się. Później tylko echo jej kroków i ciężar jej pyska oparty o mój bark. Pogłaskałam ją po nosie i odwróciłam się do niej. Stała tuż za mną zipiąc. Dałam jej cukierka, podpięłam lonżę i rozpoczęłam rozstępowywanie.
Po 15 minutach zaprowadziłam ją z powrotem do stajni gdzie odwinęłam jej nogi, a następnie wyczyściłam kopyta. W boksie czekał na nią owies i cukierki ode mnie .
punkty = 500 słów = 15pkt
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blacky
Bywalec
Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 613
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź
|
Wysłany: Nie 14:58, 12 Kwi 2009 Temat postu: |
|
|
Przyjechałam do Stajni Centralnej aby spędzić trochę czasu z jakimś koniem - były Święta, więc stajenka świeciła pustkami - tylko Ryjek po odwiedzinach u Księcia krzątała się w pobliżu. Zdecydowałam odwiedzić Verrien - niedawno przekonałam się, że ma bardzo ciekawy charakter i jest warta uwagi. Weszłam do jej boksu z pewną obawą, że będzie nieufna, jednak nic bardziej mylnego - śmialo podeszła do mnie z postawionymi do przodu uszami i odważnie powąchałą mi ręke. Pogłaskałąm ją po szyi i dałam smakołyk, a potem założyłam wiszący na drzwiach boksy kantar i wyprowadziłam oraz uwiązałam. Poszłąm po jej skrzynkę i zaczęłam czyścić - najpierw usunęłam sporo nagormadzonych zlepek, potem wyczesałam porżadnie grzywę i ogon po czym wzięłam kopyta. Ze wszystkimi yło idealnie, tylko zapierała się przy prawej przedniej nodze. Musiałam przesunąć jej ciężar na drugą nogę z niemałym trudem i dopiero wtedy, chcąc czy nie chcąc, poddała się. Jednak ja znałam przyczyny jej zachowania - miala w środku kopyta wielki kamień, który lekko zranił jej nogę. Przemyłam rankę i nasmarowałam specjalną maścią, po czym dałam jej spokój. Następnie odwiązałąm klacz i wyszłam przed stajnię kierując się w stronę leśnych ścieżek. Było tam naprawdę czysto, co zdarzało się ostatnio dość często, bo ludzie dobrej woli zaczęli dbac o środowisko SC, z czego bardzo się cieszyłam. Kiedy wróciłam po 15 minutach zobaczyłam wychodzącego Ryjka i pożegnałam się, po czym poszłam z Verr na krytą, gdzie było dużo miękkiego piachu. Tam postępowałam z nią chwilę - ona się wytarzała pomrukując przy tym z zadowolenia. Wróciłam do boksu i starłam przyklejony do sierści piach po czym dałam jej kolejny przysmak. Wtedy niestety zadzwoniła moja komórka - siostra pilnie mnie potrzebowała, więc wyszłąm ze stajni i skierowałam się w kierunku swojego auta, raz po raz olgądając się na Verrien.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gniadoszka
Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:35, 11 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Złożyłam wniosek o adopcję małej Srokaczki więc postanowiłam lepiej ją poznać. Wzięłam jej kantar, uwiąz i zestaw do czyszczenia. Weszłam do jej boksu, który wczoraj odnowiłam Wymówiłam cicho jej imię. Postawiła uszy i podeszła do mnie. Och, jaka ona jest piękna!! Podeszłam bliżej i zapięłam jej kantar. Przypięłam do niego uwiąz i przytrzymując go zaczęłam czyszczenie. Wzięłam wiadro i nalałam do niego wody. Najpierw zabrałam się za plamy z gnoju. Usunęłam je gumowym zgrzebłem. Bardziej zakurzone miejsca przeczesałam twardszą szczotką. Wzięłam potem odkurzacz (przystosowany do użytku stajennego) i usunęłam kurz i martwe włosy z szyi, tułowia, górnych części nóg, oraz z zadu. Miękką szczotką wyczesałam konika od głowy do zadu. Z ogona i grzywy powyplątywałam jakieś roślinki i rozdzieliłam palcami sklejone włosy. Przeczesałam ogon szczotką. Następnie wzięłam się za kopyta. Kopystką wyczyściłam strzałki i całe kopyta wyszczotkowałam twardą szczotką. Nałożyłam też odżywkę do kopyt. Zwilżyłam gąbkę i zabrałam się za głowę. Dookoła oczu,nozdrza wargi- konik musiał być czysty. Usunęłam zanieczyszczenia w kącikach warg. Potem umyłam wewnętrzną stronę nóg i resztę drugą gąbką. Na koniec długimi i miękkimi pociągnięciami czystego ręcznika wypolerowałam do połysku sierść, od głowy do ogona i od grzbietu do pęcin. No! Po prawie półtorej godzinnym czyszczeniu konik był lśniący. Odłożyłam szczotki, wyszłam z nią i postanowiłam pospacerować z nią w ręku. Wyszłam przed stajnię i poszłam w kierunku terenów.
- Wiesz co, Verr? - powiedziałam do klaczy - Jesteś cudna! Kocham cię i na pewno cię nie zostawię! Będę do ciebie przychodzić codziennie!- i przytuliłam się do klaczki a ona przełożyła głowę przez moje ramię i przycisnęła ją do moich pleców, jakby również chciała mnie przytulić.
- O już dobrze, mała, bo się popłaczę- powiedziałam ocierając oczy. Skręciłam w kierunku lasku. Usiadłam na polance. Verka zrobiła to samo.
- Och.. Jak tu ładnie!
Verrien pokiwała głową rżąc przy tym radośnie.
- Tobie też się podoba??- spytałam, a Verr położyła się w słońcu. Odpoczywała. Położyłam się przy niej i patrzyłam na korony brzóz nade mną.
- To jest coś cudownego! Ta polanka, ty, ja i te brzozy!- klaczka podniosła się i zaczęła obwąchiwać mi twarz. Dmuchnęłam jej w chrapki, a ta cofnęła głowę, rżąc i machając nią na wszystkie strony. Miała takie radosne oczy! Błyszczały jej w słońcu i jej piękna grzywa mieniła się w jego promieniach. Pocałowałam jej chrapki i złapałam mocniej uwiąz.
- Wracamy kochana! Niestety czas leci. Och. Obiecuję że kiedyś to powtórzymy- Verrien zaczęła obwąchiwać moje kieszenie aż w końcu jedną złapała w zęby.
- Strzał w dziesiątkę. Masz słodziutka- powiedziałam dają Verce jabłko. Po kilku minutach byliśmy już przed stajnią. Weszłam z Verrien do boksu i odpięłam jej kantar. Dałam jeszcze kawałek marchewki.
- Do jutra kochana!- Powiedziałam ponownie całując jej chrapki- Do jutra!
Verka parsknęła. Wyszłam z boksu machając do klaczy. Odwiesiłam uwiąz i wyszłam ze stajni notując w umyśle, że muszę jutro do niej przyjść. Wiedziałam że będzie czekała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gniadoszka
Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 15:22, 12 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Dziś znów przyszłam do Verrien. Ta Srokaczka stała w boksie wychylając głowę.
- Jestem malutka!- powiedziałam. Przyniosłam ze sobą szczotki, kantar i uwiąz, lonżę i owijki Verki. Wzięłam również siodło czaprak i ogłowie, ale o tym później. Weszłam do jej boksu. Na dobry początek dostała kawałek marchewy. Zapięłam jej kantar i uwiąz i zaczęłam czyścić. Klaczka nie była w tragicznym stanie, wystarczyło tylko dobrze przejechać ją szczotką. Wykonałam więc tą czynność i dodatkowo przeczesałam grzywę i ogon. Złapałam mocniej uwiąz i ruszyłam w kierunku lonżownika. Pod tymże budynkiem stały już sprzęty (czyt. lonża, siodło, czaprak, ogłowie, owijki). Na początek chciałam się z nią troszkę pobawić. Weszłam z nią na padok który świecił pustkami, jedynie Skakajka i Stella rysowały się w oddali. No cóż. Spuściłam ją z uwiązu i zaczęłam głaskać i troszkę się z nią droczyć. Ona zaczęła biegać dookoła mnie, a ja obracałam się w kółko wodząc za nią wzrokiem. W końcu przewróciłam się a ona zaczęła lizać mi twarz.
- Ojć, Vera! No dobrze, ja też cię kocham, przestań- mówiłam śmiejąc się. W końcu wstałam z ziemi i zostawiając Verkę chwilowo na padoku podeszłam do węża, nalałam trochę wody do wiadra i opłukałam sobie twarz wycierając ścierką. Wróciłam na padok i wyprowadziłam Vercię na uwiązie i poprowadziłam na lonżownik. (dalsza część w treningach Verci)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gniadoszka
Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 14:08, 13 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Nie miałam dziś dużo czasu. Poprawka. Nie miałam wcale czasu. Ale wiedziałam że będzie czekać. Że Verka będzie na mnie czekać i jeżeli bym nie przyszła, byłaby bardzo zawiedziona. Wyskrobałam pół godzinki czasu, ale co to jest pół godziny! Postanowiłam tylko ją wyczyścić. W końcu podobno nawet czyszczenie bardzo zbliża do siebie konia i jeźdźca (czyt. opiekuna ) Wzięłam jej szczotki, uwiąz i kantarek. Wzięłam również cząstki jabłka i marchewkę.
- Przepraszam kochana- dziś nie mamy dużo czasu- powiedziałam. Verrien i tak zdawała się być uradowana z mojego pobytu. Nie była zbyt brudna i wyczyściłam ją w 10 min. ale jeszcze posiedziałam z nią chwilę, głaskając ją i pieszcząc.
- Muszę iść- powiedziałam smtno- ale wiesz że wrócę. Verka zarżała, a ja dałam jej marchewkę i jabłka. Potem wyszłam ze stajni ze smutną miną. Wiedziałam że muszę jutro przyjść na dłużej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gniadoszka
Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:33, 14 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Dziś miałam jeszcze mniej bo 20 min. ale wyszłam z Verrien na chwilę w ręku. Wzięłam jej kantar i uwiąz, i po uprzednim wyczyszczeniu, wyszłyśmy do lasu. Biegałam za nią między drzewami. A ona jak zawsze wyskakiwała za mną. I ze śmiechem spędziłyśmy tam trochę czasu. Potem poszłyśmy do gaiku- tego samego co za pierwszym razem. Obie położyłyśmy się pod drzewami.
- Verruś. Nie będę mogła jutro przyjść. Nie to że już cię nie lubię, tylko mam ostatnio bardzo mało czasu. Jeżeli znajdę chwilkę to wstąpię, ale nie jestem pewna. Ale to nic. Przecież wiesz że przyjdę pojutrze. A ja wiem że muszę- powiedziałam smutno, a Verka zarżała, zupełnie tak, jakby się śmiała. Wiedziała że jej nie zostawię. Mijała minuta za minutą, a my leżałyśmy spokojnie w słonku. Potem bawiłam się się z Verrien. Po chwili musiałyśmy wracać. Popieściłam trochę Srokaczkę i wyszłam machając. Ona rżała.
(sorry że tak mało piszę ale mam chwilowy szlabanik )
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gniadoszka
Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 13:49, 16 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Wiecie, nie mogę chwilowo pisać, mam sporo spraw w domu. Mam rozwiązanie- co sobotę opiszę cały tydzień z Verką, w mirę zwięźle, wybiorę najważniejsze fragmenty każdego dnia w porządku? Odpiszcie na PW lub maila. (zwracam się do tych, które zajmuję się moją adopcją czy coś)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gniadoszka
Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 13:29, 21 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
Bardzo przepraszam, ale dziś nie mogę napisać tego tygodnia bo jadę z moim psem do weterynarza (upadł w pokoju) ale na bank będzie w niedzielę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gniadoszka
Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:57, 22 Lis 2009 Temat postu: |
|
|
PONIEDZIAŁEK
Przyszłam do Verki rano. Wzięłam jej szczotki, kantar, uwiąz, a z siodlarni siodło, czaprak, ogłowie, i owijki. Postanowiłam dzisiaj na niej pojeździć. Sprawdzam, czy nie zapomniała jeźdźca, od czasu zajeżdżenia i mojego ostatniego treningu. Jeżeli tak, to najwyżej będę miała obtłuczony tyłek. Weszłam do boksu.
- Ja się masz, Veruś?- powiedziałam. Klaczka ochoczo zarżała na widok kantara uwiązu i szczotek. Zapięłam jej kantar, uwiąz i zaczęłam czyszczenie. Trzymając uwiąz w jednej ręce czyściłam ją drugą. Wyczesałam jej sierść szczotką i wyczyściłam kopyta kopystką. Na koniec wyczesałam grzywę i ogon srokaczki. Nie była jakaś tragiczna. Wyszłam z nią przed stajnię. Na widok siodła, zatrzymała się.
- Spokojnie- powiedziałam- nie ma się czego bać.
Potem założyłam jej ogłowie. Bez reakcji. Owijki to samo. Na czaprak też nie zwracała uwagi. Gdy założyłam siodło lekko cofnęła się w tył.
- Spokojnie- powiedziałam głaszcząc jej pyszczek. Włożyłam nogę w strzemię. Zastrzygła uszami. Gdy na nią wsiadłam, skierowała je do tyłu. Poklepałam ją po szyi i dałam lekką łydkę. Ruszyła wolnym stępem, wciąż przyjmując postawę grożącą. Znowu poklepałam ją po szyi.
- Spokojnie, nie ma się czego bać. Ja po prostu na tobie jadę. Spokojnie, spokojnie Verr- na dźwięk mojego głosu Verka zastrzygła uszami i ruszyła żwawym kłusem. Chwyciłam mocniej wodze i dałam jej łydkę. Ruszyła szybkim kłusem, bądź wolnym galopem- jak kto woli. Wjechaliśmy na skraj lasu- tam ją zatrzymałam. Zsiadłam i chwyciłam wodze. Przed nami była wielka kłoda z gniazdem szerszeni. Verka była gotowa atakować dziwne owady, ale ja wprowadziłam ją w głąb lasu i przeprowadziłam między drzewami. Wyszłam na drogę z 10 metrów za kłodą. Wsiadłam wtedy na Verrien i ruszyłyśmy kłusem dalej.
- Zobaczmy, jak radzisz sobie w terenie- powiedziałam do niej, po czym skręciłam na niebieski szlak. Verka spokojnie kłusowała. Przejechałyśmy dobry odcinek drogi, po czym zauważyłam w oddali niewielki pień. Naprawdę mały- może wysokości miał 60 cm, może trochę więcej. Chciałam ominąć go, ale Verrien przyspieszyła.
- Co robisz?- powiedziałam. Chyba zauważyła moją niepewność i zwolniła, ale może po 4 metrach znowu przyspieszyła. Wiedziałam że chce ją przeskoczyć. Poluzowałam nieco wodze w ręce i przygotowałam się do skoku. Byliśmy już przed samą przeszkodą- zamknęłam oczy i... Otworzyłam je po minucie. Kłoda była już kawałek za nami. Poklepałam kuckę po szyi i zawróciłam 5 metrów w stronę żółtego szlaku- prowadzącego prosto do SC i omijającego szerszenie. Pokłusowaliśmy i zaraz przed stajnią zsiadłam z Verrien i rozsiodłałam ją. Wyczyściłam i sprawdziłam czy nie ma żadnych otarć ani kamieni w kopytach. Wszystko ok. Zaprowadziłam ją do boksu i dałam marchewkę.
- Widzimy się jutro!- powiedziałam i wyszłam ze stajni..
WTOREK
Dzisiaj przyszłam do Verrien trochę się z nią pobawić. Weszłam do jej boksu ze szczotkami. Wyczyściłam ją na błysk. Wzięłam kantar i uwiąz i wyprowadziłam ją na halę. Było zimno i nie chciałam aby miałą problemy zdrowotne przez pracę na zewnątrz. Zamknęłam za sobą drzwi i mogłyśmy zaczynać. Odpięłam uwiąz i zostawiłam go z boku. Głaskałam ją, droczyłam się. Goniłyśmy się, zaczepiała mnie ciągnąc za włosy. Pociągnęłam lekko jej grzywę. Pobawiłyśmy się chwilę i pozwoliłam jej się wyszaleć. Pobrykała, pokręciła kółka i stanęła obok mnie. Cofnęłam się trzy kroki. Ona zrobiła to samo. Przebiegłam chwilę obok ogrodzenia- Verka pobiegła za nią. Wzięłam uwiąz i prowadziłam ją dookoła głaskając jej srokatą sierść. Potem znowu ją spuściłam. Pobiegałyśmy, potargałyśmy się troszkę. Verrien nawet się tarzała. Biegała potem w kółko rżąc radośnie. Na koniec przypięłam jej uwiąz, zaprowadziłam do stajni, wyczesałam piasek i wprowadziłam do boksu.
- Do jutra!- powiedziałam wychodząc.
ŚRODA
Dzisiaj niestety mogłam przyjść tylko na chwilę. Miałam pełno papierów na głowie. Wzięłam kantar i uwiąz. Weszłam na padok, gdzie biegała Vercia wraz z innymi klaczami. Zawołałam ją. Podbiegła od razu. Zapięłam jej kantarek i uwiąz i wyprowadziłam z padoku, sprawdzając czy dobrze zamknęłam furtkę. Zaprowadziłam ją na korytarz stajenny gdzie już czekały szczotki. Gdy Verrien szła, zauważyłam że lekko kuleje. Zatrzymałam ją, przywiązałam do słupka i z niewielkim trudem uniosłam jej nogę. Kamień. Podeszłam do apteczki i wyjęłam odpowiednie rzeczy. Wyciągnęłam ostrożnie kamień, po czym odkaziłam rankę i przetarłam gazikiem. Od razu poczuła się lepiej. Wzięłam szczotkę i wyczesałam Vercię dokładnie. Usunęłam wszystkie zaklejki i piach tak, że jej srokata sierść była bardzo czysta, niemal lśniła. Potem pogłaskałam ją, pocałowałam w chrapki i wyszłam z nią w ręku. Po krótkim spacerku wypuściłam z powrotem na padok i machając jej pojechałam do domu.
CZWARTEK
Dzisiaj zrobiłam małej masaż odprężający. Zabrałam ją z padoku. Wyczyściłam ją i zaprowadziłam na halę. Tam puściłam luzem, ale Vercia stała w miejscu. I o to mi chodziło. Zaczęłam od potylicy i górnej części szyi. Przemawiając spokojnie do Verci masowałam ją lekko uciskając mięśnie. Veruś opuściła głowę do poziomu kłębu, co pozwoliło żeby rozluźniła mięśnie grzbietu. Jedną ręką chwyciłam kantar jedynie go przytrzymując i wciąż spokojnie mówiąc do srokaczki masowałam górną część grzebienia grzywy. Lekkimi uciskami zaczynając bezpośrednio za potylicą. Gdy stwierdziłam że Vera stoi spokojnie puściłam kantar. Potem jedną rękę położyłam na grzbiecie nosa, drugą na szyi i przekręciłam lekko jej głowę w moją stronę. Ruch powtórzyłam z drugiej strony. Wygięłam jej głowę w każdą stronę 2 razy. Potem przeszłam do uszu. Chwytając za nasadę ucha Ostrożnie je pociągałam przesuwając palce do jego końca. Potem lekko uciskałam grzebień grzywy i pomasowałam lekkimi dociskami szyję. Pokołysałam nią po czym przez minutę lekko uciskałam kłąb po obu stronach. Stosując lekki nacisk, przesunęła potem otwartą dłoń od kłębu do ości krzyżowej kilkakrotnie. Potem dłoń przyłożyłam do zadu, w okolicy kości krzyżowej i masowałam wibrującym ruchem przez 25 sek. Potem chwyciłam ogon klaczy z 7 cm. poniżej nasady i drugą ręką wygięłam go na znak zapytania. Ciągle spokojnie mówiłam do Verrien. Potem delikatnie zataczałam ogonem koła 2 razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara i dwa razy w kierunku przeciwnym. Potem delikatnie głaskałam jej nogi i wykonałam rozprężanie nóg, chwytając za pęcinę, wyginając nogę i robiąc nią orężne ruchy. No koniec poklepałam Vercię po szyi i całkowicie wyciszoną zaprowadziłam na padok gdzie spokojnie usiadła w cieniu.
PIĄTEK
Dzisiaj nie mogłam odwiedzić Verrien. Miałam zbyt dużo pracy z adopcją schorowanego osiołka Henia.
SOBOTA
Dzisiaj wstąpiłam do Verci na chwilkę. Wyczyściłam ją i zaprowadziłam na halę. Tam spuściłam Verusię i pobiegałyśmy razem, podroczyłam się z nią. Pobawiłyśmy się. Potem założyłam jej derkę i jeszcze poszłam z nią na chwilę w ręku w stronę gaiku gdzie wyszłyśmy pierwszy raz. Usiadłam z nią na polance. Dałam kilka marchewek Veruśce. Pogłaskałam ją i patrzyłam w niebo. Było dość chłodno, więc zapięłam sobie bluzę, a Verci poprawiłam derkę.
- Pamiętasz. To tu wyszłyśmy po raz pierwszy. Och.. Przepraszam że nie mogłam wczoraj przyjść. Musiałam zaopiekować się pewnym chorym osiołkiem, który bardzo mnie potrzebował. Chyba rozumiesz.
Vercia pokiwała głową, jakby chciała mi odpowiedzieć że "Tak". Przytuliłam ją i musiałyśmy wracać. Dzisiaj przyjeżdża weterynarz Henia. Pomachałam jej na padoku i wypuściłam. Pobiegła za innymi klaczkami. Ja natomiast wróciłam do mojej stajni.
NIEDZIELA (dzisiaj)
W treningach
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|