|
Stajnia Centralna Stajnia Centralna - główna stajnia Rysuala
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Joanne
Stały bywalec
Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 760
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 20:13, 30 Sty 2010 Temat postu: Waffle M - Odwiedziny |
|
|
Miejsce na pisanie odwiedzin Wafiego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Skrzydlata
Duży wolontariusz
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 394
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z końca świata
|
Wysłany: Nie 11:47, 31 Sty 2010 Temat postu: |
|
|
Przyszłam do stajni centralnej, w której ostatnio zobaczyłam kilka ciekawych ruchów, a poza tym słyszałam o odnowie stajni. W każdym razie wiedziałam też, że z pensjonatu u Nojca trafiły tu nowe konie i...
No i się zakochałam. Dobrze chociaż że dobra płeć.
Zobaczyłam proszę państwa pięknego siwego ogiera małopolskiego. Stał sobie taki majestatyczny rumak wśród tych, których teraz nie widziałam. Widziałam tylko jego, który jeszcze nie co zdziwiony tak dużym towarzystwem ogierów stał z nastawionymi uszami aktualnie w moją stronę.
Był chyba nie co zawiedziony, że nie chcę do niego podejść, ale mnie zamurowało. No normalnie koń marzeń. Aż dziwne, że tu trafił. I to prosto w moje chętne do adopcji łapki.
Ocknęłam się, gdyż zawołał w stajni na jakiegoś niesfornego ogierka, który nie chciał podać kopyta. Śmieszna sprawa. Ja tu się zakochałam, a obok taki błachy problem. Boże jak nie będę mieć tego konia chociaż na moment to się zapłaczę. Ale dość o mnie idę do konia.
Już wiem co sobie pomyślał "O! w końcu do mnie podejdzie! Ciekawe co ma w kieszeniach?" Oczywiście miałam ręce, ale gdy do niego podeszłam wyciągnęłam jedną i rozprostowałam palce, pod którymi krył się mały aromatyczny cukierek. Wafelek od razu po niego ruszył i schrupał z radością, że w końcu ktoś, kto kocha.
Och tak mi żal tych wszystkich koni, które stoją i się marnują. Fakt, są te wszystkie akcje i tak dalej, ale jak nie te to inne stoją. Jak ludzie tak mogą? Kupują konie a potem zostawiają na pastwę losu.
No ale odgońmy złe myśli i zajmijmy się tym biedakiem.
Konik był trochę wypaskudzony, więc wzięłam szybko szczotki i ładnie go chciałam wyczyścić. Ale gdyby on chciał mnie jeszcze do boksu wpuścić. No ja tu otwieram drzwi, a on sobie w najlepsze odwraca się zadkiem i straszy że skopie. No to ja marchewkę w rękę i celuje w niego (miałam skitraną na czarną godzinę). Kiedy Waffle usłyszał chrzęst łamanej marchewki odwrócił się prawie w kłusie i zadowolony z takiego obrotu sprawy schrupał smakołyk. W tym czasie po cichu zapięłam mu uwiąz do kantarka i przywiązałam do pierścienia w ścianie. Wafel się nie denerwował stał w miarę spokojnie. Czyszczenie przebiegło bez żadnych problemów, tylko kopyt nie bardzo mi chciał dawać. Ale jakoś powoli, bez karania udało mi się je wyczyścić.
Wyszliśmy na kantarze i uwiązie na lonżownik. Zdjęłam mu ten sprzęt i pogoniłam do kłusa, o mały włos nie dostając z jego kopyt, które nagle się przede mną pojawiły. Goniłam go długo, miał chętkę na galop i czasem sobie sam podgalopowywał. Chwaliłam go głosem, a mały stawiał uszy szczęśliwy z pochwał.
Po pewnym czasie zaczął obniżać niepewnie szyję, ale gdy tylko robiłam jakiś ruch od razu nerwowo wstrząsał łbem. I co tu się dziwić. Do ogłowia przyzwyczajano go tak od razu i nie pracowano z nim. Biedak.
No ale trafił na mnie, a ja zakochana w nim, nie chciałam nic na siłę.
Już po półgodzinie pierwszy sygnał został mi wyraźnie wysłany. Cały czas go poganiałam, ale już się nie podrywał nagle z ziemi.
Czekałam na drugi sygnał. Miało to być obrócenie ucha w moją stronę oraz mielenie pyskiem. Wafello nie miał na razie ochoty na to, ale ja cierpliwie czekałam. I czekałam, i czekałam... aż się doczekałam. Po dłuższym czasie ogierek obrócił uszko w moją stronę no i zaczął niedostrzegalnie wręcz mielić pyszczkiem.
Już po piętnastu minutach sygnał był na tyle wyraźny, że uznałam, że można pójść dalej.
Odwróciłam się tyłem do kłusującego konika i znów czekałam. Tym razem szybko się zorientował i zatrzymał. Patrzył na mnie chwilę, a po tym usłyszałam ciche kroki na piasku. Powoli powoli zaczęłam się denerwować, bo coś za długo szedł. Ale w końcu poczułam jego oddech na swoim ramieniu.
Odeszłam kilka kroków. To samo za mną zrobił Wafel. Dalej i dalej odchodziłam na kilka kroków, a konik podążał za mną. W pewnym momencie delikatnie dotknęłam jego chrap. Ogier cofnął kawałek łeb, ale kiedy zorientował się, że nie robię mu krzywdy wtarł się w moją rękę. Poklepałam go po łopatce i zaczęłam delikatnie opuszkami palców jeździć po całym jego ciele. Nie miał wiele do powiedzenia, oprócz tego, że nie podobało mu się jeżdżenie po brzuchu, więc go tym nie męczyłam.
Po dłuższym czasie poszliśmy do stajni.
W boksie wyczyściłam koniowi kopyta z mniejszym niż wcześniej problemem. Poklepałam go i przytuliłam się do jego szyi. Mały stał spokojnie. Na koniec dałam mu cukierka i zdjęłam kantarek. Poszłam do domu żegnana cichym rżeniem konika.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|